Inna historia Clementine i Lo...

By melanix8

15.2K 694 810

Druga część drugiej dylogii o młodej dziewczynie, Clementine, która od dzieciństwa żyje w świecie opanowanym... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36

Rozdział 37

827 16 41
By melanix8

5 miesięcy później...

Nie wiadomo kiedy minęło pół roku od pokonania Delty. Grupa wciąż żyła w spokoju w dawnej szkole Ericsona, podczas gdy Clem całkowicie przyzwyczaiła się do protezy.

Bez trudu umiała z jej pomocą chodzić, a gdy się odważyła, to nawet biegać. Wróciła do życia poza murami szkoły, gdy przyszła pora na polowania, lub obchód.

W ciągu tych miesięcy, Kenny i Luke zdołali zrobić dla Clementine nie jedną, nie dwie, ale trzy zapasowe protezy, które Clementine często lubiła wymieniać, by ostatecznie wybrać dla siebie najwygodniejszą z nich.

James został przyjęty do społeczności, przez wsparcie Clementine, AJ'a, Louisa i Violet, pomimo tego, że Kenny, Luke i pozostali członkowie grupy byli do tego nastawieni sceptycznie wiedząc, co się wydarzyło w jaskini.
Chłopak mógł zamieszkać w dawnym pokoju Tenna, a najlepszy kontakt złapał z Violet i Willim, godząc się też całkowicie z Clem i AJ'em.

Niedawno zaczęła się wiosna, a szczęśliwie tegoroczna zima nie zebrała sporych żniw, nie będąc tak ostra jak przez ostatnie lata.

Rano, Clementine obudziła się w pokoju. Leżała na łóżku, podczas gdy słońce zaczynało wpadać przez deski przybite do okna. Gdy otworzyła oczy, podniosła głowę i rozejrzała się. Obróciwszy głowę, dostrzegła, że obok niej leży śpiący Louis.

Chłopak miał głowę zwróconą w kierunku ściany, w stronę przeciwną niż głowa Clem. Clementine obróciła się w jego stronę ostrożnie, by go nie obudzić. Ostrożnie się podniosła, by móc spojrzeć na jego spokojną, pogrążoną we śnie twarz.

Uśmiechnęła się sama do siebie widząc jaki chłopak był spokojny, gdy spał. Nastolatka ostrożnie położyła głowę na jego ramieniu, by za chwilę znów zasnąć.

Niedługo później, poczuła, że ktoś dotyka jej twarzy. Gdy ostrożnie otworzyła oczy, dostrzegła, że Louis odwrócił się w jej stronę i delikatnie zabierał kosmyki jej włosów opadające na twarz dziewczyny, chowając je za jej uchem.

Louis: Hej.

Clementine: Hej.

Louis: Spokojnie spałaś, nie chciałem cię budzić.

Clementine: To samo mogłam powiedzieć tobie. Wstałabym wcześniej, ale za długo ci się przyglądałam.

Louis: Ach tak?

Clementine: Mhm. Wyglądałeś bardzo spokojnie.

Louis: Może dlatego, że była obok mnie dziewczyna przy której potrafię się uspokoić.

Clementine: To komplement?

Louis zbliżył się do Clem, dając jej całusa w czubek nosa.

Louis: No pewnie.

Clementine podniosła głowę, rozglądając się po pokoju. Podniosła się z łóżka, podchodząc do krzesła na którym wisiała jej jeansowa kurtka i szara bluza z kapturem.

Louis: Już się zbierasz?

Clementine: Oboje powinniśmy.

Louis: Jeszcze jest wcześnie.

Clementine podniosła najpierw bluzę, zakładając ją na siebie, a następnie jeansową kurtkę. Louis także podniósł się z łóżka, podchodząc do Clem. Objął ją w talii, gdy Clem objęła jego szyję dłońmi.

Louis: Może jeszcze chwilę zostaniesz? Chciałbym się tobą nacieszyć, nim wrócimy do rzeczywistości.

Clementine: Wiesz, że musimy się już zbierać. Jedzenie samo się nie zrobi, ani obchód, ani warty przy bramie--

Louis: Możemy porozdzielać zadania tak, by nam nic nie przypadało, hm?

Clementine: To nie byłoby fair wobec innych. Poza tym wiesz o co mi chodzi. Nie chciałabym, by Kenny zaczął się czepiać.

Louis: Czego miałby się czepiać? Tylko u mnie nocowałaś.

Clementine: Myśli, że nocowałam z Violet w pokoju Ruby.

Louis: Zaraz, co? Czemu mu powiedziałaś, że nocujesz u Ruby?

Clementine: Można powiedzieć, że zaczynam robić za córeczkę tatusia. Kenny nie byłby zadowolony wiedząc, że nocowałam u ciebie. Sama.

Louis: Aż taką córeczką tatusia jesteś?

Clementine: W jego oczach.

Louis: No dobra. Chodźmy, zanim--

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Louis podszedł do nich i złapał za klamkę. W progu stał Kenny.

Louis: Yyy... Clem...? Chyba do ciebie...

Kenny: O, to tu jesteś.

Clementine: A ty co tu robisz?

Kenny: Szukałem cię w pokoju Vi, która o dziwo tam była. Potem szukałem cię w pokoju Ruby, której też tam nie było, bo nocowała w pokoju Aasima. Przyszedłem tu, by zobaczyć, że najwidoczniej to tutaj nocowałaś.

Clementine: Nocowałam. Więc...?

Kenny zmierzył Louisa wzrokiem, jednak nic nie powiedział.

Kenny: Po prostu chciałem wiedzieć, czy wszystko okej.

Clementine: T - tak, Kenny. Wszystko w porządku. Gdzie są AJ i Luke?

Kenny: AJ'a widziałem jak wychodził na dziedziniec. Nie mam pojęcia, gdzie jest Luke. To jak? Idziesz?

Clementine: Jasne, zaraz przyjdę.

Kenny wyszedł z pokoju Louisa, kierując się w stronę schodów. Clem zamknęła drzwi, łapiąc się za głowę. Wraz z Louisem zaczęli się śmiać.

Louis: I to się nazywa kontrola rodzicielska.

Clementine: Hah, głuptas z ciebie.

Louis: Ta, ale to ty się zakochałaś w tym głuptasie. I które z nas jest głuptasem?

Clementine objęła twarz Louisa dłońmi, całując go, gdy on obejmował ją w talii. Jedną dłonią objęła jego głowę, by przysunąć go bliżej do siebie.

Clementine: Nadal ty.

Louis: Nie będę zaprzeczać, by ci nie było przykro.

Clementine: Gentlemen.

Louis: Nadal większy gentlemen, niż z Aasima romantyk.

Clementine przewróciła oczami, wychodząc z Louisem z pokoju. Gdy wyszli na dziedziniec, Clem rozglądała się za Lukiem i AJ'em. Kennego nigdzie nie było, co podpowiedziało jej, że pewnie siedzi w swoim pokoju. Na strażnicy wartę miała Ruby z Aasimem.

Louis: Czy oni w ogóle coś widzą? Więcej się przytulają, niż obserwują.

Clementine: Nie oceniaj ich, Lou. Nasza wczorajsza warta też tak wyglądała.

Louis: Yyy... no... no tak, ale...

Clementine podniosła się, całując Louisa w policzek.

Clementine: Chodź. Poszukajmy AJ'a i Luka.

Louis i Clem poszli w stronę głównego budynku. Gdy do niego weszli, usłyszeli muzykę dobiegającą z pokoju muzycznego. Spojrzeli na siebie ze zdziwieniem, a gdy przekroczyli próg pokoju, zobaczyli siedzącego na fotelu Luka, podczas gdy Violet stała obok pianina, a James ich obserwował. Ku ich zdumieniu, Luke trzymał w ręku gitarę i grał znaną im melodię, podczas gdy Vi śpiewała, a żadne z nich nie zauważyło obecności Louisa i Clem.

Gideon Adlon – „Don't Be Afraid"

Never mind the darkness
Never mind the storm
Never mind the bloodred moon
The night will be over soon
The night will be over soon

Brush away the sorrow
Brush away the tears
Sing away your heavy heart
The night will be over soon
The night will be over soon

For every night goes quiet
And every moon grows blue
Beyond the dark comes something new
The sun will be rising soon
The sun will be rising soon
The sun will be rising soon

Gdy Vi skończyła śpiewać, a Luke grać, Louis zaczął klaskać najgłośniej jak potrafił. Vi podskoczyła, a oczy wszystkich zwróciły się na Louisa i Clem.

Violet: Argh! Louis!

Louis: No co? Rzadko mamy okazje posłuchać jak śpiewasz.

Clementine: To było naprawdę bardzo ładne, Vi. Dawno nie słyszałam, byś śpiewała tą piosenkę.

Violet: Ja... emm... dzięki, Clem. Chyba jakoś... nie cieszy mnie jej śpiewanie. Za bardzo mi przypomina o Minnie i o tym... kim... kim się stała...

Clem zrobiła krok w przód, kładąc rękę na ramieniu Violet. Vi podniosła głowę, zdobywając się na niewielki uśmiech w stronę Clem i Louisa. Clem podeszła do Luka z zaintrygowaniem patrząc na gitarę, którą trzymał.

Clementine: Skąd to wziąłeś?

Luke: James ją znalazł.

James: Była schowana w szafie, w jednym z opuszczonych pokoi. Luke mówił, że kiedyś grał, więc chciałem mu to pokazać.

Luke: Przyszedłem tu pograć i akurat Vi poprosiła, bym zagrał tą melodię.

Luke podniósł z oparcia fotela zapisane na kartce nuty.

Clementine: Zagrasz coś jeszcze? Od dłuższego czasu nie słuchałam twojego śpiewu.

Louis: Właściwie, coś mi teraz przyszło do głowy.

Louis podszedł do komody, wyjmując z jej szuflady stertę kartek. Pogrzebał w stercie, wyjmując z niej jedną kartkę z nutami. Podał ją Lukowi, a sam usiadł przy pianinie. James, Clem i Violet stanęli obok siebie, obserwując jak Luke i Louis zaczęli grać - jeden na gitarze, drugi na pianinie. Po chwili do pokoju wbiegł AJ, a za nim Kenny. Gdy grali dalej, po krótkiej chwili w pokoju znajdowali się także Aasim, Willy, Omar i Ruby.

Gdy Louis i Luke przestali grać, Luke odłożył gitarę. AJ zaczął klaskać, a następnie podbiegł do Luka by go przytulić. Clementine i wszyscy zebrani także zaczęli klaskać, będąc pod wrażeniem występu Luka i Louisa. Ku zdziwieniu Clem, gdy wszyscy wychodzili z pokoju muzycznego, w pokoju zostali Luke i Louis.

Wieczorem, Clem siedziała w swoim pokoju. AJ siedział na łóżku, bawiąc się Disco Brokułem i Kalafiorem Calypso. Clementine czuła się dziwnie z powodu tego, że odkąd Louis dał występ z Lukiem, resztę dnia spędził w jego towarzystwie.

Clem jednak próbowała się tym nie przejmować. Podniosła się, kucając przy łóżku AJ'a.

Clementine: Hej, głuptasie. Co robisz?

Alvin Junior: Bawię się Disco Brokułem. I Kalafiorem Ca - Ca...

Clementine: Calypso.

Alvin Junior: Ca - Caly - pso.

Clementine: W co takiego się bawisz?

Alvin Junior: Calypso próbuje przekonać Brokuła, by oddał jej swoje okulary.

Clementine: Och... i co dalej?

Alvin Junior: Brokuł nie chce tego zrobić, bo jej nie lubi. Próbuję pomóc jej przekonać go, że Calypso jest fajna.

Clementine: Cóż, mam nadzieję, że się uda.

Alvin Junior: Ja też. Clem...?

Clementine: Tak?

Alvin Junior: Podoba ci się to, że Louis zaprzyjaźnił się z Lukiem?

Clementine: Czemu miałoby mi się to nie podobać? Cieszę się, że moi bracia zaprzyjaźnili się z moim chłopakiem.

