Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZON...

By GibonsJadzia

55.8K 3.3K 1.2K

Rany Julek! to przekrój ewolucyjny męskiego postrzegania rodziny i ustatkowanego życia na przykładzie Teodora... More

zwiastun i opinie
Start akcja! Czyli część 1
Część 2
Część 3
Część 4
Część 5
Część 6
Część 8
Część 9
Część 10
Część 11
Część 12
Część 13
Część 14
Część 15
Część 16
BĘDZIE PO ANGIELSKU!!!
Idzie nowe! Wiecie co to oznacza?
Już JEST!

Część 7

2.6K 203 71
By GibonsJadzia

O nie, nie, nie! Nie moja Pola! Przez chwilę myślę, że przez otwarte okno wpadł piorun i trafił mnie prosto w... Ten durny łeb! To jasne, że coś tu nie gra! Nowy świadek? Dzień przed rozprawą?

– Prześlij mi jego dane – mówię przez zaciśnięte zęby. – Emil, czy poza tym wszystko jest tak, jak zakładaliśmy?

– Tak. Teodorze, ale jeśli ten pajac przekona sąd do swojej prawdy, będzie ciężko udowodnić morderstwo w afekcie.

– Wiem. Rozprawa jest o czternastej. Poświęcę całe przedpołudnie na rozpracowanie drania i dam ci go na tacy.

– Słuchaj, lepiej będzie, jeśli nie pojawisz się na rozprawie. Przyjadę po Polę, a po wszystkim ją odwiozę, o ile...

– Nie ma „o ile"! – warczę. – Wyślij mi dane tego skurwiela, a wykluczymy go ze sprawy. – Biorę głęboki oddech i uspokajam się. – Przepraszam. Emil, trzymaj się planu, a gnidę zostaw mnie. Odezwę się jutro.

Rozłączam się z dziwnym ciężarem na wątrobie. Boję się zapytać Polę o... Gdyby faktycznie zabiła Kamila, by być z innym... To mi nawet przez myśl nie chce przejść, a co dopiero przez gardło! Rzucam telefon w drugi kąt kanapy, a wyprostowawszy się dostrzegam odbicie Poli w szklanych drzwiach balkonowych. Stoi w korytarzu niepewna, czy podejść, czy uciekać. Nie wiem, ile usłyszała, nie wiem, co powinienem teraz zrobić.

– Teo?

Odwracam się do niej z pytającym mruknięciem w krtani.

– Jesteś zdenerwowany. Chcesz, żebym...

– Pola – Wtrącam się w słowo, choć nie lubię tego robić. – Wiem, że nie poruszamy w domu tematu twojej sprawy, ale tym razem zrobimy wyjątek. – Staram się mówić najspokojniej jak umiem. Mój telefon wibruje, a ja na głos odczytuję. – Adam Żeremański. Przypominasz go sobie?

– Kolega Kamila. Razem pracowali. To Adam załatwiał samochody, które naprawiali i sprzedawali.

Nie widzę w jej zachowaniu nic, co świadczyłoby, że kłamie. Nie jest nawet zaskoczona, że pytam o tego mężczyznę, a jedyne co odczytuję z jej twarzy i głosu to zdezorientowanie. Nie ma pojęcia dlaczego pytam o Adama!

– Czy łączyły cię z nim jakieś relacje? – pytam, bo muszę to usłyszeć.

– Żartujesz? To ćpun i alkoholik. Unikałam go jak ognia. Czemu o niego pytasz?

– Będzie zeznawał.

– No i?

Pola nie wygląda na przejętą tą informacją. Dla mnie to jest ostateczny dowód, że nie spodziewa się z jego strony ataku, a co za tym idzie, nie miała romansu z tym człowiekiem. Słyszę, jak pod nogami rozbija się kamień, który spadł mi z serca.

– Nic, Pola. Nic ważnego. – Nie chcę jej powiedzieć, czego miałyby dotyczyć te zeznania. Jest już wystarczająco zestresowana jutrzejszą rozprawą.– Po prostu zgłosił się jako świadek w ostatniej chwili, a musimy wiedzieć wszystko.

