Rozdział 5

8.6K 323 77
                                    

William

Zdezorientowany zniknięciem dziewczyny wyszedłem na zewnątrz tuż po zakończeniu uroczystości. Rozejrzałem się, próbując ją gdzieś dostrzec jednak bezskutecznie. Nigdzie jej nie zauważyłem. Być może oznaczało to, że to już nadszedł ten wiek. Ewidentnie miałem zwidy.

Nie chcąc jednak spędzić w tym miejscu ani sekundy dłużej niż to konieczne, postanowiłem czym prędzej wrócić do domu, aby naładować baterię przed dzisiejszym wieczorem.

Jednak podczas drogi powrotnej jak i zarówno już po dotarciu na miejsce w mojej głowie nieustannie kotłowała się jedna natarczywa myśl. Bo skoro jestem głównym właścicielem klubu, a ta dziewczyna od niedawna pracowała tak właściwie dla mnie, to chyba powinienem ją sprawdzić. Oczywiście tylko i wyłącznie w sposób czysto biznesowy. Tak, aby upewnić się czy nie zepsuje mi interesu. Tak, zdecydowanie powinienem to sprawdzić.

Wyszukałem w dokumentach dane o moich pracownikach w tym miejscu. I faktycznie, widniała tam od niecałych dwóch tygodni. Jednak ilość informacji o jej osobie pozostawała dość znikoma. Wyglądało na to, że Ash postanowił odpuścić sobie dogłębniejszą rozmowę. To było totalnie w jego stylu. Nigdy nie dopytywał się, o jego zdaniem zbędne informacje. Jednak dla mnie, szczególnie w moim interesie liczył się każdy drobiazg. I właśnie dlatego miałem zamiar znaleźć to co było mi potrzebne.

Zdałem sobie sprawę, że być może faktycznie zachowywałem się odrobinę jak jakiś hacker? A nawet jeśli nie jak hacker, to już z pewnością jak jakiś jebany stalker. Jednak czy to mi jakoś szczególnie przeszkadzało? Niekoniecznie. A znalezienie większości informacji o tej dziewczynie zajęło mi dosłownie parę minut.

Clare Walker, lat dwadzieścia dwa, studiuję literaturę i od niedawna pracuję w moim klubie jako dodatkowa pomoc dla barmanki. Jej wcześniejsze życie zawodowe również nie pozostawało dla mnie tajemnicą. Dziewczyna pracowała w wielu miejscach, zaczynając od sklepu spożywczego, przez stacje benzynowe, hotele i aż do mojego nocnego klubu. Dość nietypowy wybór. Jednak zauważyłem zależność, która łączyła te wszystkie prace. W każdej z nich można było brać nocne zmiany. I to zaczynało nabierać sensu, skoro dziewczyna studiowała dziennie. Poznałem również jej adres. Mieszkała na obrzeżach miasta. Miała dość spory kawałek drogi, żeby dotrzeć na uczelnię, a tym bardziej do swojej nowej pracy.

Przeglądając dłużej jej dane nie natknąłem się jednak na żadną wzmiankę o jej rodzinie. Zero. Kompletnie nic. Jakby nie istnieli. Byłem pewny, że gdybym wysilił się trochę bardziej to udałoby mi się uzupełnić tą lukę w informacjach. Jednak sam fakt, że wpadłem na pomysł znacznie dokładniejszego niż było trzeba, przejrzenia danych mojej pracownicy wprawiał mnie w dziwne zakłopotanie. Dlatego ostatecznie postanowiłem odpuścić. I tak wiedziałem już znacznie więcej niż potrzebowałem.

Z rozmyślania o moim durnym stalkerskim pomyśle, wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyjąłem go z kieszeni, po czym spojrzałem na wyświetlacz. – Matka.

Poczułem się dokładnie tak jakby los chciał mnie ukarać za moje durne pomysły. Nic nowego.

– Tu poczta głosowa Williama Edevane, proszę oddzwonić później lub skontaktować się przez moją asystentkę, a najlepiej to wcale – odpowiedziałem naśladując moją sekretarkę głosową.

– Nawet mnie nie denerwuj, doskonale wiem, że to ty – odparła wzburzona matka.

Przynajmniej próbowałem, tak?

– No dobra, dobra. Masz mnie – poddałem się. –Doskonale wiesz, że z największą chęcią bym z tobą porozmawiał matko – zacząłem, bezskutecznie próbując załagodzić sarkazm moich słów. – Jednak jak pewnie się domyślasz jestem kompletnie pochłonięty przygotowaniami na dzisiejszy bankiet. Więc chyba sama rozumiesz.

Deliverance - Edevane Brothers 1Where stories live. Discover now