24.

27 17 0
                                    

Nie widziałam Alana od niecałych 2 dni. W tym czasie zdarzyło się tyle rzeczy...

Czułam się jakbym nie była w swoim domu od wieków. W moim pokoju na ziemi walały się różne rzeczy, zapewne zmieniły swoje ulokowanie z małą pomocą moich nieproszonych gości, którzy mięli w planach porwanie mnie.

Wzięłam do ręki telefon i jedyne co zauważyłam to:
43 nieodebrane połączenia od Mama
32 nieodebrane połączenia od Tata
52 nieodebrane połączenia od Alanek 💕
23 nieodebrane połączenia od Jula 🙈

No to mam przkichane...

Muszę jak najszybciej się z nimi spotkać i opowiedzieć co się stało (oczywiście nie mówię o rodzicach, uznaliby, że jestem pieprznięta i zawieźli do psychiatryka).

Tak sobie teraz pomyślałam... Julka przecież nie wie, że jestem aniołem. I jak ja mam jej to wytłumaczyć? Nie powiem, że wyjechałam do babci czy coś takiego, zasługuje, aby znać prawdę.

*Harry pov*

- Jake, błagam powiedz, że nikt nie rzucił jakiegoś czaru na Alana, przez który Mia może być w niebezpieczeństwie.

- Nie, na szczęście.

Jake jest jakiś dziwny. Znam go od tylu lat, że umiem odróżnić, kiedy kłamie lub coś ukrywa i wiem, że tak jest właśnie teraz. Śmierdzi mi tu jakimś spiskiem, ale chyba nigdy nie uwierzę, że mój "były przyjaciel" chciałby zrobić krzywdę jego najlepszej przyjaciółce.

- Coś ukrywasz. -powiedziałem.

- Chyba ci się coś poprzestawiało w mózgu. -odpowiedział nerwowo, odwrócił się na pięcie i odszedł.

*Jake pov*

Kiedy zapytał o Alana zastanawiałem się co powiedzieć. Nie chciałem jednak, żeby zaczął się martwić i poleciał do niej sprawdzić czy wszystko jest w porządku, tym bardziej, że zdjąłem czar z Alana.

Harry wcale nie jest głupi. Zna mnie na wylot i ciężko przed nim cokolwiek ukryć. Muszę mieć się na baczności. W zasadzie Mia już z nim zerwała i jest wolna, ale namieszał jej w głowie. Zemszcze się za swoje jak i jej zranione uczucia.

Muszę udać się do ojca. Nie znam jego planu i obawiam się, że odejście dziewczyny z Doliny Memvis może go trochę pokrzyżować.

*Następnego dnia*


*Dominika pov*

Najwyższa pora zadzwonić do Alana i spotkać się gdzieś na mieście, aby wszystko mu wytłumaczyć. Zastanawiam się czy wziąć ze sobą od razu Julkę, ale nie jestem pewna czy Alan nadal będzie chciał ze mną być, więc może zadzwonię po nią w trakcie spotkania, o ile nic przykrego się nie wydarzy...

No to dzwonimy...

- Halo? -w jego głosie wyraźnie było słychać smutek, czułam jak do oczu napływają mi łzy, to moja wina...

- Alan?

- Dominika?! Nic ci nie jest?! Gdzieś ty była?! Nawet nie wiesz jak się martwiłem...

- Proszę, wybacz mi... Spotkamy się gdzieś na mieście? Jestem ci winna przeprosiny i przy okazji chciałabym opowiedzieć, gdzie byłam przez cały ten czas.

- Jasne. Spotkamy się za chwilę w parku?

- Pewnie. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Uffff...

To jedyne co mogę powiedzieć po tej rozmowie. Alan nie był na mnie jakoś bardzo wściekły. Bałam się, że o ile odbierze to zacznie się wydzierać i natychmiast ze mną zerwie. Mam nadzieję, że nie zrobi tego w parku...

Najtrudniejsze za mną. Teraz trzeba wymyślić jakąś historyjkę, którą kupią rodzice.

- Mama?

- Doma, czemu nie odbierałaś?

- Bo wiesz, był weekend i nudziło mi się w domu, więc poszłam na noc do koleżanki, ale jak to ja zapomniałam telefonu, a potem nie chciało mi się wracać na piechotę po niego.

- No dobra, ale następnym razem zadzwoń chociaż do nas, numer znasz.

- No przepraszam.

- Dobra, zapomnijmy. Tak przy okazji to nie powinnaś być właśnie w szkole?

- Przecież jest niedziela.

- A no tak, już całkowicie straciłam rachubę.

Muszę już kończyć. Wracamy z tatą za kilka dni. Jakby się coś działo to dzwoń. Paa.

- Jasne. Paa.

Poszło lepiej niż myślałam.

Oni cz.1 zakończona Where stories live. Discover now