HEART ON FIRE | W SPRZEDAŻY

De autorka_hope

544K 10.6K 16.1K

Niegdyś przyjaciele, a potem... Nicole White i Nathaniel Wood, nigdy nie byli wrogami, a jednak walczyli ze... Mai multe

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16

Rozdział 7

12.7K 541 538
De autorka_hope


NICOLE

Przebudziłam się z niewielkim bólem głowy, leniwie przewracając na drugi bok. Nie było mi dane jednak spać dalej, ponieważ coś twardego wbijało się w moje plecy. Otworzyłam powoli zaspane powieki, mrugając parokrotnie zanim byłam w stanie dojrzeć, co lub kto był obok mnie. Dostrzegając blond czuprynę Chrisa, ciężko westchnęłam i przeciągnęłam się, wydając z siebie bliżej niezidentyfikowane dźwięki.

— Co ty w morświna się bawisz? — wymamrotał, nakładając poduszkę na głowę.

— Spierdalaj. — Uderzyłam go na oślep i pech chciał, że trafiłam ręką w najwrażliwsze miejsce u mężczyzn.

Głośny krzyk opuścił usta Wilsona i zanim zdążyłam przeprosił, chłopak zwijał się z bólu. Nie planowałam budzić go tak brutalnie chociaż za tekst o morświnie mu się należało. Podźwignęłam się i ziewnęłam, przyglądając się skomlącemu przyjacielowi.

— No już nie płacz. — Poklepałam go po plecach. — Do wesela się zagoi.

— Psychopatka. — Zgromił mnie wzrokiem, gdy tylko wyplątał się z kołdry.

— Zraniło mnie to dogłębnie, ale powiedz, co ty do cholery tu robisz? — Zmarszczyłam brwi, rozglądając się po swoim pokoju.

Nie pamiętałam, jak trafiliśmy do domu i skąd wziął się w moim łóżku Chris. Zerknęłam odruchowo w dół, upewniając się, że po alkoholu nie zrobiliśmy nic głupiego. Odetchnęłam z ulga, gdy się zorientowałam, że wszystkie ubrania nadal miałam na sobie. Przeczesałam palcami splątane włosy i zerknęłam na równie zdezorientowanego chłopaka.

— Nie pamiętam — odpowiedział po długiej chwili ciszy.

— Dobra. — Machnęłam ręką od niechcenia i usiadłam na skraju materacu. — Idę do kuchni po coś do picia. Przynieść ci? — zapytałam, a w odpowiedzi otrzymałam niezrozumiałe pomruki, przypominające jęki człowieka w stanie agonalnym.

Wywróciłam oczami i nie przejmując się swoim wyglądem wyszłam z pokoju, zostawiając za sobą uchylone drzwi. Przytrzymując się poręczy schodów, powoli stąpałam na kolejne stopnie i zastanawiałam się nad tą częścią wieczoru, której nie pamiętałam. Pociągnęłam nosem, gdy owiał mnie chłodny powiew wiatru, który dostał się do domu przez otwarte drzwi tarasowe. Otrząsłam się i założyłam ręce na klatce piersiowej, mrużąc oczy. Kiedy podeszłam bliżej, zauważyłam przy basenie wszystkich pozostałych uczestników wczorajszej imprezy.

— Jednak żyjesz — zauważył Alex, wygrzebując się z basenu.

— Ledwo — ziewnęłam. — Ja się zastanawiam, jak ty żyjesz skoro pierwszy odleciałeś.

— Wyspał się w klubie — wtrącił Nate, który nie oderwał nawet na chwilę wzroku od ekranu swojego telefonu.

— Fakt.

— Co z Chrisem? — zapytała Lily, odpychając od siebie ręce Jordana, który nie chciał jej wypuścić ze swoich ramion.

— Jeszcze żyje. — Zerknęłam przez ramię do kuchni i powróciłam spojrzeniem na przyjaciółkę. — Idę zanieść mu coś do picia i przyjdziemy za chwilę.

