Stagium 37

818 108 46
                                    

Drayton upadł na ziemię przy kolejnej fali zabójczego bólu głowy. Nawet ktoś taki jak on cudem powstrzymywał się od beznadziejnego krzyku.

Nie... Ja nie... − Cierpiał. − Ale muszę. Nie mogę... się poddać.

Powoli wstał, cudem zachowując równowagę. Wszystko wokół zdawało się takie... inne. A jednocześnie znajome.

Nagle, kilka metrów za nim rozległa się ogłuszająca eksplozja. Fala uderzeniowa odepchnęła go tak, że z impetem znów upadł na ziemię.

Cisza brzęczała mu w uszach. Gdy zaczął się podnosić, powoli odzyskiwał panowanie nad słuchem.

Tuż obok usłyszał tupot biegnącego oddziału żołnierzy. A następnie strzały.

Co do...

Gdy się rozejrzał, oniemiał. Już wiedział, dlaczego te korytarze wydawały mu się takie znajome. Znajdował się... we wnętrzu ISN Praesumptora.

− Kapitanie Drayton! − Poczuł czyiś dotyk na swoim ramieniu. − Kapitanie! Czy wszystko u pana w porządku?

Spojrzał na oficera, który pomógł mu wstać.

− To się nie dzieje naprawdę... − stwierdził kapitan, przyglądając mu się z uwagą. − Nie istniejesz.

− Nie ma czasu, Eolianie zaraz tu będą! − niepokoił się oficer. − Musimy ucie...

W tym momencie jego ciało brutalnie przeszyły kule nieprzyjaciela. Drayton w porę uskoczył do korytarza obok.

− Vive l'Eolia!!! − krzyczeli żołnierze, oddając serię z karabinów. Kapitan błyskawicznie dobył swojego pistoletu, po czym wysunął się zza ściany i oddał kilka celnych strzałów w stronę nadchodzących Eolian. Wszyscy padli martwi.

Alarm wył, a czerwone światła awaryjne cały czas migały, oświetlając okolicę. Tuż obok płonęła ściana, na której pojawił się duży krater − zapewne jakieś urządzenie eksplodowało.

Nie... to nie jest prawdziwe. To niemożliwe... − tłumaczył sobie. − Jestem na Trinity, a to tylko halucynacja. Jedna wielka pieprzona halucynacja.

Głowa wciąż go bolała. Chwiejnym krokiem ruszył przed siebie. Tylko dokąd...?

Hangar... tak. Muszę się spotkać z... z... z kim? Boże...

Wkroczył w jeden z korytarzy, uważając, by się przy tym nie potknąć. Wciąż wszędzie słychać było krzyki, strzały i niewyraźne, mroczne szepty odbijające się echem w jego własnej świadomości.

− To... nie jest... prawdziwe − powtarzał sobie, lecz z każdą chwilą coraz mniej w to wierzył. − Muszę dojść... do... Dokąd?

Nagle zza zakrętu wypełznął zakrwawiony żołnierz Eolii, ciągnąc za sobą gęstą, krwawą smugę. Nie miał nogi.

− Ne tirez pas! − mamrotał niezrozumiale po francusku. − On a besoin d' aide...

Drayton szybko podszedł do niego i usadowił pod ścianą. Żołnierz był blady i naprawdę ciężko ranny. Wszędzie była krew.

− Nie ruszaj się. Pomogę ci.

− Vive l'Eolia... − mruknął, ostatkiem sił pokazując trzymany w ręce granat plazmowy i wyciągając zawleczkę.

Drayton błyskawicznie wyrwał mu granat i odrzucił w dal. Potężna eksplozja plazmy wstrząsnęła całym pokładem. Na szczęście było to w bezpiecznej odległości, by odłamki nie zrobiły mu krzywdy. Gdy kapitan ponownie spojrzał na fanatycznego żołnierza, ten już nie żył. Opuścił mu powieki szybkim ruchem dłoni, po czym wstał i ruszył przed siebie.

Milczenie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz