catharsis || avatar the last...

By her_is_glory

104K 6.2K 1.2K

Leila odkąd pamięta zamieszkuje południowe plemię wody. Jako jedna z dwóch pozostałych magów wody w tym rejon... More

figures
KSIĘGA PIERWSZA
1; chłopiec z góry lodowej i latający puchaty bizon
2; wściekłe książątko z blizną na twarzy i pierwsza wycieczka
3; świątynia powietrza i urażona duma Sokki.
4; szalony król i słodkie bunty
5; zimowe przesilenie
6; nie zadzieraj z piratami
7: uważaj komu podajesz rękę
8; przeciwieństwa i trudy
9; maski, które nosimy: błekitny duch
10; wrożba i inne bzdury
11; strach samotności.
12; siła zniszczenia.
13; dyskryminowane i wściekłe
14; Oblężenie Północy; część pierwsza: niebezpieczeństwo
15; Oblężenie Północy: część druga; uciemiężony księżyc
KSIĘGA DRUGA
2.01; przymus i strach
2.02; legenda o miłości
2.03; definicja wolności.
2.04; z dna bagien.
2.05; Dzień Awatara.
2.06; bandytka
2.07; nieznośne zmęczenie.
2.08; stara biblioteka.
2.09; droga przez gorąco.
2.10; prosto do niezdobytego
2.11; miasto wymarzonych spotkań
2.12; dzień bez wojny.
2.13; odnaleźć własciwą drogę.
2.14. twoje osobiste; oczyszczenie
2.15; to czego nie załuję.
2.16; w pułapce własnych błędow i niespełnionych marzeń.
2.17; rozdroża przeznaczenia: chłopiec, który chciał wrócić do domu.
KSIĘGA TRZECIA
3.01; blizny minionych wydarzeń
3.02; poznaj swych wrogów, zamieniając ich w przyjaciół.
3.03; pomoc i droga miecza.
3.04; małe wakacje i dziwny morderczy koleś
3.05; śladami przeszłości, słodkie waśnie, plan Toph i Katary
3.06; iskru iskru boom ziom.
3,07; mroczna twarz magii wody.
3.08: koszmarne sny i niespełnione marzenia.
3.10: Zachodnia Świątynia Powietrza.
3.11; nowe szanse i żal, ktorego nie da się opisać.
3.12; osobista przygoda i mistrzowie magii ognia.
3.13; dar od smoków.
3.14; Wrząca Skała: część pierwsza; podróż ku odkupieniu.
3.15; Wrząca Skała: część druga; spotkanie z przeszłością.
3.16; Wrząca Skała: część trzecia: stracone więzi.
3.17; ścieżka przebaczenia.
3.18; nieudane przedstawienie teatralne.
3.19; Kometa Sozina: część pierwsza; prawie całkowita zmiana planów.
3.20; Kometa Sozina: część druga; poszukiwania i starzy mistrzowie.
3.21; Kometa Sozina: część trzecia; morze ognia i starcie z przeznaczeniem.
Epilog
OGŁOSZENIE; ff AU
OGŁOSZENIE #2
WAŻNE OGŁOSZENIE: nowe fanfiction z uniwersum ATLA!

3.09; Dzień Czarnego Słońca

1.1K 88 15
By her_is_glory





Razem z Katarą i innymi magami wody stworzyły zasłonę mgielną. Brama Azulona uaktywniła się i zaczęła płonąc.

Zeszli pod pokład do łodzi podwodnych, skonstruowanych według pomysłu Sokki. Były napędzane magią wody, dzięki czemu były w stanie pływać pod wodą. Według ojca Teo, łodzie miały jeden szkopuł, ograniczony dostęp do powietrza. Niedługo później byli zmuszeni się wynurzyć na powierzchnie.

Chwilę po tym, dołączył do nich Aang.

— I co, zaczęło się? — zagadał chłopiec.

— Jesteś gotów pokazać Narodowi Ognia, że awatar żyje? — zapytał Sokka.

