wcale jej nie kocham! | scoro...

By riskytini

55.7K 2.9K 2.5K

"-Ona jest Weasley i Gryfonką, a on Malfoyem i Ślizgonem, jak ty sobie wyobrażasz ich związek? -Żyjemy w inn... More

I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
IXX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
IXXX (część 1)
XXXI
XXXII
podziękowania
ogłoszenia parafialne

IXXX (część 2)

1.1K 68 90
By riskytini

Scorpius uważnie przyglądał się twarzy ojca, cierpliwie czekając na jego reakcję. Z początku uniósł z niedowierzaniem brwi i zmierzył go zaskoczonym spojrzeniem, ale potem na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Na Salazara, czyli będę miał rude wnuki - mruknął z udawanym niezadowoleniem.

Scorpius przewrócił oczami i parsknął śmechem.

- Chodźmy w takim razie ją uwolnić - powiedział Draco - Jak się tam dostaniemy?

- Przeleportujemy się - odparł Scorpius, wyciągając do niego rękę.

Jego tata zmarszczył brwi.

- Jakim cudem umiesz się teleportować? Nie masz siedemnastu lat i licencji - zauważył.

Na policzkach blondyna pojawiły się różowe rumieńce.

- Och... Powiedzmy, że robię to niezgodnie z prawem - przyznał, wyszczerzając zęby. - Ale nie możesz mieć o to pretensji, bo właśnie dopiero co się pogodziliśmy.

Draco pokręcił głową z niedowierzaniem, ale zaśmiał się i uścisnął jego dłoń. Scorpius wyobraził sobie zielony teren przed posiadłością Nottów, obrócił się w miejscu i upadł w nicość. Poczuł silne mdłości, ale już po chwili razem z tatą wylądował na trawie, tuż przed ochronną barierą. Po chwili usłyszeli trzask i obok nich pojawiła się Clarke razem z profesor McGonagall, profesorem Flitwickiem, profesorem Longbottomem i kilkoma innymi nauczycielami z Hogwartu.

- Nareszcie jesteś, Scorpius - powiedziała - Co się tak grzebaliście? Już myślałam, że coś ci się stało.

- Musieliśmy załatwić parę... spraw - wymigał się, obiecując sobie, że opowie jej o tym później. - Muszę jeszcze zgarnąć rodziców Rose i Hugo.

Clarke pokręciła głową.

- Tak się guzdrałeś, że sama ich sprowadziłam. Wszyscy już czekają pod płachtą niewidką.

- Płachtą niewidką? - powtórzył Longbottom, unosząc brwi.

- Tak ją powiększyliśmy, że trudno ją nazwać peleryną - wyjaśniła Ślizgonka.

Dzięki zaklęciom nauczycieli bez problemu przebili się przez barierę ochronną i dotarli do reszty. Kiedy weszli pod ""płachtę niewidkę"", Scorpius wytrzeszczał oczy, bo oprócz Isaaca i Mike'a spodziewał się zobaczyć twarze Rona, Hermiony, Harry'ego i Ginny. Ale ludzi było znacznie więcej! Ropoznał wśród nich Lunę Scamander, George'a, Billa i Percy'ego Weasleyów, Fleur Delacour, Teddy'ego Lupina... Reszty nie kojarzył, że podejrzewał, że większość to członkowie Zakonu Feniksa.

- Jesteśmy już wszyscy - powiedziała z podekscytowaniem Clarke.

- Dobra, to jaki jest plan? - zapytał Draco.

- Bardzo prosty - odpowiedział z uśmiechem Ron - Uderzamy w tą ruderę, zbijamy Śmierciożerców na kwaśne jabłko i uwalniamy wszystkich więźniów.

Jego słowa spotkały się z ogólnym entuzjazmem wszystkich. Scorpius uśmiechnął się szeroko, ciesząc się, że Śmierciożercy nareszcie dostaną to, na co zasłużyli.

