Piekło kosmosu (KSIĄŻKA WYDAN...

Per ArturTojza

3.2K 164 27

KSIĄŻKA WYDANA W FORMIE E-BOOKA!!!!! Do kupienia we wszelkich księgarniach internetowych oraz dostępna w wiel... Més

Słowem wstępu
Prolog
Rozdział 1, part 1
Rozdział 1, part 2
Rozdział 1, part 3
Rozdział 1, part 4
Rozdział 2, part 1
Rozdział 2, part 2
Rozdział 2, part 3
Rozdział 2, part 4
Rozdział 2, part 5
Rozdział 3, part 1
Rozdział 3, part 2
Rozdział 3, part 3
Rozdział 3, part 4
Rozdział 4, part 1
Rozdział 4, part 3
Rozdział 4, part 4
Rozdział 5, part 1
Rozdział 5, part 2
Rozdział 5, part 3
Rozdział 6, part 1
Rozdział 6, part 2
Rozdział 6, part 3
Książka WYDANA :D

Rozdział 4, part 2

43 4 0
Per ArturTojza

SYSTEM ALFA-VINTI
PUNKT ZBORNY OCALAŁYCH FLOT PIRACKICH PÓŁNOCNYCH SYSTEMÓW
PANCERNIK DORIS

Ku zdumieniu O'Neliego, poszczególni oficerowie piraccy szybko przyznali mu rację, że w obecnej sytuacji Astra-5 to ich najlepsza opcja. Jedynie szmuglerzy oraz drobni złodzieje burzyli się i pienili, jednak w finalnym rozrachunku niczego to nie zmieniło. Ori dał im wolną rękę, lecz mimo wszystko nikt nie odłączył się od floty. Każdy wolał starcie sam na sam z rozjuszonym Gamblerem i jego Szkarłatną Armadą, niż ponowne spotkanie z błękitno-czarnymi najeźdźcami.

Sprawa ustawienia oraz podzielenia floty była już znacznie gorsza. Co ważniejsi dowódcy nie chcieli mieć pod swą komendą kmiotków, którzy na samo słowo „walka" brali nogi za pas. Druga strona natomiast oskarżała o wystawienie ich jako żywych tarcz dla większych jednostek. Ostatecznie, po niemal godzinie burzliwych sporów i kłótni, udało się stworzyć w miarę zorganizowaną, jak na te warunki, flotę. Całość została podzielona na dwie główne grupy uderzeniowe: Vinti-I i Vinti-II, w skład których wchodziło dwadzieścia jeden jednostek. Pozostałe statki utworzyły dwie floty osłonowe: Alfa-I i Alfa-II. Ori objął dowodzenie nad zespołem Vinti-I, biorąc pod swą komendę dziesięć okrętów, wliczając w to Doris. Pełnili rolę „żelaznej pięści", gdyż siedem okrętów było pancernikami klasy Nebula. Te potężne jednostki o wrzecionowatej, mocno spłaszczonej konstrukcji kadłuba, mierzyły ponad tysiąc trzysta metrów długości. Posiadały wzmocniony pancerz kompozytowy, zaprojektowany tak, aby okręt był w stanie wytrzymać serię bezpośrednich trafień. System osłon energetycznych, posiadał tak zwane „wewnętrzne pole", które zakrzywiało tor lotu nadlatujących rakiet i torped. Przez to same nie mogły korzystać z tego typu uzbrojenia, ale za to wyposażone były w osiem plazmowych wież artyleryjskich i sześć dział strumieniowych. Sam projekt umożliwiał im koncentrację ostrzału w jeden punkt przy niemal dowolnym ustawieniu okrętu względem celu.

Przy wyborze dowódcy grupy Vinti-II O'Neli musiał się sporo napocić. Ostatecznie wybór padł na Władimira Andruszkiewicza, Rosjanina, który był poszukiwany listem gończym na Ziemi oraz sześciu innych planetach centralnych systemów Federacji za dość zuchwałe kradzieże. Miał on pod swoją komendą jedenaście dużych statków, z czego trzy należały do krążowników klasy Rocket, zaś pozostałe były mieszanką przeróżnych niszczycieli variańskich, oviańskich i horiońskich, które oficjalnie zostały zezłomowane.

Pozostałe siedemdziesiąt mniejszych jednostek, gdzie zdecydowanie dominowały różnorodne korwety i mniejsze fregaty, przydzielono po równo do Alfy-I i Alfy-II. Ori zdawał sobie sprawę, że te krypy nadawały się najwyżej do napadów na cywilne, nieuzbrojone frachtowce, a nie do walki z wyszkolonym oraz dobrze wyposażonym przeciwnikiem, jednak nic innego mu nie pozostało.

