~Co się działo w zaświatach~

105 7 46
                                    

Uprzedzam, że to jest kontynuacja czy coś tylko taki bez okazyjny bonusik (podzielony na kilka części :) Niech specjaliści od historii Śródziemia nie biorą tego tak na poważnie bo to jednak ff i można nagiąć kilka faktów xd Być może napiszę coś takiego niezgodnego z dziejami tej krainy. 


Od dnia, w którym Elvira znana większości jako Pani Ciemności opuściła świat żywych mięło już  ze czterdzieści tysięcy lat, liczonych czasem ludzkim. Wiele zmieniło się w Ardzie lecz nie o tym będzie opowiadać ta historia... 

Elvira została skazana na bardzo, bardzo długi czas niewyobrażalnej męki za swoje zbrodnie dokonane na ziemi ale nie trwały one wiecznie, ponieważ popełniła je nie do końca świadomie. Od kilku tysięcy lat jej kara była skończona. Zamiast pójść do krainy szczęścia Elvira dołączyła do dworu Mandosa. Nie była to rzecz straszna, lecz służąc Panu Podziemi dusze czują raczej nudę, monotonność, pustkę. Zapominają kim były za życia albo też widzą dawne ziemskie uciechy, które gryzą je niczym komary ludzie ciała w lecie. Elivira również czuła się podobnie. Raz zapominała swoje imię a chwilę później przypominała sobie moment, w którym Aragorn jej się oświadczył. Wtedy była taka szczęśliwa. 

Pewnego dnia a może nocy, tu w Karinie Zmarłych czas przestawał istnieć, zastała swego pana siedzącego na tronie. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że wyglądał na bardzo zmartwionego po raz kolejny. Mandos nigdy nie był radosny lecz od pewnego czasu wyglądał na wyjątkowo przybitego.

-Czy coś się stało, panie? - odważyła się spytać dusza, co za życia była nazywana Panią Ciemności.

-Nie zawracaj mi głowy, Elviro - Mandos pomachał na nią dłonią. Dusza oddała mu pokłon i oddaliła się. 

Elvira snuła się po korytarzach pałacu Pana Ciemności. Nagle napadł ją jeden z tych momentów otępienia, gdy nie myślała w wręcz czuła się tak jakby przestawała istnieć. Nie wiedziała co dzieje się wokół niej. Gdy już odzyskała władzę nad swym umysłem zdała sobie sprawę, że wyszła poza granice pałacu Mandosa. Chciała jak najszybciej tam wrócić i błagać pana o wybaczanie, gdyż dla dusz takich jak jej za opuszczenie pałacu groziło kolejne kilkaset lat mąk. Nagle zauważyła jakąś poświatę. W podziemiu duszę przybierały postać białego światła, tylko w pałacu Mandosa miały postać ludzi choć wciąż podobnych do duchów.

-Kim jesteś? - zawołała Elvira, lecz tamta dusza stała w miejscu i nie odpowiedziała. Kobieta zbliżyła się do niej. Dzieliła już ich tylko rzeka. Obcy znajdował się pod jabłonią, która rosła po drugiej stronie rzeki, dzielącej raj od pałacu Mandosa i jego niekończących się lochów. Elvira nie mogła jej przekroczyć lecz była na tyle blisko by poznać, że tą duszą jest jej ukochany...

-Aragorn... - Elvira gdyby miała człowiecze ciało już by się rozpłakała. Czuła się taka wzruszona.

-Znalazłem cię, najdroższa. Myślałem, że to ty będziesz mnie oczekiwać a nie ja ciebie - powiedział Aragorn.

-Wytrzymaj jeszcze trochę, jeszcze z kilka tysięcy lat i Pan pozwoli mi trafić do raju. Wierzę w to - odrzekła mu Elvira.

-Przyszedłem się pożegnać - oznajmił. Światło duszy kobiety się zmniejszyło.

-Co?

-Ja również cierpiałem przez pewien czas lecz moja pokuta była krótsza od twojej. Gdy odbyłem karę za swoje grzechy od razu trafiłem do raju. Chcą mnie przenieść do innej krainy, w której będę po prostu odczuwać szczęście i nie będę pamiętać kim byłem za życia. Manods musi ewakuować dusze. Niektórzy z nas trafią do takiego raju z którego nie będzie wyjścia, w tym ja - powiedział Aragorn.

I will never forget these daysWhere stories live. Discover now