jestem mgłą przy śpiewie skowronków
rannym i porannym
skowronków wątłych i
cienkich jak sosnowa igła
skrytka siły witalnej ziemi
dotknij a ukłuje
skowronków skrzeczących nad ranem
ich pisk rozdziela duszę
od uszu odrywa błonę
jak strzała na zestresowanej cięciwie
zgniecionego łuku - Ziemi
dygot w złej częstotliwości
skowronków słabo żyjących
pomiędzy bezwładem nut
z pięcioliniowego śpiewnika
tam galopują oddechy
zapisane bezgłosem - tłuczą powłokę
mojego świata wpuszczając nikłe światło
siedź, zdziwiona sowo
na palczastej gałęzi
żałobnie grającej w takt
biegnący wzdłuż liny
splątanej pięciokrotnie
w opętańczym tańcu kluczy
śmiejąc się hucznie kręcisz głową
rozpościerasz nagle skrzydła
by odlecieć w ścisk ślepoty
czemu lecę razem z tobą?