6.

85 27 5
                                    

No i w końcu nadszedł dzień przeprowadzki. Przyznam się bez bicia, że wcale nie mam na nią ochoty. Moi wszyscy znajomi zostają tutaj, a tam będę sama jak palec. Mam nadzieję, że jednak uda mi się z kimś zaprzyjaźnić.

***

- Dominikaa! Spóźnisz się do szkoły! -wrzasnęła mama tak głośno, że aż drygnęłam i spadłam z łóżka wraz z całą kołdrą, która tworzyła mój osobisty kokon.

- I po co tak krzyczysz? Przecież mam jeszcze godzinę!

- Jeżeli jeszcze tego nie zauważyłaś to pragnę ci oznajmić, iż aktualnie mieszkamy w dużym mieście, a w centrum są korki.

Całkowicie o tym zapomniałam. Muszę przyznać, że nadal nie dotarło do mnie, że mieszkamy na drugim końcu Polski.

Zbiegłam szybko na dół, żeby zjeść śniadanie, o ile można to w ogóle nazwać szybkim zbiegnięciem. Jak to ja, po drodze zdążyłam potknąć się o 2 pudła, których jeszcze nie rozpakowałam, następnie prawie spaść ze schodów i na koniec dotrzeć do salonu zamiast kuchni.

Kiedy spojrzałam przez okno na niebie świeciło słońce, więc stwierdziłam, że jest ciepło. Wystroiłam się w wiosenną sukienkę, no ale znając moje szczęście zanim wyszłam z domu zaczęło padać.

Oczywiście nie miałam zamiaru marznąć, więc poszłam się z powrotem przebrać. Kiedy ponownie wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu okazało się, że po wczorajszej podróży nikt go nie zatankował. No kto by się spodziewał?

Wobec tego zostałam zmuszona do podróżowania rowerem. Na szczęście szkoła była dość blisko i mniej więcej wiedziałam jak do niej trafić. Z wielką nadzieją w sercu, że jednak uda mi się zdążyć, gnałam ścieżką rowerową niczym pirat drogowy.

Ale przecież nie byłabym sobą, gdybym zaraz czegoś nie odwaliła. Tym razem się o nic nie potknęłam, ale dosłownie wjechałam w rower chłopaka, który wychodził ze swojego podwórka.

Oni cz.1 zakończona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz