Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZON...

By GibonsJadzia

55.8K 3.3K 1.2K

Rany Julek! to przekrój ewolucyjny męskiego postrzegania rodziny i ustatkowanego życia na przykładzie Teodora... More

zwiastun i opinie
Start akcja! Czyli część 1
Część 2
Część 3
Część 4
Część 5
Część 6
Część 7
Część 9
Część 10
Część 11
Część 12
Część 13
Część 14
Część 15
Część 16
BĘDZIE PO ANGIELSKU!!!
Idzie nowe! Wiecie co to oznacza?
Już JEST!

Część 8

2.5K 172 18
By GibonsJadzia


Wstaję jeszcze przed budzikiem. Jak miło było w końcu spać we własnym łóżku, w dodatku z piękną kobietą. Moją kobietą! I ta moja kobieta leży na brzuchu nieświadoma wszystkich zbereźnych myśli, które chciałbym z nią zrealizować. Przesuwam palcem wzdłuż kręgosłupa Poli, co wywołuje gęsią skórkę. Mruczy z aprobatą, dając mi przyzwolenie na dalszą zabawę. Skorzystam, a co tam! Zatapiam palce w jej włosy tuż nad karkiem i pozwalam im zjechać autostradą kręgów, aż do postoju w miejscowości Międzypośladkowo. Kochanie moje rozchyla nogi, zapraszając do ratusza. Najwyraźniej pani prezydent oczekuje już fallicznego petenta.

Nie pozwólmy kobiecie czekać! – Słyszę spod kołdry

Nie! Nie tak szybko! Z zaproszenia rozchylonych nóg korzysta moja lewa dłoń. Gładzę wnętrze ud, lecz nie pozwalam sobie na nic więcej. Jeszcze nie teraz! Wspieram się na prawym łokciu i całuję jej ramiona, kark oraz szyję. Jeśli o pocałunki chodzi, to zawsze jestem szczodry, a dla Poli... Mógłbym całować ją godzinami. Uwielbiam językiem pieścić jej uszy, które lekko odstają górną częścią. Szczególną przyjemność sprawia mi całowanie trójkąta bermudzkiego, czyli tego miejsca pod uchem, za żuchwą, tam gdzie w zagłębieniu zaczyna się szyja. Ja się tam po prostu idealnie wpasowuję nosem i ustami!

Pola uśmiecha się, ale oczu nie otwiera. Trudno, sam wszystko zrobię za tego śpiocha. Chwytam w palce jej wargi i lekko masuję miejsce przy miejscu, aż docieram do łechtaczki.

– Ach! – Poduszka tłumi głośne westchnięcie, a ja wiem, że trafiłem dobrze.

Okrężnymi ruchami masuję ten magiczny punkt, a o mojej skuteczności świadczy coraz płytszy oddech Poli. Przykrywam sobą jej kształtne ciało. Chwilę wiercimy się oboje, dopasowujemy wypukłości do wklęsłości, a myśl o tym, co stanie się zaraz napełnia mnie podnieceniem. Kobieta, która skradła mi serce, wypina swą krągłą brzoskwinię ku uciesze Fallicznego. Pola jest niezwykle świadoma swoich możliwości, bo ruch ten wychodzi bardziej z jej kręgosłupa niż bioder, co tworzy cudowne zagłębienie nad pośladkami. Nie każda tak umie, oj wiem coś na ten temat!

Falliczny nie chce czekać. I ja się mu nie dziwię! Ocieram nim pomiędzy pośladkami Poli, żeby ubrał się w wilgotne podniecenie. Wślizguje się bez pardonu, a mlaszcząca Jejmość przyjmuje go z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Pola mruczy jak kotka, więc przygryzam lekko jej kark, wczuwając się w rolę kocura. Wskaźnikiem ekstazy są dłonie coraz bardziej zaciskające się na prześcieradle. Kiedy ukrywa twarz w poduszkę, by stłumić jęki, nieznacznie przyspieszam.

Kochamy się leniwie, przedłużając przyjemność do granic wytrzymałości bodźcowej naszych ciał. W końcu osiągam stan nirwany. Zapominam o wszystkim, łącznie z niepisanym prawem mojej sypialni „panie przodem". Dochodzę jak ostatni egoista, sam.

Opadam tuż obok Poli i dyszę w jej włosy. Moje kochanie przewraca się na plecy. Z uśmiechem patrzy na mnie spod na wpół przymkniętych powiek, ale gdy się orientuje, że nic więcej nie będzie, robi błagającą minę. Spoglądam na nią przepraszająco. No cóż, nie popisałem się tym razem. Przyciągam Polę do swego boku i obejmuję.

– Chciałabym, żebyś mnie tak budził codziennie – szepcze z lekkim smutkiem, a ja mruczę w odpowiedzi twierdząco. Czuję, że boi się rozprawy.

