Piekło kosmosu (KSIĄŻKA WYDAN...

By ArturTojza

3.2K 164 27

KSIĄŻKA WYDANA W FORMIE E-BOOKA!!!!! Do kupienia we wszelkich księgarniach internetowych oraz dostępna w wiel... More

Słowem wstępu
Prolog
Rozdział 1, part 1
Rozdział 1, part 2
Rozdział 1, part 3
Rozdział 1, part 4
Rozdział 2, part 1
Rozdział 2, part 2
Rozdział 2, part 3
Rozdział 2, part 4
Rozdział 2, part 5
Rozdział 3, part 1
Rozdział 3, part 3
Rozdział 3, part 4
Rozdział 4, part 1
Rozdział 4, part 2
Rozdział 4, part 3
Rozdział 4, part 4
Rozdział 5, part 1
Rozdział 5, part 2
Rozdział 5, part 3
Rozdział 6, part 1
Rozdział 6, part 2
Rozdział 6, part 3
Książka WYDANA :D

Rozdział 3, part 2

49 4 0
By ArturTojza

SYSTEM FURIA
JURYSDYKCJA TERRAŃSKA
POLE PLANETOID AW-09
STREFA WOJSKOWA POD ŚCISŁYM NADZOREM
STACJA BADAWCZO-ROZWOJOWA FURSJA-7

Sara Simple piastowała stanowisko wiceadmirała od niespełna roku. Gdy po ukończeniu szkoły zasadniczej ogłosiła matce, że zamierza wstąpić do Terrańskiej Akademii Galaktycznej, ta przez kilka tygodni nie odzywała się do córki. Od zawsze były tylko we dwie. Sara nie znała swego ojca, a matka usilnie unikała odpowiedzi na wszelkie pytania dotyczące jego oraz najbliższej rodziny. Wiedziała tylko, że ojciec był kiedyś oficerem TFG, zaś matka pilotem myśliwców i prawdopodobnie razem służyli we Flocie na jednym okręcie. Na niewiele zdały się dalsze samodzielne poszukiwania młodej kadetki. Gdy padało nazwisko panieńskie jej matki, wszyscy, którzy mogli cokolwiek wiedzieć, nabierali wody w usta. Od wujka, będącego jednym z nielicznych krewnych, z którym matka Sary utrzymywała stały kontakt, słyszała jedynie, że przeszłość powinno się zostawić w spokoju.

Sara niechętnie posłuchała jego rady, skupiając się na karierze oficerskiej w TFG. Nie chciała iść w ślady matki, tylko dowodzić własnym okrętem. Czuła, że jest to winna ojcu, którego nigdy nie poznała. Tym sposobem wpadła w oko admirałowi Odarionowi, szukającemu nowego adiutanta i pierwszego oficera na swoim ukochanym okręcie – TFG Perseusz. Po blisko siedmiu latach służby w randze kapitana, a później komandora, jej ciężka praca została zwieńczona powierzeniem jej własnego okrętu.

I tak Sara przez kolejne trzy lata broniła interesów Terran, dowodząc gwiezdnym krążownikiem klasy Andromeda – TFG Dragon. Udało jej się w tym czasie dokonać kilku znacznych zwycięstw nad piratami z Systemów Północnych oraz być mediatorem w trakcie konfliktów Federacji Galaktycznej z Unią Niezależnych Systemów. Te ostatnie osiągnięcia przyciągnęły ponownie uwagę Odariona, który zarekomendował Sarę do struktur dyplomatycznych. W efekcie tego zyskała stopień wiceadmirała, ale jej służba straciła pewien dreszcz emocji, gdy TFG Dragon został skierowany do bardziej pokojowych działań.

Mimo sukcesów na polu zawodowym, coraz bardziej zaczynała doskwierać jej samotność. Nieliczne próby znalezienia drugiej połówki za każdym razem kończyły się klęską. Głównie z winy matki, która nie mogła zaakceptować faktu, że jej córka woli kobiety zamiast mężczyzn. Mimo kulturowego unormowania się wielu spraw odnośnie różnorodności seksualnej, nadal w wielu społeczeństwach Federacji istniał wyraźny podział na obozy konserwatywne i liberalne. Co prawda dominował w nich spór o mieszanie się par pomiędzy poszczególnymi rasami, jednak zawsze przy okazji obrywało się innym mniejszościom, czy to wyznaniowym, kulturowym, a szczególnie seksualnym. Konflikt stary jak świat, który zwyczajnie nie miał szans, aby się kiedykolwiek zakończyć.

Sygnał na telekomie wyrwał Sarę z zamyślenia. Włączyła go i dowiedziawszy się od pilota, że zbliżają się do Fursji-7, odruchowo wyjrzała przez iluminator. Przez ostatnie dwa lata nieraz słyszała plotki o tej stacji i tajemniczym projekcie Armada, ale mimo swej rangi nigdy nie została dopuszczona do jakichkolwiek informacji o tym miejscu. Oficjalnie ono nie istniało, a samo pole planetoid było jedynie poligonem doświadczalnym TFG. Zbliżając się do ogromnego skupiska kosmicznego gruzu, Sara spostrzegła, że byli eskortowani przez dwa myśliwce przechwytujące klasy Valkiria. Ich smukłe, opływowe, przypominające wydłużony grot włóczni z zadziorami, sylwetki lśniły w promieniach niedalekiej gwiazdy. Pilot promu zręcznie manewrował między skalnymi odłamkami, aż w końcu oczom Sary ukazała się ogromna stacja kosmiczna.

Fursja-7 miała blisko czterdzieści kilometrów długości i Sarze w pierwszej chwili skojarzyła się z rakietą, stojącą na cylindrycznej podstawie. Główny trzon stacji u dołu połączony był z ogromnym pierścieniem wirującym stale w jednym tempie. Na szczycie natomiast znajdowała się wielka kopuła przypominająca meduzę, na której znajdowało się skupisko różnych anten. Wokoło trzonu pomiędzy pierścieniem a kopułą wirowało pięć odseparowanych od siebie prostokątnych bloków, utrzymywanych na swoim miejscu dzięki polu grawitacyjnemu. Całość była otoczona przez miliony planetoid utrzymywanych prawdopodobnie przez coś wytwarzającego studnię grawitacyjną. Gdy prom znalazł się w zasięgu pola stacji, Sara od razu poczuła nagły wzrost siły ciążenia. Nie lubiła tego uczucia w żołądku, które towarzyszyło jej za każdym razem, gdy prom startował lub lądował. Był to też jeden z powodów, dlaczego nie zdecydowała się zostać pilotem, tak jak jej matka. Prom prowadzony przez eskortujące go myśliwce wylądował w przestronnym hangarze, wypełnionym wszelkiej maści maszynami, z których część była Sarze zupełnie obca.

Dziesięć minut później szła już po płycie lądowiska, prowadzona przez milczącego sierżanta z wiecznie skwaszoną miną, udającego, że jej nie widzi. Udali się do windy ekspresowej, a następnie przemierzając kilka długich korytarzy, dotarli na mostek, gdzie kłębił się tłum ludzi. Sierżant podszedł do wysokiego Ovianina ubranego w mundur komandora OSG, zasalutował, wskazał oficerowi na Sarę i ponownie oddawszy salut, pospiesznie opuścił mostek. Tymczasem Ovianin przywitał Sarę, prezentując swój nienaganny uśmiech.

– Komandor Daniel Loskow, witamy na Fursji-7.– Mówił płynną angielszczyzną z wyraźnym akcentem północno-oviańskim – Mam nadzieję, że podróż minęła przyjemnie. Życzy sobie pani odpocząć kilka godzin? A może chce się pani rozprężyć przed misją? Rozrywek nam tutaj nie brakuje.

– Dziękuję za troskę, ale wolałabym od razu zająć się zadaniem, które mi przydzielono.

– Wedle życzenia, ma'am. Proszę za mną – odparł Loskow, prowadząc Sarę do windy ekspresowej. – Jak pani zapewne już wie, jesteśmy ściśle tajną placówką wojskową TFG, stworzoną z ramienia Rady Federacji. Choć oczywiście inne rasy również miały czynny udział w jej zaprojektowaniu.

– Dostałam od admirała Odariona raport o Fursji-7, ale był on bardzo ogólnikowy. Wszelkie szczegóły miałam poznać na miejscu, gdyż wymagały tego protokoły bezpieczeństwa.

– Tak, to prawda. Bardzo pilnujemy tego, jakie informacje o tej placówce trafiają poza ten rejon. Prowadzone tutaj badania nie zawsze są w pełni, jakby to delikatnie ująć...

– Legalne?