- Lepiej żeby osoby niepełnoletnie zostały - powiedziała nagle Hermiona, patrząc na Scorpiusa, Isaaca i Mike'a.

- Co?! - oburzyli się jednocześnie.

- To niesprawiedliwe! - zawołał Scorpius.

- Pozwólmy im walczyć - powiedział Draco - Też bylibyście oburzeni na ich miejscu, gdyby nie pozwolono wam działać i kazano siedzieć w miejscu.

- No tak, ale tu chodzi o ich bezpieczeństwo... - upierała się Hermiona.

- Zgadzam się z Malfoyem - powiedział profesor Longbottom - Gdyby nie oni, nawet byśmy się tu nie znaleźli. Pozwólmy im walczyć.

Hermiona spojrzała na Draco i Neville'a, a następnie na twarze szesnastolatków. Skrzyżowała ramiona na piersi i westchnęła.

- Dobra, niech wam będzie - mruknęła.

Scorpius, Isaac i Mike wymienili między sobą satysfakcjonujące spojrzenia.

Wszyscy zrzucili z siebie tą "płachtę niewidkę" i podbiegli do posiadłości Nottów, nie dbając o to, że prawdopodobnie zostali właśnie zauważeni.

- Gdzie są drzwi? - spytał Mike, rozglądając się.

- Myślisz, że my tam wejdziemy przez drzwi? - spytała z ironią w głosie Ginny, zatrzymując się przez budynkiem i wyciągając różdżkę. - Bombarda!

Kawałek ściany domu Nottów wybuchł i zsunął się na ziemię. Przez powstałą dziurę widać było zarys wnętrza budynku.

Wszyscy wzięli przykład z Ginny i podbiegali w różne strony budynku, wrzeszcząc "Bombarda!", a wtedy kawałki ścian, szyb, balkonu z hukiem osuwały się na ziemię. Scorpius, Isaac i Mike też próbowali to robić, ale zupełnie im to nie wychodziło, bo nigdy wcześniej nie rzucali tego zaklęcia.

Kiedy budynek został rozwalony na tyle, że swobodnie i bez żadnego problemu można było wejść do środka, całą gromadą wbiegli do wnętrza. Drogę zagrodziło im około dwadzieścia pięć postaci, które nagle wybiegło zza ściany. Scorpius poczuł jakby patrzył się na zdjęcia w podręczniku do Historii Magii w dziale o Śmierciożercach i Voldemorcie. Osoby te miały na sobie długie, czarne szaty sięgające do kostek, na których wyhaftowane miały Mroczny Znak. Nie dało się rozpoznać ich twarzy, bo pokrywały je maski przypominające twarz kościotrupa.

Przez chwilę obie grupy po prostu stały w miejscu i patrzyły się na siebie nawzajem. Scorpius pomyślał wtedy, że Śmierciożercy nieznacznie przewyższają ich liczebnie. Po tych kilku sekundach, które można było nazwać ciszą przed burzą, któryś z zamaskowanych postaci wrzasnął "Drętwota!" i zaklęcie poleciało w kierunku Harry'ego Pottera, ale on zręcznie je odbił i ugodził nim Śmierciożercę. Walka naprawdę się rozpoczęła - wszyscy zaczęli rzucać na oślep zaklęcia, które w większości przypadkach chybiły. Atmosfera zrobiła się naprawdę gorąca.

Kiedy zaczynało się robić bardziej niebezpiecznie i niektóre osoby pod wpływem różnych zaklęć zaczęły padać na ziemię albo wrzeszczeć z bólu, Scorpius wpadł na pomysł. Złapał pod rękę Isaaca, Clarke i Mike'a i szybko powiedział:

- Spróbujmy odnaleźć więźniów. Myślę, że bardziej się w ten sposób przydamy niż w tej walce.

Chłopaki i Clarke przyjęli jego pomysł z aprobatą i po chwili cała ich czwórka bokiem powoli wycofała się z pola walki.

- Gdzie mogą ich trzymać? - spytał Isaac.

