17. Szczęśliwa rodzina

7.2K 360 527
                                    

Swoje wrażenia możecie zostawić na Twitterze pod #trylogiazniszczenia.

Mam dla Was ważną informację na dole dotyczącą przyszłych rozdziałów.

Evangeline

— Witaj, Shade. Zdecydowanie nikt się ciebie tutaj dzisiaj nie spodziewał. 

Szklanka omal nie wypadła mi z ręki na ziemię. Odgarnęłam włosy z twarzy, ruszając do holu, gdzie znajdował się William i Shade. Jednak ubiegł mnie w tym Caden, wychodzący z salonu i biegnący do ojca. 

— Tatuś! — Wpadł na jego nogi. Shade zacisnął szczęki, ale nie przestał wpatrywać się w Williama. Dopiero po chwili zauważyłam, że chłopak był prawie nagi, bo oprócz ręcznika zawieszonego na biodrach, nie miał na sobie nic. — Poznałeś już mojego nowego kolegę? Nazywa się William i to znajomy mamusi. Musiał u nas spać, bo… 

Shade spojrzał w moje oczy, a ja już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć. Grey rzucił na szafkę obok bukiet kwiatów, a ja dopiero po chwili zauważyłam, że to czarne róże. Coś ścisnęło się w moim sercu i automatycznie zaczęłam panikować. Jednak on już na mnie nie patrzył. A właściwie rzucił mi jedynie lodowate spojrzenie. 

— Caden, weź swoje rzeczy. Mam dla ciebie niespodziankę. — Pokazał na jego kurtkę, a naszemu synowi zaświeciły się oczy. 

— Mamo, ty też… 

— Nie, mama nie idzie… — Nie rozmawiamy szczerze? Proszę bardzo. Zaraz wszystko mu powiem. 

— Zanim wyjdziesz, muszę porozmawiać z twoim ojcem, Caden. — Shade chciał coś powiedzieć. — Teraz. — Złapałam go za ramię, ciągnąc do kuchni. — A ty… — Spojrzałam na Williama i objęłam wzrokiem jego wysportowane ciało. — Ubierz się. — Caden wchodził za nami do kuchni, ale na niego spojrzałam. — Zostań tutaj, muszę zająć się twoim ojcem. 

Zamknęłam drzwi pomieszczenia, odwracając się do mężczyzny. Popchnęłam Shade'a na krzesło, jednak on nie chciał usiąść. Założyłam ramiona na piersiach i ciałem oparłam się o drzwi. 

— William został dzisiaj na noc. — Shade ruszył na mnie, a właściwie do drzwi, ale położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. — Spał w salonie. 

— Gówno mnie obchodzi to, co tutaj robił. Obchodzi mnie tylko to, że tutaj był i jest. Dla mnie temat jest skończony, możesz być z kim chcesz… — Z moich ust wydobył się dźwięk frustracji. Zaczęłam pchać go w kąt pokoju, aby nie wychodził. Chociaż gdyby chciał, mógłby po prostu mnie ominąć. 

— Dasz mi wyjaśnić? Chciałeś szczerości, tak? To się uspokój, głupku. 

— Obiecałaś, że go sobie odpuścisz… 

— Kazałeś mi zrobić tak z Harry'm, mimo że to mój szef i znajomy. A William to mój przyjaciel. 

— Przyjaciel, który… 

— Którego widzę raz na jakiś czas. Widział Cadena kilka razy w życiu, ale tak naprawdę dopiero dzisiaj rano porozmawiał z nim po raz pierwszy. Więc twój syn nie zadaje się z moimi znajomymi. — Shade prychnął i spojrzał mi w oczy. 

— Tutaj nie chodzi o Cadena i dobrze o tym wiesz — warknął, a ja wzięłam głęboki wdech. 

— To o co chodzi, Shade? 

— Nie zmieniaj tematu. Nadal nie powiedziałaś, co tutaj robi. A właściwie mam nadzieję, że ten pieprzony… 

— Usiądź na to cholerne krzesło i mnie posłuchaj! — Popchnęłam go tak, aby w końcu zajął miejsce. Stanęłam nad nim, wchodząc pomiędzy jego nogi. — Do niczego nigdy między nami nie doszło. — Wzięłam jego twarz w dłonie. Poczułam na skórze jego delikatny zarost, który podobał mi się bardziej, niż mogłam przyznać. 

SalvationWhere stories live. Discover now