— Jestem gotów — odparł Aang z zaciętym wyrazem twarzy. Przytulili się do siebie.

— Mam nadzieję, że wpuścisz Władcy Ognia porządne manto — wyznała Toph.

Słysząc głos Hakody, odsunęli się od siebie. Mężczyzna zawiadomił ich, że następnym razem kiedy się wynurzą, będą już na brzegu. Polecił zachować czujność. Przerwa się skończyła, musieli wejść do łodzi

Kiedy Leila była już przy zejściu na dół zauważyła, że odwiązała się jej kokarda. Więc
odwróciła się, aby po nią wrócić i od razu tego pożałowała. Przekręciła głowę z niedowierzaniem. Nie spodziewała się tego.

Aang właśnie nachylił się w stronę zdezorientowanej Katary, aby pocałować dziewczynę w usta. Leila zakryła oczy, chcąc uniknąć tego widoku. Było jej niezręcznie.

Rozumiała już, jak Katara czuła się w katakumbach Ba Sing Se. Podeszła do Katary, kiedy Aang już odleciał.

Schyliła się po swoją kokardę.

— Ktoś tutaj ma rumieńce — rzuciła do Katary i sugestywnie poruszała brwiami.

— Coś ty...

W końcu zawołał je Sokka musiały więc pójść na Appe, aby stworzyć mu przestrzeń, która pomoże mu oddychać pod wodą. 

Bez większych przeszkód, przedostali się do środka. Póki co, wszystko szło zgodnie z utworzonym planem. Ostrzeliwano ich, to oczywiste, że nie pozwoliliby im tak łatwo przedostać się na miejsce.

Pozostawili łodzie przy brzegu. Katara i Leila wyładowały z Appą. Walka trwała. Raz po raz ktoś dostawał łomot. Razem z Sokką, Katarą i Hakodą starali się zniszczyć umocnienia wroga. Wylądowali na murze, rozbiegli się do trzech wieżyczek. Musieli je zniszczyć i unieszkodliwić żołnierzy w środku.

Postanowiła pobiec sama, zamroziła jakąś kobiety od pasa w dół w wodzie, a potem zrobiła to samo z drugą żołnierką. Po czym wróciła do Sokki i Katary. Rodzeństwo przykucnęła obok swojego ojca, który najwidoczniej został ranny. Wsadzili mężczyznę na Appę, a potem wylądowali w bezpieczniejszym miejscu. W którym Katara starała się uzdrowić swojego ojca.

— Tutaj będzie bezpieczniej, nie możesz iść dalej — zwróciła się do niego Leila.

— Czuję się lepiej, muszę dołączyć do swoich żołnierzy — drążył uparcie Hakoda.

— Jesteś ranny — odezwała się zmartwiona Katara. — Poważnie, nie możesz już walczyć.

— Liczą na mnie. Jestem dowódcą — zarzekał się Hakoda. Spróbował wstać, lecz nie mógł, gdyż wzdrygnął się z bólu.

— Nie możesz go szybciej uzdrawiać? — pospieszał siostrę Sokka.

— Robię co mogę — odparła Katara.

Leila nie potrafiła wywołać u siebie tego, co zrobiła na tamtej rannej sarnołani. Być może przez zbyt wielkie nerwy. Chociaż rana Hakody była rozległa, krwawienie ustało. W sumie nadal nie wiedziała, jak to dokładnie działało. Musiała nad tym na spokojnie popracować, jak już będzie po wszystkim.

— Ja to zrobię — powiedział Sokka.

— Nie obraź się Sokka, ale ty nic nie wiesz o uzdrawianiu — mruknęła Katara.

— Nie, ja poprowadzę inwazję — naprostował swoją wypowiedź Sokka.

— Oszalałeś Sokka? — zapytała go Katara. Miała wątpliwości i pewnie się martwiła.

— Może i jestem trochę szalony — przyznał Sokka, podnosząc się. — Ale za chwilę zacznie się inwazja. Wtedy powinniśmy mieć na szczycie tego wulkanu.

