Stagium 34

797 112 55
                                    

Na pokładzie panowała cisza. Głucha, zimna, pełna mroku cisza, przerywana tylko od czasu do czasu echem krzyków i strzałów z głębokiej oddali.

Septimus wstał z ukrycia. Próbował sobie przypomnieć, co stało się w ciągu ostatniej godziny. Przychodziło mu to ciężej niż normalnie... dziwne. Nigdy nie miał problemów z pamięcią.

Bieg. Pamiętał bieg. Szaleńczy pościg korytarzami Trinity. Uciekał przed oddziałem Marcello, który chciał go schwytać i najprawdopodobniej zabić. Takie mieli rozkazy od Draytona − znaleźć i zabić każdego.

Jak Drayton mógł wydać takie rozkazy? − zastanawiał się. − Przecież wciąż jest nadzieja, że wszyscy wrócimy do domu. To najgorsze, co mógł uczynić!

Powrócił wspomnieniami do ucieczki. Pamiętał, że się bał i biegł, ile tylko sił w nogach. A oni do niego strzelali, nie na żarty.

W końcu, niczym rakieta, wpadł do działu transportowego i błyskawicznie za pomocą panelu zablokował za sobą gródź, co odcięło pościg. Problem był tylko taki, że do tego działu były trzy inne wejścia − na szczęście w innych częściach statku, więc można uznać, że zgubił pościg. Jednak oni na pewno wrócą...

Pobiegł na oślep przez kilka korytarzy i schował się wewnątrz niewielkiego, ciemnego schowka w jednym z magazynów. Tutaj spędził około godzinę na odpoczynku od całego wariactwa i... opatrzeniu ran?

Dopiero teraz Septimus przypomniał sobie o tym, że żołnierze trafili go w lewe ramię. Na ziemi w cieniu leżało pełno zakrwawionych bandaży, które znalazł w apteczce. Ściągnął górną część munduru i podwinął rękaw czarnej koszulki, a następnie przy wielkich mękach wyjął kulę, po czym zdezynfekował i opatrzył ranę.

Teraz nie miał pojęcia, gdzie może szukać Sybilli. Ona mogła być dosłownie wszędzie. Ale musiał ją koniecznie znaleźć, to była dla niego cholernie ważna sprawa. Martwił się i bardzo, bardzo nie chciał jej stracić. Była jego jedyną zaufaną osobą w całym tym chorym świecie. Jeśli ją straci... to będzie koniec. Po raz kolejny przez jego słabość − ktoś bliski umrze. Nie może na to pozwolić. Za wszelką cenę musi znaleźć Sybillę.

W jednej z półek w schowku znalazł całkiem sprawną latarkę. To dobrze − z pewnością mu się przyda, skoro jedyne oświetlenie na Trinity stanowiły teraz zielone lampy awaryjne, które dawały zbyt mało światła, by cokolwiek dalej zobaczyć.

Wyciągnął pistolet, włączył latarkę i wyszedł na główny korytarz tego działu.

Hmm... co tu ciekawego jeszcze jest? − rozmyślał.

Podszedł do mapki, która była zaraz obok i odczytał potrzebne mu informacje: − Kilka dużych magazynów, parę innych pomieszczeń, jakaś sala, stacja ładunkowa... i hangar − wyliczał. Tak, to dobry pomysł. Pójdę tam i upewnię się, że wahadłowiec stoi jeszcze na miejscu. Potem spróbuję wrócić do przejścia na Judicatora.

Ostrożnie i po cichu ruszył przed siebie. Starał się być czujny, gdyż teraz każdy mógł próbować go zabić na zlecenie Draytona lub w wyniku szaleństwa. Kto wie, co jeszcze Syndrom mógł zrobić z ludźmi?

Odpowiedź na to pytanie kryła się tuż za rogiem. Przeraził się.

Ujrzał oto dwa zmasakrowane ciała wisielców. Obaj mieli ręce bestialsko wykręcone i ciasno związane z tyłu. Pozbawieni byli górnej części odzienia, co było najgorsze, gdyż odsłoniło niezliczoną ilość śladów po brutalnych, dzikich cięciach jakimś ostrym przedmiotem. Cali byli pokryci zakrzepniętą krwią, a pod nimi utworzyła się wielka, czerwona plama.

Milczenie ✔️Where stories live. Discover now