Powróciłam do domu i zgodnie z planem wzięłam z lodówki gazowaną wodę. Nucąc pod nosem melodię, która cisnęła mi się na język, podeszłam do schodów. Bezwiednie spojrzałam w stronę otwartych tarasowych drzwi, prze które miałam doskonały widok na swoich znajomych, brata i Nathaniela. Słabo westchnęłam, spuszczając wzrok i skierowałam się na piętro. Wspinając się powoli z lekkimi zawrotami głowy, odkręciłam butelkę i upiłam kilka łyków, zwilżając suche gardło.

U szczytu schodów przystanęłam na ułamek sekundy i biorąc głęboki wdech, wymusiłam uśmiech, mając nadzieję, że będzie on szczerze wyglądać. To bolało, że musiałam udawać nawet przed swoimi przyjaciółmi, ale rany które w sobie nosiłam były tylko moim ciężarem.

— Łap — mruknęłam, gdy przekroczyłam próg pokoju i rzuciłam w kierunku drzemiącego chłopaka półlitrową butelkę wody.

Zanim Wilson się zorientował, że coś mówiłam i otworzył oczy, by jakoś zareagować, oberwał w głowę. Kolejny aż krzyknął i bucząc pod nosem niewybredne przekleństwa, chwycił się za czoło. Parsknęłam, zasłaniając dłońmi usta.

— Ty chcesz mnie zabić?

— To naprawdę nie było celowe — wymamrotałam, próbując powstrzymać cisnący się na moje usta uśmiech.

Nie cieszyła mnie z reguły ludzka krzywda, ale czasami reagowałam w najmniej odpowiedni sposób. Oczywiście, gdyby Chris doznał trwałego uszczerbku na zdrowiu, byłabym przejęta, ale w takich sytuacjach ja ta, zwyczajnie nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

— Prawie ci uwierzyłem. — Chwycił w dłonie butelkę z wodą, którą go zaatakowałam i podźwignął się z miękkiego materaca.

— Wszyscy są na ogrodzie. — Odruchowo wskazałam ręką na drzwi balkonowe i podeszłam do szafy, chcąc wyjąć z niej czyste obrania. — Mam jakąś twoją koszulkę w szafie, chcesz?

— Nie — skrzywił się. — Pojadę do domu, wykąpie się jak człowiek i ubiorę czyste ciuchy. Nie będę łaził w tym cały dzień jak menel.

— Menel też człowiek.

Wzruszyłam ramionami, zgarniając ubrania z półki, po czym weszłam do łazienki. Przymknęłam powieki, opierając dłonie po bokach ceramicznej umywalki i pochyliłam głowę. Ciemno brązowe włosy przysłoniły mi twarz, a mięsnie ciała mocno spięły, hamując napływające łzy do oczu. Cieszyłam się, że przyjechał Alex i przez chwilę wszystko jest takie, jak było kiedyś. Nie opuszczała mnie jednak myśl, która przyćmiewała wszelką radość, że za chwilę wyjedzie i zostanę sama. Miałam przyjaciół, nie mogłam narzekać bo dobrze wiedziałam, że niektórzy nie mieli swojego Chrisa czy Lily. Nie byłam całkiem sama, ale odczuwałam smutek, z którym nie umiałam walczyć. Każda radosna chwila była ulotna i czasami wystarczyło tylko mrugnąć, by stawała się przeszłością. Nie odczuwałam szczęścia, ani żadnych większych emocji. Czułam pustkę, zupełnie jakbym była zbyt żywa by umrzeć i zbyt martwa by żyć.

— Utopiłaś się? — Głośne pukanie do drzwi i uniesiony głos Wilsona wyrwał mnie z chwilowego letargu.

— Moment — mruknęłam, odkręcając wodę.

Ochlapałam twarz wodą, wzięłam głęboki oddech i pospiesznie rozebrałam się z wczorajszych rzeczy. Słyszałam marudzącego pod drzwiami blondyna, ale nie potrafiłam się skupić na jego nieprzerwanym monologu. Wiedziałam tylko, że narzekał na ból swojego jedynego męskiego przyjaciela czyli penisa. Wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam się i pokremowałam twarz.

— Matko boska ile można się myć — krzyknął.