— Sokka sobie poradzi — powiedziała Leila, spoglądając na przyjaciela z przekonaniem.

— Napewno — przyznał Hakoda, a w jego oczach zalśniła duma.

Leila poszła razem z Sokką, zaraz po tym, jak Katara zapewniła ją, że sama sobie ze wszystkim poradzi. Weszli ma Appę i dogonili wojska, do których przemówił Sokka.

— Słuchajcie! Wszystkie ciągi w formacie klina! Wojownicy i magowie pośrodku! —nakazał głośno. — Zdobywamy tę wierzę i nacieramy na pałac królewski!

Przebyli się przez mur, Leila atakowała żołnierzy stojąc na siodle Appy. Wojska Narodu Ogni zaczynały się cofać. Ciekawa była co robił Aang. Walki trwały.

Leila ochroniła Eshana przed atakiem jednego z żołnierzy ognia.

— Dzięki — powiedział.

— Nie ma sprawy — mruknęła, próbując unormować oddech.

— Zostajesz moją bohaterką — stwierdził z wdzięcznością. 

— Taka rola przyjaciółki awatara — mrugnęła do niego. Może wcale nie był taki okropny. Może mogliby się zaprzyjaźnić. Nie było żadnych przeszkód w drodze do przyjaźni.

Ojciec Leili, mężczyzna z floty Hakody i jeden z magów ziemi, Sokka i Leila studiowali mapę. Chcieli omawia dalszy plan. Po jakimś czasie dołączył do nich Hakoda i Katara. Mężczyzna wyglądał o wiele lepiej. Mimo to nadal nie nadawał się do walki. Szybko zorientowali się, że inwazja nie szła tak, jak sobie zaplanowali.

Nadleciał do nich Aang. Zbyt szybko. Wylądował z niezbyt tęgą miną.

— Proszę, powiedz, że Ozai był taki słaby, że nie potrzebowałeś zaćmienia — poprosił z nadzieją Sokka. Aang usiadł, kryjąc się przed latającymi pociskami.

— Nie było go tam — oznajmił chłopiec. Leola poczuła ciarki. To bardzo niedobrze. — Nikogo tam nie było. Pałac jest pusty.

Wtedy do nich dotarło. O wszystkim wiedzieli i dlatego szło im tak łatwo.

— To koniec — stwierdził Aang. — Władca Ognia zapewne jest już daleko, gdzie będzie bezpieczny.

— Nie. Sadzę, że nie uciekł daleko — Sokka wyraził swój sceptycyzm.

— Może mają jakieś ukryte tunele — wtrąciła Leila. — Schron, w którym mógłby się schować wrazie takich sytuacji.

— Dokładnie to mam na myśli — przyznał Sokka. — Jego kryjówka musi być położona na tyle blisko, aby mógł bezpieczenie przeczekać oblężenie. Dość blisko położoną, żeby dowodzić.

Mimo tego, że Katara zaproponowała bezpieczny odwrót, reszta wolała spróbować. Chcieli odnaleźć Władcę Ognia i pokonać go.
Aang zdecydował, że spróbuje to zrobić.











Leila wraz z Sokką, Toph i Aangiem podlecieli na Appie do miejsca w którym mogliby coś znaleźć. Toph wyczuła tam naturalne tunele, które wiły się we wnętrzu wulkanu. Otworzyła przejście, informując, że była tam również metalowa budowla. Weszli do środka. Appa i Momo pozostali na zewnątrz. Wbiegli do tuneli, gdzie Toph wyczuła gdzie powinni się kierować. Gdzieniegdzie znajdowała się lawa.

Miała nadzieję, że tamten sen Aanga się nie ziści i nikt nie wpadnie na pomysł, aby zepchnąć ją do lawy. Musieli być szybcy i ostrożni, oraz, jak podkreślił Sokka, również mieć szczęście. Leila miała wodę, którą mogła ugaszą atakujące wybuchy lawy z podłoża.