– Raczej chodzi o to, że w pewnych kręgach kulturowych oraz w przypadku niektórych ras mogłyby budzić kontrowersje natury społecznej tudzież politycznej. Skoro pani się tutaj znalazła, to znaczy, że Rada darzy panią wielkim zaufaniem – stwierdził z podziwem komandor.

– Szczerze mówiąc, sama jestem zaskoczona, że aż tak wielkim. Ale skoro mogę pytać, to proszę mi po prostu powiedzieć, czym jest wasza placówka? Najprościej jak to możliwe.

– Najprościej jak to możliwe? – powtórzył komandor uśmiechajac się lekko, a jego twarz przybrała nieco tajemniczego wyrazu. – Cóż, można chyba powiedzieć, że robimy to, co normalnego podatnika przyprawiłoby o palpitacje serca.

Widząc pytające spojrzenie Sary, szybko dodał:

– Fursja-7 jest jedną z dziesięciu placówek, gdzie Federacja testuje oraz wdraża eksperymentalne rozwiązania dla Flot Gwiezdnych. Nie wszystkie mają charakter czysto militarny. Na przykład, na Fursji-5, należącej do OSG, prowadzi się badania mające usprawniać szeroko pojęte rolnictwo.

– Inżynieria genetyczna?

– Między innymi, ale nie jest to dominująca dziedzina. Głównie skupiają się na budowie aparatury szklarniowej czy aparatury do pozyskiwania wody pitnej na bardzo niegościnnych planetach.

– Nie rozumiem, czemu ukrywać przed opinią publiczną takie rzeczy. Przecież to tylko poprawiłoby wizerunek Floty.

– Cóż, nie wszystkie eksperymenty kończą się sukcesem, a ich koszty są nieraz bardzo, ale to bardzo znaczne. – Ostatnie słowa Loskow wyraźnie zaakcentował, podnosząc przy tym palec wskazujący.

– Rozumiem.

– Widzi pani zatem, dlaczego Federacja woli nie chwalić się tego typu eksperymentami.

– A nad czym pracujecie tutaj?

– Fursja-7 została pomyślana głównie o pracach nad nowym uzbrojeniem oraz opancerzeniem większych okrętów. Zwieńczeniem naszych wysiłków jest seria okrętów klasy Armada. Teoretycznie można je zaliczyć do drednotów, jednak w praktyce każdy statek jest unikalny i zaprojektowany tak, aby móc samodzielnie stawić czoła całej flocie nieprzyjaciela. Dlatego osobiście nazywam je, choć to mało profesjonalne, super drednotami. – Ostatnie zdanie dodał z szelmowskim uśmiechem, co Sara siłą rzeczy uznała za urocze, choć nie dała tego po sobie poznać.

– Jak mniemam, ich produkcja nie była tania.

– Owszem, dlatego tym bardziej w obecnych czasach, gdzie dominuje hasło pokojowego podboju kosmosu, Rada wolała ukryć przed opinią publiczną cały projekt. Szczególnie, że koszt pojedynczego okrętu znacząco przekracza dwuletni budżet Federacji przeznaczany na Zjednoczoną Flotę. Oczywiście mowa o oficjalnych liczbach.

– Mam nadzieję, że okręty są warte wydanych pieniędzy – stwierdziła lekko sceptycznie Sara, wsiadając do windy.

– W każdym calu – zapewnił ją szybko komandor, wystukując na konsoli punkt docelowy ich podróży. – Jak dotąd zakończyliśmy prace nad czterema jednostkami: oviańską, horiońską, terrańską i variańską. Aktualnie trwają prace wykończeniowe nad jednostkami dla Gorionów i Kolvirczyków, jednak potrwa to zapewne z kilka miesięcy, oraz rozpoczęliśmy budowę dla Xukjudów.

– Jak nazwaliście te okręty?

– Daliśmy im nazwy bóstw, wyznawanych przez jedną z waszych starożytnych cywilizacji, bodajże Grecanów...

– Ma pan na myśli Greków?

– O właśnie, dziękuję – odparł z uśmiechem Ovianin. – Nasz został nazwany Zeus, wasz – Posejdon, horioński – Hefajstos, a variański – Hera. Obecnie tylko Posejdon posiada skompletowaną załogę i jest w pełni operacyjny. Jednak variańska admiralicja z Cesarskiej Marynarki Wojennej mocno naciskała na Radę, aby również wcielić do czynnej służby Herę, choć na okręcie nadal brakuje niemal połowy stanu osobowego załogi, w tym głównie pilotów i załóg bombowych. Niemniej Hera dostała godzinę temu rozkaz wylotu na Danar, gdzie ma skompletować resztę załogi oraz wyposażenia. Co do Zeusa i Hefajstosa to nadal pozostaną one w dokach swoich macierzystych stoczni z dala od wzroku dziennikarzy i opinii publicznej.

