Absolut 2

Od Ocktavvia

76K 7.5K 2.2K

**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe ch... Více

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
PODZIĘKOWANIA

Rozdział 26

1.3K 148 25
Od Ocktavvia

[...] rozwalił mi randkę! Nie mogę w to uwierzyć. Jak w ogóle śmiał. Moja pierwsza randka w życiu! A szło tak świetnie i miło. Już miała mu proponować noc u mnie i nagle pojawia się ta blond szuja! Do początku go nie lubiłam. Nawet jak Absolut pokiwał głową z uznaniem na jego osiągnięcia. Do diaska, co z nim nie tak! Od tego Apollo kompletnie jest w niego wpatrzony! Twierdzi, że to przyjaźń. Oczywiście, że to jest coś więcej! Może nie ze strony Apollo, ale ze strony tej szui. Sama nie wiem. I jeszcze nasza rozmowa... powiedział mi przecież to wprost. Nie mogę uwierzyć. Byłam pierwsza, Apollo będzie moim chłopakiem."

W tym wszystkim nie chodziło tylko o Wiktorię. Ale to był pierwszy zapalnik do mojej ruiny. Ludzie wokół mnie tylko umierają. Każdy kto mnie pokocha - umiera. Tak wiele osób odeszło z mojego życia na zawszę, a ja nadal tu tkwię, tak samo bezużyteczny jak i kłopotliwy.

Nie mam rodziny, ukochanej oraz przyjaciółki, którą uważałem za wariatkę, i która oddała za mnie życie.

Wiedziałem, że muszę się ogarnąć. Ile można leżeć w łóżku, z wódką, przewracając czyiś pamiętnik. Doskonale to wiedziałem, ale nie miałem na razie siły.

Jeszcze trochę, powtarzałem sobie.

- Apollo? Wyjdź proszę i coś zjedz – nawet nic nierobieniem sprawiam komuś problem. - Martwię się!

Czy choć raz ludzie nie mogą mi dać spokój. Nie mogę przeżyć w spokoju swego rodzaju załamanie?

- Tak się nie bawimy! Ja mogę udawać roślinkę i cię ignorować. Ale tobie to nie pasuje!

[...] ojciec wziął mnie na prywatną rozmowę. Chciał zrozumieć czemu to robię. On nigdy nie zrozumie. Teraz już wiem. On nie wie co to miłość. Kreuje się na takiego, ale pragnie tylko władzy. On jest niebezpieczny. Nie tylko dla Apollo, ale i dla całego kraju.

-... są zamknięte. Nie wychodzi od dwóch dni.

Mój zamroczony od alkoholu umysł zdołał zarejestrować, że na korytarzy mieszkania dzieje się jakieś zamieszanie.

Zresztą w dupie, pomyślałem chowając się pod kołdrą jak dzieciak, udaje martwego, więc jestem dla reszty społeczeństwa martwy.

- Apollo – zajebiście, w akompaniamencie walenia do drzwi usłyszałem głos Aleksa.

Jeszcze jego brakuje. Mała jędza musiała do niego zadzwonić. No i na co mi było zostawianie jego numeru telefonu na korytarzu. Sam sobie jestem winny.

- Otwieraj!

Jak zwykle mało delikatny i konkretny. Ale nie miałem ochoty stawiać mu czoło. Zwłaszcza jego nie chciałem teraz widzieć. Dlatego iście dojrzale udawałem, że mnie nie ma.

- ... nie ma kopi - jak zwykle Alicja ma donośny ton głosu, więc ją doskonale słyszałem, w przeciwieństwie do Aleksa. - Jestem pewna, że tam jest. Zajrzałam przez klapę dla Zeusa.

Ach no tak. Zeus jest wielkości Alicji. Chyba powinienem zwrócić uwagę ile ona je. Jest zdecydowanie za szczupła.

Przez chwilę panowała cisza. Która wcale mnie nie usatysfakcjonowała. Wyczuwałem, że nadchodzi burza.

I tak właśnie było. Usłyszałem potężny huk, a zaraz potem następny. Doskonale wiedziałem co się stało. Zbyt doskonale znałem ten dźwięk.

Wyważył mi drzwi.

- Ale tu śmierdzi.

Dzięki,pomyślałem, wiem doskonale.

Nadal siedziałem pod kołdrą nie reagując. Jak zwykle Aleksander Szal włazi z butami do mojego tragicznego życia. Za każdym razem nie zaproszony.

Usłyszałem jak wstawia z powrotem te biedne drzwi, a następnie wsłuchiwałem się w stukot jego butów jak przechodzi przez mój pokój. Na stówę mana sobie te swoje wypastowane buty.

Otworzył balkon, a ja już czułem jak mi zimno.

- Mogę jakoś pomóc?

- Przynieś miskę i butelkę wody – zarządził władczo.

Alicja musiała być naprawdę zdesperowana, że tak łatwo się przyporządkowała. Nienawidziła jak ktoś jej rozkazuje. Jakby w normalnych okolicznościach Aleks, by się do niej zwrócił w taki sposób pewnie, by prychnęła i machnęła włosami. Jednak już po kilku sekundach usłyszałem jak kładzie przy łóżku przyniesione rzeczy.

- Zamknij drzwi. Zajmę się nim.

Mimowolnie westchnąłem. Nie chciałem być ciężarem, ale widocznie cokolwiek bym nie zrobił, zawsze pozostanę taki sam. A Aleksander zawsze się wtrąci.

Usłyszałem cichy trzask drzwi i w chwili, gdy drzwi się zamknęły poczułem jak materac się ugina.