– Nie wiem co on miałby wnieść do mojej sprawy. Nie sądzę, by się ochoczo chwalił, jak wciągał kreski z Kamilem.

Jeśli ten Adam ma coś na sumieniu tym lepiej. Łatwiej będzie go zmanipulować.

– Muszę wykonać jeden telefon i zaraz do ciebie wracam. Dobrze? – Całuję Polę w czoło, po czym wychodzę z mieszkania. Imponujące, jak miesiąc wspólnego życia zmienia relacje między ludźmi. Niby tylko takie nic nieznaczące cmoknięcie na witaj i do zobaczenia, a jednak już nie potrafimy pominąć go w naszych rytuałach.

Wjeżdżam windą na najwyższe piętro, by nikt nie usłyszał, o czym zamierzam rozmawiać i dzwonię do informatora – byłego wojskowego. Moje nerwy trochę obsiadają, gdy oddaję ciężar Adama Żeremańskiego na barki znajomego po drugiej stronie słuchawki. Mieszko pomógł mi w wielu sprawach, wiem więc, że mogę na niego liczyć.

Wracam do mieszkania w nieco lepszym humorze.

– Coś go boli? – pytam, widząc kwilącego Julka w objęciach Poli.

– Nie. Po prostu wystraszył się grzmotu.

Pola też wygląda na roztrzęsioną. Jej głos załamuje się, a ręce drżą. Chodzi wokół łóżka kołysząc zanoszącego się płaczem synka. Nie jestem specjalistą, ale mam wrażenie, że jej nastrój bardziej udziela się cherubinkowi niż atmosfera nieboskłonu.

Przytulam chłopca do siebie. W moich ramionach od razu pokornieje. Przestał płakać i wierzgać, a nosem schował się w moją szyję. Nie chcę nawet myśleć o życiu bez tego bąbla. Moje falliczne alter ego postanowiło również dodać telepatyczny komentarz: Przez dzieciaka do mamuśki, co nie?

– Nie wiem jak to zrobiłeś. – Pola patrzy z podziwem na spokojnego Julka. Uśmiecha się do mnie smutną wesołością. Chyba też czuje, że niezależnie od jutrzejszego wyroku coś się zmieni między nami.

Burza przypomina o sobie głośnym uderzeniem, a dziewczyna wzdryga się zalękniona.

– O tak. – Wolną ręką przygarniam również ją. Tulę oboje wśród powiewających firanek. Jest mi przyjemnie. Czuję się kompletny w pakiecie z nimi.

Wiatr wzmaga na sile, a w mieszkaniu panoszy się przeciąg. Oddaję chłopca Poli, po czym zamykam automatyczne rolety zewnętrzne, żeby stłumiły odgłosy burzy. Dociskam drzwi balkonowe do futryny i sprawdzam, czy wszystkie okna są zamknięte. W tym roku pogoda szaleje, o czym media wciąż przypominają reportażami z poburzowych pożarów lub powodzi. Światło miga, a przy kolejnym uderzeniu pioruna gaśnie całkiem. Nie ma prądu. To by było na tyle, jeśli chodzi o miły wieczór z filmem.

– Teo? – Słyszę obawę w głosie Poli. Stoi tuż obok mnie, ale ja nie widzę jej wcale.

– W kuchni są świeczki. Zaraz je przyniosę – uspokajam, gdy odblokowuję telefon.

– Idę z tobą.

Słabe światło ekranu pozwala nam dotrzeć do kuchni bez bolesnych potknięć.

– Boisz się burzy? – pytam, przeszukując szafki i szuflady.

– Moi rodzice zginęli właśnie w taką noc. Nie boję się burzy w dzień, ale w nocy... – Zasysa powietrze zalękniona, kiedy prąd na sekundę rozświetla wszystkie żarówki.

Zapalam kilka świeczek, jedną zostawiam w kuchni, pozostałe zabieram do salonu. Julek pojękuje przez sen. Teraz jestem pewny, że bardziej niepokoi go lęk matki niż sama pogoda. Przejmuję chłopca w swoje ramiona i od razu zapada w głęboki sen.

