Stagium 31

768 107 54
                                    

− Jak się pan czuje, kapitanie? − spytał doktor Cornelius.

Drayton odetchnął głęboko, marszcząc brwi.

− Nie jest tak źle. Wciąż widzę... to wszystko − oświadczył niechętnie. − Ból głowy jest nie do zniesienia. I te koszmarne urojenia...

Kapitan nie był osobą, która lubiła mówić o sobie − a tym bardziej zwierzać się komukolwiek ze swoich przeżyć. Teraz jednak musiał to zrobić. Choć doktor Cornelius był ostatnią osobą na statku, której by choć trochę zaufał, to był również kimś, kto mógł mu pomóc. Jemu i wszystkim innym.

− Niech pan się napije trochę więcej wody − polecił doktor, podając kapitanowi szklankę. − Proszę się nie martwić. Już za niedługo lekarstwo zadziała i wszyscy na statku wyzdrowieją!

Drayton kiwnął głową na znak, że jest zadowolony z tego powodu. Cieszył się, że za niedługo ten koszmar dobiegnie końca!

To wręcz nie do pomyślenia, że Corneliusowi udało się znaleźć lekarstwo na Syndrom. Długo pracował nad zapiskami poprzedniej załogi, aż wreszcie tego dokonał. Stworzył specjalną szczepionkę, która odwracała zmiany w mózgu spowodowane Syndromem. Doktor mówił, że szczepionka została podana całej załodze i stopniowo na statku znów zaczynał powracać ład.

Prawda jest taka, iż Cornelius sprawdził się w godzinie próby, gdy wszyscy najbardziej go potrzebowali. Uratował misję.

W sumie... za to wszystko, co dla nas zrobił... należy mu się zaufanie.

Tym bardziej, że doktor bardzo przysłużył się kapitanowi. Nie tak dawno Drayton doznał silnego ataku, po którym nie był w stanie ruszyć się z łóżka na krok − i to właśnie Cornelius w tym czasie dopilnował sytuacji na statku, meldując kapitanowi o wszystkim i przekazując reszcie załogi jego rozkazy.

Być może Drayton źle z początku ocenił Corneliusa?

− Jak wygląda sytuacja na statku? − zapytał wreszcie.

− Bardzo dobrze − oświadczył pewnym głosem doktor. − W pełni pod kontrolą. Przekazałem Marcello pańskie rozkazy dotyczące pomocy dotkniętych Syndromem: większość już została bezpiecznie umieszczona w swoich kwaterach, gdzie podano im lekarstwo. Za dwa, trzy dni załoga będzie już w całości do pańskiej dyspozycji!

− A kiedy Trinity zostanie naprawiony?

− Obawiam się, że uszkodzenia są zbyt potężne − odpowiedział smutnym tonem doktor. − Niewykluczone, że będziemy musieli przenieść się na Judicatora. To właśnie tamtym statkiem będziemy mogli wrócić na Ziemię.

− Rozumiem, w porządku. − Kapitan szybko wchłonął szklankę wody i odetchnął głęboko. − Już za niedługo wszyscy powrócimy do domu. Obiecuję... − dodał poważnym głosem.

Nagle rozległo się gwałtowne, potężne pukanie do drzwi, Cornelius syknął z irytacji.

− Mówiłem im, by ci nie przeszkadzano − powiedział z dezaprobatą. − Co za ludzie... zobaczę, o co chodzi.

Drayton się poruszył, chcąc podnieść się z łóżka. Odkrył jednak, że... jest wyjątkowo, nienaturalnie słaby.

Co... co jest?

Cornelius dostrzegł jednak jego próby i powiedział:

− Kapitanie, proszę leżeć i pod żadnym pozorem się nie ruszać. To konieczne, by Syndrom minął.

Leżący zerknął na niego gniewnie, lecz ostatecznie zdecydował podporządkować się poleceniu. W końcu musi wyzdrowieć, prawda?

Kolejny łomot w drzwi odwrócił uwagę Corneliusa, który szybkim krokiem poszedł, by przywitać nieproszonego gościa.

Milczenie ✔️Where stories live. Discover now