Rozdział 17

208 50 33
                                    

  Przebudziło mnie przeraźliwe, przenikające do kości zimno i głos Aleksa. Gdy uchyliłam powieki zobaczyłam, że klęczy obok mnie w śniegu, zaciskając dłoń na przyciśniętym do ucha telefonie.

- ... yes... yes, she does... I can see a chalet not too far from us... yes... That's ridiculous, I'm not a doctor I don't know if she's not... No! I will not...

- Aleks? - wychrypiałam, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. 

Jego spojrzenie skierowało się na mnie i cała jego twarz opadła, jakby ktoś ściągnął z niej maskę. Została tylko ulga. Wziął głęboki oddech i rzucił do telefonu:

- She's awake, we will find shelter. Thank you. 

Gdy się rozłączył, od razu do mnie sięgnął. Dłonie mu drżały, a usta miał niemal sine i dopiero wtedy dotarło do mnie, że zdjął swoją kurtkę, żeby mnie nią okryć.

- MJ, jak się czujesz? - Położył dłonie przy moich ramionach i odgarnął mi włosy z oczu. - Coś cię boli?

Poruszałam palcami u rąk i u stóp. Było mi zimno i jestem pewna, że pod swoją kurtką miałam mokre ciuchy, ale pokiwałam głową i zaczęłam wstawać. 

- Wszystko w porządku. 

- Poczekaj - przytrzymał mnie. - Może nie wykonuj gwałtownych ruchów... 

- Daj spokój, Tygrysie, pamiętasz jak na zawodach w Krakowie ta dziewczyna tak walnęła moją głową o podłogę, że aż straciłam przytomność na osiem minut? Wtedy nic mi nie było i teraz też nic mi nie jest.

To musiało go przekonać, bo pomógł mi wstać, a ja podałam mu jego kurtkę. Chciał zaprotestować, ale wcisnęłam mu ją w ręce. 

- Masz sine usta, nie wygłupiaj się! Nie będę cię za sobą ciągnąć jak padniesz jak ścięty z wychłodzenia!

Wreszcie zarzucił kurtkę na ramiona i ruszyliśmy w kierunku niewielkiej drewnianej chaty, pozostawiając za sobą nieruchomą już lawinę. Jej siła była przerażająca, pierwsze drzewa w lesie były połamane jak patyki i jestem pewna, że gdyby Aleks nie zareagował tak szybko, bylibyśmy w równie żałosnym stanie. Tylko przez chwilę zerknęłam na spad, z którego zeskoczyliśmy. Teraz był tam tylko śnieg. Nie wiem, jak to zrobił, ale Aleks musiał wygrzebać nas spod jego zwałów.

Uratował mi życie. 

Trzymając się za ręce brodziliśmy w śniegu, który się pod nami zapadał. Miałam wrażenie, że trwa to całe godziny. Trzęsłam się, łzawiły mi oczy i bolała mnie głowa. Chciałam jedynie zdjąć mokre ubrania i się położyć. Nawet nie na łożku, wystarczyłby mi kawałek suchej podłogi. 

Gdy dotarliśmy wreszcie do chaty, okazało się, że jest większa, niż wyglądało to z daleka. Aleks sięgnął do gzymsu ponad drzwiami i po chwili ściągnął stamtąd klucz. 

- Skąd wiedziałeś?

- Nie miałem pojęcia, po prostu liczyłem na to, że nie będziemy musieli wybijać okna. 

W środku było niewiele cieplej niż na zewnątrz, ale w oczy od razu rzucił nam się kominek i drewno porąbane w niewielkie klocki, ułożone po obu stronach. 

To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. 

- Poszukaj nam jakiś ubrań, a ja rozpalę, OK?

Pokiwałam głową. Salon i kuchnia były połączone, a drzwi obok - niestety pustej i wyłączonej - lodówki, prowadziły do holu. Znalazłam tam toaletę i łazienkę, a na końcu niewielką sypialnię. 

W szafie wisiały jedynie męskie ubrania i chociaż było mi głupio, niemal natychmiast zaczęłam się rozbierać. Kurtkę miałam rozpiętą i niestety mnóstwo śniegu naleciało do środka, stąd cała koszulka pod spodem była mokra. Zdjęcie jej było cholernie przyjemne, chociaż w pokoju było zimno. Ściągnęłam również stanik zbyt zmarznięta, żeby przejmować się skromnością. 

New RomanticsWhere stories live. Discover now