– Jestem głodny. A ty? – Moja wątroba musiała w końcu jakoś zużyć tę żółć wyprodukowaną przez rozmowę z Emilem. Kładę Julka na kocyku w namiocie z zabawkami, dzięki czemu Pola ma go na oku. – Filmu raczej dziś nie obejrzymy.

– Nie szkodzi. Możesz za to opowiedzieć mi coś o sobie.

Boże. Tylko nie to! Co jakiś czas Poli włącza się takie zainteresowanie moją przeszłością. Nie cierpię tego.

– Teo, mam dziwne wrażenie, że bardzo unikasz mówienia o sobie.

– Skądże! – Dzięki doświadczeniu na sali sądowej potrafię kłamać bez mrugnięcia okiem. – Co chcesz wiedzieć?

– Wszystko.

– Nie za dużo? – Protestuję, bardziej tonacją niż słowem. – Co dokładnie cię interesuje?

– Zazwyczaj mówisz tylko o pracy. Opowiedz mi o swojej rodzinie.

– Ojciec był wojskowym i niestety, niedane nam było się poznać. Zginął na misji. Moją mamę poznałaś chyba dość dobrze. Przez ostatni miesiąc wyczerpała trzyletni limit wizyt w moim mieszkaniu. – Żartuję, co rozbawia Polę, ale prawda jest taka, że mama była w moim mieszkaniu nie częściej jak trzy trzy w roku, a teraz... Teraz jest trzy razy w tygodniu. – Dziadek jaki jest też każdy widzi. Owdowiał ponad trzydzieści lat temu i od tamtej pory znosimy jego... Khm, Khm, różne wybryki. Babcia zmarła, gdy byłem w podstawówce, więc zdążyłem przyzwyczaić się do specyficznego charakteru dziadunia. To chyba tyle

Widzę po minie Poli, że nad czymś intensywnie myśli. Najwyraźniej kalkuluje mój wiek.

– Ułatwię ci: mam trzydzieści dziewięć lat. – Moje urodziny będą dopiero za dwa miesiące, więc to nie kłamstwo, tylko prawda z dwumiesięczną datą ważności. Obawiam się, że liczba czterdzieści mogłaby ją całkiem zniechęcić do mnie i zaszufladkowałaby mnie jako starego zbereźnika, wersję ciut cieplejszą od Faraona Edwarda, który już jedną nogą stoi w grobie. Nie czuję się staro. Nie wyglądam staro. Pół roku temu miałem, co prawda, problemy z sercem, ale to nie zawał tylko stres. Badania wykazały, że niejeden młodszy mógłby mi pozazdrościć.

– Dlaczego prawo? – Pola kontynuuje przepytywanie mnie. To chyba dobrze. Znaczy... Mój wiek nie przeraził jej.

– A dlaczego nie? – Śmieję się. – Uwielbiałem z dziadkiem oglądać rozprawy sądowe. Najpierw chodziliśmy wspierać jego kolegę Henia w walce o odszkodowanie, potem panią Genię. Tak już zostało. Mieliśmy wspólne hobby. Dziadek twierdził, że to jego telenowela.

– Byłeś żonaty?

– Nie. – A to wścibskie dziewczę! Tak nagle do konkretów? Ha ha. – Uprzedzę twoje kolejne pytania. Nie byłem nawet w poważnym związku. – Kurcze! Chyba nie pomyśli, że jestem prawie czterdziestoletnim prawiczkiem?! – Choć spotykałem się z kobietami – dodaję szybko. – Z żadną nie chciałem nawiązywać znaczących relacji. Z tobą chcę.

Pola krztusi się makaronem, ale odmawia przyjęcia pomocy po pierwszym klepnięciu w plecy. Może byłem za mało delikatny?

Gdy przestaje kaszleć zawiesza na mnie wzrok. Uśmiecha się ciepło, a ja czuję, że jest szczęśliwa, że to był dobry moment na wyznanie moich skromnych planów wobec niej. Niestety, po chwili poważnieje. Jest zdezorientowana?