— Przypomnieć ci, jak czekałam na ciebie godzinę bo zasnąłeś w wannie? — Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju, zerkając na chłopaka, który nerwowo chodził po pokoju.

— To była wyjątkowa sytuacja.

— Jasne — zakpiłam. — Możemy iść. — Wskazałam dłonią na drzwi, ruszając za przyjacielem, który wystartował jako pierwszy. — Ty wiesz, że nie musiałeś na mnie czekać?

— Obawiałem się o swoje życie.

— Właśnie dlatego powinieneś trzymać się ode mnie z daleka — wytknęłam mu błąd w jego rozumowaniu.

Często zastanawiałam się, co bym zrobiła bez tego nieprzewidywalnego chłopaka. Wielu nie rozumiało naszej zażyłości i niektórzy do dziś uważają nas za parę. Słabo się uśmiechnęłam, gdy przypomniała mi się sytuacja ze szkoły. W ubiegłym roku podeszła do mnie pewna pierwszoklasistka, że w ramach solidarności kobiecej, chce mi powiedzieć coś o Wilsonie. Początkowo byłam mocno zdezorientowana, ale z każdym kolejnym jej słowem sytuacja stawała się jaśniejsza. Dziewczyna uznała, że powinna mi powiedzieć o niewierności mojego chłopaka. Oczywiście cała sytuacja była absurdalna, bo Chris nigdy nim nie był, jednak właśnie tak duża cześć społeczeństwa nas postrzegała. Widzieli w nas parę a nie przyjaciół, chociaż nigdy nie przekroczyliśmy granicy przyjaźni.

— Czy ty mnie słuchasz? — zapytał z pretensją chłopak, a gdy potrząsnęłam słabo głową, zorientowałam się, że staliśmy już przy basenie.

— Mówiłeś coś? — Uśmiechnęłam się przepraszająco i zrobiłam krok do tyłu, próbując uchronić swoje życie przed złością blondyna.

— Nie wytrzymam z tobą — westchnął. — Mówiłem, że jakbym wyszedł sam to jeszcze zrzuciłabyś na mnie coś z balkonu i tego bym nie przeżył.

— Jęczysz jak baba.

Wywróciłam oczami i zajęłam wolny leżak obok swojego brata. Lily burknęła coś niezrozumiałego na moje porównanie, które było nietrafione, zważywszy na fakt, że sama byłam dziewczyną. Westchnęłam, wsłuchując się w bezsensowną sprzeczkę Evansa i Willa na temat gaźników w motocyklach. Przymknęłam powieki, chcąc nacieszyć się ostatnimi upalnymi dniami w tym roku. Oczywiście wiedziałam, że nie mogłam narzekać. Mieszkałam w Kalifornii i miałam ten komfort, że tutaj ciepło było tak naprawdę przez cały rok. Temperatura nawet w grudniu, rzadko kiedy schodziła poniżej trzynastu stopni.

— Nicole — usłyszałam nawoływanie przyjaciółki.

— Nie ma mnie — wymamrotałam, przeciągając się na leżaku. — Co?

— Masz już zrobiony ten projekt z chemii? — Jej pytanie nieodwracalnie zniszczyło moje względnie poprawne samopoczucie.

— Jaki projekt? — Poderwałam się energicznie.

Na samo wspomnienie znienawidzonego przedmiotu, oblały mnie zimne poty.

— Coś o cząsteczkach i kształcie, ale nie słuchałam jej na lekcji.

— Faktycznie — jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach. — Określanie kształtu i hydrolizacja cząsteczek.

— Hybrydyzacja cząsteczek — wtrącił się Nathaniel, poprawiając mój błąd. Powiedział to w taki sposób, jakby to było oczywiste, a ja właśnie popełniłam najbardziej karygodny błąd.

— Czemu ty to wiesz?!

— Bo uczyłem się w szkole? — odpowiedział pytaniem, co jeszcze bardziej mnie zirytowało.

Nie obchodziło mnie, że reszta nam się przysłuchiwała a chwilowa dyskusja Jonesa i Jordana całkowicie ucichła. Ich wzroki były skupione na mnie i brunecie, jakby w napięciu wyczekiwali zbliżającego się wybuchu.

