Rozdział 23

6.3K 269 28
                                    


Clare

Nie wiem co miałam w głowie odbierając ten telefon. W chwili, w której ujrzałam jego imię na wyświetlaczu powinnam była bez zastanowienia wyrzucić go przez okno. Albo, przynajmniej wyciszyć jego numer aż do najbliższego balu.

Jednak wbrew wszelkiej logice, nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy.

Jego sprzeczne sygnały nieustannie mieszały mi w głowie. W jednym momencie naprawdę miałam wrażenie, że potrafimy dobrze spędzać razem czas, a między nami pojawiają się bliżej nieokreślone uczucia. Jednak być może był to tylko wytwór mojej wyobraźni, bo to wszystko znikało niemal w ekspresowym tempie, kiedy otaczającą nas rzeczywistość wyraźnie dawała o sobie znaki.

Dotarłam na miejsce dobre dziesięć minut temu. I od tej pory nieustannie krążyłam przed ogromną bramą wjazdową, po raz kolejny rozważając wszystkie za i przeciw.

Tak jakbym nie robiła tego obsesyjnie już podczas drogi.

To wydawało się wręcz desperackie z mojej strony. Nie znając żadnych szczegółów, zdecydowałam się przyjechać do jego domu, gotowa, aby mu pomóc. Miałam tylko ogromną nadzieję, że nie będę musiała żałować tej decyzji.

Nieustannie próbowałam sobie jednak przypominać, że on również tej jednej nocy nie znając nawet konkretnego powodu moich obaw, bez większego zastanowienia przyjechał, porzucając swoje dotychczasowe zajęcia czy nawet rozrywki. Naprawdę szczerze chciał mi pomóc. Więc chcąc czy nie chcąc byłam mu to winna. Obawiałam się tylko o co mogło mu chodzić. Mężczyzna nie podał mi żadnych konkretów, dotyczących jego rzekomego problemu. Ale czy taki człowiek tak naprawdę mógł mieć jakiś problem, którego nie potrafiłby sam rozwiązać? Nie chciało mi się w to wierzyć.

Zawsze w razie czego, mogłam po prostu zwiać. O ile tylko zdołam.

Nie zastanawiając się już ani chwili dłużej zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Moje serce waliło jak oszalałe na samą myśl o ponownym spotkaniu. Jego towarzystwo w pewnym sensie mnie stresowało, ale równocześnie tak samo mocno mnie ekscytowało. Czułam, że stał się dla mnie świadomym ryzykiem, którego bez większego zastanowienia byłam w stanie się podjąć. To było wręcz uzależniające.

Zaledwie chwilę później drzwi się uchyliły i dostrzegłam Williama z delikatnym uśmiechem na twarzy spowodowanym moim widokiem. A przynajmniej tak sobie wmawiałam.

Mężczyzna był ubrany bardzo swobodnie, porównując to do jego codziennego ubioru. Miałam wrażenie, że mało kiedy rozstawał się ze swoim garniturem czy przynajmniej koszulą. Dlatego jego widok w tym względnie zwyczajnym wydaniu był miłym zaskoczeniem. Wyglądał dokładnie tak samo dobrze jak tamtej nocy, kiedy postanowił do mnie przyjechać. Dzisiaj również jego umięśnione ramiona były widocznie wyeksponowane przez czarną schludną koszulkę, która idealnie komponowała się z jego widocznymi ciemnymi tatuażami. Zbeształam się myślach, że tak bardzo zwracałam na to uwagę, ale to zdecydowanie było ponad moje siły.

— A więc jesteś – rzucił wyraźnie zadowolony, mierząc mnie wzrokiem. – Dziś bez piżamy? – zakpił.

– Jak widzisz – fuknęłam, przewracając oczami, nie wierząc że dalej chciał mi o tym przypominać.

– A szkoda  – dodał, udając lekkie rozczarowanie, a następnie zaprosił mnie do środka.

Już miałam coś powiedzieć jednak to zdecydowanie musiało zaczekać, bo mój wzrok skoncentrował się na drobnej dziewczynce, która właśnie zmierzała w naszym kierunku.

Lekko kręcone blond włosy opadały na jej twarz, na której w tym momencie gościł delikatny uśmiech. Była tak bardzo podobna do Lauren. Wyglądała dosłownie jak jej mniejsza wersja. A to natychmiast uświadomiło mi, że to z pewnością musiała być jej córka.

Deliverance - Edevane Brothers 1Where stories live. Discover now