– Ze mną? – dopytuje. – Możesz mieć każdą, a chcesz mnie? Kryminalistkę? Samotną matkę?

– Po pierwsze, Pola, ty się broniłaś, nie jesteś kryminalistką. Po drugie, nie wyobrażam sobie dnia bez waszej dwójki. A po trzecie, Julek już i tak mówi na mnie tata. – Może nie powinienem odwoływać się do niej poprzez Julka? – Pragnę cię. – Zapewniam całkiem poważnie.

Nie czekam na jej reakcję. Całuję ją, a pamiętając swój błąd sprzed kilku godzin, nie odrywam się od tych cudnych ust.

Wyłuskuję z dekoltu koszuli nocnej jędrne piersi. O jak bardzo mam na nie ochotę! Ssałbym te sutki gdybym tylko mógł porzucić dla nich kusząco miękkie wargi. Ale się boję! Boję się, że Pola wyrazi sprzeciw, mogąc artykułować swoje myśli, dlatego też wolę pilnować zajętości jej aparatu mowy.

Kolejny piorun uderza dość blisko. Pola drgnęła pode mną, lecz nie przestała odwzajemniać pocałunków. Dopiero jęknięcie Julka wyrywa nas z namiętnego obłędu.

– Śpi – zapewnia. – Po prostu coś mu się przyśniło.

Nie pozwolę jej uciec. Nie tym razem!

Całuję szyję, kiedy ona pręży się próbując dojrzeć Julka w namiocie. Głowę dam, że od tej całej musującej kąpieli mam pełno brokatu na języku. Pachnie jak cukiernia.

Kładę rękę na udzie i zsuwam materiał koszuli nocnej w górę, na biodra.

– Nie nosisz bielizny? – Zaskoczenie podkręca temperaturę podniecenia.

– Noszę, tylko w niej nie śpię.

– Dobrze wiedzieć – szepczę do jej ucha. Nie mogę pozbyć się z twarzy łobuzerskiego uśmieszku, więc wpijam się w nią namiętnie ustami. Zsuwam spodenki i wyciągam z bokserek szpadę, cierpliwą do tej pory. Pola łapie mnie za pośladki, ponaglając. Ooo! Jaka niecierpliwa się zrobiła! Zatapiam miecz powoli, ale z łatwością, taka wilgotna i gorąca jest. Szczodrze obdarzam ją pełną długością, za co dostaję nagrodę w postaci przeciągłego mruknięcia. Gdybym miał mniej doświadczenia, pewnie już bym kończył.

– Teo, już! Proszę.

Czy ona sobie ze mnie żartuje? Wydaje mi się, że Falliczny ma zacne rozmiary, a dla niej jest tak mały, że go nie czuje?

– Przecież już jestem w tobie! – Obruszam się w bezruchu. – Nie czujesz? – Kręcę młynka biodrami, a Pola chichocze. Ze mnie?! Penis skurczył mi się o dwa centymetry! Dobrze, że nie zrobił się całkiem wklęsły.

– Nie o to chodzi, głuptasie. – Unosi biodra i dociska je do mnie posuwistym ruchem. Przybijam ją moim gwoździem do kanapy, używając całego ciężaru ciała. A ona przyciaga moją twarz do swojej i szepcze prosto w usta: – Dawałam ci znać, że chcę... już i... teraz i.... bardzo i... potrzebuję odrobinę... – Walczy z oddechem to moje biedne wyposzczone dziewczę, a ja nie ułatwiam jej wcale. Czekam aż sama powie czego ode mnie chce, w dodatku z premedytacją nieznacznie poruszam się w niej, ocierając o łechtaczkę. – Szybciej... Tak, chcę szybciej... Teo, proszę... Chcę dojść, proszę. – Dyszy.

No to mamy pięć centymetrów więcej! – krzyczy Falliczny w mojej głowie.

Spełniam życzenie Poli, ale nie przechodzę od razu na najwyższe obroty. Z każdym pchnięciem coraz bardziej rozhuśtuję nasze ciała.

Pola stąpa po krawędzi, gdzieś na skraju spełnienia. Dociska biodra do moich, coraz mocniej obejmuje mnie łydkami, a na przedramionach czuję jej paznokcie.