Scorpius rozejrzał się po gruzach budynku, zastanawiając się, gdzie Śmierciożercom pasowałoby umieścić więzienie dla mugolaków i "zdrajców krwi". Dostrzegł z boku schody prowadzące w dół i uznał, że to bingo.

- Tam! - zawołał, wskazując na schody.

Zbiegli po nich w dół i po chwili znaleźli się w wąskim korytarzu, który otaczały cele. Scorpius zmarszczył nos, bo bardzo śmierdziało tu stęchlizną, a w jego ciało uderzyło zimno.

- Trochę tu ciemno - mruknął Mike, wyciągając przed siebie różdżkę. - Lumos.

Na końcu jego różdżki pojawiło się jasne światło, które oświetliło im korytarz. Ruszyli do przodu, a odgłos ich kroków odbijał się echem od ścian.

- Scorpius, Mike, Isaac, Clarke? - usłyszeli zachrypnięty głos z bocznej celi - To wy?

Wszyscy prędko odwrócili się w stronę głosu. Różdżka Mike'a oświetliła twarz chłopaka, który patrzył na nich z zaskoczeniem. Scorpius dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że to James, bo zupełnie siebie nie przypominał. Był wychudzony, blady, jego okulary były rozbite, a czarne włosy rozczochrane. Jego twarz pokrywało kilka blizn i szram. Miał na sobie taką samą szatę, jak Śmierciożercy - długą, czarną, aż do kostekn z wyhaftowanym Czarnym Znakiem.

- James! - zawołała z radością Clarke i podbiegła do krat. - Jamie, co oni ci zrobili?

Scorpius zmarszczył brwi na widok aż tak przesadnego entuzjazmu Ślizgonki, ale po chwili przypomniał sobie, że przecież przed porwaniem Jamesa, Clarke z nim chodziła.

- Pobierali krew - odparł James, wciąż patrząc na nich wszystkich ze zdziwieniem. - Libertit chce z naszej magii zrobić eliksir mocy... No i torturowali mnie, bo próbowałem uciec... Skąd wy się tutaj do cholery wzięliście?

- Torturowali cię? - przeraziła się Clarke.

- Kto to jest Libertit? - spytał Scorpius.

- Dowódca Śmierciożerców. Skąd wy się tu wzięliście? - powtórzył pytanie James.

Wciąż patrzył się na nich z niedowierzaniem, jakby nie do końca wierząc w to, że naprawdę tu byli.

- Długa historia - odparł Mike, machając niedbale ręką. - Musimy cię stąd wydostać.

- Alohomora! - zawołał Isaac, wskazując różdżką na kłódkę od celi.

Kłódka charakterystycznie kliknęła i drzwi od celi otworzyły się. Clarke natychmiast podbiegła do Jamesa, mocno go przytuliła i zaczęła go namiętnie całować.

Scorpius przewrócił oczami i odwrócił wzrok, ale wiedział, że jak tylko zobaczy Rose, zareaguje dokładnie tak samo. Będzie ją przytulał, całował w usta, nos, policzek, czoło, szyję...

- Możecie zostawić ślinienie się na kiedy indziej? - spytał z niesmakiem Mike - Musimy jeszcze uwolnić resztę.

Clarke z zarumienionymi policzkami oderwała się od Jamesa, podniosła się na równe nogi i pomogła wstać Gryfonowi.

- Jamie, umiesz chodzić na własnych nogach? - spytała z troską.

- Tak, ale wolałbym, żebyś trzymała mnie za rękę - odparł z nonszalackim uśmiechem James.

Clarke zachichotała, a Mike zaczął udawać, że wymiotuje. Wyszli z celi i ruszyli naprzód korytarzem, rozglądając się za kolejnymi więźniami.

- Słuchajcie, mam plan - odezwała się nagle Clarke - Wyjdę z Jamesem poza barierę ochronną i tam przeleportuję go do Świętego Munga. Wy rozdzielcie się i poszukajcie więźniów, jeśli ktoś nie będzie w stanie iść o własnych siłach, weźcie go na ręce. Przyprowadźcie ich do mnie, a ja resztę też przeleportuję do Munga.

