Absolut 2

By Ocktavvia

75.9K 7.5K 2.2K

**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe ch... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
PODZIĘKOWANIA

Rozdział 10

1.5K 144 35
By Ocktavvia


Komórka więcej nie zadzwoniła, a mi się znów przysnęło. Tym razem wepchnąłem sobie słuchawki do uszu i puszczając głośno muzykę z playlisty na mojej MP4 drzemałem, oderwany od reszty świata. Nie chciałem do niego należeć dzisiejszego wieczoru. Udawałem, że mnie wcale nie ma. Odwrócony do ściany, obejmowałem Zeusa, który przyjemnie mnie ogrzewał.

Obojgu nam było przyjemnie i tak naprawdę nie potrzebowałem niczego więcej. Zasypiałem by następnie się obudzić i znów zasnąć. Nie chciałem nawet myśleć jak spojrzę w najbliższych dniach w oczy Aleksowi. Chciałem tylko, by ten dzień już minął.

Tym razem nie obudziłem się sam, tylko z lekkiego snu wybudził mnie chłodny dotyk palców w moich włosach. W pierwszej chwili nie zareagowałem, myśląc, że mi się to śni, ale kiedy chłodne palce przeszły na mój rozgrzany kark podskoczyłem i gwałtownie spojrzałem na obcego w moim mieszkaniu.

— Co do kurwy jędzy! — krzyknąłem impulsywnie przywalając obcemu poduszką w twarz.

Postać kucała tuż przy moim materacu, przez co z łatwością powaliłem go na plecy.

— Do diabła, Cesarski!

— Aleks? — zamrugałem parokrotnie by przyzwyczaić wzrok do panującego mroku w moim pokoju. — Co ty do diabła tu robisz? Jestem pewny, że drzwi były zamknięte.

— Nie, były otwarte — sapnął podnosząc się z podłogi.

— Jak ty kundlu pilnujesz domu, co? — syknąłem w stronę Zeusa, który tylko odwrócił się na drugi bok, kompletnie nieprzejęty obecnością kogoś innego. — Pies policyjny od siedmiu boleści...

Musiał tak przywyknąć do Aleksa, że wyczuł go z daleka i nie zareagował.

Spojrzałem z powrotem na przybysza. Z powrotem kucał tuż obok mojego materaca i intensywnie się mi przyglądał. Próbowałem dostrzec w jego oczach litość, czy żałość, ale jedyne co napotkałem to pustkę w lśniących niebieskich tęczówkach.

Zacisnąłem mocniej szczęki, czując gulę w gardle. Wiedziałem jak żałośnie wyglądam.

— Więc tak spędzasz święta? — padło w końcu.

Poczułem jak w mojej piersi oprócz wściekłości rodzi się coś jeszcze. I wcale mi się to nie podobało.

— Chuj ci do tego — syknąłem wściekły. Kompletnie na to nie zareagował. — Spierdalaj — dodałem jeszcze i odwróciłem się do niego plecami.

Zamierzałem udawać, że go tam wcale nie ma. Usłyszałem jego standardowe westchnienie. Nadal łudziłem się, że zniknie i zostawi mnie w świętym spokoju.

— Wstawaj — usłyszałem rozkaz i poczułem dotknięcie zimnych palców na nagim ramieniu.

Odwróciłem się na brzuch i schowałem głowę pod poduszki. Wiedziałem, że to mało dojrzałe, ale miałem to w tym momencie gdzieś.

— Apollo, nie zachowuj się jak dziecko — usłyszałem nad sobą jego surowy ton. — Wstawaj i ubieraj się. Moja mama na nas czeka.

— Nigdzie nie jadę — powiedziałem głosem stłamszonym przez poduszki.

Znów westchnienie i poczułem jak materac się ugina, a następnie cisza. Nie zareagowałem. Nawet się nie pofatygowałem, by sprawdzić co robi Aleks.

Zeus przeskoczył nade mną i usadowił się po drugiej stronie. Wywnioskowałem, że Aleks musiał się położyć zaraz obok mnie.

Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale żadne z nas nawet nie drgnęło.

— Dlaczego?

Kiedy to usłyszałem nie miałem pierwotnie zamiaru odpowiadać. Ale to pytanie zawisło w powietrzu męcząc i mnie i jego.

— Co dokładnie? — zapytałem w końcu. — Dlaczego spędzam sam święta? Czy dlaczego ci nie powiedziałem?

— Odpowiedz mi na oba pytania.

Nie odpowiedziałem od razu. Sam nie do końca chciałem mówić to na głos. Ale kiedy Aleks przesunął się bliżej mnie, w końcu na niego spojrzałem, wyciągając głowę spod poduszek.

Jego niebieskie tęczówki przepełnione spokojem w moment uspokoiły też mnie. Oparłem policzek o rękę i przymknąłem oczy.