Nie wiedziała tylko, czy całkowicie może ufać swojemu refleksowi.

Dotarli do miejsca, w którym była jedynie jedna wielka rzeka lawy. Aang przeniósł ich na swoim latawcu. Jakimś cudem się przy tym nie załamał, ale odległość między jednym, a drugim końcem niebyła zbyt duża. Biegli dalej, aż dotarli do ogromnej metalowej bramy.

Toph kilkoma ruchami, otworzyła ją.

— Jak ja się cieszę, że cię zwerbowaliśmy — przyznał Sokka.

Zaćmienie było tuż tuż. Natknęli się na jednego z ludzi Narodu Ognia, który wystraszony wskazał im odpowiedni kierunek.
Poszli tamtędy, prosto korytarzem i skręcili w lewą stronę. Sokka poinformował, że zostało im trzydzieści sekund.

Aang podmuchem powietrza wycelował drzwi, aby weszli do komnaty Władcy Ognia. Zastali tam, jednak jego córkę.

— Czyli jednak żyjesz — powiedziała na przywitanie Azula. Siedziała na tronie, z nogą założoną na nogę. — Tak podejrzewałam.

— Ognista jędza — charknęła Leila.

— Och, dziękuje — odparła, teatralnie łapiąc się za serce. — W każdym razie, dla wasze wiadomości od kilku miesięcy wiem o planie inwazji.

Na sto procent zaćmienie się zaczęło. Przyjęli postawy gotowe do ataku, Aang trzymał latawiec, a Sokka swój miecz. Leila przygotowała się, aby otworzyć bukłak z wodą.

— Gdzie jest Władca Ognia? — zapytał Aang.

— Ja nie jestem dla ciebie dość dobra? Ranisz moje uczucia.

Leila wywróciła oczami.

— Nie marnuj naszego czasu. Mów — zarządał Sokka. — Nie masz się teraz czym bronić, więc współpracuj.

— I mów prawdę. Będę wiedziała jeśli skłamiesz — ostrzegła Toph.

— Doprawdy? Jestem dobrą kłamczuchą — stwierdziła Azula. — Jestem stumetrowym fioletowym niedźwiedziodziobakiem z różowymi rogami i srebrnymi skrzydłami.

Twarz dziewczyny nie wyrażała kompletnie nic, a barwa jej głosu nawet na moment się nie zmieniła. Toph nie wyczuła kłamstwa, mimo iż słowa Azuli nim były.

— Niezła jest — stwierdziła z zadziwiającym uznanie Leila.

— Dziękuję. Schlebiasz mi.

Leila posłała jej trochę fałszywy uśmiech. Za dużo komplementów na dziś. Toph uwięziła Księżniczkę w kamiennym więzieniu, lecz to po chwili pękło. Okazało się, że Azuli do tego wszystkiego towarzyszyli agenci Dai Li.

Leila miała nawrót wspomnień z Ba Sing Se. Szczerze nienawidziła agentów Dai Li. Uprzykrzali im życie, odkąd tylko przybyli do stolicy Królestwa Ziemi. Walczyli z nimi, przebijali się przez kamienne osłony i unikali ataków. Leila zamroziła jednego, przyszpiliła do jednej ze ścian. Po chwili jednak się uwolnił i znów atakował. Irytujący ludzie. Azula spokojnie siedziała sobie sobie na tronie, dopóki Aang go nie zniszczył.

Dziewczyna była zwinna. Być może nauczyła się tego od tej swojej przyjaciółki, Ty Lee.
Zaczęła uciekać, a Aang i Leila gonili ją, aż dołączyli do niej Sokka z Toph. Azula była zdecydowanie zbyt szybka, aby mogli ją łatwo przyszpilić do ściany. Leila zatrzymała się, tracili czas na bzdury.

Sokka spojrzał na nią z miną z której wyczytała, że dotarło do niej ta sama myśl.

— Poczekajcie, ona się z nami droczy. Nawet nie próbuje z nami wygrać — zawołał Sokka.