Jej pomysł został przyjęty z aprobatą, więc wszyscy rozdzielili się. Scorpius zaświecił swoją różdżkę i skręcił w prawo, cały czas się rozglądając. Miał ogromną nadzieję, że to on znajdzie Rose, a nie ktoś inny.

- Malfoy? - usłyszał nagle zdziwiony dziewczęcy głos.

Odwrócił się w jego stronę i po oświetleniu celi różdżką, zobaczył twarz Lily Potter. W sąsiedniej celi siedział Hugo, który też przyglądał się Scorpiusowi z zaskoczeniem. Oboje wyglądali o wiele lepiej niż James, ale też mieli na sobie te ciemne szaty z wizerunkiem Mrocznego Znaku.

- Tak, to ja - odpowiedział, wyszczerzając zęby. - Kazali wam ubrać te szaty?

Oboje przytaknęli.

- Nie chciałem jej ubierać, ale wepchnęli mi ją na siłę - żalił się Hugo.

Scorpius wskazał różdżką na kłódkę przy celi Lily i wypowiedział zaklęcie "Alohomora", a wtedy kłódka z cichym kliknięciem otworzyła się. To samo blondyn zrobił z kłódką od celi Hugo.

- Skąd się tu wziąłeś? - spytała Lily, przyglądając mu się z takim samym niedowierzaniem, jak wcześniej James.

- Długa historia, dowiecie się później - odpowiedział pospiesznie Scorpius - Wyłaźcie, musimy odnaleźć resztę.

Hugo i Lily prędko wyszli ze swoich cel i ruszyli za Scorpiusem. Ślizgon mówiąc "resztę", najbardziej miał na myśli Rose, więc rozglądał się po kolejnych celach jak oszalały, mając nadzieję, że dostrzeże w którejś burzę rudych włosów.

- Tu jest Jacob! - zawołał nagle Hugo - Jest nieprzytomny.

Scorpius zwrócił różdżkę w kierunku celi, przy której stał Gryfon. Po jego plecach przebiegły dreszcze, kiedy zobaczył chłopaka. Jego skóra była naprawdę bardzo niezdrowo blada, wargi były bardzo suche, a jego zazwyczaj czarne włosy straciły swój zdrowy kolor i stały się szarawe. Gdyby nie jego nierówny oddech, Scorpius byłby pewien, że zobaczył trupa.

- Musimy go zabrać do Munga - powiedział Malfoy.

Westchnął, bo zdał sobie sprawę z tego, że przetransportowanie Jacoba poza budynek oznacza rezygnację z poszukiwania Rose i jako pierwszy znajdzie ją ktoś inny. Wiedział jednak, że zdrowie Jacoba było o wiele ważniejsze niż jego zachcianki.

- Złapię go za ręce, a wy za nogi, okej? - spytał Scorpius, a Hugo i Lily pokiwali głowami.

Jacob trochę ważył, ale jakoś udało im się go podnieść i wyjść z nim poza budynek. Podczas drogi trzecioklasiści bardzo się ożywili i zaczęli zadawać blondynowi mnóstwo pytań na temat tego w jaki sposób udało im się tu dostać. Scorpius cierpliwie im wszystko opowiedział.

- Pewnie jesteś z tego dumny, że dobrze podejrzewałeś kto stoi za tym wszystkim - odezwał się Hugo.

Malfoy zmarszczył brwi i rzucił mu niezrozumiałe spojrzenie.

- Nie słyszałeś? - zdziwiła się Lily - Pani Mitchell i pan Goldenstein to tak naprawdę Śmierciożercy. Znaczy, w rzeczywistości nazywają i wyglądają trochę inaczej, ale...

Scorpius gwałownie się zatrzymał, przez co nieprzytomny Jacob prawie spadł na ziemię.

