Stagium 27

782 112 38
                                    

Septimus przebudził się po kilku godzinach. Nie pamiętał, co się właśnie wydarzyło... i co robił na Judicatorze?

Rozejrzał się dookoła. Leżał na ziemi w jakimś mrocznym zaułku tego potwornego statku. Jak się tu znalazł? Powoli wstał, z trudem utrzymując równowagę. Czuł się słaby, wycieńczony...

Nagle, przy potężnym ataku bólu głowy, wszystko sobie przypomniał.

Rosa...

Kręciło mu się w głowie. Wszystko zdawało się wirować... Trzymając się ściany, jakoś udało mu się wyjść z mrocznego zaułku i znaleźć się na głównym korytarzu. Tylko... gdzie teraz? I co z Sybillą...?

Postanowił, iż musi ją znaleźć i opowiedzieć jej o wszystkim. Bał się, że to wróci... nie chciał tego, to za bardzo bolało. Poza tym martwił się o swoją przyjaciółkę, która teraz zapewne siedziała gdzieś sama w kącie i zastanawia się, gdzie on poszedł... Samotna, narażona na tyle niebezpieczeństw.

Ruszył przed siebie, choć pojęcia nie miał, czy idzie w dobrym kierunku. Nie wiedział nic...

Szedł tak przez kilkanaście minut, skręcając na oślep w różne korytarze, aż wreszcie przestało mu się kręcić w głowie. Rozejrzał się dookoła po ciemnym pomieszczeniu, w którym się znalazł. Wyglądało to na... hangar. Tak, zapewne właśnie dotarł do głównego hangaru Judicatora.

No to kompletnie zgubiłem drogę... − rozczarował się. − Chyba powinienem wracać, gdzieś musi być tabliczka z mapą statku...

Hangar był jednym wielkim, przeogromnym pomieszczeniem. Nie było w nim żadnych wahadłowców, ani innych pojazdów kosmicznych. Septimus poczuł się tutaj taki mały...

Nagle usłyszał coś za sobą, w oddali. Niczym trzepot skrzydeł...

Skrzydeł kruka.

Odwrócił się błyskawicznie, lecz ujrzał tylko mroczną pustkę, gęsty cień... Serce zaczęło mu szybciej bić, wyobraźnia działała na najwyższych obrotach. Przestraszony odsunął się od wejścia, znajdując tym samym po środku hangaru.

Ehh... To było głupie posunięcie − skarcił się w myślach. − Muszę jakoś stąd uciec...

Tak, jak uciekłeś ode mnie? usłyszał nagle dobrze mu znany głos. Obok siebie. Przeraził się, widząc trupią twarz Rosy.

W ułamku sekundy zniknęła.

Cóż to, u licha, było?

Panika narastała z sekundy na sekundę. Septimus czuł się, jakby coś ściskało mu zarazem serce i płuca. Był przerażony. Ale nie dał się ponieść emocjom − potrafił zmierzyć się ze strachem. Zacisnął mocniej zęby i ruszył przed siebie.

Cienie stawały się coraz gęstsze... Światło wydawało się być pochłaniane przez ten mrok... to prawda, czy jakieś urojenie? W każdym razie otaczająca go sceneria wydawała się naprawdę złowieszcza.

Ale to nieważne, gdyż liczył się tylko cel: musiał znaleźć Sybillę.

Gdy opuścił hangar, do jego uszu doszły ciche kroki w oddali. Postanowił podążać śladem dźwięku − może to właśnie Sybilla?

Przyspieszył tempa. Szedł za dźwiękiem przez labirynt mrocznych korytarzy, aż wreszcie dotarł do niewielkiego pomieszczenia i...

Tak, jak się spodziewał.

− Sybilla! − zawołał. Siedziała na krześle bokiem do niego, ściskając w rękach jakiś przedmiot. Głowę miała spuszczoną, a twarz skrytą pośród rozmierzwionych rudych włosów.

Milczenie ✔️Where stories live. Discover now