22. Prawdziwy, dumny Opiekun

859 72 4
                                    

Siedzieliśmy w jakiejś opuszczonej chacie, czekając aż Eden i Niall wrócą z Amelią. Cały czas miałam na oku Harry'ego, siedzącego pod ścianą, który ciągle się dziwnie zachowywał. Nawet pachniał inaczej. Tak obco.
Widziałam także, że Petera aż nosi. Czułam od niego podekscytowanie.

Usłyszałam otwierane drzwi i zobaczyłam trzy sylwetki. Dwóch mężczyzn i małe dziecko. Czyli wrócili. Niall prowadził małą za rękę, gdy ta przestraszona wszędzie się rozglądała. Bała się nas, jednak szybko się wywarła blondynowi, gdy zobaczyła Harry'ego, do którego z resztą pobiegła. Przytuliła go, jednak on nie zareagował. Mała w końcu powoli się odsunęła i przyłożyła swoje małe dłonie do buzi.

- Harry, c-co ty zrobiłeś?! - zapytała głośno, dotykając jego krótkich włosów. On nadal wpatrywał się w pustkę, gdzieś nad głową Amelii - Co wy mu zrobiliście?! - krzyknęła brunetka, patrząc na nas ze łzami w oczach. Było mi jej strasznie szkoda. Mój żal pogłębił się, gdy zobaczyłam straszne podobieństwo dziewczynki do Harry'ego i to jak strasznie przeżywała jego zachowanie.

- Amelia, spokojnie - powiedział Niall, podchodząc do nich i klękając przy niej.

- Ni, c-co mu się stało? - teraz dziewczynka już płakała. Niall ją przygarnął i mocno przytulił.

Spojrzałam po innych w pomieszczeniu, jednak oni tylko odwracali głowy i udawali, że nie widzą co się działo tuż przed nimi.

- Z Harrym jest wszystko w porządku, Am. On... Harry... Um...

- Harry ma małe załamanie, jednak niedługo wszystko wróci do normy - powiedziałam cicho, podchodząc do nich. Amelia spojrzała na mnie z mokrymi policzkami.

- Naprawdę?

- Tak. Obiecuje ci, że niedługo wszystko wróci do normy - uśmiechnęłam się, siadając obok nich.
- Jesteś przyjaciółką Harry'ego? - spytała, patrząc na mnie trochę spokojniej.

- Um... Tak. Tak, jestem przyjaciółką Harry'ego.

- Skoro tak, to jesteś też moją przyjaciółką. Jestem Amelia - powiedziała, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć na jej zachowanie. Mała była rozczulająca.

- Ja nazywam się Hope - wyciągnęłam do niej rękę, jednak ona ją zignorowała i mnie przytuliła. Na początku byłam zamrożona, ponieważ rzadko mam kontakt z dziećmi, jednak gdy zobaczyłam spojrzenie i uśmiech Nialla, oddałam uścisk.

Spojrzałam jeszcze na Harry'ego, cały czas siedzącego w bezruchu przy nas i mogło mi się zdawać, ale jestem pewna, że widziałam jakiś ruch na jego twarzy. Tak szybko jak pojawiła się nadzieja, tak szybko zniknęła, gdyż Harry ciągle miał pusty wyraz twarzy. Mała się odsunęła i także spojrzała na bruneta.

- Dlaczego Harry pachnie podobnie jak te rzeczy, które mama trzyma w malutkich buteleczkach pod łóżkiem? - spytała nagle. Niall, razem ze mną, zmarszczył brwi.

- Jakie rzeczy, Am? - spytał.

- Większość to jakaś czerwona substancja, która pachnie jak mokry pies - powiedziała i zmarszczyła zabawnie nosek.

Niall spojrzał na mnie ze zrozumieniem, jednak ja nadal nic nie rozumiałam, dlatego przybliżyłam się trochę, także pociągnęłam nosem i teraz to wyczułam. Krew wilkołaka, jednak jakby zmodyfikowana.

Mentalnie strzeliłam sobie w policzek. Jak okropnym Opiekunem muszę być, że tego nie wyczułam. Spojrzałam na Nialla, kiwnęłam głową na pokój obok i na Harry'ego. Ten także pokiwał głową i zaczął coś mówić na ucho małej. Zobaczyłam, że Peter ciągle na mnie patrzy dziwnym wzrokiem. Podeszłam do niego rzucając do Nialla ciche: "zaczekaj chwilę".

- O co tu chodzi, Hope? Co ty wyprawiasz? - wysyczał, gdy tylko znalazłam się blisko niego.

