HEART ON FIRE | W SPRZEDAŻY

By autorka_hope

544K 10.6K 16.1K

Niegdyś przyjaciele, a potem... Nicole White i Nathaniel Wood, nigdy nie byli wrogami, a jednak walczyli ze... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16

Rozdział 13

12.3K 508 573
By autorka_hope


NICOLE

Odrzuciłam przychodzące połączenie i naciągnęłam na głowę kaptur, zatrzaskując za sobą drzwi do domu. Wsunęłam telefon do kieszeni spodni, nasunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne i z pochylona głową, ruszyłam przed siebie. Pierwszy raz od dwóch dni opuściłam dom, decydując się na wieczorny spacer, by oczyścić umysł. Widziałam, że o takiej porze wyglądałam idiotycznie w okularach przeciwsłonecznych, ale obawiałam się, że większe zainteresowanie przykułby fioletowy siniak na mojej twarzy.

Przebiegłam na drugą stronę ulicy, wciskając dłonie do kieszeni szarej, obszernej bluzy. Chciałam pobyć trochę sama, choć tak naprawdę od pamiętnej kolacji byłam nieustannie sama. Siedziałam w pokoju, izolując się od przyjaciół bo nie potrafiłam powiedzieć im prawdy. Wstydziłam się i bałam, choć przepełniała mnie złość, z którą nie potrafiłam sobie poradzić. Wiedziałam, że zaprzeczałam sama sobie, ale taka była prawda. Chciałam, żeby mój ojciec zapłacił za wszystkie krzywdy jakich się dopuścił, ale obawiałam się reakcji Alexa. Zwyczajnie bałam się o niego.

Kopnęłam niewielki kamyk, idąc jedną z parkowych alejek Riverside, gdy usłyszałam znajomy męski głos. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz, upośledzając ruchy mojego ciała. Uniosłam powoli wzrok i zobaczyłam niewielką grupę chłopaków, która stała przy jednej z ławek. Oddech ugrzązł w moich płucach, po czym poprawiłam zsuwający się z głowy kaptur. Stałam nieruchomo, przyglądając się jego sylwetce i nonszalanckiej mowie ciała, gdy z lekkim znudzeniem wysłuchiwał swojego rozmówcy. Szybki krokiem skierowałam się w stronę ruchliwej ulicy. Chciałam zniknąć i uniknąć krępującego spotkania z brunetem, jednak nie było mi to dane.

Przystanęłam przy krawężniku, czekając na dogodny moment by lawirując pomiędzy jadącymi autami, przebiec na drugą stronę ulicy. Chciałam postawić stopę na asfalcie, wykonując pierwszy krok, gdy poczułam ciężką dłoń na ramieniu. Zaskoczona i zdenerwowana podskoczyłam, wpadając plecami na tors strojącego za mną chłopaka.

— Nie przywitasz się nawet? — zapytał cicho, przenosząc dłonie na moje biodra.

— Zabieraj łapy — mruknęłam, zrzucając ręce Nathaniela, po czym obróciłam się i niechętnie na niego spojrzałam. — Czy mi się wydaje, to ty pierwszy zacząłeś unikać mnie po imprezie rok temu?

— Po jakiej imprezie? — Zmarszczył brwi, jakby naprawdę nie rozumiał.

— Nie ważne — odpowiedziałam zrezygnowana i odwróciłam się, chcą jak najszybciej odejść.

— Ej, co jest? — Szarpnął mnie za ramię i siłą odwrócił przodem do siebie. — Na cholerę ci White, okulary przeciwsłoneczne skoro jest wieczór?

— Mam migrenę. — Zrobiłam krok do tyłu, poprawiając kaptur.

— Jest ciemno, więc co jest grane? — Wskazał na wyłaniający się zza chmur jasny księżyc, który wspaniale kontrastował z ciemno granatowym niebem.

— Musze już iść — wymamrotałam i ponownie spróbowałam przed nim uciec.

— Kurwa, Nicole! — Jego uniesiony głos rozniósł się po ulicach Riverside, przeszywając na wskroś moje ciało.

Nie wiedziałam dlaczego stanęłam w miejscu, chociaż powinnam była przyśpieszyć i biec przed siebie. Zacisnęłam dłonie w pieści, skrywając je pod szarym materiałem i przełknęłam głośno ślinę, przez zaciśnięte gardło. Słyszałam jego kroki, gdy powoli się zbliżał, pokonując niewielki dystans między nami.

— Odwróć się — wyszeptał, dotykając talii.

Czułam się słaba, choć chciałam walczyć, ale czy miałoby to jakikolwiek sens? Próbowałam już uciekać od przeszłości, ale ona nieustannie mnie doganiała. Łapała w swoje macki i zaciskała je na moim słabnącym ciele. Pozwoliłam by zsunął okulary, stając się przez tą jedną ulotną chwilę, całkiem naga i odkryta. Patrzył mi w oczy, muskając opuszkami zasinienie, którego nie zdołałam ukryć nawet mocniejszym makijażem.

