Piekło kosmosu (KSIĄŻKA WYDAN...

By ArturTojza

3.2K 164 27

KSIĄŻKA WYDANA W FORMIE E-BOOKA!!!!! Do kupienia we wszelkich księgarniach internetowych oraz dostępna w wiel... More

Słowem wstępu
Prolog
Rozdział 1, part 2
Rozdział 1, part 3
Rozdział 1, part 4
Rozdział 2, part 1
Rozdział 2, part 2
Rozdział 2, part 3
Rozdział 2, part 4
Rozdział 2, part 5
Rozdział 3, part 1
Rozdział 3, part 2
Rozdział 3, part 3
Rozdział 3, part 4
Rozdział 4, part 1
Rozdział 4, part 2
Rozdział 4, part 3
Rozdział 4, part 4
Rozdział 5, part 1
Rozdział 5, part 2
Rozdział 5, part 3
Rozdział 6, part 1
Rozdział 6, part 2
Rozdział 6, part 3
Książka WYDANA :D

Rozdział 1, part 1

322 12 2
By ArturTojza

SYSTEM DOVOS
JURYSDYKCJA HORIOŃSKA
PAS PLANETOID D-87C
PRYWATNA KOPALNIA ŻELAZA I KWARCU PLANEOT

System Dovos podlegał w całości Horiońskiemu Dominium, jednemu z pięciu najważniejszych przedstawicieli Federacji Galaktycznej. Horionie, wchodzący w skład Rady Galaktycznej wraz z czterema innymi dominującymi rasami, zajmowali się głównie handlem w strukturach Federacji. To, co zdecydowanie wyróżniało Horion spośród innych humanoidalnych ras, to dwie pary długich rąk zakończonych smukłymi dłońmi z bardzo chudymi palcami oraz wąska, podłużna głowa pozbawiona małżowin usznych i wystającego nosa. Ich wysokie, smukłe i jednocześnie mocno umięśnione ciało było całkowicie pozbawione owłosienia. W zależności od pochodzenia etnicznego kolor ich skóry przybierał różne odcienie niebieskiego. Horionie, mimo ponadprzeciętnej siły, nie garnęli się do pracy fizycznej wymagającej ubrudzenia sobie rąk. W takich sytuacjach woleli czerpać zyski, udzielając licencji, oczywiście odpowiednio dla nich korzystnych, kompaniom lub firmom wydobywczym. Taki proceder zawsze przyciągał firmy nie przejmujące się zbytnio reputacją pracowników, jednak Horiońskiemu Dominium to nie przeszkadzało, póki nie dotyczyło polityki zewnętrznej.

Na Planeocie pracowali głównie przedstawiciele dwóch innych dominujących ras: Terranie oraz Varianie. Ci drudzy należeli do człekokształtnej rasy bardzo inteligentnych jaszczurów, mających smykałkę do techniki oraz robotyki. Placówka miała charakter prywatny i była własnością jednego z terrańskich konsorcjów wydobywczych, które specjalizowało się w pozyskiwaniu surowców z najbardziej nieprzyjaznych rejonów kosmosu. Życie na Palneocie nie było łatwe, ale i tak zdawało się być rajem w porównaniu do kopalni zatrudniających więźniów. Tutaj każdy był wolnym obywatelem Federacji i mógł odejść, kiedy tylko zechciał, choć większość pracowników nie zamierzała opuszczać tego miejsca ze względu na swoją przeszłość. Starano się stworzyć tu jak najbardziej pokojowe warunki, jednak nierzadko dochodziło do konfliktów między górnikami.

– Spokój, do kurwy nędzy! Czy wy nie możecie zacząć normalnie żyć na tej pieprzonej platformie?! Powiedziałem: spokój! Toves, przytrzymaj tego kretyna, zanim zrobi komuś krzywdę.

Potężny, barczysty mężczyzna podszedł do szamoczących się pijanych górników, jednego z nich złapał wpół, więżąc w żelaznym uścisku. Jego przeciwnik miotał się jeszcze przez chwilę, rzucając we wszystkich wyzwiskami, ale w końcu opadł z sił. Ochroniarz z miną pełną dezaprobaty popatrzył na swego dowódcę.

– Mam wrażenie, że ci dwaj nie nadają się do tej roboty, kapitanie.