– Nie tak prędko! – wołam, wyskakując z niej. Moje kochanie patrzy na mnie z zaskoczeniem w oczach. Przecież czekałem na nią tak długo! Wypada dozować sobie słodycz.

Przeskakuję za oparcie kanapy i zrzucam z siebie spodenki. Pola nadal nie wie, czego się spodziewać. Przeciągam zatem jej biodra, układając ją w poprzek mebla. Pozwalam, by znów objęła mnie nogami. Warto było upewnić się jeszcze w sklepie, że oparcie kanapy jest na wysokości, którą Falliczny może wykorzystać!

Długie włosy Poli opadają falami na podłogę. Stopami wędruje po moim torsie. Łapię jedną, całuję podbicie, a potem każdy palec począwszy od małego, a na dużym... Ha! Dużego dla odmiany przygryzam. Śmieje się to moje kochanie. Dobrze! Widzę, że jest zaintrygowana propozycją na ciąg dalszy. Nogi unosi wysoko na wyprostowanych kolanach i hipnotyzuje mnie powolnym ich rozkładaniem. Podziwiam kąt rozwarcia, jak i... O dziaduniu! Uwielbiam gdy kobieta ma obfitsze wargi wewnętrzne! Łapię je w palce, rozcieram... Może powinienem klęknąć i wypieścić je ustami?

Nie! To moje przedstawienie! – drze się Falliczny. Ma rację. Nie mogę przecież wyłożyć wszystkich kart od razu. Niech dziewczyna powoli odkrywa, co mam do zaoferowania!

Łapię za uda w szpagacie, a w głowie wymyślam pozycje, które mógłbym wykonać z tak giętkim i rozciągniętym ciałem. Pola uśmiecha się figlarnie, palcami spaceruje po swoim brzuchu, by dotrzeć do łechtaczki. Odwodzę jej dłoń. Nie będzie mi tu widowiska psuć! Koniec z subtelnością! Wpuszczam swego Ułana w okienko, jak w pornofolkowej piosence dziadka. Teraz do mnie dotarło, jak ten stary cap kodował w mojej głowie swoje zbereźności już od najmłodszych lat. Kontakt z Julkiem będzie miał ograniczony!

Sumiennie pracuję między kusząco smukłymi nogami. Z piersi Poli jęki wyrywają się z każdym oddechem. To takie ciche komplementy, uznanie za oddanie i wysiłek.

I cierpliwość! – dodaje Falliczny w euforii, a ja obserwuję jak pojawia się i znika w objęciu bordowych od tarcia fałdek.

Nagle Pola zamyka mnie w uścisku łydek, uniemożliwiając wysunięcie szpady. Dopiero teraz TO czuję. Czuję każdą falę jej orgazmu: zaciska się na mnie, zasysa głębiej. Jej naprężone mięśnie nawołują mnie. Przeciągam paznokciami po wygiętym ciele od zagłębienia między piersiami po trójkąt kręconych włosków splątanych z moimi. Pierwszy raz tak intensywnie odczuwam bliskość kobiety.

Koniec z numerkami! Niech żyje seks z miłości! – Falliczny nie mógł się przymknąć z radości, gdy spazmy orgazmu Poli zaciskały się na nim rytmicznie.

Pozwalam wybrzmieć tej symfonii kobiecego ciała.

Po chwili czuję, że ciało Poli powoli rozluźnia się. Spogląda na mnie spod wpół przymkniętych powiek, a ja przepadam. Tonę w satysfakcji z jej rozkoszy, w spełnieniu o kształcie jej piersi i radości podgrzanej ekstazą.