— Nieprawda. Bardzo się staram — zarzekała się Azula.

— Chcesz żebyśmy marnowali czas — Toph wycelowała w nią oskarżycielsko palec.

— Tak, twój kolega właśnie to powiedział, mała mądralińska — zauważyła ze znudzeniem Azula. — Ponieważ nie widzisz, będę taka miła i powiem ci, że przewracam oczami.

— Zaraz przewrócę twoją głowę — zdenerwowała się Toph.

— Ona cię prowokuje — powiedział Sokka, powstrzymując Toph.

— Dobra co robimy? — zapytał Aang. — Ignorujemy ją?

— Nie mamy wyboru — stwierdził Sokka.

— Najważniejsze to stad wyjść i znaleźć Władcę Ognia — oznajmiła Leila.

Azula nie zamierzała odpuszczać.

— To pułapka! — zawołała za nimi. — Jakby co ostrzegałam was

— Ignorujemy cię! — odkrzyknął Sikka, machając do niej, ale nie się odwrócił.  

— Ty jesteś Sokka, prawda? — zapytała, zwracając uwagę chłopaka. — Moja ulubiona więźniarka ciągle cię wspominała. Była przekonana, że przyjdziesz ją uwolnić. Oczywiście nie przyszedłeś i zwątpiła w ciebie.

Łzy popłynęły po twarzy Sokki. Ten zdenerwowany słowami Azuli, pobiegł do niej i zaatakował. Toph wyczuwając niebezpieczeństwo z jej strony, uwięziła ją w kamiennych pułapkach i przyszpiliła do ściany.

— Gdzie jest Suki? — warknął Sokka.

— Ona ci nie powie — dodał Aang. Miał rację, Azula tylko grała na zwłokę.

— Gnije w jakimś więzieniu, a ty nie jesteś w stanie jej uratować — odrzekła Azula, mrużąc powieki i unosząc kącik ust.

— Sokka, przestań. Suki jest silną babką napewno sobie poradziła — uspokaja Leila.

— Wiesz, mała dzikusko naprawdę jestem zdziwiona twoją naiwnością — zwróciła się do niej Azula. — Myślałaś, że mój brat będzie w stanie porzucić swoją rodzine, dla ciebie? Nie martw się, znalazł pocieszenie w ramionach drogiej Mai.

— Dobrze — powiedziała sucho. — Mogę tylko życzyć szczęścia.

Chciała zabrać Sokkę, aby już stamtąd odeszli. Prawie jej się udało.

— Zostawiłaś własną matkę na polu bitwy i uciekłaś — zawołała za nią. — Nawet ja uważam, że to okropne. Szkoda kobiety, w celi wyglądała na zmarnowaną.

Leila zacisnęła pięści. Coś w niej pękło. Emocje wewnętrz się skumulowały.

Już nawet nie chodziło o wzmiankę na temat Zuko, choć był to temat zapalny. Suki również była jej przyjaciółką. Sokka stracił już Yue, być może znów będzie się winił za to, że nie ochronił kolejnej ważniej dla siebie osoby. Słowa o mamie wytraciły Leile z równowagi. Dała się zmanipulować. Leila przycisnęła Azulę za szyję do ściany. W dziewczynie buzowała czysta nienawiść, zmieszana z wściekłością. Hardo spojrzała w oczy księżniczki, a wtedy twarz Azuli zaczęła robić się przerażająco blada. Puściła jej szyję, lecz to nic nie dało. Leila sama była zdziwiona, że zrobiła coś takiego, że się udało.

Czy mogła napawać się czyimś cierpieniem bez żadnych wyrzutów sumienia? Zawsze była pełna empatii, nawet dla wrogów.

— Leila... — Aang złapał ją za rękę.

Znów użyła magii krwi, tym razem na moment zatrzymując krążenie w krwi Azuli. Przerwała to, bo nie chciała jej zabić. Nie mogła. To nie był właściwy sposób. Napędzała ją nienawiść.