– Wiem – westchnął gorzko Gort, dowódca placówki, który w istocie nie posiadał stopnia kapitana, ale lubił ten nieformalny tytuł. – Zabierz tych matołów do karceru.

– Wątpię, aby to cokolwiek dało – odparł zniechęconym tonem osiłek, dając znak swym ludziom, aby zabrali obu awanturników z mesy. – Więcej sensu miałoby, jakbyśmy wywalili ich przez śluzę. I tak nikt nie będzie po nich płakać.

– A znajdziesz mi kogoś na ich miejsce, Toves? Wiesz, jak mało mamy rąk do pracy, ledwo wyrabiamy z terminami. Potrzebuję każdego, rozumiesz, każdego kto jest zdolny latać w tych przeklętych skafandrach i pracować.

– Wyraziłem tylko swoje zdanie.

– W tej chwili mam naprawdę głęboko w dupie twoje zdanie – mruknął Gort. – Gdy wytrzeźwieją, mają wrócić do pracy.

Ochroniarze posłusznie wyprowadzili niepokornych górników.

– Wracajcie do jedzenia, koniec przedstawienia. – Gort zwrócił się do pozostałych robotników, którzy byli świadkami całego zajścia. – A jak jeszcze któremuś zachce się wygłupów, to go wywalę przez śluzę z takim impetem, że nawet gaci nie zdąży założyć. Zrozumiano?!

– Dotyczy wszystkich gatunków? – spytał potężny jaszczur, ubrany w pomarańczowy kombinezon zbieracza planetoid. – Czy tylko Terran?

– Nie bądź taki cwany, Waras. Dobrze wiesz, że poza tą platformą nie ma dla ciebie życia. – Dowódca ledwo sięgał stworowi do piersi, ale w ogóle nie zwracał na to uwagi. – Jak ci nie pasuje, to wracaj na swą ojczystą planetę. Zapewne chętnie nakarmią tam tobą xa'fiarty. A może się mylę?

– Ma pan wyjątkowy dar przekonywania, kapitanie. Nawet jak na człowieka.

–Więc o tym pamiętaj, bo wystarczy, że zawiadomię waszą policję i...

– Panie kapitanie, można prosić na mostek? To pilne. – Zabrzmiał nagle głos w radiu przyczepionym do kurtki dowódcy.

– Już idę – odpowiedział Gort całkiem innym tonem, po czym na odchodne rzucił gniewnym spojrzeniem na górników. – Ma być spokój! Nie płacę wam za burdy, tylko za zbieranie planetoid.

Chwilę później był już na mostku, gdzie od razu wyczuł napiętą atmosferę. To był naprawdę kiepski dzień i pragnął całym sercem, by w końcu się skończył. Podszedł do swego adiutanta ubranego w podstarzały i podniszczony mundur TFG, będącym ostatnią pamiątką jego minionego życia. Mężczyzna na widok dowódcy wstał z fotela i zameldował:

– Jakiś statek wyszedł niedawno z podprzestrzeni na wprost nas. Próbowaliśmy go wywołać, ale nikt nie odpowiada.

– Co to za jednostka i do kogo należy?

– W tym właśnie problem, sir. Nie wiemy.

– Jak to: „nie wiecie"? – zdziwił się Gort.

– Nie mamy jej w żadnym z oficjalnych rejestrów flot Federacji, ani w rejestrze Pograniczników. Sprawdziliśmy nawet Czarną Listę i oficjalny rejestr okrętów korsarskich. Nie mamy zupełnie niczego. Ten statek nie pasuje do żadnego typu jednostek, jakie znamy.

– Jesteście absolutnie pewni, że to zupełnie nowa jednostka?

– Tak, sir. Pytanie tylko do kogo należy i jakie ma zamiary. Osobiście obstawiałbym wojsko, bo oni lubują się w tego typu podchodach.

– Może to jakiś nowy typ okrętu, który testują w warunkach polowych? – dodał pierwszy oficer, który pojawił się na mostku.

– Cholera ich wie, sir – odparł radiooperator. – Ale to bardzo możliwe. To tłumaczyłoby ciszę radiową.

Kapitan zasępił się na chwilę, po czym zwrócił się do operatora radaru:

– Daj ich na główny ekran.