— Kiedy? — parsknęłam, nie spuszczając z niego wzroku. — Pomiędzy sobotnim obijaniem ryja a poniedziałkowym pieprzeniem Harrison w składziku woźnego? — zakpiłam, ignorując całkowicie fakt, że obok bruneta siedziała wspomniana dziewczyna. Zerknęła na mnie spod przyciemnianych okularów i uniosła brew, gdy wspomniałam jej nazwisko.

— Zazdrosna? — Odłożył telefon na bok, skupiając na mnie całą swoją uwagę.

— O obijanie ryja?

— O Harrison.

— Możecie nie rozmawiać o mnie, jakby mnie tu nie było? — zapytała z irytacją, przeczesując palcami włosy.

— To wolałabym już dostać po ryju. — Zignorowałam całkowicie Molly, która oczekiwała jakiejś reakcji.

Nathaniel w odpowiedzi cicho się zaśmiał, a Will zaczął bić oklaski jak dumny ojciec na rozdaniu świadectw. Jedynie Molly wydawała się być dotknięta naszym zachowaniem i sposobem w jaki ją potraktowaliśmy. Osobiście nic nie miałam do dziewczyny, ale z niewiadomych powodów nie pałałyśmy do siebie sympatią. Molly odkąd tylko pamiętałam miała trochę nie zdrową obsesję na punkcie Nathaniela, ale jak widać było na załączonym obrazku, to się jej opłaciło. Nie byłam pewna, czy właśnie takiej relacji chciała z brunetem, czy oczekiwała jednak czegoś więcej a wzięła ochłapy, które rzucaj jej chłopak. Musiała być jednak z tego w jakimś stopniu ukontentowana, ponieważ niezmiennie przy nim trwała i chyba po Sarah była jedyna dziewczyną, z którą Nate wszedł w jakąś relacje.

— Do rzeczy, White. — Głos Nathaniela przywołał mnie do rzeczywistości. — Oddziaływanie międzycząsteczkowe też masz?

— A czemu to ciebie obchodzi? — zapytała z pretensją Harrison, kładąc ostentacyjnie dłoń na jego udzie.

Wood przeniósł na nią znudzone spojrzenie i przez kilka sekund po prostu na nią patrzył, typowym dla niego obojętnym wzrokiem. Pamiętałam czasy, kiedy w jego oczach widziałam radość i ekscytacje życiem. To były odległe wspomnienia, choć wcale nie powinny.

— Nie muszę ci się tłumaczyć. — Jego głos był pusty, zupełnie jak moje wnętrze.

— Chyba nie zamierzasz jej dawać korepetycji — ciągnęła temat, choć każdy z nas wiedział, że nie powinna tego robić a na pewno nie przy świadkach.

Nathaniel nie miał w sobie współczucia i nawet ja nie dostrzegałam w nim typowo ludzkich cech. Gdybym kiedyś go nie znała, pomyślałabym, że nie był człowiekiem bo nie było w nim człowieczeństwa. Czasami zastanawiałam się, co takiego wydarzyło się w jego życiu, że kochający życie chłopak, aż tak się zmienił. Jaka krzywda go spotkała, że pozwolił, by wypełnił go mrok, z którym od zawsze walczył. Nate'a od zawsze miał problemy z panowaniem nad sobą i każdy wiedział, że był taki moment u chłopaka, w którym włączał mu się pewien przełącznik. Z normalnego kolesia stawał się agresywnym, chamskim dupkiem. I właśnie zdanie, które wypowiedziała Molly, uruchomiło tryb zniszczenia.

— Mogę robić co chcę i to nie jest twoja pieprzona sprawa Molly. — Tembr jego głosu wstrzymał prawdopodobnie nam wszystkim oddech. Przełknęłam ślinę, obserwując blednącą dziewczynę, która patrzyła w oczy chłopaka. — Mogę jej dawać co chcę i mogę odebrać to na czym ci kurwa zależy — dodał, nie spuszczając z niej pociemniałych tęczówek, które hipnotyzowały swoją głębią. — Nie jesteś niezastąpiona więc nie wpieprzaj się w sprawy, które ciebie nie dotyczą. — Zacisnął szczękę i patrzył pustym spojrzeniem na zaskoczoną dziewczynę, która się już nie odezwała.