— Ja nie mam rodziny — zacząłem powoli ważąc każde słowo na języku. — Święta zawsze były dla mnie czymś ważnym. Rodzinnym. Nie obchodzę świąt od dziesięciu lat. Nie chcę.

Aleks przymknął oczy wsłuchując się w mój głos.

— Dobrze ci z tym? — szepnął, a dla mnie zabrzmiało to jak krzyk w cichym pomieszczeniu.

— To lepsze niż być wśród obcych ci ludzi i czuć się żałośnie, jak piąte koło u wozu.

— Źle do tego pochodzisz.

— Może — zgodziłem się. — Ale czy zmienisz moją mentalność?

Spojrzeliśmy na siebie. Przytrzymaliśmy swoje spojrzenie, nie wiedząc kompletnie co siedzi w głowie tego drugiego.

— Tak. — Nagle poderwał się do siadu. — Zamierzam ją zmienić. — I zanim zdążyłem zareagować, pociągnął mnie za zdrową nogę i ściągnął na zimne panele.

— Aleks!

Przeciągnął mnie na środek pokoju i zaczął mnie podnosić. Zacząłem od razu się opierać.

— Zeus, do kurwy nędzy, zareaguj!

Kundel tylko w odpowiedzi szczeknął radośnie machając ogonem. Nie wiem, myślał chyba, że się bawimy.

— Ruszaj się! — syknął siłując się ze mną. — Moja mama siedzi sama w mieszkaniu w święta, chcesz żeby została sama?

— Nie kazałem ci tu przyjeżdżać, do diabła.

— Przestań być upartym osłem!

Jeszcze chwilę się poszarpaliśmy, aż nie padło:

— Mamy sernik.

Oboje znieruchomieliśmy na ziemi. Spojrzałem na niego z dołu. Jego niebieskie oczy jaśniały nienaturalnie w tej ciemności.

— Bez rodzynek?

Parsknął i uśmiechnął się szeroko. A jego oczy zmieniły się w wąskie szparki. Jeszcze nigdy nie widziałem, by uśmiechał się tak szeroko.

— Tak, Apollo. Bez rodzynek.

Poczułem jak mój upór topnieje, a ja daję się przekonywać.

Aleks wykorzystał sytuacje. Chwycił jakąś starą koszulkę, przewieszoną przez krzesło i jednym ruchem mi ją założył przez co moje ramiona zostały unieruchomione.

— Ruchy.

Sam nie wiem czemu od razu go posłuchałem i zacząłem się ubierać. Aleks wstając cały czas obserwował mnie czujnie. Gotów odpowiednio zareagować, gdybym się postanowił jednak wycofać.

Wstał i oparł się o biurko, patrząc bez przerwy jak ubieram skarpetki. Widziałem kątem oka jak jego dłoń natrafia na album leżący na biurku.

Wtedy oderwał wzrok i swoją całą uwagę przeniósł na przedmiot.

— Możesz spojrzeć.

Spojrzał na mnie szybko. Nadal siedziałem na ziemi. Nie czułem żadnych zastrzeżeń by mu zabronić. To Aleks. Jemu mogłem pozwolić.

Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zaraz zrezygnował i chwycił za przedmiot. Chyba ciekawość była silniejsza niż dobre maniery.

Z rozbawieniem patrzyłem jak marszczy nos ze śmiechu.

— Wyglądasz identycznie jak twój ojciec — stwierdził. — A twoja matka i siostra były piękne — podsumował, a ja poczułem dumę. Sam nie wiem czemu.

— Dzięki. Idziemy? Czy jeszcze chcesz się ponabijać z moich zdjęć bez jedynek?

Odłożył album nadal się szeroko uśmiechając. Teraz wyglądał jak człowiek z krwi i kości. A nie jak maszyna ze swoją surową postawą. Nawet wyglądał na młodszego.

Jednak gdy zakluczałem drzwi, coś mnie uderzyło.

— Nie mam prezentu — powiedziałem nagle z paniką. — Jak ja mam iść bez żadnego upominku?

— No chodź w końcu, głupku. — I popchnął mnie w stronę schodów, przez co prawie z nich zleciałem.   

Continue Reading

You'll Also Like

1.5K 165 17
Kontynuacja "Między pożądaniem a powinnością". Drugi album otworzył The Chopin Trial drogę do Ameryki niespełna dwa lata po założeniu zespołu. Dla Na...
7.7K 618 27
Carpe diem, carpe diem Armin... Armin jest kandydatem do tronu Danii, jednak w królewskich komnatach czuje się jak więzień. Eren zaś jest młodym i n...
3.7K 543 45
🌼Zakończone🌼 - w trakcie dość dużych poprawek fabularnych. Błagam nie czytajcie a jak już czytacie to przestańcie w momencie, kiedy historia zupełn...