– Polityka – uśmiechnęła się Sara ponuro, a jej rozmówca przytaknął, robiąc wymowną minę.

– Wiem, ale tak to zawsze wyglądało i wątpię, aby kiedykolwiek się zmieniło. Ja tylko buduję statki – odparł komandor, udając beztroskę.

Winda w końcu się zatrzymała i wyszli na długi wąski korytarz.

– Z tego co mi wiadomo, pani wiceadmirał wraz z flotą oviańsko-terrańską ma się udać na Ventes-4.

– Tak. Mamy umocnić przyczółek i nadzorować prace nad badaniem wraku, jaki do nich przyleciał. A raczej dopilnować, aby niczego nie spieprzyli – dodała po chwili z nutą ironii w głosie.

– Z pewnością dopilnuje pani wszystkiego, ma'am – odparł Loskow z uśmiechem, po czym szybko zmienił temat, gdy znaleźli się w głównym hangarze stacji.

– Przedstawiam pani jej nowy dom. Oto Posejdon.

W pierwszej chwili Sara zaniemówiła na widok kolosa, który wyrósł jej przed oczyma. Zawieszony w przestrzeni kosmicznej, gigantycznych rozmiarów okręt wojenny przypominał swą sylwetką pikującego smoka. Małe jednostki remontowe wyglądały przy nim jak niepozorne mrówki, które mogły zostać zmiecione jednym delikatnym podmuchem wiatru. Sara wpatrywała się na stalowe monstrum w całkowitym milczeniu.

– Robi wrażenie, prawda? – zagaił Loskow. – Proszę za mną. Na dole czeka na nas prom, którym zabierze panią na Posejdona. Po drodze opowiem pani o nim.

– Ile on mierzy? – spytała nadal lekko oszołomionym głosem Sara.

– Dokładnie pięć tysięcy sześćset dwadzieścia trzy metry, licząc od dziobu po dysze silników. Ma w najszerszym miejscu tysiąc dwadzieścia metrów szerokości i średnio pięćset dwadzieścia metrów wysokości, oczywiście nie licząc części dziobowej, która jest znacznie węższa. Jest napędzany ośmioma zespołami silników impulsowych zasilanych przez reaktory fuzyjne na bazie deuteru. Ma jednak na wyposażeniu też kilka reaktorów termojądrowych, z czego jeden z nich znajduje się na rufie zwanej głownią. Może się ona odłączyć od reszty okrętu i operować jako samodzielna jednostka. Posejdon posiada dwa hangary główne ulokowane na „skrzydłach" oraz trzy hangary pomocnicze umieszczone wewnątrz śródokręcia. Na uzbrojenie składa się osiem wzmocnionych i szesnaście standardowych dział strumieniowych, piętnaście plazmowych wież artyleryjskich, cztery wyrzutnie rakiet balistycznych oraz liczne zespoły działek pulsarowych i przeciwlotniczych, głównie do zwalczania wrogich torped i myśliwców.

– Jak liczną ma załogę?

– Wliczając w to oficerów, personel medyczny, pilotów, oddziały naziemne i zespoły remontowe, będzie to około ośmiu tysięcy osób, z czego zdecydowana większość to Terranie.

– Wyżywienie takiej załogi musi wymagać częstego dokowania w portach kosmicznych, aby uzupełnić zapasy – odparła Sara z powagą.

– Tutaj panią zaskoczę – wtrącił szybko komandor. – Pamięta pani co mówiłem odnośnie badań prowadzonych na Fursji-5?

– Tak – rzuciła niepewnie Sara.

Posejdon, tak samo jak inne okręty klasy Armada, posiada na swoim wyposażeniu bogate szklarnie zaopatrujące kilka zespołów kuchni pokładowych w świeże owoce i warzywa. Ma też własny system produkcji żywności oparty na hodowlach tkankowych, system skraplaczy oraz odzyskiwaczy wody pitnej, tudzież pokaźne magazyny na żywność liofilizowaną i alkohol.

– Alkohol? – zdziwiła się Sara.

