Rozdział 1

20.9K 561 153
                                    


William

Ten wieczór zapowiadał się wyjątkowo tandetnie. Nie zrozumcie mnie źle, praktycznie nigdy nie odmawiam dobrej zabawy w klubie wśród pięknych kobiet. Jednak to nic miłego jak z tyłu głowy masz przykry obowiązek.

Ponadto tej nocy w mieście aż roiło się od studentów, a właściwie w większości już byłych. Gwar rozmów roznosił się niemal na każdej z londyńskich ulic, a krzyki oraz inne odgłosy, jak mniemam świętowania, nieustannie huczały w mojej głowie. To wszystko dlatego, że jutro odbywało się zakończenie roku akademickiego oraz rozdanie dyplomów. A co ważniejsze przyznanie nagrody od najbardziej wpływowych ludzi w mieście. A skąd to wszystko wiedziałem? A bo tak się składa, że niefortunnie w tym roku również znalazłem się w tym gronie.

Mógłbym to uznać za ogromne wyróżnienie. W końcu otrzymać taki status w wieku ledwie dwudziestu pięciu lat to już coś, jednak czy aby na pewno?

Jeszcze do niedawna wiodłem dość spokojne, beztroskie życie. Moje firmy bardzo dobrze prosperowały, a zyski nieustannie się powiększały. W związku z tym nie odmawiałem sobie żadnych rozrywek czy przyjemności. Jednak wszystko kompletnie się zmieniło, po moim powrocie z dłuższego wyjazdu służbowego, bo to właśnie wtedy uzyskałem swój nowy status. Wraz z okrzyknięciem mnie kolejnym młodym miliarderem, zaczęto bacznie obserwować każdy mój ruch.
Dosłownie k a ż d y.

Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że to zupełnie naturalne w tej sytuacji, albowiem istniało bardzo. wiele osób, które z chęcią położyłyby łapska na moim majątku, albo przynajmniej miałyby chęć doprowadzić do kompletnego zniszczenia mojej reputacji. Tak jakby już wcześniej nie była ona znacznie nadszarpnięta. Być może i nie byłem święty, ale czy naprawdę istnieje jakiś miliarder, który nie ma niczego za uszami? Szczerze wątpię.

Jednak mimo błędów młodości, pochodziłem z jednej z najbardziej szanowanych rodzin w tym mieście. A dla takich właśnie osób istniało coś w rodzaju stowarzyszenia, do którego należeli inwestorzy oraz inne wpływowe rodziny. Zdaniem ogółu najlepiej tacy, którzy mają przynajmniej z sześć zer na swoim koncie. Chociaż teraz to już pewnie dość przestarzała zasada. Założycielem tego całego przedsięwzięcia był oczywiście nie kto inny, jak mój ojciec oraz garstka innych szanowanych ludzi. Cała ta przynależność do osób tego pokroju znacznie nie była mi na rękę. Jednak nie byłem głupi, nawet w takim świecie istniały zasady. A żeby utrzymać się na swojej pozycji, byłem zobligowany ich przestrzegać.

Nie dość, że wiązało się z tym wiele irytujących, moim zdaniem obowiązków, o których dokładniej już niedługo miałem się przekonać na własnej skórze. A właściwie to już jutro wraz z uroczystością przyznania nagrody. Jednak to mój ojciec robił za głównego organizatora, zresztą jak co roku. Reszta z nas była wyłącznie miłym dodatkiem, a właściwie to sponsorami.

A żeby wypaść dobrze w środowisku wielkich inwestorów, wypadało wpłacić hojny datek lub chociażby zaproponować garstce studentów praktyki we własnej firmie. Nietrudno było się domyślić, że zdecydowałem się na pierwszą opcję. Znacznie mniej roboty i komplikacji. Jednak pewnie się zastanawiacie, po co to wszystko? Wśród wpływowych osób również odbywa się pewnego rodzaju „konkurs". A mianowicie ojciec oraz grupa innych osób ze stowarzyszenia urządzają tak zwane bale charytatywne, na których każdy ze „szczęśliwców" powinien godnie zaprezentować walory swojej działalności a raczej swoje, a już najlepiej, a nawet koniecznie z partnerką.

I właśnie tu zaczynają się schody. Bo ja rzecz jasna tej partnerki nie miałem.

Nie wiedziałem jakim cudem mój młodszy brat już jakąś znalazł. I w sumie to nawet nie widziałem w tym większego sensu, gdyż tak jak już zapowiedział, będzie uczestniczył tylko na otwierającym bankiecie, a później wyjeżdża z interesami do Paryża. Ale to cały Asher, musiał zwrócić na siebie uwagę przed zniknięciem. Zakładam, że wyrwał jakąś ślicznotkę, aby przyciągnąć uwagę tych starych dziadów skłonnych w niego zainwestować. Być może starał się tego nie okazywać, ale prawda była taka, że był naprawdę wściekły, gdy dowiedział się, że tytuł, który określam jako „wpływowy, nadziany dupek" przypadł właśnie mnie, a nie jemu.

Deliverance - Edevane Brothers 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz