Stagium 03

1.5K 173 22
                                    

Jeszcze chwila i śluza się otworzy.

Ciężkie skafandry próżniowe, które wszyscy mieli już na sobie, latarki oraz broń były w gotowości. Zwiadowczy oddział w składzie sześciu wytypowanych żołnierzy pod powództwem niejakiego pułkownika Marcello wyczekiwał w milczeniu, zaraz przed główną śluzą – nasłuchując przytłumionych, metalicznych trzasków gdzieś z oddali. Zapewne były to mechanizmy dokujące – Septimus nie miał co do tego żadnych wątpliwości.

Najbardziej jednak niepokoiło to, że nikt nie wiedział, czego się spodziewać po drugiej stronie.

W końcu nastąpiła dekompresja. Oddział przekroczył główną śluzę, aż wreszcie znalazł się w długim, ciasnym rękawie, który obecnie łączył oba statki. Sztuczna grawitacja zanikła, a potężne, żelazne wrota za nimi zostały powoli, z  hukiem zatrzaśnięte.

I nastała cisza. Patrząc przed siebie, tuż na końcu rękawa żołnierze dostrzeli, rzecz jasna, podobną śluzę – zatrzaśniętą już od dwudziestu lat, która w martwej, kosmicznej ciszy skrywała zapomniane tajemnice Caelus-1.  

Korzystając ze stanu nieważkości, żołnierze powoli i z należytą ostrożnością zbliżyli się do wejścia na pokład statku-widmo. Zatrzymali się zaraz przed śluzą, na której teraz można było już dostrzec oszroniony, niewinny szary napis:


ISR Judicator

Imperialny Program Eksploracji Dalekiego Kosmosu


Po chwili, przy pomocy wbudowanej w hełmy krótkofalówki, pułkownik Marcello wydał rozkaz:

− Francesco, Gaius, otwórzcie mi to.

Wskazani przez niego żołnierze poszybowali bezpośrednio do śluzy, po czym − przy pomocy wielgachnego, dziwnego narzędzia − ręcznie ją odblokowali. Następnie popchnęli ciężkie wrota i wówczas budzące grozę wejście na Judicatora stanęło otworem. W środku widać było już tylko jednolity, głęboki mrok.

Całkowitą ciemność.

− Drużyno! − odezwał się znów Marcello. − Będziemy wchodzić pojedynczo, ja pierwszy. Niech każdy odpali latarkę. Zabezpieczymy rejon śluzy i ruszymy dalej. OK, to jazda!    

Niestety latarki tak naprawdę niewiele pomogły − dzięki nim stało się możliwe co najwyżej dostrzeżenie zarysów szarych, metalowych ścian oraz martwych od dziesięcioleci urządzeń.

Zgodnie z rozkazem, żołnierze wchodzili przez śluzę pojedynczo. Najpierw do czarnej pustki wkroczył sam pułkownik, a następnie dwóch kolejnych, których Septimus jeszcze nie miał okazji poznać. W końcu nadeszła kolej na niego.

Podbierając się wypustką przy górnej krawędzi śluzy, szybko przekroczył jej solidne, stalowe ramy – i już po chwili znalazł się wewnątrz przeklętego statku. W jakimś skrytym w mroku, opuszczonym pomieszczeniu. Stojąc tu w oczekiwaniu na pozostałych, poczuł się naprawdę nieswojo – po jego ciele przeszły ciarki, jakby właśnie naruszył coś, czego nie powinien... Nie miał pojęcia, skąd wynika to nagłe, osobliwe doznanie – oby to była tylko jego wyobraźnia.

Teraz już cała drużyna znalazła się w środku. Dwóch ostatnich żołnierzy zamknęło śluzę od wewnątrz.

A więc oto jesteśmy. – pomyślał, czując wibracje ciężkiego gruchnięcia metalu. – Odcięci, odizolowani...

Zachowując spokój, grupa zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znalazła. Powoli błądzące po żelaznych murach snopy światła rozpraszały gęste ciemności, ukazując toporny zarys komory dekompresyjnej. Teoretycznie zaraz po zatrzaśnięciu śluzy z podwieszonych na suficie dysz, które do bólu przypominały ludzkie głowy powinno trysnąć świeże powietrze – a przywodzące na myśl żebra pręty grzewcze na ścianach winny unormować temperaturę... Ale tak się nie stało. W końcu cały statek pozostawał zupełnie martwy.

Milczenie ✔️Where stories live. Discover now