Absolut 2

By Ocktavvia

75.9K 7.5K 2.2K

**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe ch... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
PODZIĘKOWANIA

Rozdział 34

1.3K 146 15
By Ocktavvia


Zaparkowaliśmy tuż przed salonem tatuażu Pudziana. W tym samym miejscu co wczoraj. Prawie natychmiast zobaczyłem wściekłą twarz Pudziana. Zadzwoniłem do niego z samego rana i obwieściłem, że ma mi znaleźć czas na kolejną sesję, tym razem dla Aleksa. Wrzeszczał dobrą minutę. Ale wiedział, że i tak ostatecznie się zgodzi. I tak też zrobił.

- Jesteś pewny, że nie chcesz żebym poszedł z tobą? - Zapytałem mało przekonany, widząc jak Pudzian trzyma miotłę gotów mi nią przypieprzyć.

- Jestem pewny. Chcę to zrobić sam.

Przeniosłem spojrzenie na niego. Był całkowicie zrelaksowany.

- Może boleć. To twój pierwszy tatuaż. 

- Na pewno nie bardziej niż tamto.

- Och... - Zrobiło się trochę niezręcznie. - Nie zamierzasz mi powiedzieć co chcesz sobie zrobić na to miejsce?

Cały ranek próbowałem z niego wycisnąć co chce sobie zrobić. Ale bydlak nie chce mi powiedzieć.

Uśmiechnął się do mnie tylko przepięknie.

- Może ci kiedyś pokażę. – Z rozbawioną miną wyskoczył z samochodu.

Prychnąłem z pogardą. Ja mu tu załatwiam wizytę, a on tak się zachowuje. Niewdzięcznik.

- Nie wpakuj się w żadne kłopoty jak mnie nie będzie!

Prychnąłem na jego ostatnie słowa zanim zniknął mi z oczu. Jakby specjalnie robił mu na złość. To nie moja wina, że mam pecha.

Nudziło mi się, a z racji że lubiłem tę okolicę wyskoczyłem z auta i przebiegłem przez ulicę. Niedaleko była świetna lodziarnia. Kupiłem dwa ogromne kubełki lodów o różnych smakach. Specjalnie dając na sam dół lody buraczkowe dla Aleksa, by zobaczyć jego skrzywioną minę. Następnie wiedząc, że mam sporo czasu, przeszedłem się po kawę. Dopiero tak obładowany wróciłem do auta.

Będąc parę kroków od auta zobaczyłem jak Aleks wychodzi z salonu i z przerażeniem się rozgląda. Znów mu pewnie podniosłem ciśnienie.

- Aleks! - krzyknąłem wesoło machając mu.

Z daleka usłyszałem jego westchnienie ulgi. Podszedł do mnie.

- Gdzie byłeś?

- Mają tu świetną lodziarnię. Zanim będziemy wracać musisz je zjeść. O i kupiłem kawę. Daleko do następnego Orlenu.

Posłał mi rozbawione spojrzenie, a zaraz po tym parsknął. Miał zaskakująco dobry humor. Jak nie on. Zwłaszcza, że wstaliśmy dość wcześnie. Razem. Powiedziałem mu, że może spać dalej, ale się uparł i wstał razem ze mną o piątej. Myślałem, że wpadnie na każdą ścianę. Praktycznie chodził przez następne pół godziny z zamkniętymi oczami i nie ogarniał świata. To był zabawny widok.

- Tak się zastanawiałem... – Zaczął odkładając już puste pudełko po lodach na tylne siedzenie.

Patrzyłem na to z niedowierzaniem. Zjadł wszystko w kilka minut, ja zdołałem zaledwie dwa razy machnąć plastikową łyżeczką, kiedy on zjadł nawet lody buraczkowe. Zmarszczył tylko nos, ale pochłonął wszystko. Patrzyłem na jego ręce zastanawiając się, czy przypadkiem mnie nie oszukał.

- Aleks, lubisz słodycze? - Wtrąciłem mu się w słowo, nadal nie mogąc pojąć jak to możliwe, że praktycznie połknął litrowy kubełek lodów w parę minut.

Zmieszał się na moje pytanie. Dlatego uznałem to za satysfakcjonującą odpowiedź i podsunąłem mu pod nos swój kubeczek.

- Zjedz moje. Ja już nie mogę.

- Chcesz mnie utuczyć? - Wysyczał w moją stronę wściekły.

Uśmiechałem się jak głupi do sera, kiedy odebrał ode mnie lody i je też zaczął pochłaniać. O rany to było całkiem urocze. Kto by się spodziewał, że wielki i sztywny komisarz ma słabość do słodyczy. Przecież trzeba tą informacje koniecznie wykorzystać.

- Tak się zastanawiałem... - podjął znowu. - Skoro już tutaj jesteśmy i zaraz wyjeżdżamy. – Mówił dość powoli, jakby z wahaniem. - Nie chciałbyś odwiedzić rodziny?

To pytanie uderzyło mnie dość brutalnie. Znieruchomiałem z kubkiem kawy w połowie drogi do ust.

Zmierzyłem go zaskoczonym spojrzeniem. Nie oczekiwałem, że mógłby o tym pomyśleć.

Odstawiłem kubek z kawą i spojrzałem przed siebie.

- Nie wiem.

Nie czułem się na siłach by stanąć przed rodzicami i Dianą. Kiedy ostatnio tam byłem? Trzy lata temu? Chyba jakość równolegle kiedy Aniela umarła. Moja matka, gdziekolwiek trafiła na pewno jest na mnie wściekła za to. Ale nie czułem się gotowy.

Wolałem płacić komuś by zajmował się rodzinnym mauzoleum.