- Miałem rację? - powtórzył powoli blondyn, lustrując wzrokiem Hugona i Lily. - Ci aurorzy to Śmierciożercy? Byli w to zamieszani?

Trzecioklasiści chyba trochę przestraszyli się jego wzroku i nagłego zdenerwowania w głosie, bo wymienili między sobą lękliwe spojrzenia.

- Umm... tak - przytaknął niepewnie Hugo - Tak naprawdę nazywają się Wilson i Avery.

Scorpius poczuł jak w jego ciało uderza ogromna wściekłość. Z całej siły zacisnął pięści, a krew mocno zaszumiała mu w uszach. Odwrócił się w stronę willi Nottów, która teraz była już w nieco opłakanym stanie. Poczuł w środku siebie olbrzymią chęć wbiegnięcia tam i potraktowania Wilson i Avery'ego jakiś wyjątkowo paskudnym zaklęciem.

- Musimy iść - powiedziała niepewnie Lily, w ten sposób wyrywając go z transu.

Scorpius westchnął i z powrotem odwrócił głowę w stronę miejsca w którym czekała na niego Clarke. Pokiwał głową i bez słowa ponownie ruszył do przodu.

- To Jacob? - spytała z lekkim przerażeniem Ślizgonka, patrząc na chłopaka. - Wygląda jeszcze gorzej niż James.

- Można teleportować się z osobą nieprzytomną? - zainteresowała się Lily.

Twarz Clarke nieco zbladła.

- W zasadzie to... nie wiem - przyznała niepewnie - Wydaje mi się, że tak.

Scorpius odwrócił się w stronę domu Nottów, który powoli stawał się ruiną i dostrzegł podążającego w ich stronę Isaaca. Na jego plecach znajdowała się Emily, która mocno obejmowała jego szyję. Jej skóra, usta i włosy wyglądały tak samo niezdrowo jak u Jacoba, ale przynajmniej nie była nieprzytomna. Oddychała nierówno i płytko, przyglądając się z zmarszczonymi brwiami Scorpiusowi i Clarke, jakby nie do końca ich poznawała.

- Musisz zejść, kochanie - powiedział Isaac, zatrzymując się obok nich.

Emily posłusznie wykonała jego polecenie i niezgrabnie zeskoczyła na ziemię, omal się nie przewracając. Isaac prędko chwycił ją za rękę, mocno objął i pocałował w kącik ust. Scorpius widząc to, pomyślał o Rose i poczuł ogromną falę tęsknoty i zniecierpliwienia, bo naprawdę chciał już ją spotkać.

- Nie przeleportuję was wszystkich naraz - powiedziała Clarke - Lily, Hugo, będziecie musieli zaczekać.

- My nie musimy iść do Munga, jesteśmy cali i zdrowi! - zapewnił pewnym siebie tonem Hugo.

- Prawda! Chcemy zostać i walczyć - dodała Lily.

Scorpius, Clarke i Isaac parsknęli śmiechem.

- Jesteście na to za mali - oznajmiła Ślizgonka - Zresztą, właśnie spędziliście miesiąc uwięzieni w siedzibie Śmierciożerców i mieliście dwa razy pobieraną krew przez jakiegoś czarnoksiężnika. Musicie na wszelki wypadek iść do Munga.

- Nie jesteśmy tacy mali - oburzyła się Lily - Jesteśmy od Scorpiusa i Isaaca tylko dwa lata młodsi!

Malfoy i Zabini wymienili rozbawione spojrzenia.

- dwa lata młodsi - poprawił ją Isaac, wyszczerzając zęby, a rudowłosa zmierzyła go wtedy obrażonym spojrzeniem.

Clarke złapała za rękę nieprzytomnego Jacoba i Emily, po czym obróciła się w miejscu i zniknęła, teleportując się. Scorpius i Isaac z powrotem ruszyli w stronę posiadłości Nottów, z której głośno i wyraźnie słychać było odgłosy walki.