Mając w końcu ułożony konkretny plan i rozdysponowane jednostki, Ori mógł wreszcie odsapnąć. Mimo licznych obaw, był w stanie zapanować nad tą zbieraniną, dzięki korsarzom mającym doświadczenie oraz wyszkolenie zdobyte w wojsku. Znajdowali się raptem dwanaście godzin drogi podprzestrzenią od Astry-5. Niby blisko, jednak potrzebowali przedtem podładować napędy podprzestrzenne, a znaczna część jednostek nadal wymagała solidnych napraw. Mogli ich dokonać w miejscu, gdzie się znajdowali, jednak ryzyko spotkania okrętów przeciwnika było zbyt wysokie. Po krótkiej naradzie z głównymi oficerami, zdecydowali przeskoczyć na krótki czas do Mgławicy Odyseusza, skąd zawiadomiliby Richarda Gamblera o swej sytuacji i chęci współpracy. Po czym, mając wciąż nadzieję, że Richard ich nie wypatroszy, przeskoczyliby do Astry-5, co zajęłoby im niecałe dziewięć godzin.

Na całą operację potrzebowali zatem około doby, a przez ten czas mogło zdarzyć się aż nadto. O'Neli rozmyślał o tym wszystkim, siedząc w swym fotelu na mostku, gdy do jego uszu dobiegł krzyk radiooperatora radaru. Zerwał się błyskawicznie z miejsca i jednym susem był przy młodziku.

– Co jest?

– Mam kontakt, sir.

– Nasi? Wojskowi?

– Nie. Oni – powiedział łamiącym się głosem pirat.

Ori pobladł na twarzy.

– Dużo ich? – spytał wciąż opanowanym głosem.

– Ciężko powiedzieć, ale wedle odczytów grubo powyżej trzydziestu jednostek. – Radiooperator nie umiał ukryć strachu.

– Przekaż natychmiast rozkaz flotyllom, by przygotowały się na krótką walkę. Niech rozruszają napędy podprzestrzenne, aby przeskoczyć do Mgławicy Odyseusza. Ile mamy czasu do spotkania?

– Jakieś półtorej minuty – wyjąkał młodzik.

– Tylko tyle? – zdziwił się O'Neli. – Nie zauważyłeś ich wcześniej?

– Aparatura nic nie wykrywała. Było zupełnie jak wtedy na Tortudze...

– Opanuj się, żołnierzu – warknął kapitan.

Było coś dziwnego w atakach nieprzyjaciela. Normalnie można było wyśledzić statki w podprzestrzeni co najmniej na dziesięć minut, a niekiedy nawet i na godzinę przed wyjściem z tunelu, jeśli dysponowały napędami starego typu. Jednak kiedy spotkali tajemnicze okręty przeciwnika, niemal do samego starcia nie było ich widać na radarze podprzestrzeni. Zupełnie jakby te błękitne diabły czekały gdzieś przyczajone w cieniu, by zaatakować z zaskoczenia.

– Włączyć alarm, wszystkie stanowiska w pełnej gotowości bojowej! – rozkazał błyskawicznie Ori.

Część pomniejszych szulerów niemal od razu spanikowała, odłączając się od floty. Kilkoro uciekło w podprzestrzeń, inni mieli jeszcze za słabo naładowane generatory podprzestrzenne, więc salwowało się szaleńczą ucieczką we wszystkie możliwe strony. Trzydzieści sekund. Tyle potrzebowano, aby obstawić wszystkie główne baterie na Doris oraz pozostałych okrętach. Kolejne piętnaście sekund na przygotowanie się do obrony. Zegar tykał.

Wtem na czarnym kosmicznym niebie rozbłysły dziesiątki jaskrawych dysków. Salwa pocisków plazmowych i torped poszybowała w stronę pierwszych nieprzyjacielskich okrętów, które wydostały się z tuneli podprzestrzennych. Błękitne oraz zielone wstęgi dział strumieniowych wystrzeliły w stronę wroga, odbijając się od jego osłon energetycznych. Napastnik nawet nie odczuł pierwszego uderzenia i szybko odpowiedział ogniem z własnych dział. Dziewięćdziesiąt przerażonych i skłóconych korsarskich załóg, kontra trzydzieści niesamowicie zgranych okrętów, działających w uporządkowany sposób. Efekt starcia mógł być tylko jeden. Gdy na kosmicznym niebie eksplodowały pierwsze statki piratów, Ori zrozumiał, że nie mają szans. Pozostała im jedynie ucieczka, ale wróg napierał bez litości.

Dziesiątki myśliwców wmieszały się pomiędzy jednostki korsarzy, masakrując pomniejsze cele. Po kolei, jedna za drugą, fregata, korweta czy zwykły stateczek szmuglerski ginęły w tym koszmarnym chaosie. Część próbowała uciec z pola walki, wyłamując się z szyku, jednak zwinne błękitne myśliwce bez trudu ich dopadały.