Moje kochanie zaskakuje mnie swoją zwinnością: odpycha się ode mnie piętą i robi przewrót w tył. Podziwiam kuszące ciało, gdy podchodzi. A gdy podchodzi... O dziaduniu! Dźgnięciem palca zmusza mnie, bym przysiadł na oparciu mebla, a sama panoszy się na moich kolanach – siada przodem do mnie. Falliczny dumnie salutuje między jej udami. Trzymając się moich ramion, unosi pośladki i opada z westchnieniem wypełniającym nie tylko jej płuca. Teraz to Pola nadaje tempo naszej wyprawie na szczyt. Obejmuję jej biodra na wszelki wypadek, żeby nie straciła równowagi, ale staram się nie ingerować w jej ruchy. Na początku leniwe ocieranie, delikatne. Z zamkniętymi oczami czekam na nadejście błogości. Czuję palce przeczesujące moją grzywkę, czuję usta, które bawią się moim uchem, czuję... Pustkę! Kiedy pozbawia mnie tych doznań, by przyspieszyć. Jej pośladki klaszczą o moje uda niczym werble zwiastujące finał. Coś jednak nie pozwala mi w pełni cieszyć się jej bliskością.

– Pola, czekaj! – Podnoszę jej biodra nad mą niezadowoloną męskość.

– Coś nie tak? Teo, zrobiłam coś...?

– Prrrrrrr! Siodła nie ma! – tłumaczę, ale spogląda na mnie zdziwiona. – Nie zabezpieczyliśmy się. – Jako ten starszy postanowiłem być również tym odpowiedzialnym.

– Chyba nie chcesz teraz dzwonić do dziadka, żeby ci oddał gumki? – Z uśmiechem próbuje znów mnie dosiąść, a ja specjalnie robię uniki Fallicznym, żeby się nie nadziała. No nie rozumie moich obaw!!! Co za kobieta!

– Nie naśmiewaj się ze mnie. Po prostu jest Julek...

– To popracujemy nad Julką. – Znów mnie całuje, co osłabia moją czujność. To podstęp! Znaczy... Niby tutaj cału cału, a poniżej przejęła szpadę w swoją rękę i tyle się mieczem namachałem! – Oooooh! – Drżenie jej pomruku satysfakcji czuję nawet w jądrach. – Żartowałam, Teo. Nie martw się. Nie grozi ci zostanie ojcem w tej chwili. To jak? Mam wygłosić wykład o kobiecym cyklu, czy...

– W takim razie wio, kochanie. Dziś jazda na oklep. – Sprośny uśmiech rozciął mi twarz od ucha do ucha.

Najpierw wdzięczny kłus, potem namiętny galop. Spragnionym spojrzeniem Pola daje mi znać, że jedyne co nam pozostało to cwał do spełnienia. Nabija się na mnie coraz szybciej, więc doskonale czuję błogostan gromadzący się w lędźwiach. Dochodzi po raz drugi, a ja razem z nią, orgazmem, od którego pięty wpadły mi w rezonans.

O dziaduniu! – wzdycha Falliczny wyrażając to, czego ja nie wypowiem, bo nie mam siły.

Opadam na kanapę, trzymając Polę w objęciach. Odpoczywamy przytuleni i chyba pierwszy raz żadne z nas nie czuje się skrępowane sprośnymi myślami. Ja na pewno nie! Już planuję, który mebel jak wykorzystam.

Strącam blond grzywkę ze spoconego czoła i całuję Polę. Naprawdę trudno mi uwierzyć, że ktoś tak wyuzdany może być czyjąkolwiek matką.

– Słyszysz? Już nie grzmi – szepczę, ale odpowiada mi tylko spokojny oddech Poli. Zasnęła. 


.....................I jak?..................

............Fajne te seksy mi wyszły?..............


Continue Reading

You'll Also Like

1.4M 72K 52
"Ja: Mamo to nie ja porozrzucałam porno po podłodze! Unknown: Na pewno nie jestem twoją mamą, ale fajnie wiedzieć, że w końcu jakaś dziewczyna lubi...
205K 7.6K 45
Zabójstwa, tortury, nielegalne handle, aranżowane małżeństwa. Mafia. Eleanor - córka bostońskiego capo - z dnia na dzień dowiaduje się o tym, że wkr...
210K 823 17
Jest to moja pierwsza opowieść tu więc z góry przepraszam za wszelkie błędy, mam nadzieje że spodoba się wam.
804K 38.1K 48
Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się w rodzinie idealnej. W rodzinie, w któr...