- Mam dobrą i złą wiadomość - oznajmił nagle Isaac - Znalazłem Rose. Pierwsze o co zapytała to o to, gdzie jesteś.

Scorpius poczuł przyjemne uczucie ciepła rozlewające się po jego ciele, a na jego twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Na Salazara, to takie słodkie, że pierwsze co tylko zrobiła to zapytała o niego. Nie spytała Isaaca skąd on się tu do cholery wziął, czy inni więźniowie też zostali uwolnieni, tylko zadała pytanie dotyczące niego. Chyba jeszcze nigdy blondyn nie czuł się tak szczęśliwy z powodu tego, że komuś na nim tak zależy.

- Zła wiadomość jest taka, że miała ochotę cię zabić - dokończył Isaac.

Radość i melancholijne myśli natychmiast zniknęły z głowy Scorpiusa. Wytrzeszczał oczy i spojrzał ze zdziwieniem na Zabiniego.

- Co takiego? - spytał, unosząc brwi.

- Ona wszystko źle zrozumiała - zaczął tłumaczyć Isaac - Była przy tym, jak Alex dostał się do środka. Myślała, że nie chciałeś nadstawiać karku i bałeś się Śmierciożerców, dlatego posłałeś na misję osobę, którą najmniej lubisz z Klubu Detektywów.

- Co?!

Scorpius poczuł w środku rozgoryczenie. Dlaczego tak źle o nim pomyślała? Jak mogła pomyśleć, że bałby się ryzykować życiem dla niej? I to prawda, że Jones go irytował, ale nigdy w życiu nie kazałby mu narażać życia tylko dlatego, że za nim nie przepadał. Przecież sam się do tego zgłosił! Scorpius też przecież bardzo chciał iść, ale musiał pomóc przy teleportacji.

- Oczywiście jej wytłumaczyłem, jak było naprawdę - dodał pośpiesznie Isaac - Ale zanim to zrobiłem, poleciało z jej ust tyle obraźliwych epitetów o tobie... Egoistyczny, zadufany w sobie, tchórz, niewdzięczny...

Scorpius uniósł brwi.

- Naprawdę tak mnie nazwała? Co jej odbiło? - spytał z oburzeniem.

Wyobraził sobie jej czerwone ze złości policzki, założone na piersi ramiona, wzrok bazyliszka i omal nie roześmiał się na głos. Naprawdę urocze było to, że Rose myślała, że wygląda groźnie, gdy się denerwuje.

- Siedziała trzy tygodnie w celi, stary - odparł Isaac, wzruszając ramionami. - Każdemu by odbiło. Zresztą, wiesz... Alex był torturowany przez tego Libertita, czy jak mu tam.

Oczy Scorpiusa rozszerzyły się, a po jego plecach przebiegły ciarki.

- Torturowany? Cruciatusem?

Isaac pokiwał ponuro głową, a Scorpius westchnął. Gdyby to przewidzieli, na pewno nikogo by w końcu nie posłali jako przynętę. Zresztą, dostali tyle wsparcia od reszty, że ten głupi pomysł z przynętą był w ogóle niepotrzebny.

Te ponury myśli przerwał mu Isaac, trącając go w ramię z głupkowatym uśmiechem na ustach.

- Patrz, Julia chyba poszukuje swojego Romea - odezwał się, unosząc sugestywnie brwi.

Scorpius zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi, ale po chwili dostrzegł Rose i wszystko wokół przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Poczuł jak jego serce zaczyna naprawdę szybko bić, kiedy podniosła głowę i spojrzała na niego tymi swoimi brązowymi, czekoladowymi oczami. Jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, z jego ciała uleciały wszystkie troski i zmartwienia o nią, które dręczyły go od kilku tygodni. Stała przed nim - cała, zdrowa i wciąż piękna. Po jej twarzy trochę widać było to, że ostatni czas spędziła w uwięzieniu, ale nie straciła swojego uroku.