— Kto ci to zrobił?

— Nikt.

— Kto ci to zrobił? — powtórzył głośniej, nie zgadzając się na kłamstwa, ale na nie byłam skazana.

— Mówiłam, że nikt! — Wyrwałam okulary z jego dłoni i ponownie założyłam na nos.

— Takie siniaki nie powstają same z siebie.

— Najwidoczniej mnie nie doceniasz — prychnęłam. — Jak ty to ostatnio powiedziałeś? — zagadnęłam, przypominając sobie naszą rozmowę w klubie sprzed kilku dni. — Wpadłam na drzwi.

— Ogromne musiały być te drzwi — zacytował moją odpowiedź.

— Były — szepnęłam.

Mijały sekundy, a my staliśmy na wprost siebie, zupełnie jakby czas na chwile się zatrzymał. Zapomniałam o niechęci i łzach, które przez niego kiedyś wypłakałam. Z przyjaciela stał się zdrajcą i choć obiecywałam sobie, że nigdy więcej mu nie zaufam, to nie potrafiłam go znienawidzić.

— Masz jakieś plany? — zapytał niespodziewanie, wytrącając mnie chwilowego zamyślenia.

— A co, chcesz mnie zaprosić na randkę? — zakpiłam, poprawiając okulary przeciwsłoneczne.

— Śnij dalej — prychnął. — Robisz coś, czy włóczysz się bez celu.

— Raczej się włóczę, dlaczego?

— To chodź. — Zacisnął palce na moim nadgarstku i nie czekając na moją zgodę, pociągnął za sobą.

— Gdzie?

— Chodź i jeden raz nie zadawaj pytań — westchnął, jakby rozmowa ze mną była niesamowicie mecząca.

— Szukaj dalej jakiejś naiwnej — prychnęłam i wyswobodziłam rękę, stając w miejscu.

Wiedziałam, że byłam uparta i doprowadzałam tym nie raz ludzi do szału, ale nie zamierzałam się zmieniać. Najważniejsze było to, jak ja czułam się sama ze sobą, a zdanie innych mnie nie obchodziło. Oni mieli wybór, mogli obrócić się na piecie i zostawić mnie w przeszłości. Nathaniel również mógł to w tamtej chwili zrobić i może nawet powinien.

— White — warknął, przeczesując włosy palcami. — Jesteś najcięższą do dogadania się dziewczyną, jaką znam. Przysięgam kurwa, że drugiej takiej nie ma.

— Jeszcze teraz krytykujesz moja wagę — wytknęłam, krzyżując ręce na piersiach. Doskonale wiedziałam, że chodziło mu o mój charakter, ale skorzystałam z okazji, żeby go chwilę powkurzać. Przynajmniej to zajęcie przez chwilę poprawiło mi samopoczucie i odgoniło nieprzyjemne myśli.

— Nie wytrzymam z tobą — westchnął. — Proponuję ci jeden wspólny wieczór, jak za dawnych czasów.

— Jeden? — Uniosłam brew, spoglądając nieufnie na bruneta.

— Tylko jeden — przytaknął. — A potem wrócimy do obojętności.

Gdybyśmy tylko wiedzieli, że nasza przyszłość była zapisana w gwiazdach i tamtej nocy to one rozjaśniały nam drogę, którą podążaliśmy resztę życia. Przypieczętowaliśmy swój los, wzniecając pożar, który pochłaniał nas coraz bardziej z każdym kolejnym spotkaniem i dotykiem. Chciałabym móc powiedzieć, że żałowałam piekła, jakie rozpętaliśmy późniejszymi decyzjami, ale nie żałowałam nigdy niczego, bo byłeś wart tego wszystkiego.

Przeczesałam palcami splątane pasma włosów, które kolejny raz rozwiał wieczorny, kalifornijski wiatr na plaży w Belmont. Wzrok miałam utkwiony w horyzoncie, nasłuchując szumiących fal, które zderzały się z brzegiem plaży. Dłonie zanurzyłam w piasku, przesypując go co jakiś czas od niechcenia pomiędzy palcami. Ramie Nathaniela stykało się z moim, a serce biło mocniej niż kiedykolwiek wcześniej, bo czułam jakby pewne wydarzenia nigdy nie miały miejsca. Zupełnie, jakby cofnął się czas, który nigdy nie był nazbyt łaskawy.

— O czym myślisz? — zagadnął, jakby wcale go to nie interesowało.

— Chodź się przejść — oznajmiłam i gwałtownie poderwałam się z miejsca.