Wszyscy zamilkli i nikt nie odważył się stanąć po stronie Harrison. A może to nawet nie była kwestia strachu czy bojaźni odczuwanej względem bruneta, a zwyczajnej obojętności. Przywykli do takich zachowań u chłopaka i nie było w tym nic, co wzbudziłoby w nich potrzebę zainterweniowania. Cisza trwała, dłużąc się niemiłosiernie, bo Molly patrzyła na niego wzrokiem pełnym rozczarowania.

— Zamówimy pizzę? — wypalił nagle Chris, przerywając milczenie.

Wzrok wszystkich natychmiast przeniósł się na blondyna, który stał w progu do domu i trzymał w jednej dłoni ulotkę pewnie z spisem dań jakiejś knajpy, a w drugiej telefon. Przyglądaliśmy mu się lekko zdezorientowani, jednak to Wilson wydawał się być bardziej zaskoczony naszym zachowaniem i milczeniem.

— No co? — Wzruszył ramionami. — Głodny jestem i nie lubię oglądać dram na pusty żołądek.

Lily parsknęła śmiechem, rozładowując do końca napiętą atmosferę. Blondynka po chwili umilkła, ponieważ Jordan wciągnął ją pod taflę wody, obejmując jej talię silnymi ramionami. Uśmiechnęłam się na widok szczęśliwej i rozpromienionej przyjaciółki, odczuwając nieprzyjemne kłucie w sercu.

— Możecie się rozmnażać na osobności? — prychnął Chris, przystając obok mojego leżaka.

Mulat na komentarz chłopaka chwycił w dłoń dmuchaną, kolorową piłkę, która unosiła się na powierzchni i rzucił w Wilsona. Ostatecznie spudłował, ponieważ trafił we mnie.

— Serio, Evans?

— Już nie trafiasz? — zakpił Chris.

— Przypominam, że byłem drużynie. — Wypiął się dumnie, pozwalając by Morgan spięła się na jego ramiona.

— No właśnie, ty byłeś w drużynie, a celność masz do dupy — podsumował. — Lily, jak tam z celnością u Evansa. Trafia tam, gdzie powinien? — zaśmiał się, udając szczere zainteresowanie i obawy, nawiązując do współżycia naszej świeżo upieczonej pary.

Ich potyczka słowna trwała w najlepsze, ale ja postanowiłam powrócić wzrokiem do Molly i Nate'a. Dopiero wtedy zauważyłam, że dziewczyny nie było w naszym towarzystwie i zostało po niej jedynie wolne miejsce na leżaku. Zerknęłam na bruneta i wtedy zrozumiałam, że on przez ten cały czas na mnie patrzył. Oddech ugrzązł mi w płucach i wtedy pozwoliłam sobie po raz pierwszy na chwilę zatracenia w jego oczach. Wiedziałam, że mogły być one obietnicą raju utraconego, gdyby tylko nie były pogrążone w mroku i stracie, z której nie chciał się wydostać. Patrzyliśmy na siebie i z boku bezstronny obserwator mógłby uznać, że w jakiś telepatyczny sposób się ze sobą kontaktowaliśmy. A prawda była zupełnie inna. Chciałabym go zrozumieć i odczytać poprawnie jego zachowanie, ale nie potrafiłam. I mogłabym się w niego wpatrywać całą wieczność, a i tak pozostałby dla mnie zagadką. Byłby nią tak długo, dopóki sam nie zdecydowałby inaczej i właśnie myśl, że to brunet miał ostateczne słowo w tym wszystkim, dobijała mnie najbardziej.

— To, co z tą chemią?

Nerwowo przygryzłam wargę, gdy zrozumiałam, że doskonale wiedział jak na niego patrzyłam, i że robiłam to za długo. Zdecydowanie dłużej niż powinnam.

— Poradzę sobie.

Nate cicho prychnął i podźwignął się, wstając z miejsca.