- Rose - wyszeptał cicho, nie spuszczając z niej wzroku.

Przez następnie kilkanaście sekund tak po prostu na siebie patrzyli, jakby jeszcze nie do końca do nich dotarło, że nareszcie siebie zobaczyli. A potem Scorpius po prostu pobiegł w jej stronę i wziął ją w ramiona, składając delikatne pocałunki w każdym miejscu na jej twarzy - na czole, nosie, policzku, ustach, potem znowu na czole. Rose cicho jęknęła z wdzięcznością, wplatając ręce w jego jasne włosy i oplatając swoje nogi w jego talii. Zaczął ją namiętnie całować, mocno ją do siebie przysuwając. To był pocałunek zupełnie inny niż ten, który przeżyli w jego dorimitorium. Tamten był leniwy, senny, delikatny. Ten za to był pełen namiętności, był przepełniony pożądaniem, wyrażał czułość i tęsknotę, którą oboje czuli. Przewrócili się na trawę i wtedy Rose zaczęła się głośno śmiać, a Scorpius na to uśmiechnął się pod nosem, bo tak bardzo tęsknił za tym przyjemnym dźwiękiem.

- Rosie, wszystko w porządku? Nic cię nie boli? - spytał, skanując wzrokiem jej twarz, jakby spodziewał się dostrzec jakąś ranę.

- Czuję się wyśmienicie - odparła z rozbawieniem, dotykając palcami jego policzków.

Scorpius uśmiechnął się pod nosem.

- Czyli już nie chcesz mnie zabić?

Na policzkach rudowłosej pojawiły się różowe rumieńce.

- Isaac ci powiedział? - spytała, nieco zmieszana. - Przepraszam, Scorpius. Nie wiem czemu tak źle o tobie pomyślałam. Po prostu byłam wściekła, martwiłam się o Alexa i trochę odbiło mi w od siedzenia w tej celi...

Scorpius położył palec na jej ustach.

- Cii, już wszystko dobrze. Naprawdę już wszystko dobrze.

Znowu zaczął ją całować, rozkoszując się truskawkowym smakiem jej ust, ale wtedy usłyszał huk, więc oboje oderwali się od siebie i stanęli na równe nogi.

Pod wpływem jakiegoś zaklęcia ściana willi znajdującej się tuż nad nimi zsunęła się i spadała prosto na nich. Rose wyciągnęła spod szaty różdżkę i wrzasnęła:

- Bombarda!

Ściana rozpadła się na setki kawałków, które zaczęły lecieć w różne strony. Scorpius chciał powiedzieć, że to chyba nie był najlepszy pomysł, ale Rose zaczęła biec, więc ruszył za nią.

Kawałki gruzu spadały wokół nich, tworząc pył, przez który oboje zaczęli kaszleć. Biegli dalej, kilka razy ledwo unikając uderzenia w głowę przez odłamek ściany.

Nagle w głowie Scorpiusa pojawił się idiotyczny pomysł.

- Rose! Wiem, że to nie jest najlepszy moment, ale zostaniesz moją dziewczyną?!

Mówiąc to, zakrztusił się pyłem i zatrzymał się na chwilę, by odkaszlnąć. Rose w biegu złapała go za rękę i pociągnęła do przodu.

- Tak, zostanę, ale teraz się zamnkij i biegnij! - odkrzyknęła.

Scorpius głośno się roześmiał i zrobił to, o co prosiła. Wbiegli do domu Nottów, który naprawdę ciężko było nazwać domem, bo mało co z niego zostało. Kiedy znaleźli się w środku, wpadli na Rona Weasleya.

- Cześć, tato! - powiedziała radośnie rudowłosa.

- Rose! - zawołał Ron, mocno ją obejmując. - Czemu Clarke nie zabrała cię do Munga?

Rose wzruszyła ramionami.

- Chciałam pomóc w walce. Nic mi nie jest.