Alvin Junior: Nadal nie rozumiem tych określeń. "Mój chłopak". "Moja dziewczyna". Czemu to jest potrzebne?

Clementine: Tak po prostu określa się osoby będące w związku.

Alvin Junior: Tego też nie rozumiem. Skoro dwoje ludzi odczuwa no te... te... emmm....

Clementine: Miłość? Uczucia?

Alvin Junior: Tak, właśnie. Po co to komplikować związując się?

Clementine: Skomplikowane to jest dopiero, gdy takie osoby się nie związują.

Alvin Junior: Więc twoja relacja z Louisem nie jest skomplikowana?

Clementine: Szczęśliwie nie, maluchu.

Alvin Junior: Lubię Louisa. Dzięki niemu się uśmiechasz.

Clementine: Cieszę się. I ja też go lubię. Tak naprawdę bardzo. Nawet bardziej, niż lubię.

Alvin Junior: No tak. "Miłość". Czy ja kiedyś będę miał dziewczynę, Clem?

Clementine: Pewnego dnia, jeśli będziesz chciał.

Alvin Junior: Nie wiem, czy chce.

Clementine: Masz dopiero 6 lat. Porozmawiamy o tym za najwyżej dekadę.

Alvin Junior: De - ka - dę?

Clementine: Za najwyżej 10 lat.

Alvin Junior: Myślisz, że doczekamy tego czasu?

Clementine poczuła uścisk w sercu słysząc pytanie AJ'a. Usiadła obok niego, pochylając się w stronę chłopca, dając mu buziaka w czubek głowy, jednak nie odpowiedziała.

AJ odłożył zabawki i podniósł się z łóżka, idąc w stronę wyjścia z pokoju.

Clementine: Dokąd idziesz?

Alvin Junior: Na dziedziniec. Niedługo moja warta.

Clementine: Aasim i Ruby pewnie jeszcze są na strażnicy. Nie śpiesz się.

Jednak chłopiec nie odpowiedział. Wyszedł z pokoju, nie zauważając nawet, że Clem poszła za nim. Gdy wyszli z dormitorium, AJ zamiast iść na strażnicę, szedł na tyły budynku, w stronę cmentarza.

Chłopiec usiadł przy symbolicznym grobie Tenna, wyrywając trochę rosnących obok żółtych mleczy. Tworząc z nich mały bukiet, położył go na niewielkim kopcu. Clem wciąż go obserwowała, niepokojąc się smutkiem na twarzy chłopca. Gdy AJ zaczął szlochać, Clementine podeszła do niego, obejmując go ramieniem. Wtedy AJ podniósł wzrok. Wstał wtulając się w Clem i płakał dalej.

Clementine objęła chłopca, nie wiedząc go powiedzieć. Tuliła go, licząc, że to da AJ'owi większe wsparcie niż słowa. AJ usiadł przy grobie przyjaciela, a Clem usiadła obok niego.

Clementine: Co cię trapi?

Alvin Junior: T - to moja wina...

AJ wskazał wzrokiem na nagrobek. Clem pokręciła głową, kładąc dłoń na policzku chłopca, ocierając jego twarz z łez.

Clementine: To, co ci wtedy powiedziałam było prawdą. Louis też wie, że to prawda - uratowałeś mu życie.

Alvin Junior: I zrobiłbym to jeszcze raz, gdybym musiał. Ale ja... ja nie chciałem zabijać Tenna. To nie było tak jak wtedy, gdy zabiłem Marlona. Nie chciałem pociągnąć za spust.

Clementine: Wiem o tym. Wtedy źle odebrałeś co się działo. Źle cię wtedy nauczyłam, wiem, że tak było. Gdy nacisnąłeś na spust, wtedy na moście... wiedziałeś, co robisz. Wiedziałeś, że nie było innego wyboru. Louis to wie, ja to wiem--

Alvin Junior: Ale nie chcecie, by ktokolwiek inny ze szkoły się dowiedział. Zachowaliście to dla siebie.

Clementine: Tak samo, jak ty. Nie wiedzą nawet Luke i Kenny. Wiesz dlaczego.

Alvin Junior: Bo mogliby źle to odebrać.

Clementine: Właśnie.

Alvin Junior: Nie chciałbym by wiedzieli, ale źle się czuje z tym co się stało.

Clementine: Uratowałeś Louisowi życie.

Alvin Junior: Ale musiałem zabić swojego najlepszego przyjaciela.

Clementine: By uratować kogoś innego, AJ! Musisz zrozumieć, że z tamtej sytuacji nie było innego wyjścia. Gdybyś nie strzelił, zginąłby i Tenn i Louis. Obydwaj by zginęli, albo Louis zamiast Tenna. Nie było możliwości, by obaj przeżyli. Czy byś strzelił czy nie, ktoś by zginął na tym moście. Może nawet więcej osób, niż tylko Minerva, albo tylko Tenn. Dobrze zrobiłeś, że nacisnąłeś spust. Nawet, jeśli to było wymierzone w twojego przyjaciela.

Alvin Junior: Clem...?

Clementine: Tak, głuptasie?

Alvin Junior: Jestem AJ.

Clementine: Dla nas zawsze będziesz głuptasem. O co chodzi...?

Alvin Junior: Czy... czy ja... czy ja zamordowałem Tenna?

AJ podniósł wzrok na Clem. Nastolatka widziała łzy cieknące po jego twarzy, a kolejne widoczne były w jego szklistych oczach. Clementine poczuła ukłucie w sercu widząc AJ'a tak bardzo przejętego i obwiniającego się o to, co się wydarzyło. Clem pokręciła głową.

Clementine: Jeśli odbierasz komuś życie, by uratować życie kogoś innego, lub kogoś, kto chce cię skrzywdzić, to nie morderstwo. Wtedy odebranie komuś życia jest konieczne. Dla twojego dobra. Lub dla dobra kogoś innego. Wtedy na moście nie zamordowałeś Tenna. Uratowałeś Louisa.

AJ ponownie zaczął płakać. Zasłonił twarz małymi dłońmi. Clementine objęła go ramieniem, przysuwając chłopca bliżej do siebie.