Stanęłam naprzeciw Nathaniela, który uniósł zdezorientowane spojrzenie. Zmierzył mnie, po czym ciężko westchnął i podpierając na rękach, wstał piasku. Otrzepał spodnie, rozglądając się na boki, jakby zastanawiał się nad trasa wycieczki.

— Ruszaj się, Wood — prychnęłam, popychając go naprzód.

— Gdzie ty chcesz iść?

— Na molo.

Brunet skomentował mój pomysł cichym mamrotaniem pod nosem, ale wzruszyłam jedynie ramionami i wyruszyłam naprzód. Szłam dwa kroki przed chłopakiem, szurając butami po piasku, który zaczął mnie uwierać w stopy.

— Mam piach w butach — mruknęła, potrząsając nogą jak paralityk.

— No coś ty, White — parsknął, spoglądając na mnie z politowaniem. — Na plaży? Jak to możliwe? — zakpił, wymijając mnie.

— Kutas.

— Chodź kaleko i nie marudź. — Zerknął przez ramię i na chwilę przystanął, żebym mogła spokojnie go dogonić.

Weszliśmy na molo, spokojnie spacerując pomiędzy starszymi mężczyznami, którzy siedzieli na rozkładanych krzesełkach rybackich i trzymali w dłoniach wędki. Spojrzałam kątem oka na Nathaniela, który trzymał dłonie w kieszeniach spodni i wpatrywał się w deski, po których się przechadzaliśmy. Trąciłam go lekko łokciem, a gdy spojrzał pytającym wzrokiem, szyderczo się uśmiechnęłam i skinęłam na starszych panów.

— Przyglądaj się — szepnęłam. — To twoje zajęcie na starość.

— Zakładając, że jej dożyję — prychnął z żalem w głosie, na co zmarszczyłam brwi.

Wiele osób sobie żartowało, że nie dożyją starości bo wykończą ich nerwy, leki przeciwbólowe albo podatki. Zazwyczaj to była głupia gadanina, żeby ponarzekać na panujące rządy i rosnące ceny. Miałam jednak niepokojące przeczucie, że w słowach Nathaniela nie było drwiny, bolesna prawda, z która się pogodził. A może próbował się pogodzić?

— Co to znaczy? — Zmarszczyłam brwi, zachodząc mu drogę.

— Chciałaś spacerować, a nie gadać — zauważył i ruszył na przód, napierając na mnie swoim ciałem. Położyłam dłonie na torsie chłopaka i nieznacznie się wycofałam, by móc spojrzeć na jego twarz.

— Co miałeś na myśli?

— Jesteś upierdliwa.

— To ty chciałeś, żebym z tobą jechała — przypomniałam, wbijając nieco mocniej palce w jego napięte mięsnie, gdy spróbował mnie wyminąć.

— I już tego żałuję.

— Wiesz, co? — burknęłam, zdenerwowana jego zachowaniem. — Pierdol się. — Wystawiłam środkowy palec, obróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie, zostawiając go z tyłu.

Kilka minut spacerowałam samotnie, sunąc dłonią po metalowej barierce. Spojrzałam na wzburzone fale, które rozbijały się na grubych, drewnianych palach osadzonych w wodzie. Uniosłam wzrok na niebo, przymrużając powieki, gdy oślepiło mnie światło latarni. Nie rozumiałam zachowania Nathaniela i chyba nie chciałam rozumieć. Zaproponował wspólne spędzenie czasu, taki nasz mały powrót do przeszłości, po czym nagle bez najmniejszego powodu powraca do swojej maski dupka.

Nadepnęłam na ławkę i przytrzymując się latarni, wspięłam się na metalową poręcz barierki, która ogradzała całe molo. Powoli się wyprostowałam i uniosłam wzrok na niebo, czując mocniejsze podmuchy wiatru na swojej twarzy.

— White! — Rozniósł się głośny krzyk Nathaniela. — Złaź z tego gówna, idiotko!

— Daj spokój — mruknęłam. — Nic mi nie będzie — parsknęłam śmiechem i to był błąd.

Pochyliłam się nieznacznie do przodu, przez co utraciłam równowagę. Noga ześlizgnęła się z metalowej poręczy, na której stałam i choć widziałam kątem oka, że Nathaniel próbował mnie złapać, to nie zdążył. Bezwładnie spadałam, a gdy uniosłam wzrok, dostrzegłam piękne niemal czarne niebo, które rozpościerało się nad nami. Przymknęłam powieki i poczułam piekący ból pleców, gdy zderzyłam się ze spienioną taflą wody.