- Bardzo pomogłaś rozwalając ścianę - odparł mężczyzna z ironią, a na twarzy Rose pojawiły się czerwone rumieńce. - Już jest koniec walki. Powinnaś iść do szpitala.

- Koniec? - zdziwił się Scorpius, rozglądając się.

Wokół nich leżało mnóstwo gruzu, a w powietrzu unosił się kurz i pył. Blondyn dostrzegł też leżące na podłodze kilkanaście ciał.

- Ktoś umarł? - spytał z lękiem.

Ron pokręcił głową.

- Nie, ci wszyscy co leżą są po prostu nieprzytomni - odparł - W większości to Śmierciożercy, ale kilku naszych też oberwało.

- Złapaliście wszystkich? - spytała z nadzieją Rose.

- Niektórym udało się uciec. Ale spokojnie, jak się powie tym złapanym, że za podanie nazwisk uciekinierów będzie krótszy wyrok, na pewno podadzą. Nie są sobie w ogóle wierni - odpowiedział jej tata, wyszczerzając zęby.

- A Libertit?

Ron parsknął śmiechem.

- Ten marny człowieczek, który myślał, że może udawać Voldemorta? Nie wypił tego swojego eliksiru mocy, więc nie miał żadnych nadzwyczajnych zdolności. Harry załatwił go w kilka sekund. Trzeba będzie zmienić jego opis w czekoladowych żabach, w końcu dobił już dwóch dowódców Śmierciożerców - znowu zaczął się śmiać - Ja tutaj zostanę, by pomóc, ale wy naprawdę powinniście stąd iść.

Scorpius pokiwał głową.

- Okej, przeleportuję się z Rose do Munga - oznajmił.

Ron uniósł swoje krzaczaste brwi.

- Umiesz się teleportować? Przecież nie masz licencji

Na bladych policzkach Scorpiusa pojawiły się delikatne różowe rumieńce. Naprawdę powinien się pilnować, by nie mówić byle komu o swojej nielegalnej umiejętności.

- Jak stąd sobie pójdziemy, to uda pan po prostu, że tej rozmowy nie było? - spytał Ślizgon, wyszczerzając niewinnie zęby.

Mężczyzna przewrócił oczami, ale nic nie powiedział, tylko odszedł w kierunku innych członków Zakonu Feniksa, by pomóc im przetransportować ciała.

- Scorpius, naprawdę nie muszę iść do Munga - powiedziała Rose - Nic mi nie jest, bardzo dobrze się czuję.

Blondyn uśmiechnął się pod nosem.

- Wiem, że nie lubisz uzdrowicieli, ale musisz tam iść, Rosie. Na wszelki wypadek.

Rudowłosa przewróciła oczami, ale po chwili wzruszyła ramionami.

- Niech ci będzie, kochanie.

Scorpius uniósł ze zdziwieniem brwi, ale w jego sercu pojawiło się przyjemne uczucie ciepła.

- Kochanie? Jeszcze nigdy mnie tak nie nazwałaś - powiedział, uśmiechając się.

- Co się tak dziwisz? Skoro jestem już twoją dziewczyną, to chyba normalne, że będziemy tak do siebie mówić.

- No jasne, skarbie - odparł Scorpius.

Pocałował ją w czoło, a wtedy na jej policzkach pojawiły się urocze rumieńce.

Kiedy złapał ją za rękę, by mogli się wspólnie przeleportować, nie mógł się oprzeć wrażeniu, że był teraz szczęśliwszy, niż kiedykolwiek wcześniej w swoim życiu.

°°°
nie podoba mi sie ten rozdzial
bądźcie wyrozumiali czytajac go
milych reszty wakacji!☀️

Continue Reading

You'll Also Like

71K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
876K 12.6K 198
2 cześć na profilu, więc zapraszam ❤️ Śledzicie na bieżąco dalsze losy naszych bohaterów. ❤️ #1 - TUNA - 07.02.2019 #8 - SLYTHERIN - 28.02.2019 #8...
85K 3K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
60.1K 2K 120
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...