Clementine: Wiem jak to jest, AJ. Wiele razy musiałam robić to samo. Bardzo bym chciała, by nigdy nie musieć tego robić. Ale musiałam. Byłam na twoim miejscu zbyt wiele razy. Większości z tego żałuje. Chciałabym, by to się nigdy nie musiało wydarzyć. Ani z Lee, ani z Tennem.

Alvin Junior: Ale Lee cię o to prosił. Wybaczył ci. Nie musiałaś go zabijać jako szwendacza.

Clementine podniosła gwałtownie głowę, patrząc w oczy chłopca, które posmutniały jeszcze bardziej.

Clementine: AJ... czy ty... czy ty widziałeś...?

AJ jedynie przytaknął, chowając twarz w dłoniach.

Clementine: Och, AJ... tak... tak bardzo mi przykro... dlaczego mówisz mi to teraz?

Alvin Junior: Wtedy to nie było ważne. Ale widzę to w snach. Albo moment na moście, albo jak go zobaczyłem później. Niedaleko strumienia. Nie chciałem, by inni go zobaczyli jako potwora. To już nie był Tenn. Jego oczy były puste. Nic w nich nie było. To nie był Tenn. Ale i tak chciałem... chciałem by to co się z nim stało się skończyło.

Clementine: Dobrze zrobiłeś.

Alvin Junior: Musiałem to zrobić, Clem. Nadal pamiętam jak Tenn na mnie wtedy spojrzał... wtedy na moście... był... był rozczarowany. Był przerażony, że ja to zrobiłem. Że ja wystrzeliłem. Mogłem wycelować w głowę. Ale strzeliłem w szyję. Mogłem skrócić jego cierpienia, a ja mu tylko ich dodałem. Co ze mnie za przyjaciel, Clem...?

Clementine: Tenn nie cierpiał długo. Nie cierpiał długo... on... on na pewno ci wybaczył. To był mądry i dobry chłopiec. Jestem pewna, że ci wybaczył. Teraz pora, byś ty wybaczył sobie. Najwyższy czas.

Alvin Junior: Czy wtedy nie będę miał już koszmarów?

Clementine uśmiechnęła się.

Clementine: To będzie krok na przód by się ich pozbyć.

AJ skinął głową. Podniósł się, pomagając Clem wstać. Zrobił parę kroków w przód po czym się zatrzymał. Odwrócił się, wbiegając na Clem, by się w nią wtulić.

Alvin Junior: Dziękuje, Clem.

Clementine: Nie ma za co, dzieciaku.

Alvin Junior: Kocham cię.

Clementine: Też cię kocham, głuptasku.

Nagle, zza rogu wyszedł Kenny. Widząc wtulonych w siebie Clem i AJ'a, uśmiechnął się.

Kenny: Coś mnie ominęło?

AJ odskoczył od Clem, wbiegając na Kennego, by i do niego się przytulić. Clem zrobiła parę kroków w przód, tuląc się do mężczyzny.

Kenny: AJ, czy ty płakałeś?

Alvin Junior: Już jest dobrze, tato.

Kenny spojrzał pytająco na Clem, jednak ona uśmiechnęła się i pokręciła głową.

Clementine: Wszystko jest dobrze.

Kenny skinął głową, tuląc się do przybranych dzieci. AJ pobiegł w stronę strażnicy, z której Aasim i Ruby właśnie zeszli, by wrócić do szkoły. Clem i Kenny jeszcze przez chwilę przyglądali się AJ'owi z dumą i z uśmiechem.

Kenny: Wszystko z nim w porządku?

Clementine: Nadal przeżywa śmierć Tenna. Nie radzi sobie z tym.

Kenny: Nic dziwnego. To był jego pierwszy przyjaciel. Biedny dzieciak.

Clementine: Ale jest twardy. Radzi sobie. Dobrze go nauczyłeś.

Kenny poklepał Clem po ramieniu.

Kenny: My go nauczyliśmy.

Clementine: Ale najpierw to ty i Luke uczyliście mnie.

Clem spojrzała na mężczyznę, uśmiechając się szeroko. Kenny spojrzał na nią, robiąc to samo. Objął ją ramieniem, tuląc do siebie.

Kenny: Jestem z was dumny. Nie poradziłbym sobie, gdybym was nie spotkał. Zawdzięczam wam życie. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie wam się odwdzięczyć.

Clementine: To samo mogę powiedzieć tobie. Ale nie musisz nam się odwdzięczać. Ty też nas uratowałeś. Kochamy cię, Kenny.

Kenny uśmiechnął się, dając przybranej córce całusa w czoło, a następnie poszedł w stronę strażnicy, gdzie był już AJ. Clem rozejrzała się po dziedzińcu, jednak nigdzie nie widziała Louisa. Weszła do szkoły, gdzie z pokoju muzycznego dobiegała muzyka.

Gdy zajrzała przez uchylone drzwi, zobaczyła, że Louis siedział przy pianinie, podczas gdy Luke siedział obok grając na gitarze. Obydwaj rozmawiali między sobą, wciąż grając. Clem z jednej strony czuła ulgę, że Luke tak bardzo zaprzyjaźnił się z Louisem, a drugiej czuła się nieswojo widząc, jak dużo czasu zaczął z Lukiem spędzać Louis.

Po cichu skierowała się do wyjścia ze szkoły, a gdy była w dormitorium, bez słowa minęła rozmawiające na korytarzu Vi i Ruby. Nie zauważyła nawet kiedy obie weszły za nią do pokoju.

Violet: Hola, Clem! Co cię tak wkurzyło? To, że wam ktoś zabrał gramofon?

Clementine nie odpowiedziała, siadając na swoim łóżku. Ruby i Vi spojrzały na siebie, siadając na łóżku AJ'a.

Ruby: Coś nie tak z AJ'em?

Violet: Raczej z Louisem.

Ruby: Och... chodzi o to ile czasu ostatnio spędza z Lukiem?

Clementine: Gramofon jest w pokoju muzycznym. Luke i Louis go zabrali, by razem grać.