Otworzyłam oczy, ale nic nie widziałam przez mętną wodę, która znosiła mnie silnymi falami na bok. Moje ciało wsysał wir i choć próbowałam wypłynąć na powierzchnie, to nie potrafiłam. Woda dostała się do moich płuc, gdy łapczywie spróbowałam nabrać powietrza, wynurzając się zaledwie na kilka sekund. Czułam drżenie ciała, które mnie paraliżowało i nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak walce, którą chyba chciałam odpuścić. Zdawała się to idealna okazja, by skończyć to wszystko. Śmierć przez utoniecie. Wypadek na molo. Oczami wyobraźni widziałam nagłówki gazet, a gdy zamknęłam oczy godząc się na to, co szykował dla mnie los, poczułam ręce, oplatające moje ciało.

To było jak zastrzyk adrenaliny prosto w serce, które przestawało bić. Wynurzyliśmy się na powierzchnie i trzymając mnie blisko siebie, wypłynął na brzeg. Łapczywie wdychałam powietrze, trzęsąc się z zimna i emocji, które dopiero w tamtej chwili boleśnie się ze mną zderzyły. Mogłam umrzeć i nie wiedziałam, czy bardziej przerażała mnie wizja śmierci, czy ten wewnętrzny głos, który mówił, że powinnam się poddać.

Spojrzałam na Nathaniela, gdy posadził mnie na piasku. Jego oczy w skupieniu skanowały moją twarz i przemoczone ubrania, jakby upewniał się, że nic mi się nie stało. Nasze przyśpieszone oddechy zmieszały się ze sobą, a gdy przełknął ślinę i jego jabłko Adama się poruszyło, coś we mnie pękło i wskoczyłam do tej króliczej nory modląc się o linę ratunkową.

Naparłam na jego usta, powoli muskając je w obawie, że to co zrobiłam było największym błędem, za który przyjdzie mi pokutować. Serce obijało boleśnie klatkę piersiową, oddech ugrzązł w płucach a żyły płonęły adrenaliną, która pochłaniała całe moje ciało. A kiedy odważyłam się otworzyć oczy, znieruchomiałam na widok ciemno brązowych tęczówek, które miałam przed sobą. Wpatrywał się we mnie bolesną obojętnością i zanim zdołałam stłamsić w sobie uczucie rozczarowania, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Otarłam grzbietem dłoni oznakę swojej słabości, którą szczerze się brzydziłam i unikając jego wzroku, poderwałam się na kolana.

— Jestem idiotką — wymamrotałam, zgarniając do tyłu mokre pasma włosów, które przykleiły się do mojej twarzy.

Oparłam dłonie na piasku, próbując wstać by jak najszybciej uciec. Mój umysł płonął, a wyrzuty sumienia, jak echo odzywały się w głowie, bo wiedziałam, że nie powinnam tego robić a jednak zrobiłam. I nagle czas się zatrzymał, bo jego palce zacisnęły się na moim nadgarstku. Spuściłam wzrok na rękę i wstrzymałam oddech, powoli podnosząc spojrzenie na twarz Nathaniela. Nie zdążyłam dostrzec jego miny, ani uczuć jakie nim kierowały, bo przyciągnął mnie gwałtownie do siebie. Piersi zderzyły się z napiętym torsem chłopaka, a dłonią objął moją twarz, oddając wcześniejszy pocałunek.

Nie było w nim już tej delikatności i niepewności, co wcześniej. Brutalnie i namiętnie smakował moich ust, odbierając resztki zdrowego rozsądku. Zarzuciłam ręce na kark Nathaniela, pozwalając na tą chwilę zapomnienia, która stała się początkiem naszego końca. Oddech palił płuca, a ciało drżało od dotyku dłoni, którymi sunął po moim ciele. Nie pamiętałam, w którym momencie na nim usiadłam i kiedy zdarł ze mnie mokrą bluzę, a później koszulkę. Przekleństwa, które opuściły jego usta działały niczym najlepszy afrodyzjak, a pocałunki uzależniły, jak najmocniejszy narkotyk, pozbawiając mnie gruntu pod nogami. Zacisnął palce na talii, powstrzymując mnie przed niekontrolowanymi ruchami bioder, które pobudziły jego męskość. Ciężko oddychając, oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy. Zacisnęłam palce na jego ramionach, bojąc się tego, co musiało nadejść. Pozwoliliśmy by poniosła nas chwila i wkrótce każdy z nas będzie musiał za to zapłacić. 

Continue Reading

You'll Also Like

876 113 40
,,Dla wszystkich którzy ślepo biegną za perfekcją. Zwolnijcie, bo się zmęczycie i nie będziecie mieli siły biec za czymś co jest osiągalne i jeszcze...
11.7K 470 19
Z zewnątrz wygląda na zwykłą nastolatkę, jednak w środku desperacko potrzebuje miłości, ciepła, zrozumienia i wsparcia. Czy poradzi sobie z emocjami...
19K 536 36
Pierwszy tom serii "Benefits" "Powiedzielibyśmy wszystko tylko po to, by usłyszeć to, co chcemy" Przeprowadzka, ostatni rok w Los Angeles i jeden cel...
78K 5.6K 24
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...