Mimo to w jednej chwili dotarło do niej, że o wiele bardziej znienawidziłaby samą siebie, gdyby odebrała Azuli życie. Wystarczyłoby kilka właściwych gestów, przeciągnięcie tamtej chwili jeszcze przez pewien czas i prawdopodobnie nastąpiłby koniec Azuli.

Chwilowe przerażenie zniknęło z twarzy Księżniczki Narodu Ognia.

— Już wiem, co widział w tobie mój brat. Może to ja się trochę pomyliłam — uznała powoli Azula, mierząc Leile nieprzeniknionym spojrzeniem. — Być może w innym życiu mogłybyśmy nawet zostać przyjaciółkami.

— Być może — mruknęła Leila. — Chyba, jednak wolę być twoim wrogiem. Gdyby mi na tobie zależało, byłabyś w stanie mnie zniszczyć.

— Oh, dlatego Zuzu się to udało — zauważyła z uśmiechem. — Chociaż uważam, że nawet bez tego by mi się udało. Poza tym z tego co wiem, niegdyś nawet dobrze się dogadywaliśmy.

— O czym ty mówisz? — zdziwiła się Leila.

Azula uśmiechnęła się prosto w jej twarz.

— Nie martw się, ja też ledwo cię zapamiętałam — mruknęła lekceważąco Azula.

— Co ty za bzdury wygadujesz? — warknęła.

Znów się uśmiechnęła.

— Oh, chyba magia ognia wróciła — zauważyła, unikając odpowiedzi.

Leila zdołała się odsunąć, przed nadciągającym atakiem ze strony Azuli.

Zaćmienie właśnie dobiegło końca. Toph osłoniła Sokkę, chroniąc go przed niebieskim ogniem. Leila musiała zapomnieć o słowach, które nie dawały jej spokoju. Miała ważniejsze rzeczy na głowie. Przeżycie.

— Do taty prosto tym korytarzem, tajnymi schodami w dół na lewo — poinformowała, jakby gdyby nigdy nic Azula. — Jestem pewna, że się ucieszy na twój widok.

Po czym uciekła, wbiegając w przeciwną stronę tuneli. Niech to szlag trafi! Cały plan poszedł w pieruny.

— Leila, czy to była magia krwi? — zapytał Sokka. Leila wzruszyła ramionami.

— Coś w tym stylu. Nie pytające, to tylko jednorazowy wybryk. Nie wiem, jak to mogło się wydarzyć.

Na szczęście udało jej się uciąć ten temat. Przynajmniej narazie.

— Dałem się nabrać — załamywał się Sokka.

— To także moja wina, Sokka — stwierdziła Leila. — Trudno daliśmy plamę, ale teraz musimy zarządzić odwrót.

— Azula była przygotowana, zaplanowała każdy swój krok — powiedziała Toph, starając się podnieść ich na duchu.

— Teraz jest za późno — powiedział Sokka.

— Może zaćmienie się skończyło, ale ja i teraz mogę z nim walczyć — twierdził uparcie Awatar. Nie znalazł jednak aprobaty wśród towarzyszących mu przyjaciół.

— Aang, nie — Leila starała się go powstrzymać. — Ozai musi być potężnym magiem, nie możesz go lekceważyć.

— Przybyłem tutaj, aby wykonać zadanie — upierał się Aang.

— To beznadziejny pomysł, Aang — zgodził się z nią Sokka.

— Władca Ognia napewno wiedział, że nadchodzimy. Straciliśmy szanse, aby go zaskoczyć — odezwała się Toph. — Po prostu musimy to odłożyć na inny czas. Powinniśmy pomóc naszym wojskom.

— Wrócisz jeszcze silniejszy — dodała Leila.

— Chyba macie rację — przyznał w końcu Aang, patrząc w bok.