Violet: Jesteś o to zazdrosna?

Clementine: Wiem, że powinnam się cieszyć, bo mój starszy brat zaprzyjaźnił się z moim chłopakiem--

Violet: Nadal nie wierzę, że jesteś jego dziewczyną. I, że on sobie znalazł dziewczynę.

Ruby: Ty wierzysz, że jestem z Aasimem?

Violet: W to prędzej bym uwierzyła.

Clementine: Sęk w tym, że ostatnio spędzają razem bardzo dużo czasu. Prawie nie przesiaduje z Louisem.

Ruby: Nie nocowałaś u niego w pokoju wczoraj?

Clementine: I to był jedyny wieczór, który z Louisem spędziłam w ciągu ostatnich kilku dni. Nie wiem co robić. Nie powiem o tym Kennemu, a nie mam pojęcia jak o tym porozmawiać z Louisem. Ani z Lukiem.

Ruby: Jak już rozmawiać, to z Louisem. To on powinien dbać o wasz czas.

Violet: Masz gdzieś miskę, Clem? Chyba muszę zwymiotować.

Ruby: Vi, jeśli nie przyszłaś tu by-

Violet: Spokojnie, spokojnie. Nie żebym się znała, ale Ruby ma rację. To z Louisem powinnaś o tym porozmawiać, nie z Lukiem, czy Kennym.

Clementine: Nie wiem nawet jak.

Violet: Słowami.

Ruby: Powiedz ostrożnie do czego masz zastrzeżenia.

Violet: Koniecznie ostrożnie. I zrozumiale. Inaczej do niego nie dotrze.

Clementine: Hah, chyba wiem o co chodzi, Vi.

Violet: Jak ty o tym rozmawiasz z Aasimem?

Ruby: Praktycznie nie muszę. Zna mnie lepiej, niż ktokolwiek z naszej szkoły. Nie mamy takich problemów.

Clementine: Czy ty miałaś takie problemy z Minnie, Vi?

Violet wytrzeszczyła oczy, a jej usta zacisnęły się w cienką linię.

Clementine: Przepraszam. Nie powinnam była--

Violet: W porządku, w porządku. Po prostu... czasem mam wrażenie, że gdyby nie Marlon, Minnie by tu została i nie zmieniłaby się w osobę, jaką ty poznałaś. A Sophie by żyła.

Ruby i Vi spojrzały na siebie, opuszczając głowy.

Violet: Nie wiem, co by wtedy dalej było z moją relacją z Minnie, ale wiem, że nie zmieniłaby się tak, jak to się stało. Mam wrażenie, że Minnie jaką znałam umarła tamtego dnia, gdy Marlon pozwolił ją zabrać. Ta, która zginęła na moście... to nie była moja Minnie.

Clementine skinęła głową, obdarowując Vi ciepłym uśmiechem. Gdy Violet spojrzała na Clem, także zdołała się uśmiechnąć.

Violet: Ale nie, nie przypominam sobie, bym miała takie problemy z Minnie. Poza mną dużo czasu spędzała z Sophie i z Marlonem, ale potrafiła rozdzielać ten czas. Nie przeszkadzało mi, gdy spędzała czas z kimś innym.

Clementine: Co więc powinnam zrobić?

Ruby: Myślałaś może o jakimś... no nie wiem... wspólnym spędzeniu czasu?

Clemnetine: Jak randka?

Ruby: Tak. Może w tych czasach to niezbyt możliwe, ale coś podobnego może...?

Violet: Masz na myśli warty na strażnicy z Aasimem podczas których tulicie się do siebie jak oposy?

Ruby: To zawsze coś!

Clementine: Tak, ale jak miałabym to zrobić? Louis głównie spędza czas z Lukiem.

Ruby: Więc nie czekaj aż on cię zaprosi. I nie czekaj, aż on będzie miał czas. Po prostu pójdź do niego i mu powiedz, że teraz idziecie spędzić czas ze sobą. Jak para.

Clementine: Czyli mam... sama zorganizować randkę...?

Ruby przytaknęła.

Violet: To może się udać.

Clementine: Nie mam pojęcia jak.

Ruby: Poczekaj tu chwilę. Vi, pamiętasz może gdzie przenieśliśmy resztę rzeczy Sophie i Brody?

Violet: Część rzeczy powinna być dalej w pokoju Brody. A co?

Ruby: Zobaczycie.

Clem i Vi spojrzały na siebie pytająco, gdy Ruby opuściła pokój. Gdy wróciła, trzymała w ręku plastikowe pudełko, a na ramieniu leżał materiał. Ruby postawiła pudełko na biurku. Vi i Clem podniosły się, przyglądając się zawartości.

Clementine: Kosmetyki...?

Violet: Posmaruj się tym, a trądzik ci nie zniknie do końca życia. Kiedy minęła data ważności, Ruby?

Ruby: Moja babcia była makijażystką. Gdy chciała mnie uczyć nim jeszcze tu trafiłam, wyjaśniała jakie firmy są na tyle dobre, że ich kosmetyków można spokojnie używać po dacie ważności. Co się stanie jak nałożę ci tylko odrobinę?

Violet: Trądzik stulecia.

Ruby: Nie słuchaj jej, Clem. Co jakiś czas testowałam te kosmetyki, nie martw się.

Clementine: Emmm... no... skoro tak mówisz...

Ruby: Nie martw się, Louis aż cię nie pozna, będzie zachwycony.

Violet: Lub przerażony.

Ruby i Clem spojrzały na Violet, która od razu umilkła. Po przygotowaniach do nakładania makijażu, Ruby zamoczyła wacik w spirytusie. Wacikiem delikatnie przemyła pędzle, ujście tubki z podkładem, szczotkę do rzęs i kilka innych. Bo zorientowaniu się, czy Clem nie ma alergii na żadne z tych kosmetyków, Ruby przystąpiła do nakładania jej makijażu, z małą pomocą Violet.

Najpierw Ruby przemyła twarz Clem mokrą chustką, a swoje i dłonie Vi przemyła delikatnie z pomocą wacika nasączonym spirytusem. Vi i Ruby razem nałożyły odrobinę podkładu na twarz Clem, a zaraz potem puder, by zmatowić jej skórę. Nie miała ona wielu zmian skórnych, więc większa warstwa nie była konieczna.