– Sprawnie działająca załoga musi mieć dostarczone rozrywki. Oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Zaprojektowaliśmy na tych okrętach strefę kultury z myślą o wszelkich potrzebach mieszanej płciowo załogi. Jest strzelnica, sala kinowa, sporych rozmiarów strefa gastronomiczna z wydzieloną mesą dla oficerów oraz bar serwujący trunki, w którym pracują, jakby to rzec, młode kobiety oraz kilku wyjątkowo atrakcyjnych mężczyzn.

– Zaprojektowaliście na okręcie wojennym burdel?

– To dość ogólnikowe i nad wyraz krzywdzące stwierdzenie, choć w pewnym stopniu słuszne – odparł komandor, ale widząc gromiące spojrzenie Sary, pospieszył z wyjaśnieniem. – Okręty klasy Armada pomyślano tak, aby nawet przez kilka lat były w stanie samodzielnie walczyć na wrogim terytorium. To wymagało pewnych rozwiązań, które pozwoliłyby zminimalizować stres pośród członków załogi, a ta w znaczącej większości jest męska. Zdaję sobie sprawę, że może to panią gorszyć, ale sprawna załoga potrzebuje możliwości złapania oddechu. Jakby na to nie patrzeć, we wszystkich kulturach, nawet starożytnych, seks jest najlepszą formą na poprawienie morale.

– Są wyjątki – mruknęła Sara, choć w duchu przyznawała rację komandorowi.

– Owszem, ale jak pani trafnie zauważyła, to są wyjątki – dodał z lekkim uśmiechem Ovianin. – Proszę się zbytnio nie martwić, a wykorzystać to jako narzędzie do sprawnego zarządzania załogą. Wystarczy zagrozić, że kantyna i pokoje uciech zostaną zamknięte, a ręczę, że załoga stanie na głowie, aby tylko tak się nie stało. Poza tym personel obsługujący kantynę stale monitoruje osoby odwiedzające przybytek. Każdy załogant ma wydzielony czas i alkohol, a wszelkie oznaki niesubordynacji są surowo karane, włącznie z zakazem korzystania z tych miejsc.

– Wzorowaliście się na Alejach Uciech ze stacji kosmicznych Federacji?

– W dużym stopniu – przytaknął komandor. – Można mieć o nich dowolną opinię, ale nie można odmówić im zorganizowania oraz dbania o własny personel. To nie są speluny z dzielnic biedoty w dużych miastach, tylko sprawnie działające organizacje usługowe.

– Zaczynam rozumieć, czemu te projekty są tak chronione przed opinią publiczną.

Komandor tylko się zaśmiał z przekąsem i odprowadziwszy Sarę na prom, spojrzał na Posejdona z nieukrywaną dumą.

– Piękny – rzekł, jakby mówił sam do siebie, po czym znów zwrócił się do Sary: – Na miejscu powita panią komandor Terry O'Brian. Będzie pani pierwszym oficerem. Nadzorował złożenie załogi dla Posejdona i sam dobrał większość kadry oficerskiej. Przedstawi pani szczegóły operacyjne oraz wszystkich ważniejszych oficerów. Życzę sukcesów, ma'am. Być może jeszcze się spotkamy.

Powiedziawszy to komandor zasalutował, po czym skłonił się lekko i cofnął, gdy prom szykował się do startu. Odprowadził wzrokiem odlatujący statek, który pomknął w kierunku unoszącego się w kosmicznej próżni kolosa.

Kilka godzin później Posejdon w asyście holowników ruszył w stronę otaczającego stację pola planetoid. Holowniki utorowały mu drogę poprzez skalne odłamki, a wielki statek ruszył leniwie w swój dziewiczy rejs.

Continue Reading

You'll Also Like

172K 8.4K 55
fragment: ,,Ruszył w moją stronę, a ja się cofałam aż trafiłam plecami o ścianę. Nie czułam wielkiej radości, że wreszcie go zobaczyłam. Nie chciał...
1.3K 225 31
Trzecia część trylogii "Born to fight" Tom 1: Heartless Tom 2: Shameless Tom 3: Conversations With The Devil Historia opowiada o córce jednej z pa...
12.5K 427 20
Y/N została zesłana do Labiryntu z powodu jej nieposłuszeństwa i nielojalności wobec DRESZCZU. Staje się siostrą wszystkich Streferów, ale zbliża się...
4.9K 324 6
Geralt wraca na zimę w Góry Sine do Kaer Morhen. Podróżując przedgórzem, dociera jednak do wioski, gdzie dane mu jest zatrzymać się na dłużej. A przy...