- Apollo...

- Spierdalaj .

- O jednak żyjesz. Co tym razem? Imieniny czy jakaś rocznica.

Cisza.

- Apollo. Dlaczego mi nie mówisz o takich rzeczach? Możesz. Wręcz powinieneś. Ludzie się o ciebie martwią.

Nienawidziłem jego wykładów. No dobra, większość zazwyczaj wpuszczałem i wypuszczałem uszami, ale ten jakoś bardziej mnie dotknął. Może przez alkohol, który wypiłem litrami.

- Ja się o ciebie martwię.

No dobra, trafił mnie prosto w serce. Czas się ogarnąć i stawić czoła rzeczywistości.

Ze stęknięciem zacząłem się powoli się podnosić. Od razu zacząłem doceniać to, że Aleks o wszystkim myśli i poprosił o miskę. Zachciało mi się rzygać, ale na szczęście się powstrzymałem.

- No w koń... - urwał i zdrętwiał jak kołdra się ze mnie zsunęła.

Spojrzałem na niego ze zmęczeniem. Nie spałem za wiele i pewnie wyglądałem okropnie. Pociągnąłem nosem i już chciałem go objąć, kiedy to on chwycił moją twarz w dłonie i z czystym szokiem mi się przyjrzał. Musiałem naprawdę żałośnie wyglądać.

- Co się stało? - szepnął w ogóle nie podobnym do siebie głosem.

Przejechał palcem po moich spuchniętych oczach. Miał przyjemnie chłodne palce. Niewiele myśląc przesunąłem się bliżej niego. Położyłem głowę na jego ramieniu i go objąłem. Był jeszcze w płaszczu. A przez chłód z zewnątrz był przyjemnie zimny.

To naprawdę dziwne, że tak bardzo uwielbiam jego bliskość. Aleksander tak bardzo przypominał moją matkę. Byli do siebie uderzająco podobni. I byli dla mnie tak samo ważni.

- Mogłem ją pokochać. Czemu ją nie kochałem? Myślisz, że by to coś zmieniło? - wybełkotałem w jego kark.

Poczułem jak mocniej mnie obejmuje.

- O czym mówisz?

- O Wiktorii. Ona mnie kochała. I przez to umarła. Wszyscy umierają...

zaczął gładzić mnie po włosach. Jak mama.

- Mama też mi tak robiła. Miała nawet tak samo chłodne ręce jak ty.

- Przepraszam Apollo, nie rozumiem. Możesz mi wytłumaczyć?

Pokręciłem głową. Nie zdołałbym wypowiedzieć słowa nie rozpłakując się jak bachor. Dlatego tylko sięgnąłem po zeszyt, który leżał pod poduszką.

- Przeczytaj. Ty możesz. O tobie też dużo mówi.

Nie odsunąłem się od niego ani na moment. Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo go potrzebowałem.

- Skąd to masz.

- Dostałem.

Westchnął z frustracją. Wiedziałem, że nie jestem najlepszym rozmówcą. Ale naprawdę byłem zmęczony. A przy Aleksie w końcu mogłem zasnąć.

I tak było. Powoli przysypiałem w akompaniamencie szelestu karetek i chłodnej dłoni w moich włosach.

Długo czytał, pewnie analizował każde zdanie. Drzemiąc o chwile czułem jego nerwowy ruch. Pewnie czytał wtedy o sobie. Oj, Wiktoria go naprawdę nie cierpiała. Co jest całkiem zabawne.

Kiedy skończył poczułem jak przechyla nas w stronę poduszek. Nie robiło mi to większej różnicy. Mogłem teraz zasnąć w każdej pozycji.

- Apollo... - zaczął cichym głosem, chyba licząc że nie śpię.

Nie spałem. Poczułem za to lekką panikę.

- Nie chcę i ciebie stracić – wymamrotałem, trzymając się go jak rzep.- Jesteś najlepszym człowiekiem jakiego spotkałem. Nigdy nie miałem takiego przyjaciela. Kocham cię stary.

- Ja ciebie też... - pogładził mnie po karku. - Ja ciebie też kocham Apollo.

20 listopada 2019

Jeśli mam zginąć za miłość to tak uczynię. To piękna śmierć. Cieszę się, że choć raz zrobię coś szlachetnego. Apollo dał mi coś czego nie dał mi nikt wcześniej. Miłość i szacunek. Nawet przy Ojcu nie czułam się tak bezpiecznie. Moim jedynym pragnieniem jest by mężczyzna którego kocham był bezpieczny i szczęśliwy. Nawet jeśli miałby należeć do kogoś innego..."

Pokračovat ve čtení

Mohlo by se ti líbit

754 72 29
Ronnie nie jest zadowolony, kiedy do Stanów przylatuje Nathan. Jednak przez najbliższe miesiące jest zmuszony go oglądać w firmie, w której pracuje...
14.4K 978 14
Cichy i skryty Jared, stara się zapomnieć o przykrych wydarzeniach z przeszłości. Po nowym roku i świętach, zostaje na przerwę zimową w swoim rodzinn...
64.6K 6.2K 20
"Ciemność, huk, cholera. Otworzył powoli przekrwione od łez oczy. Nie wierzył w to co się stało. Sprawnym ruchem złapał za broń wpatrując we wszystko...
3.7K 368 19
Rafał ze względu na chorobę taty wraca do rodzinnego miasta, aby prowadzić rodzinny biznes. Niestety nie wszystko idzie tak dobrze jakby chciał. Musi...