26. To było po prostu idealne.

4.8K 327 188
                                    

Drogi czytelniku,
ten rozdział zawiera sceny, które mogą spowodować Twój dyskomfort. Proszę, nie bierz z nich przykładu dla siebie. Miej to na uwadze i odpuść sobie jego dalsze czytanie, jeśli coś wyda ci się nieodpowiednie. Pamiętaj - nigdy nie jest za późno na walkę o swoje zdrowie, nawet jeśli wydaje być się inaczej.

Evangeline

Jak można zadecydować o czymś, nad czym nie ma się władzy? Jak można żyć dalej po tym, co cię spotkało? Istnieją niewybaczalne rzeczy, tak samo jak te, o których nie można i nie powinno się zapominać.

Spędziłam kolejny dzień jak na autopilocie. Byłam taka zmęczona wszystkim wokół. Potrzebowałam wytchnienia. Nogi zaprowadziły mnie w najmniej oczekiwane miejsce. Znalazłam się na szczycie wieżowca. Ale to mnie nie zdziwiło. Nie było to moją pierwszą skłonnością do wysokości. Szczególnie późną nocą.

Problemy zawsze przeżywałam samotnie. Choć kochałam mamę, nie mogłam zaprzeczyć temu, że przez większość dzieciństwa i nastoletnich lat musiałam radzić sobie sama. Nigdy nie było nikogo obok, a tym bardziej kogoś, kto mógłby mnie wysłuchać i nie skrzywdzić swoją odpowiedzią. Nieraz byłam nazywana egoistyczną, tylko dlatego, że chciałam czegoś, czego rodzice nie potrafili mi dać.

Wydawało mi się żałosne, jak bardzo dzieciństwo wpłynęło na moją przyszłość jako osoby dorosłej. Jak bardzo niektóre rzeczy odbiły się na mnie za bardzo. Wydawały się być przecież czymś drobnym i nie rozumiałam, dlaczego przeżywałam je aż tak mocno.

Okrutne słowa ojca nie były przecież niczym wielkim dla dziecka, które dopiero zaczynało dorastać. Nie mogły takie być, prawda?

Najgorsze stało się jednak później, już po jego śmierci. Nienawidziłam go przez większość życia, choć tak bardzo pragnęłam, aby zwrócił na mnie swoją uwagę i był odrobinę bardziej ojcem, a nie potworem, który tylko czyhał na mój błąd. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego po byciu tak złym zostawił mi wymarzoną sukienkę na bal. Nienawidziłam go za to, że nie mogłam go całkowicie nienawidzić, bo robił coś, co było z nim całkowicie sprzeczne.

Wyświetlacz telefonu cały czas się rozjaśniał, ale ignorowałam wszystkie wiadomości i połączenia. Nie miałam siły tam zaglądać. Nie chciałam tego robić. Musiałam się pożegnać i właśnie to zrobiłam. Odwróciłam urządzenie ekranem do dołu i odłożyłam je na bok, wpatrując się w miasto z jednego z najwyższych budynków. Ludzie i samochody wydawały się być niczym. Mogłam patrzeć na wszystko z góry, choć przez innych nie byłam dostrzegana w żadnych stopniu.

Czułam się… Właściwie to nie czułam. To chyba było w tym wszystkim najgorsze.

Budząc się każdego poranka, ludzie czują wiele rzeczy. Zazwyczaj myślą o osobie, którą kochają albo jak bardzo nienawidzą początków dnia. Inni, trochę bardziej zniszczeni, o tym, aby ponownie zasnąć i nigdy więcej nie otworzyć oczu.

Nie należałam do żadnej z tych grup. Jednak… otwierając oczy w nocy czy w dzień, czułam nieodpartą chęć zniknięcia na chwilę, aby wrócić ponownie, odmieniona.

Przez długi czas jedynym powodem mojego życia był Caden. Tylko dlatego tamtego dnia, gdy dowiedziałam się, że noszę w sobie kogoś, kto nie jest tylko mój, ale nasz – mój i Shade'a, nie zrobiłam tego, co chciałam. Nie chciałam, żeby miał takie dzieciństwo jak ja. Chciałam, żeby był naprawdę kochany. Chociaż przez jednego rodzica, który nie będzie robił tego na siłę.

Dwie kreski uratowały mi życie. Mój nienarodzony syn uratował mi wtedy życie, nawet o tym nie wiedząc. Wiele ludzi mogło uznać to za żałosne. Może właśnie taka byłam. Przez całe życie nie mogłam zrozumieć siebie. Aż nadszedł czas, gdy zrozumiałam swoje lęki i pragnienia aż za bardzo.

SalvationWhere stories live. Discover now