— Jak przestaniesz przede mną uciekać, to wiesz gdzie mnie znaleźć — oznajmił spokojnie, ukrywając lekkie rozbawienie i odszedł, pozostawiając mnie z pytaniami, których nigdy nie powinnam chcieć nawet zadać.

Miałam ochotę schować się pod ziemią, czując natarczywe spojrzenia moich przyjaciół, brata i Willa z Jordanem, których jako jedynych nie potrafiłam jakoś skategoryzować. Nie byli moim przyjaciółmi i w sumie nie wiedziałam, czy powinnam ich nazywać choćby znajomymi. Poznałam ich przez Nathaniela, a nawet on nie był kimś ważnym w moim życiu. Może kiedyś... ale to były dawne dzieje, których żadne z nas nie chciało na nowo otwierać.

— Siostra — odezwał się Alex, klaszcząc w dłonie, by przykuć moja uwagę. — Miałem wyjechać jutro, ale jak zaliczyłaś zgon życia, dostałem wiadomość od kumpla z roku, że wieczorem musze być już na miejscu.

— Przecież dopiero przyjechałeś.

— Wiem, ale pierwsze zajęcia są z jakimś turbo wymagającym profesorkiem.

— Nie macie jakiś seksownych nauczycielek? — zagadnął Will. — Może pomyślę o swojej edukacji.

— Jones — odchrząknął Alex, zerkając na bruneta z politowaniem. — Tobie już żadna edukacja nie pomoże.

— Jak nie będę mógł mieć dzieci to będzie twoja wina — wtrącił swoje trzy grosze Chris, wprawiając mnie w jeszcze większą dezorientację.

— O czym ty mówisz? — Spojrzałam na chłopaka, który usiadł obok i wskazał dłońmi na swoje krocze. — Nie miałeś jechać do dom się przebrać? Śmierdzisz — zauważyłam z grymasem i zatkałam nos, przekoloryzowując prawdę. — I już nie marudź, bo i tak nie nadajesz się na ojca.

— Ale pozbawiłaś mnie wyboru — jęknął. — Nie mogłaś być delikatniejsza?

— Przecież nie zrobiłam tego celowo — uniosłam głos, bo zachowywał się, jakby mu go na żywca amputowała a tylko lekko go szurnęłam.

— Ja nie wiem, co ci chodzi po głowie.

— Nie celowałam w niego. — Położyłam jedną dłoń na sercu, a drugą uniosłam do góry. — Przysięgam.

Chłopak bez przekonania skinął głową i zanim zdążył coś powiedzieć, odezwał się mój brat, uświadamiając mi, jak z boku wyglądała nasza rozmowa.

— O czym wy do cholery mówicie?

Spojrzałam na wyraźnie zaniepokojonego i zdenerwowanego bruneta, w którym obudził się instynkt starszego brata. Zerknęłam na resztę i zauważyłam, że nie tylko Alex odebrał naszą pogawędkę dość dwuznacznie, ponieważ na ich twarzach malowała się czysta dezorientacja.

— Twoja siostra próbowała pozbyć mnie męstwa!

— Czego takiego? — prychnęłam, wstając z leżaka. — Męstwa? — powtórzyłam z rozbawieniem. — Błagam, Chris! Musiałbyś je posiadać kiedykolwiek, żebym mogła ci to odebrać.

Sztucznie uśmiechnęłam się do przyjaciela, ignorując komentarze chłopaków, po czym obróciłam się na pięcie i weszłam do domu.

Continuă lectura

O să-ți placă și

78.9K 5.6K 24
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
12.9K 356 20
Kiedy buntowniczka Lea trafia za karę na obóz muzyczny, marzy tylko o ucieczce. Poznaje jednak przystojnego tekściarza i gitarzystę, który całkowicie...
1.6K 85 5
Nicole White i Nathaniel Wood po burzliwych miesiącach w końcu odnaleźli upragniony spokój. Oboje zmierzyli się z prawdą, która do tej pory ich paral...
876 113 40
,,Dla wszystkich którzy ślepo biegną za perfekcją. Zwolnijcie, bo się zmęczycie i nie będziecie mieli siły biec za czymś co jest osiągalne i jeszcze...