Całuję ją w czoło z troską i gładzę leniwie jej ramię. Tej nocy zadeklarowaliśmy się oboje. Już nie muszę myśleć o tym, czy Pola zostanie ze mną. To było dla mnie najważniejsze, resztę mogę dokonać jak dżin, pstryknięciem palców.

Oddech Poli uspokoił się, a jego płytkość sugerowała, że znów zasnęła. Nie chcę psuć porannej sielanki, ale muszę zadbać o jej przyszłość, o nasze wspólne jutro – mam nadzieję. Włączam tryb codzienny: prysznic, garnitur, aktówka i bieg do windy.

Przy volvo już czeka umówiony wczoraj informator. Widzę, że wymienił mi tablice rejestracyjne, więc na pewno jedziemy moim autem.

Przez długi czas nie znałem tego gościa ani z imienia, ani z nazwiska, ale od zawsze mogę na niego liczyć – za odpowiednią kwotę oczywiście. Tym razem nie jest inaczej. Mocny uścisk dłoni na powitanie i wsiadamy do auta. Gdy wręczam kopertę z pieniędzmi, Mieszko chowa ją do wewnętrznej kieszeni marynarki bez przeliczania, takim zaufaniem się darzymy.

Po godzinie dojeżdżamy na miejsce. W drodze dowiaduję się o handlu kradzionymi autami i dystrybucji białej magii – czytaj amfetaminy. Lista wykroczeń nie ma końca – miód na moje uszy. Właśnie takich informacji o szanownym Adamie potrzebuję.

Parkuję przed ruderą zwaną warsztatem. Po wstępnych oględzinach okolicy wchodzimy bez pukania na zaplecze. Śmierdzi moczem i benzyną, nie wiem co gorsze. Żeremański leży na stole warsztatowym zalany w trupa. Mieszko wylewa na niego wodę z wiadra, które stało przy drzwiach, a zaskoczona ofiara budzi się od razu.

– Czego chcecie?! – krzyczy, pokazując gotowość do walki.

– Jakie masz plany, Adamie, na dzisiejsze popołudnie? – pyta Mieszko ze spokojem włoskiego mafiosa. Podziwiam jego opanowanie.

– Jakie plany? Nie mam planów!

– Nie wybierasz się do miasta?

Adam rozgląda się nerwowo. Podążam za jego wzrokiem do celu: mały pistolet na szafce z narzędziami. Gdy tylko menel zrywa się zza stołu, chwytam broń jako pierwszy, a potem łapię go za brudne od smaru poły i wciskam lufę między zęby.

– Radzę grzecznie odpowiadać na pytania. Mam wystarczająco dużo dowodów, by wsadzić cię za kratki na długie lata. Mów, dlaczego zamierzasz zeznawać dziś przeciwko Poli Mileńskiej.

Mieszko kiwa przecząco głową, niemo krytykując moje zachowanie. O co mu chodzi? Nie tak to się robi?

– Jeśli chcesz, żeby mówił, to wyjmij mu gnata z ust. – poucza mnie spokojnie Ojciec Chrzestny.

– To gdzie mam mu go wsadzić, by zaczął sypać? W dupę?

Adam wzdryga się z obawy o własne dziewictwo i rękami zasłania swój tył. Odsuwam się od niego, ale wciąż trzymam go na muszce.

– Zapłacili mi. – Stęka, dociskając tyłek do ściany.

– Kto?

– Rodzice Kamila, byli tutaj w zeszłym tygodniu i proponowali mi kasę za zeznanie, że miałem romans z Polą. Nie zgodziłem się. Ale interes nie idzie już tak dobrze bez Kamila, więc dwa dni temu przyjąłem ich ofertę.

– Ile ci zapłacili?

– Pięć tysięcy.

Dyskretnie naradzam się z moim osobistym Vito Corleone. Nikt nie zauważy jeśli zlikwidujemy Adama. Ma wielu wrogów i pewnie większość z nich wysłałaby mi kartkę z podziękowaniem za wyciśnięcie tego wrzoda. Jeśli jednak degenerat nie pojawi się na rozprawie, teściowie Poli i tak zeznają, że miała z nim romans, a zaprzeczyć nie będzie komu.

– Dam ci dziesięć tysięcy, jeśli powiesz prawdę.

– Mam się przyznać do interesu? – spanikował.

– Interesy możesz pominąć, ale nie omieszkaj wspomnieć o hojnej ofercie za fałszywe zeznania. A teraz... – Wymachuję w jego kierunku lufą. – Opowiedz mi, co wiesz o małżeństwie Mileńskich.