Wielki monitor zamrugał i po chwili ukazał się wszystkim ogromny, błękitno-czarny okręt międzygwiezdny. Na jego głównej osi znajdowało się siedem dużych wież artyleryjskich, zaś po bokach wystawały około dwa tuziny lekkich działek. Na oko mierzył jakieś tysiąc pięćset metrów długości i niecałe sto metrów szerokości, przy czym był dość płaski. Spod dziobu wystawały mu pod kątem ostrym dwa kilkudziesięciometrowe ramiona, zakrzywione w połowie i skierowane do przodu. Okręt nie sprawiał wrażenia przyjaznego.

Dowódca już chciał wydać rozkaz, aby ponownie spróbować skontaktować się z przybyszami, kiedy niespodziewanie oślepiająca kula energii uderzyła w platformę. Wszystkie światła zgasły niemal w jednej chwili, a całą konstrukcją zatrzęsło. Z monitorów i paneli, posypały się snopy iskier. Po chwili włączyły się czerwone lampki alarmowe oraz syreny, jednak i one szybko zamilkły.

Gdy wszystko się uspokoiło, automatycznie włączyło się awaryjne zasilanie platformy. Ludzie na mostku szybko zaczęli powracać na swoje stanowiska i meldować o uszkodzeniach, jednak dowódcę najbardziej interesowało co innego. Przyciskając brudną chusteczkę do rozciętej brwi, podszedł do operatora radaru i zapytał:

– Możesz dać na główny monitor obraz tego przeklętego okrętu?

– Chyba tak, sir. Zobaczę, co da się zrobić.

– Wysiadła niemal cała elektryka, panie kapitanie – zameldował pierwszy. – Co to było, na Boga?

– Prawdopodobnie pocisk elektromagnetyczny. Nieźle nas urządzili. Co działa?

– Rezerwowe zasilanie jest sprawne w sześćdziesięciu ośmiu procentach – zameldował adiutant, odczytując dane z konsoli. – Straciliśmy osłony magnetyczne, radio satelitarne i podgląd podprzestrzeni. Nie działają też wrota w lukach myśliwców i pojazdach górniczych, padło całe zasilanie w skrzydle medycznym, mesie i skrzydle mieszkalnym. Rozładowało też główne magnesy w generatorze grawitacyjnym, za kilka minut wszystko tu będzie fruwać.

– Pokojowo nastawieni to oni na pewno nie są – stwierdził ponuro Gort. – Zarządź alarm i niech wszyscy przygotują się na abordaż!

– Sądzi pan, że to piraci?

– Oni albo zdecydowanie zbyt nadgorliwi wojskowi. Co z tym podglądem?

– Działa, sir. Już daję obraz.

Dowódca wraz ze swymi podwładnymi na mostku spojrzeli na główny monitor, po czym zapadła martwa cisza. Gort pobielał na twarzy, powoli opuścił rękę, w której trzymał zakrwawioną chusteczkę i tępym wzrokiem wpatrywał się w mętny obraz na poszarzałym od zakłóceń ekranie.

– Słodki Jezu... – wyszeptał.

Nim zdążył wydać jakikolwiek rozkaz, było już za późno. Większość mieszkańców platformy nawet nie zdała sobie sprawy z tego, co się dzieje, a reszta mogła tylko czekać na nieuniknione.

Continue Reading

You'll Also Like

Lokker By Asiek

Fanfiction

26.2K 2.2K 44
Wyobrażaliście sobie kiedyś połączenie kogoś z DC i Marvela? Nie? To ja wam pokaże jak świetnie dogadać ze sobą może się Loki i Joker. Loki razem...
98.9K 2.4K 74
18. postaci z Harry'ego Pottera + Fantastycznych Zwierząt. Spoiler: wszyscy tutaj żyją i mają się świetnie.
30.5K 1.5K 26
Jesteś starszą siostrą Tommy'ego. W kazdej nowej szkole bylas tą gnębioną wiec dzien zakończenia 18 lat bylo dla ciebie zbawieniem. Mialaś jedyna prz...
10.2K 622 24
Pola przyjaźniła się z Jankiem od dziecka. Gdy nagle jej ukochany przyjaciel wyjechał, bez żadnego słowa, dziewczyna zaczęła nowe życie i zapomniała...