Następnie, Ruby nałożyła nad oczami Clem odrobinę połyskującego cienia w kolorze jasno pomarańczowym, sięgającym już nieco do odcienia kremowego. Po tym, to Vi namalowała eyelinerem przy górnej powiece przyjaciółki cienką, prostą, ledwie widoczną, jednak dodającą uroku kreskę.

Ruby nałożyła tylko trochę warstw tuszu na górne i dolne rzęsy Clem, podczas gdy Vi bardzo delikatnie podkreśliła jej brwi. Gdy makijaż był prawie gotowy, Ruby wyjęła z pudełka wszystkie pomadki jakie miała. W odcieniach od bordowego, przez czerwień i szkarłatny, aż do mocnego i pudrowego różu oraz kremowego.

Ruby nałożyła kilka próbek na dłoń Clem, która z zaskoczeniem stwierdziła, że najbardziej podobał jej się odcień jasnego brązu, delikatnie wpadającego w ciemno kremowy odcień skóry. Po tym, makijaż Clem był już całkiem gotowy.

Ruby: Możesz otworzyć oczy.

Clem otworzyła oczy. Ruby trzymała ustawione przed Clem niewielkie lusterko. Clem widząc swoje odbicie, wzdrygnęła się i zamrugała kilkakrotnie. Wzięła lustro do rąk, przyglądając się swojej twarzy z niedowierzaniem.

Clementine: Whoa to... to jest... to jest naprawdę niesamowite! Dziękuje ci, Ruby!

Clem podniosła się, przyjacielsko ściskając Ruby. Następnie zwróciła się do Vi, robiąc to samo.

Clementine: Tobie też dziękuje, Vi. Nie wiem jakbym bez was sobie z tym poradziła.

Violet: Wyglądasz ślicznie, Clem.

Clementine: Nie pamiętam, czy kiedykolwiek wyglądałam lepiej.

Violet: I bez tego tak wyglądasz.

Clem spojrzała na pogodnie uśmiechającą się do niej przyjaciółkę. Ruby zaczęła ponownie grzebać w pudełku, wyjmując z niego jeszcze mniejsze pudełko. Gdy je otworzyła, wyjęła z niego cienki, złoty łańcuszek na którym zawieszona była niewielka litera C. Ruby spojrzała na wisiorek, podając go Clem.

Clementine: C?

Ruby: Moja babcia miała na imię Celine. Zmarła niedługo przed tym, jak tu trafiłam. Między innymi jej śmierć sprawiła, że... że nie mogłam sobie poradzić i musiałam tu trafić wcześniej czy później. To jedna z niewielu pamiątek rodzinnych, jakie wzięłam z domu.

Clementine objęła ramię Ruby dłonią.

Clementine: Jesteś pewna, że chcesz mi to dać? To pamiątka.

Ruby: Uznajmy, że ci to pożyczam. Ale jeśli ci się podoba, zatrzymaj to.

Clementine: Nie martw się. Oddam ci to jutro.

Clementine założyła na siebie wisiorek od Ruby, podczas gdy ona sięgnęła po coś, co również ze sobą przyniosła. Pokazała Clem i Vi koronkową, sięgającą do kolan sukienkę.
Sukienka była lekko rozkloszowana i koronkowa, w jasnym odcieniu żółtego. Sukienka miała długie, sięgające do nadgarstków rękawy. Clem widząc sukienkę, podeszła bliżej, by się jej lepiej przyjrzeć.

Violet: To... to była sukienka B - Brody...

Clementine: Czy Brody nie miała około 10 lat, gdy tu trafiła?

Ruby: Pamiętam, że nim to się zaczęło, szkoła chciała zorganizować dla nas imprezę, by nas trochę no nie wiem... pocieszyć, czy coś. Albo, żeby zrobić z nas kretynów. Gdy był dzień odwiedzin, przyjechali rodzice Brody i jej starsza siostra. Chyba miała około 18 lat. Pamiętam, że dała Brody tę sukienkę i powiedziała, że może ją sobie przerobić jak zechce. Brody miała do tego talent. Bardzo się cieszyła, że na imprezę założy sukienkę od siostry.

Violet: I to był ostatni raz, gdy się widziała z siostrą. I z rodzicami... pamiętam, że traktowała tę sukienkę jak największy skarb.

Ruby podała Clementine sukienkę, a ona wzięła ją z niepewnością.

Clementine: Uważacie, że to dobry pomysł?

Ruby: Brody nigdy jej nie założyła. Uważała cię za dobrą osobę, Clem. Pewnie gdyby tu była, sama by ci ją przyniosła.

Clem złapała za sukienkę, kiwając głową.

Clementine: W porządku.

Ruby i Vi wyszły z pokoju, dając Clementine się przebrać. Gdy już się przebrała, nie mogła się nacieszyć sukienką, jaką miała. Od tak dawna nie nosiła sukienek. Ostatnio, gdy jeszcze opiekowali się nią Omid i Christa. A ta sukienka odcieniem bardzo przypominała tą, którą Clem nosiła jako 8latka, gdy jeszcze żyła w motelu pod opieką grupy i Lee.

Gdy usłyszała pukanie do drzwi, sięgnęła za klamkę. Vi i Ruby wytrzeszczyły oczy widząc nastolatkę ubraną w sukienkę, a jej wygląd idealnie dopełniał jeszcze delikatny makijaż.

Ruby: Miałam racje, że będzie świetnie?

Clementine: Jest wspaniale, Ruby. Dziękuje.

Ruby postawiła na łóżku Clem niewielkie pudełko. Otworzyła je, podając Clem proste, blado żółte baleriny. Szczęściem było, że Clem nie była wysoka, a jej stopy też nie były za duże, dzięki czemu buty o rozmiarze 37 lub 38 pasowały na nią idealnie.

Ruby: Podoba ci się?

Clementine: Lepiej, niż mogłabym sobie wyobrazić!

Ruby: To teraz leć do pokoju muzycznego. Dopóki tam jeszcze jest.

Clementine zachichotała, uśmiechając się szeroko. Podbiegła do Vi i Ruby, by je uściskać jak stare, dobre, bliskie przyjaciółki. Gdy chciała wyjść, w pokoju zjawili się AJ i Kenny. AJ widząc Clem, zdębiał. Przetarł oczy kilkakrotnie i jeszcze mrugając powiekami, podczas gdy reakcja Kennego wyglądała tak samo, jednak on dodatkowo uśmiechnął się.

Alvin Junior: C - Clem...? To ty...?

Clementine: To cały czas ja, głuptasie.

Alvin Junior: Wyglądasz... wyglądasz...

Clementine: Tylko odrobina makijażu i sukienka.

Alvin Junior: Co to takiego?

Ruby: Wyjaśnimy ci później. Teraz Clem idzie na randkę.

Kenny: Na randkę?

Clem, Vi, Ruby i AJ spojrzeli na zaskoczonego Kennego. Mężczyzna zrobił krok w przód, przyglądając się Clem. Po chwili uśmiechnął się, klepiąc ją po ramieniu.

Kenny: Idź i baw się dobrze, dzieciaku.

Clem zrobiła krok w przód, przytulając mężczyznę, a następnie wybiegła z pokoju. Gdy wyszła z dormitorium, otuliło ją ciepłe, wiosenne, wieczorne powietrze. Na strażnicy widziała Omara z Willim, którzy byli zbyt zajęci rozmową, by ją zauważyć, jednak Clem się tym nie przejmowała.

Zobaczyła, że Rosie spała przy schodach do głównego budynku. Clem uklękła przy psie, głaszcząc ją delikatnie po głowie. Rosie obudziła się na chwilę, by radośnie zaszczekać, po czym poszła spać dalej.

Clementine: Hah, dobranoc, Rosie.

Gdy szła w stronę głównego budynku, mijał ją Aasim. Chłopak zatrzymał się w miejscu, nie mogąc powiedzieć słowa.

Clementine: Wszystko dobrze?

Aasim jednak nie odpowiedział. Gdy na dziedzińcu podbiegła do niego Ruby, chłopak otrząsnął się.

Aasim: C - Clem...? Co... co ty masz na twarzy?

Ruby: Podoba ci się moje dzieło? Sama jej pomagałam. A teraz chodźmy. Nie przeszkadzajmy jej.

Aasim nie odpowiedział, dalej będąc zszokowany. Trzymając Ruby za rękę wszedł z nią do dormitorium, a Clem poszła w stronę głównego budynku. Po wejściu, słyszała muzykę dobiegającą z pokoju muzycznego. Gdy do niego weszła, spostrzegła, że Louis jest w pokoju sam, bez Luka.

Gdy Clem zamknęła za sobą drzwi, zrobiła kilka kroków w przód. Wtedy Louis odwrócił się i podniósł jakby wiedział, że to Clem. Jednak widząc ją, wytrzeszczył oczy. Stał w bezruchu, przyglądając jej się z niedowierzaniem przez jakiś czas, podczas gdy Clem nie wiedziała czy się uśmiechać, czy nie. Zrobiła krok w przód, podczas gdy Louis przyglądał się jej twarzy i nowemu ubiorowi.

Louis: Clem... wyglądasz... wyglądasz...

Uśmiech Clementine znikł z twarzy z obawy, że jej nowy wygląd nie spotka się z zachwytem Louisa.

Louis: ... wyglądasz pięknie. Clem, to... wow... nie sądziłem, że... znaczy okej, dobra, wiem od dawna, że jesteś super, ale to... to jest... wow...

Clementine zachichotała, podchodząc jeszcze bliżej do Louisa. Wtedy spostrzegła, że chłopak nie miał na sobie swojego płaszcza, a brązową marynarkę, podczas gdy gramofon stał obok pianina.

Clementine: Dla Luka taki elegancki?

Louis: Hah... nie. On tylko pomagał mi w czymś, co od dawna planowałem. Jak tobie pomogła Ruby i Vi.

Clementine wzdrygnęła się, mrugając powiekami. Pokręciła lekko głową, patrząc na tajemniczy uśmiech na twarzy chłopaka.

Clementine: To znaczy, że... to znaczy, że Luke, Ruby i Vi wiedzieli o tym, co planujesz?

Louis: Mniej więcej. Nie da się bez pomocy zorganizować super randki, prawda?

Po tych słowach, Clem poczuła ciepło na sercu. Uśmiechnęła się, obejmując szyję Louisa dłońmi.

Louis: Wiem, że ostatnio nie spędzałem z tobą dużo czasu. Wiem, że mogłaś być o to zazdrosna, ale Luke mi tylko pomagał.

Clementine: Nie ma o czym mówić.

Louis: Ruby i Vi ci pomogły. Ale i bez ich pomocy byś wyglądała świetnie.

Clementine: Tobie ktoś pomagał?

Louis: Nie. A co?

Clementine: Ty zawsze wyglądasz świetnie, Be-Lou-Ga.

Louis: Dzięki, Clemster.

Louis zbliżył się do Clem, całując ją czule, podczas gdy ona obejmowała dłońmi jego twarz, a on trzymał ją w talii. Po pocałunku, podszedł do gramofonu, uruchamiając go. W pokoju zaczęła rozbrzmiewać powolna, ale radosna muzyka w stylu jazzowym. Louis podszedł do Clem, wyciągając do niej rękę.

Louis: Zechce panienka zatańczyć?

Clementine zachichotała, łapiąc dłoń Louisa.

Clementine: Nie odmówiłabym chłopakowi w marynarce.

Louis: Twojemu chłopakowi, zapomniałaś dodać.

Clementine: Tak. Mojemu chłopakowi.

Louis i Clem wyszli na środek pokoju. Clem splotła dłonie za szyją Louisa, podczas gdy on obejmował ją w talii. Para zaczęła tańczyć, a z kolejnymi zwrotkami piosenki, z nieśmiałego tańca zaczął robić się całkiem żywy układ taneczny.

Louis kilkakrotnie objął Clem, unosząc ją lekko w swoich ramionach i zataczając kilka kółek. Raz na zakończenie melodii, Louis wziął Clem w ramiona tak, jak pan młody pannę młodą, by obrócić się kilkakrotnie, trzymając wtuloną w niego dziewczynę w ramionach.

Clem i Louis nawet nie wiedzieli, kiedy przetańczyli kolejne melodie w swoich objęciach, a gdy muzyka z płyty skończyła się, Louis podniósł dłoń Clem i ją ucałował. Clem objęła ramiona Louisa i przyciągnąwszy go do siebie, pocałowała z takim uczuciem, jakie do niego żywiła.

Louis: Chciałbym ci coś pokazać.

Chłopak podszedł do pianina. Ku zdziwieniu Clem, nie usiadł przy nim, a wziął do ręki gitarę. Usiadł na ławce przy pianinie, a Clem obok niego.

Louis: Dlatego ostatnio spędzałem czas z Lukiem. Uczył mnie gry na gitarze.

Clementine: Po co? Przecież świetnie sobie radzisz z pianinem. Bardzo to lubię.

Louis: Chciałem spróbować czegoś nowego. Poza tym pianino nie pasowałoby do piosenki, którą napisałem.

Clementine z zaciekawieniem uniosła brew.

Clementine: Jaką piosenkę?

Louis chwycił gitarę do rąk, patrząc na Clem z uśmiechem, nim zaczął grać.

Louis: Dla ciebie.

Clementine wyprostowała się, patrząc z zaintrygowaniem, ale i z wielkim uczuciem na Louisa. Uśmiechnęła się mając w oczach widoczną miłość, jaką go darzyła. W oczach Louisa było widoczne to samo, łącznie z inspiracją, jaką czerpał z osoby Clementine.

Louis: Nazwałem ją "Ile Dla Mnie Znaczysz".

Clem wstrzymała oddech. Po policzku pociekła jej ciepła łza wzruszenia, którą Louis zdążył z uśmiechem otrzeć swoją dłonią. Chłopak westchnął, prostując się, by zacząć grać. Gdy w uszach Clem zaczęła rozbrzmiewać melodia, Louis podniósł głowę, patrząc dziewczynie w oczy, gdy zaczął śpiewać.

Tej samej nocy...

Lee: Jestem z ciebie dumny, kochanie. Nigdy NIE ugryziona, Clementine.

Clementine: Nie dokonałabym tego bez ciebie.

Lee: Dokonałaś beze mnie więcej, niż sobie zdajesz sprawę. Jak AJ zrobił tak wiele dzięki temu, czego go nauczyłaś.

Clementine: Ze sporą pomocą tych, którzy się nami zaopiekowali. Wiem, że teraz nadeszła pora by to nimi się zaopiekować.

Lee: Jestem pewny, że sobie poradzicie. Ale czy Luke potrzebuje opieki? Ach, Kenny na pewno jej nie potrzebuje. Ale i tak wiem, że cokolwiek się stanie, poradzicie sobie.

Clementine: Dziękuje, Lee. Rozmowa z tobą zawsze poprawia mi nastrój.

Lee: Pora wstawać, Clem. Masz nowy dzień do przeżycia. Będę za tobą tęsknił.

Clementine: Ja za tobą też.

Koniec.

PO ROZDZIALE...

Zainteresowane osoby zapraszam także do innych swoich opowieści:

1. Pierwsza część pierwszej dylogii:

2. Poprzednik obecnie czytanej opowieści, pierwsza część drugiej dylogii:

3. Druga część pierwszej dylogii:

4. Pierwsza opowieść z rodzaju AU:

5. Druga opowieść z rodzaju AU:

6. Trzecia opowieść z rodzaju AU wzorowana na „Hamlecie" Williama Shakespeare'a:

7. Pierwsza część trzeciej dylogii:

8. Zbiór ciekawostek o usuniętych materiałach:

9. Pierwsza opowieść z innego uniwersum, czyli z gry „Detroit: Become Human":

10. Pierwsza część trylogii i pierwsza opowieść z jeszcze innego uniwersum, czyli ze świata „Gwiezdnych wojen":

11. Druga część trylogii ze świata „Gwiezdnych wojen":

A. Zapraszam także do moich playlist na Spotify, gdzie możecie mnie znaleźć pod identyczną nazwą i zdjęciem profilowym, jak tutaj, a które to playlisty poświęcone są konkretnym opowiadaniom:

- Playlista melanix8 - „The Walking Dead" - Fanfiction (okładka tej playlisty zawiera w sobie logo wszystkich czterech sezonów gry),

- Playlista melanix8 - „Detroit: Remain Human (Connor x OC)" - Fanfiction (okładka tej playlisty przedstawia identyczną okładkę, jak ta do opowieści),

- Playlista melanix8 - „Gwiezdne wojny" - „The Bad Batch" - Fanfiction (okładka tej playlisty przedstawia logo serialu),

B. Zapraszam również na swojego YouTube'a – melanix8, oraz TikToka – melanix.8, gdzie co jakiś czas wstawiam 'zwiastuny' swoich planowanych opowieści.

C. Posiadam też profil - melanix8 na Archive Of Our Own, inaczej AO3.

Continue Reading

You'll Also Like

11.5K 157 14
To będą One-Shoty z Marvela DC, Harry Pottera, Fantastycznych Zwierząt i może z niektórych animę. niestety chwilowo nie mam okładki na książkę. Ofic...
18.5K 997 36
"- To ja byłem wobec ciebie nie w porządku. - przyznał i spojrzał w gwiazdy - Przez ostatnie lata byłaś cały czas obok, wspierałaś mnie i ratowałaś...
4.2K 218 28
Część I skończona Część II w trakcie Lilith nigdy nie była bohaterką i nie zamierzała nią być. Nie chciała być takim samym pionkiem Avengersów jakim...
82.6K 3.7K 47
Cały magiczny świat jest poruszony faktem że voldemort powrócił. Przepowiednia mówiła że voldemorda pokona chłopiec ale to nie cała jej treść jest ta...