– Wiele nie wiem. Kamil to był kumpel od wódki, czasem od kreski. Gdy do niego przychodziłem, widziałem Polę. Piękna dziewczyna. Że też takiemu debilowi jak Kamil trafiła się taka ślicznosia. Zazwyczaj ukrywała się po kątach. Nic dziwnego, Kamil był zazdrosny. Pił, robił awantury o wszystko, a potem trzeźwiał i przepraszał. Zmieniło się u nich trochę, gdy zaszła w ciążę.

– Co się zmieniło?

Głupio spytałem, znałem przecież koniec tej historii, więc wiem, że ta zmiana nie była na lepsze.

– Kamil mówił, że to nie on jest ojcem.

– Miał powody, by tak twierdzić?

– Może miał, może nie. Już się nie dowiemy.

– Nie kręć!

– Kamil nienawidził dzieciaka. Mówił, że nie będzie wychowywał bachora. Ćpał więcej.

– Skąd miał narkotyki?

– Ode mnie. Ale tylko kilka działek! – Próbuje się usprawiedliwić? – Przestał brać, gdy się chłopak urodził.

Nie urodziłby się wcześniej, gdyby bydlak nie pobił Poli!

– Przestał ćpać? – Zainteresowałem się, bo Emil mówił, że zgodnie z wynikami badań Kamil nie był czysty.

– Tak. Pola zamierzała go zostawić. Kamil musiał chodzić na AA, żeby przekonać ją do powrotu. Ale wiecie jak to jest z tymi uzależnionymi, Miesiąc wytrzymał, a potem znów piliśmy i wciągaliśmy kreski razem.

– Wystarczy.

– Kiedy dostanę kasę?

– Po rozprawie. Vito – kiwnąłem na informatora – przywiezie ci kasę.

Mieszko zaśmiał się z tego porównania, ale przytaknięciem potwierdził moje słowa.

– Jeszcze jedno! – woła Adam, gdy wychodzimy na zewnątrz. – Jak ma się chłopiec?

– Dobrze – odpowiadam kulturalnie, choć w pierwszym odruchu chcę zapytać po chuj mu ta wiedza. Uaktywnia się moja prawnicza dociekliwość. Chcę wypytać Żeremańskiego o kilka niejasnych dla mnie faktów, ale dostrzegam ponaglające gesty Mieszka. Ma rację. Nie mamy na to czasu.

Wsiadamy do auta całkiem usatysfakcjonowani wizytą w Zakładzie Napraw Pojazdów od A do Ż. Przesłuchuję dyktafon. Nagranie wysyłam od razu do Emila, dodaję tylko krótki komentarz od siebie. Mam cichą nadzieję, że uda nam się skompromitować teściów Poli wystarczająco boleśnie, by więcej nie próbowali ingerować w życie jej i Julka. I moje, mam nadzieję.

Ze spokojem wracam do domu. Pola wita mnie jak zawsze z rana: śniadaniem i kawą. Jest blada z przejęcia, mruga nerwowo, powstrzymując łzy, a Julek wierci się niespokojnie na jej rękach, marudzi jakby odczytywał lęki swojej mamy. Spogląda na mnie z drgającymi usteczkami zwiastującymi płacz. Zagarniam oboje.

– Kochanie, wszystko będzie dobrze.

Staram się być opoką spokoju, filarem bezpieczeństwa i fundamentem pewności.

– Wierzę, że będzie. Po prostu nie chcę wracać do wspomnień z Kamilem, a dziś... – Wtula się we mnie mocniej. – Sam wiesz, jaka to będzie rzeź.

Rozumiałem jej niechęć do opowiadania o tamtych czasach. Mam świadomość, że nie wiem nawet połowy tego co Emil, mimo to, nie naciskam Poli na zwierzenia. Cieszę się drobnym sukcesem z porannego spotkania. Rozbroiłem bombę przygotowaną przez teściów Poli.

Myślę o podejrzanym zainteresowaniu Adama chłopcem. Wnikliwie przyglądam się Julkowi. Mały przystojniak jest bardzo podobny do Poli. Dosłownie ujmując, jego uśmiech, błękitne oczęta, zadarty lekko nosek, stanowiły wierną kopię rodzicielki. Trudno było doszukać się spadku po ojcu.

*

W mieszkaniu jest tłoczno. Nie planowałem tego. Razem z cherubinkiem odprowadziłem Polę do bramy osiedla i pożegnałem wylewnie ku zgorszeniu Emila. Ledwo odjechali, a głośny warkot zwrócił uwagę Julka. Już chciałem uciekać do mieszkania, ale zauważyli mnie, co zostało zasygnalizowane klaksonem. Dziadek przywiózł wszystkich swoją trumną na kółkach! Stary rzęch dymi tak samo jak jego kierowca. Jestem pewny, że razem przyczynili się do roztopienia niejednej góry lodowej.

– Przyznaj, że cię zaskoczyliśmy – powiedział dziadunio, usatysfakcjonowany z idealnego parkowania kopertą.