- Chciałbym poznać twoją rodzinę.

Spojrzałem na Aleksa. Miał spokojny wyraz twarzy, a jego ręka spoczywała na moim ramieniu.

- Moja matka była niczym wiedźma. Jak nas zobaczy na cmentarzu to przynajmniej przeklnie nas obu. – Zażartowałem by poczuć się sam lepiej.

Jak się szybko okazało nie samo przyjście było dla mnie najtrudniejsze. Ale wybór odpowiednich zniczy i kwiatów.

- Wybierasz znicz, nie żonę, Cesarski – jęknął stojąc obok obładowany wiązankami.

Chyba już żałował, że to zaproponował.

- Teraz wybieram kwiaty. –  Sprostowałem ze smutnym uśmiechem. - Chciałbym jeszcze kogoś odwiedzić zanim pójdziemy do mojego rodzinnego mauzoleum.

Wybrałem ogromny wieniec z róż.

Kochała róże.

- Kogo?

- Myślisz, że białe będą okej?

Czułem jego spojrzenie na sobie. Ale mimo wszystko nie zapytał o co mi chodzi.

- Weź czerwone.

Mimo że byłem tam tylko trzy razy, doskonale znałem drogę. Szliśmy w ciszy, obładowani kwiatami i zniczami.

Myślałem, że będę się denerwować, ale czułem dziwny spokój. Im bliżej byłem grobu Anieli tym większe ciepło czułem w sercu.

W końcu skręciłem gwałtownie w wąską dróżkę i stanąłem przed ogromnym czarnym grobem.

Od razu uśmiechnąłem się smutno widząc jej uśmiechnięte zdjęcie. Była piękna. A imię idealnie do niej pasowało. Miała białe włosy i fiołkowe oczy. Była wyjątkowej urody. W ogóle cała była wyjątkowa. Od swojego albinizmu, aż po delikatny charakter. Nie dało się jej nie kochać. I tylko prawdziwy potwór mógł ją zranić.

- Kto to?

Zanim odpowiedziałem kucnąłem przy płycie i strzepnąłem parę liści. Grób był zadbany. Jej brat niedaleko mieszkał, więc pewnie często ją odwiedza.

- Aniela Maron. Prawie Cesarska.

Podniosłem się powoli. Zapatrzyłem się chwilę w datę śmierci. Luty był moim najmniej ulubionym miesiącem.

Znów poczułem wzruszenie. Jak za każdym razem kiedy o niej myślę.

- Twoja narzeczona?

- Nigdy ci o niej nie opowiadałem, prawda? - Zamknąłem oczy by znów zobaczyć jej piękny uśmiech. - To przeze mnie nie mogła chodzić. To przeze mnie walczyła o życie. To ja ją zabiłem.

- Nie wierzę w to. - Poczułem jak łapie mnie za rękę.

Zaskoczony spojrzałem na nasze splecione dłonie. Jego dłoń była zimna, a zarazem jego dotyk był przyjemnie znajomy.

- Nieumiejętnie zaniosłem ją do radiowozu, a następnie zawiozłem do szpitala. Uszkodziłem jej jeszcze bardziej kręgosłup i organy wewnętrzne.

Wziąłem głęboki drżący wdech. Zamknąłem oczy, znów widząc jej drobną sylwetkę na łóżku szpitalnym.

- Miała wypadek?

- Nie. - Pozwoliłem mu się objąć. Zawsze wtedy się uspokajałem. Aleks był dla mnie jak melisa. A zwłaszcza jego niebieskie oczy. - Chłopak ją pobił. - Czułem jak napina mięśnie. Wiedział co to przemoc w związku. - Tak dotkliwie, że miała uszkodzone organy wewnętrzne i kręgosłup. A ja wynosząc ją jeszcze pogorszyłem sprawę.

- To nie twoja wina. Byłeś młody. Uratowałeś jej życie.

Bronił mnie przed samym sobą.

- Ona też tak mówiła - westchnąłem. - Ale powinienem wiedzieć. Być bardziej ostrożny. Pół roku walczyła w szpitalu, nie udało jej się.

- Jestem pewny, Apollo, – poklepał mnie lekko po głowie - że szczerze cię kochała za to kim dla niej byłeś. A ostatnie chwile życia spędziła szczęśliwie.

Pomyślałem o jej przepięknym uśmiechu, kiedy powiedziała magiczne ,,tak" przy oświadczynach. To była godzina przed jej ostatnią, ostateczną operacją. Aleks miał rację. Była szczęśliwa.

Oboje wiedzieliśmy, że może nie przeżyć. Mimo wszystko chciała zaryzykować. To była jedyna szansa by wyzdrowieć. Podjęła się tego. Była wojowniczką.

- Zapalę dla niej znicz.

- Na pewno się ucieszy.   

Continue Reading

You'll Also Like

13.7K 1.7K 27
W Sydney uczniowie z wielkim niezadowoleniem żegnają wakacje, a witają nowy rok szkolny. Luke Hemmings swoje nastawienie do nowego roku zmienił już p...
25K 874 23
Gabriel jest nudnym, introwertycznym nastolatkiem, którego życie nie różni się niczym od innych. Nie posiada wielu znajomych, nie wspominając już o p...
64.6K 6.2K 20
"Ciemność, huk, cholera. Otworzył powoli przekrwione od łez oczy. Nie wierzył w to co się stało. Sprawnym ruchem złapał za broń wpatrując we wszystko...
753 72 29
Ronnie nie jest zadowolony, kiedy do Stanów przylatuje Nathan. Jednak przez najbliższe miesiące jest zmuszony go oglądać w firmie, w której pracuje...