Wyszli z tuneli, po czym na Appie wylądowali obok sowich wojsk. Ujrzeli latające maszyny Narodu Ognia. Przerażający widok. Znaleźli Katerę, którą Sokka zawiadomił, że to wszystko było pułapką. Mieli zamiar zrobić odwrót, uciec na statki. Aang postanowił spowolnić Naród Ognia. Katara zabrała Leile na Appę, aby razem pomóc Aangowi.

Magowie Ognia zaczęli ich atakować. Trudno było się przez to przebić. Musieli wrócić. Mimo że zniszczyli parę maszyn, postanowili wrócić do swoich ludzi. Nie daliby rady się przebić.

Wylądowali, a latające maszyny rzuciły na nich bomby. Toph skryła ich pod kamienną osłoną.
Po chwili zorientowali się, że planowali zniszczyć ich lodzie podwodne.

— Jak mamy im uciec? — zapytał spanikowany Sokka.

— Nie uciekniemy — odezwał się Hakoda, podtrzymywany przez ojca Leili.

— Naszym jedynym sposobem na wygranie jest walka — stwierdził Sokka. — Mamy awatara, możemy wygrać.

— Tak, możemy — przyznał Hakoda, stając o własnych siłach. — Jednak innego dnia. Musicie odlecieć. Razem na Appie.

— Co? Nie możemy was tu zostawić — posiedziała Katara. — Nikogo tutaj nie zostawimy.

— Ty, Sokka i Leila musicie zabrać Aanga w bezpieczne miejsce — polecił Hakoda. — Tylko dzięki temu przetrwa nadzieja.

— Najmłodsi pójdą z wami — zdecydował ojciec Leili. — Dorośli zostaną tutaj.

— Nie mogę zostawić kolejnego rodzica, wiedząc, co cię tam czeka — zdecydowała uparcie Leila. Nie chciała, aby sprawa potoczyła się w taki sposób. — Tato...

— Powinnaś iść. Nie martw się ja się wszystkim zajmę — polecił ojciec, kładąc dłonie na jej ramiona.

— Ale, miałam się wykazać...

Spojrzał na nią z determinacją.

— Zrobiłaś to — przyznał Watu. — Jestem dumny, że mam tak odważną córkę. Musisz pomóc awatarowi, to dlatego nie zostałaś ze mną na Biegunie. Dobrze zrobiłaś. Idź. Zajmę się resztą. Nic nam nie będzie. Trzymaj się Eshana, chociaż wiem, że nawet bez niego byś sobie poradziła.

To wszystko brzmiało, jak pożegnanie, ale Leila nie chciała się z nikim żegnać. Czuła pod powiekami napływające łzy.

— Doświadczyłem już więzienia Narodu Ognia, dziecko — wtrącił ojciec Haru. — Nie będzie łatwo, ale damy radę. Twój tata sobie poradzi, jeśli będzie wiedział, że jesteś w bezpiecznym miejscu.

Pożegnanie było smutne, ale wiedzieli, że prędzej czy później znów się spotkają. Sokka przytulił zapłakaną Leilę. Potrzebowała uścisku przyjaciela. Siedzący obok Eshan, zaś spojrzała na nią współczująco.

Aang wygłosił przemowę.

— Dziękuje wam wszystkim za wielką odwagę i siłę. Odwdzięczę się wam.

Leila rzuciła ostatnie spojrzenie w stronę swojego ojca. Po czym odlecieli.

— Możesz mi wierzyć, bądź nie, ale znam Watu da sobie radę — pocieszał Eshan. Być może znał go lepiej, niż ona sama.

— Dzięki — odparła i otarła mokrą twarz.

Aang zdecydował, że udadzą się do Zachodniej Świątyni Powietrza. Mieli tam znaleźć bezpieczne schronienie.











🥀

Continue Reading

You'll Also Like

2.3K 140 13
Przewodnik po Seventeen 💎
58.5K 3.2K 21
Życie w parku rozrywki jest ciekawym przeżyciem. Zwłaszcza wtedy, gdy główną atrakcją są dinozaury. W takich przypadkach ważna jest zimna krew i dysc...
73.7K 3.8K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
19.6K 3.4K 21
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...