– Nie, dziadku. Już pięć minut temu dostałem powiadomienie o wysokim poziomie smogu w okolicy. Wiedziałem, że jesteś w pobliżu – odpowiedziałem gderliwie, za co dostałem od matki kopniaka w łydkę.

I oto jesteśmy w moim mieszkaniu. Mama przygotowuje w kuchni obiad, pomimo moich zapewnień, że zadzwonię po katering. Dziadunio z kolei popisuje się umiejętnościami wokalnymi, rozbawiając panią Basię i kilkuzębnego Julka. Dobrze! Atmosfera jest napięta, potrzebujemy błaznowania dla rozładowania jej. Faraon wyśpiewał nawet Ułanów, co pukali panienkę przy okienku. Zapłon! Nie jestem w humorze, upominam więc dziadka o tym, co wypada przy dzieciach, a co nie. Wygłaszam nawet teorię kodowania w mojej głowie zboczonych fantazji za pośrednictwem tej pseudo erotyki folklorystycznej. Dziadek grozi mi palcem. Dziwne. Zazwyczaj rozpocząłby długi wywód i prawił morały o szacunku dla starszych. Najwyraźniej widzi, jak borykam się z własnymi myślami i nie chce dokładać do pieca swoich trocin.

Wszyscy jesteśmy przejęci.

Analizuję przebieg sprawy po raz enty. Lista świadków, którą podejrzałem u Emila, zamykała się w liczbie ośmiu nazwisk. Ze względu na słabe serce, babcię Basię przesłuchano już tydzień temu, poza salą sądową. Jej słów jestem pewny. Wiem także, co zezna Żeremański, to daje mi dwóch zeznających na korzyść Poli. Jej teściowie to także dwa głosy, tyle że przeciwko. Pozostałych czterech nazwisk nie mogę sobie przypomnieć.

Uległem zapewnieniom Strzały o szybkim procesie. Twierdzi, że już dziś może wydusić wyrok uniewinniający. Skoro wziął sprawę, to wie, że jest do wygrania. Mimo wszystko stresuję się i to całkiem poważnie. Czuję podejrzane kłucie w mostku, ale nie poświęcam temu zbytnio uwagi.

Nie chcę dopuścić do myśli, że jest coś, o czym Pola nie powiedziała ani mnie, ani Emilowi. Czy w historii z Adamem w roli kochanka może być ziarenko prawdy. Nie! Ulegam nerwom niepotrzebnie.

Mama, widząc żyłkę zdenerwowania na moim czole, przysiada obok, próbuje podnieść mnie na duchu. Swoim osowieniem zwracam również uwagę dziadka Edka, który w ramach wyrzutów sumienia za swoje sprośne uczynki, obiecuje, że przepisze swój dom mi i Poli w prezencie ślubnym.

– Dziadku, z tym domem to bym się tak nie spieszył. Jestem pewien, że przeżyjesz nas wszystkich.

Julek ma opiekunów, więc postanawiam czekać na telefon od Emila lub Poli samotnie w sypialni. Co chwilę upewniam się, że nie mam wyciszonego dźwięku, a bateria jest pełna. Na plecach czuję zimne poty z nerwów. Wyglądam przez okno niecierpliwie, oczekując widoku nadjeżdżającego auta Emila. Nic się nie dzieje! Według agendy, już dawno powinno być po sprawie. W końcu telefon wibruje. Ekran wyświetla zdjęcie kumpla. Dlaczego nie Poli? Drżącą dłonią odbieram połączenie.

– Teo? – Słyszę Polę, głos jej się załamuje.

– Kochanie, co się stało? – dopytuję, lecz nie uzyskuję odpowiedzi. Szlocha w słuchawkę, a ja nie wiem jak jej pomóc. Dlaczego posłuchałem Emila i zostałem w domu zamiast być z nią?

– Poluś, proszę, mów do mnie.

Continue Reading

You'll Also Like

33.3K 1.9K 39
Kiedy twoi rodzice oferują prestiżowej akademii wysoką cenę za twoją rekrutację, nie możesz się przeciwstawić. Chociażbyś wewnętrznie umierała, nie w...
111K 8.5K 38
Kontynuacja opowiadania "Pokochać Liceum". Nowa szkoła, nowe znajomości, ale i stare uczucia towarzyszące Heather i Kim. Obie dziewczyny przeżyją w c...
6.2K 250 36
Eva wiedzie spokojne i poukładane życie u boku ukochanego Marka. Nie wie jednak, że okrutny los po raz kolejny postawi na jej drodze Deana. Przystojn...
Breathe In By scar

Teen Fiction

1.3M 43.8K 38
~Bo tylko ty potrafisz wstrzymać mój oddech~ ________ Pierwsza część (skończona) Druga część na moim profilu pod tytułem „Breathe Out". Autorka nie p...