Wszyscy kapitanowie odliczali tylko sekundy do zbawiennego skoku w podprzestrzeń. Nie mogli ot tak opuścić pojedynczo pola walki, bo przeciwnik mógłby namierzyć, dokąd przelatują. Musieli to zrobić naraz, tuż po wypuszczeniu impulsu elektromagnetycznego, który dla radarów podprzestrzennych wroga byłby niczym bomba soniczna dla nietoperza w ciasnej jaskini. Niby prosty plan, a jednak z każdą minutą coraz trudniejszy do wykonania.

Ori liczył straty patrząc z przerażeniem na monitor. Nie upłynęło nawet pięć minut od początku bitwy, a on już stracił niemal jedną trzecią statków. Jednostki osłonowe padały jak muchy pod gradem pocisków i rakiet myśliwców. Część korsarzy, prawdopodobnie byłych wojskowych, dzielnie broniła się przed przeciwnikiem i nawet potrafiła odnosić sukcesy w tej walce. Dwa terrańskie pancerniki, Gixo oraz Poquo, broniły się zajadle, biorąc w kleszcze jeden z większych okrętów wroga i osłaniające go trzy fregaty. Dwie z nich próbowały wysłać ładunek torped prosto w śródokręcie Gixo, jednak ten umiejętnie ciął je promieniem z działa strumieniowego, trafiając prosto w wyrzutnie umieszczone na dziobie. Ciężko uszkodzony przeciwnik chciał umknąć, jednak czający się nieopodal Poquo nie dał mu na to czasu. Celna salwa z dział plazmowych przebiła opancerzone pokłady fregat niemal na całej ich długości, niszcząc je doszczętnie.

Atakowany błękitno-czarny krążownik nie był jednak tak łatwym celem co jego obstawa. Gixo zdążył zrobić manewr unikowy, dzięki czemu jego osłony zaabsorbowały nieliczne pociski plazmy wystrzelone w jego stronę. Poquo nie miał tyle szczęścia. Sterburtę pancernika pokryła seria eksplozji, gdy ładunki plazmy przebiły się przez tarcze osłonowe. Piąta i druga wieża artyleryjska zniknęła po otrzymaniu bezpośredniego trafienia. Podobny los czekał jedno z głównych dział strumieniowych, które oberwało w momencie ładowania wiązki. W efekcie doszło do potężnego wybuchu wewnątrz statku, rozrywając jego poszycie na długości niemal stu metrów.

Na burcie wrogiego krążownika zalśniły cztery karmazynowe punkty, już mające rozszarpać pokłady swej ofiary, gdy całą jednostką wstrząsnęło, obracając ją niemal o czterdzieści stopni. Niszczyciel chybił celu, trafiając sojuszniczą fregatę namierzającą Poquo. Trzy srebrzyste wstęgi ugodziły wrogiego molocha prosto w dziób, rozrywając go na kawałki.

Aleksandretta, ciężki krążownik klasy Toth, mierzący niemal półtora kilometra, unosił się dumnie nad niedoszłym oprawcą. Okręt dowodzony przez Władimira Andruszkiewicza ugodził ponownie statek wroga, tnąc strumieniami energii jego nadbudówki oraz główne działa plazmowe ulokowane na górnej osi okrętu. Gixo pospieszył z pomocą, wypuszczając salwę za salwą z baterii dziobowych.

Ori czuł, jak wzbiera w nim nadzieja na widok płonącego okrętu wroga, który bezskutecznie próbował się bronić. Wtem nadszedł upragniony sygnał. Napędy podprzestrzenne były gotowe na wszystkich okrętach.

– Wypuścić wabiki!!! – ryknął Ori do radia.

Niespełna czterdzieści statków naraz wystrzeliło kapsuły, które wyemitowały zdradziecki impuls ułamek sekundy po tym, jak flota korsarska zniknęła w podprzestrzeni.

Continua llegint

You'll Also Like

4.9K 324 6
Geralt wraca na zimę w Góry Sine do Kaer Morhen. Podróżując przedgórzem, dociera jednak do wioski, gdzie dane mu jest zatrzymać się na dłużej. A przy...
14.7K 381 42
ESPRESSO! ¦ gdzie staram się znaleźć odpowiednią męską postać do twojego opowiadania. ageuzja, 2019-
4.1K 300 17
Bill Cyferka zostaje ożywiony po roku od Dziwnogedonu. Wzywa go Sofia Pines, która po dwóch tygodniach w Wodogrzmotach Małych znajduje wielu nowych p...
158K 12.8K 30
Szkopuł w tym, że nigdy nie planowałam niczego w swoim życiu. Zwłaszcza tego, co mi się przydarzyło. Nigdy nie chciałam tej pracy. Można by rzec, że...