- O co ci chodzi, Peter? Chce tylko pomóc tej małej. Widok takiego Harry'ego łamał jej serce.

- "Harry'ego"? Od kiedy jesteście takimi "przyjaciółmi"?

- Odkąd dowiedziałam się co tak naprawdę znaczy empatia. Zabieram ich do drugiego pokoju i nie masz tu nic do gadania. Nie masz też prawa podsłuchiwać.

- Chyba oszalałaś, że pozwolę ci ich zabrać. Nie. Ma. Mowy - wysyczał.

- Nie możesz mi rozkazywać. Pamiętaj, że to wszystko jest wspólne, a to znaczy, że też mam tu władzę - nie pozwoliłam mu nic więcej powiedzieć, ponieważ szybko się odwróciłam i podeszłam do Nialla, który trzymał Amelię za rękę oraz Harry'ego, którego blondyn postawił na nogi. Wszyscy ruszyliśmy do sąsiedniego pokoju.

Gdy się tam znaleźliśmy, zamknęłam drzwi i od razu rzuciłam do Nialla:

- Sprawdź jego kieszenie. Jeśli moje podejrzenia są trafne, to mam pomysł jak to naprawić.

Niall niewiele myśląc, zaczął grzebać brunetowi po kieszeniach. Amelia patrzyła na nas zdezorientowana, jednak się nie odzywała. Po chwili Niall wyjął z dwóch kieszeni spodni przyjaciela coś co potwierdziło moją hipotezę.

- Cholera - powiedziałam, odbierając od niego rzeczy - Maść z sproszkowanych kości smoka i bandaże nasączone krwią elfa. Ten skurczybyk obrobił apteczkę.

- Co? - teraz to Niall był zdezorientowany.

- W każdym pokoju, w którym kogoś przetrzymujemy, ukryliśmy te mieszanki. Maść, bandaże, antidotum i krew człowieka, zakażoną jakąś losową chorobą. Osobno nie są zagrożeniem, jednak zmieszane są trutką. Musimy szybko znaleźć antidotum i krew. Szybko!

- Nic więcej w kieszeniach nie ma! - powiedział Niall spanikowany.

- To gdzie mógł to ukryć?

- Może w butach? - odezwała się Amelia.

- Co? - zapytaliśmy oboje, patrząc na nią.

- Często, gdy nie miałam gdzie coś malutkiego schować, to Harry mówił, żebym schowała to w bucie. Mówił  że sam tak robi, więc pomyślałam, że mógł je tam schować.

- Amelio, jesteś genialna! - zawołałam - Harry, zdejmij buty - wykonał to polecenie jak robot. Gdy to zrobił, Niall szybko sprawdził je i wyjął z obu kawałki szkła. Spojrzał na mnie przerażony.

- Pękły. One pękły. Tutaj jest też krew, więc musiał się skaleczyć, a to oznacza... - nie dokończył zbyt przerażony.

- To oznacza, że trutka już jest w jego krwiobiegu - dokończyłam.

- Co zrobimy teraz?

- Nie wiem, Niall - zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju. Kątem oka zobaczyłam, że Amelia znowu zaczyna panikować, jednak starała się zapanować nad sobą - Jestem jego Opiekunem. Mogę to z niego zabrać.

- Czy to nie oznacza, że trutka przejdzie na ciebie?

- Jeśli zmiesza się moją krew z jego, trutka straci na siłę, więc on wróci do normy, a moja, zdrowa krew podziała jak odtrutka.

- Jesteś pewna? - zapytał Niall.

- Nie, ale jestem gotowa to dla niego zrobić.

- Okay. Niech ci będzie.

Wyciągnęłam nóż zza paska, chwyciłam dłoń Harry'ego i ponownie ją rozcięłam. To samo zrobiłam z swoją dłonią i złączyłam je razem.

Przez chwilę nic się nie działo, po chwili poczułam jednak pewien ból. Zdwojony, gdyż odczuwałam także ból Harry'ego. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak przez jego twarz przechodzą różne emocje. Czyli to działa. Przez chwilę poczułam się jak prawdziwy Opiekun.

Prawdziwy, dumny Opiekun.

***

Wiem, że ostatnio rozdziały są okropne i nie są zgodne z terminem, jednak jestem wykończona walką z Wattpadem. Gdy tylko klikam "opublikuj", a on jak na złość nie chce tego zrobić. Czasami publikuje, jednak tych rozdziałów nie wyświetla. Dlatego mam nadzieję, że zrozumiecie i nie będziecie mi mieli tego wszystkiego za złe.

✔ Fall Down For You || H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz