Inna historia Clementine i Lo...

By melanix8

15.4K 714 810

Druga część drugiej dylogii o młodej dziewczynie, Clementine, która od dzieciństwa żyje w świecie opanowanym... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37

Rozdział 5

378 18 30
By melanix8

Noc upłynęła Clem i AJ'owi spokojnie. Obydwoje szybko zasnęli, a snu nic im nie przerwało. Następnego dnia, Clem i AJ po wyjściu ze swojego pokoju, poszli do głównego budynku, idąc po schodach na górne piętro.

Alvin Junior: Pozwoli nam zostać, prawda?

Clementine: Przekonamy się. Znajdźmy jego biuro.

Alvin Junior: Wiem, gdzie to jest. Pokaże ci.

Chłopiec wyprzedził Clem, biegnąc po schodach jak najszybciej na górę.

Alvin Junior: Tutaj! Chodź, Clem! Tędy!

Clementine: Hej, zwolnij trochę.

Chłopiec jednak biegł dalej, stając przy najbliższych drzwiach. Clementine weszła do środka razem z nim.

Alvin Junior: Hej, Tenn tutaj jest!

Chłopiec od razu usiadł obok Tenna, siedzącego na dywanie w dawnym biurze dyrektora, teraz pokoju Marlona. Tenn miał wokół siebie zabawkowy wóz strażacki, kilka karykaturalnych, plastikowych figurek w mundurze strażackim i policyjnym.

Tenn: Hej.

Clementine: Hej, Tennessee. Co u ciebie?

Tenn: Szukałem więcej kredek, ale ich nie znalazłem.

AJ sięgnął po jedną z figurek Tenna.

Alvin Junior: Kim oni są?

Tenn: To strażacy.

AJ sięgnął po drugą z figurek.

Tenn: A to policjantka. Ona będzie bohaterką.

Alvin Junior: Kim oni są?

Tenn: To... to byli ludzie, którzy nas chronili.

Alvin Junior: Gdzie oni są? Nigdy wcześniej nikogo takiego nie widziałem.

Clementine: Już wiesz, co się z nimi stało.

Alvin Junior: Nie byli wystarczająco silni.

Tenn: To nie prawda. Byli bardzo silni. A teraz oddaj mi to i...

Tenn próbował sięgnąć po swoją zabawkę, którą trzymał AJ. Chłopiec jednak odsunął się.

Alvin Junior: Nie! To jest teraz moje.

Tenn: Hej, oddaj to.

Alvin Junior: Nie!

Tenn: Nawet nie wiesz, kim oni są.

Clementine widząc sprzeczkę między chłopcami, zabrała od AJ'a zabawkę, podnosząc się z podłogi.

Clementine: Hej, hej. Wystarczy już.

Alvin Junior: To już nie jest twoje.

Tenn nie odpowiedział AJ'owi, pokazując mu jedynie język. Tymczasem Clem oddała Tennowi jego zabawkę.

Alvin Junior: To jest moje.

Clementine: Nie, nie jest.

Alvin Junior: Urgh, dobra.

Tenn spojrzał na Clem, uśmiechając się.

Tenn: Dzięki.

Clementine: Wiesz gdzie jest Marlon?

Tenn: Nie wiem. Powinien być gdzieś w pobliżu. Mogę pójść go poszukać.

Clementine: Byłoby miło. Dzięki, Tenn.

Chłopiec podniósł się, wychodząc z pomieszczenia. Tymczasem, AJ z zaintrygowaniem przypatrywał się komodzie stojącej przy drzwiach.

Alvin Junior: Spójrz!

Alvin podbiegł do komody, podnosząc z niej zdjęcie w ramce.

Clementine: Hej, co takiego znalazłeś?

Alvin Junior: To zdjęcia Marlona i Louisa. Są tu tacy mali.

Clementine: Whoa, znają się od bardzo dawna.

Nagle, rozmowę Clem z AJ'em przerwał pisk drzwi.

Clementine: Marlon?

Drzwi do biura otworzyły się z hukiem. Gdy w progu stanęła Rosie, od razu zaczęła warczeć na sam widok Clem i Alvina. Przerażona nastolatka stanęła przed równie wystraszonym AJ'em, chowając go za sobą.

Clementine: C – cofnij się...

Pies jednak dalej warczał, a gdy tylko Clem i AJ zaczęli się wycofywać na koniec pokoju, Rosie zaczęła groźnie szczekać. Uspokoiła się dopiero, gdy do gabinetu wbiegł zaskoczony Marlon.

Marlon: Hej, co tu się dzieję?

Chłopak widząc warczącą Rosie, pochylił się, by ją pogłaskać po głowie.

Marlon: Hej, hej, już dobrze, mała. Ciii. Wspominałaś, że psy wywołują u ciebie złe wspomnienia. Przepraszam cię, nie miałem pojęcia, że tak bardzo się ich boisz. Ale przysięgam, Rosie nie jest tak groźna, na jaką wygląda.

Marlon zagwizdał.

Marlon: Siad, Rosie.

Suczka wykonała jego polecenie, siadając tuż obok niego.

Marlon: Widzisz? Rosie jest niegroźna. Ona po prostu musi was poznać, to wszystko.

Chłopak odwrócił się w stronę Clem, wyciągając w jej stronę rękę.

Marlon: Chodź, pokażę ci. Ufasz mi?

Rosie ponownie zaczęła warczeć.

Marlon: Rosie, ciii. Wybacz. Obiecuję, że ona nie ugryzie.

Suczka po poleceniu Marlona, od razu zamilkła. Clementine wyciągnęła rękę, łapiąc dłoń Marlona.

Clementine: Okej, w porządku.

Chłopak chwycił dłoń Clem i nadal ją trzymając, podłożył ją pod nos psa.

Marlon: Schyl się. Pozwól, by poczuła twój zapach.

Widząc, że suczka podnosi się, Clem próbowała zabrać dłoń od Marlona, jednak chłopak przytrzymał ją.

Marlon: Spokojnie. Ona cię nie skrzywdzi.

Rosie podniosła się, a po obwąchaniu dłoni nastolatki, polizała jej rękę.

Marlon: No i widzisz. A teraz zagwiżdż i powiedz jej, by się położyła.

Clementine zagwizdała, wskazując palcem na posłanie Marlona.

Clementine: Połóż się, Rosie.

Suczka odwróciła się i położyła na posłaniu.

Alvin Junior: Super!

Marlon: Widzisz? Nie było trudno.

Clementine: Ta... to było... całkiem fajne.

Marlon: Do tego teraz Rosie będzie cię rozpoznawała. Jest naprawdę dobrze wytresowana. Była psem dyrektora w czasach, gdy to wszystko jeszcze funkcjonowało. Ale kiedy świat poszedł w diabły, uciekł. Wszyscy tutejsi dorośli uciekli. Zostawili nas samych sobie, by ratować siebie.

Clementine: Wow. Co za gnojek.

Marlon: Hah... niedomówienie stulecia. A teraz pozostały tu jedynie dzieciaki. I chciałbym, byście ty i AJ byli częścią tego. Obydwoje całkiem nieźle sobie radzicie, a potrzebujemy tu takich. Spójrz.

Chłopak podszedł do biurka, a wraz z nim Clem i AJ. Marlon rozłożył na biurku spory kawałek papieru.

Marlon: To stan obecny naszego planu, jak mamy znajdować pożywienie.

Clem zerknęła na papier. Był na nim narysowany budynek szkoły, ścieżka do budynku wiodąca przez las porastający całą, najbliższą okolicę, tereny łowieckie i trzy mniejsze budynki w okolicy: Szklarnia znajdująca się tuż obok szkoły, miejsce połowów ryb nad pobliską rzeką oraz stacja kolejowa, której terenu jednak nie obejmowała bezpieczna strefa, zaznaczona grubą, czerwoną kreską.

Marlon: Zaczynamy mieć braki. Robi się coraz ciężej i ciężej, by wykarmić wszystkich ze szkoły.

Clementine zerknęła na mapę, wskazując palcem na stację kolejową.

Clementine: To stacja kolejowa. Było tam mnóstwo jedzenia pod deską podłogową.

Marlon: Och, tam gdzie rozbiliście samochód? To miejsce jest na pewno stracone. Było tam mnóstwo dymu z miejsca, w którym was znalazłem. Szwendacze tam przylazły przez ten cały hałas, jaki spowodowaliście.

Clem wskazała na niewielki budynek na skraju bezpiecznej strefy, nieopodal stacji kolejowej.

Clementine: Co to za miejsce?

Marlon: Tam łowimy. Mamy tam budkę z całym sprzętem. Tuż przy rzece. W większości jest tam bezpiecznie. Czasem tylko przyjdzie szwendacz, lub dwa. Vi i Brody powinny tam być przez jakiś czas.

Clementine: Czym jest ta „strefa pułapek"?

Marlon: Tereny łowieckie. Louis założył tam kilka pułapek. On i Aasim będą je dzisiaj sprawdzać. A to jest jedyna droga ze szkoły. Jeśli się nią pójdzie, trafi się na koniec do doliny. Kiedyś były tam znaki prowadzące do szkoły, ale uznałem, że lepiej będzie je zdjąć. Chcieliśmy, by to miejsce było trudno znaleźć.

Clementine: Nie miałam pojęcia, jak wiele lasów otacza to miejsce.

Marlon: Dzięki temu to miejsce pozostawało od dawna niezauważone... przez większość czasu w każdym razie.

Clementine: Szklarnia...

Marlon: Ta, nie ciesz się tym zbytnio. Utrzymywaliśmy to naprawdę dobrze. Było tam mnóstwo warzyw. Ale zaczęło porastać, utrzymanie tego było niemożliwe. Więc teraz trzymamy się od tego z daleka. Jeszcze coś. Widzisz te czerwone linie?

Clementine: Ta.

Marlon: Wszystko wewnątrz nich to strefa bezpieczna. Zmniejszyła się z biegiem lat, a jedzenia nie wystarczało.

Clementine: Więc dlaczego nie wyjdziecie poza strefę?

Marlon gwałtownie podniósł głowę, patrząc na Clementine z wystraszoną miną na samą myśl o wyjściu poza strefę.

Marlon: Nie możemy. Gdy ktokolwiek wychodził poza strefę, działy się złe rzeczy. Ludzie umierali, albo znikali. Ja... naprawdę przydałaby mi się pomoc, Clementine. Zajmowanie się tymi dzieciakami nie jest proste. Boje się, że jeśli czegoś nie wymyślę, jeśli... jeśli nie naprawię naszej sytuacji z jedzeniem... nie mogę stracić nikogo więcej. I tak już straciliśmy za wiele. Przyjaciół, rodzeństwo... Nie mogę pozwolić umrzeć kolejnemu dzieciakowi.

Clementine: Rozumiem cię. Wiem, jak to jest stracić przyjaciela.

Marlon: Czyżby? Pomnóż to sobie przez 30, to dowiesz się, jak ja się czuję.

Clementine: Że co?

Marlon: Ach, cholera, przepraszam. Nie chciałem zabrzmieć jak dupek.

Clementine: Nie pozwolimy, by coś takiego się stało. Obiecuję ci.

Marlon: Dziękuje ci, Clementine. Doceniam to. Naprawdę. Wszyscy liczą, że sobie poradzę. Że będę przywódcą, jakiego potrzebują. Naprawdę chciałbym być dla nich kimś takim. Ty i AJ jesteście kolejnymi do wykarmienia, ale może wy mi pomożecie wykarmić pozostałych.

Clementine: Więc czego od nas potrzebujesz?

Marlon: Louis i Aasim idą na łowy, szukać jakiś królików. Cóż, Aasim będzie, a Louis... jeśli mam być szczery, mam nadzieję, że w ogóle się tam pojawi. Violet i Brody idą nad rzekę łowić na włócznię. Mam nadzieję, że będą współpracować i coś tu przyniosą. Obu zespołom przydałaby się dodatkowa para rąk do pracy.

Clementine spojrzała na mapę, a następnie na AJ'a, uśmiechając się.

Clementine: Chodźmy zapolować.

Alvin Junior: Tak! Będziemy mogli się rozejrzeć za tatą i Lukiem!

Clementine straciła uśmiech z twarzy, słysząc słowa AJ'a. Widziała, jak bardzo chłopiec cieszył się na myśl o okazji do szukania Kennego i Luke'a, toteż nie mogła mu powiedzieć, że ich szanse od poprzedniego dnia zaczęły maleć.

Clementine: Tak, no jasne, AJ. Poszukamy ich.

Marlon: Weź to ze sobą. Nie chce, byś się zgubiła.

Marlon podał Clem mapę, którą dziewczyna złożyła i schowała do kieszeni spodni.

Clementine: Dzięki.

Marlon: Wszyscy musimy współpracować, jeśli mamy znaleźć więcej jedzenia. Pamiętaj, by pozostać w bezpiecznej strefie. Potrzebujemy tego, byś wróciła tu cała i zdrowa.

Alvin Junior: Więc to oznacza, że możemy zostać?

Marlon: A myślałeś, że was wyrzucę?

Alvin Junior: ... może.

Marlon: Tak długo, jak mamy co jeść, obydwoje jesteście tu mile widziani.

AJ uśmiechnął się szeroko, patrząc na również uszczęśliwioną Clem. Marlon podszedł bliżej do AJ'a.

Marlon: Idź ich dopaść, AJ.

Marlon wyciągnął dłoń w stronę chłopca, a ten przybił z nim piątkę.

Clementine: Okej, zatem chodźmy.

Marlon: Do zobaczenia.

Clementine skinęła przyjaźnie głową, wychodząc za AJ'em. Po jakimś czasie, zarówno ona jak i AJ byli już w lesie, poza szkołą razem z Aasimem trzymającym łuk oraz Louisem trzymającym drewnianą nogę od krzesła. 

Aasim: Tereny łowieckie zazwyczaj są czyste, jeśli chodzi o szwendacze. Czasem zostają złapane przez nasze pułapki. Jeśli zobaczysz wstążki na drzewach, to oznacza, że pułapki są niedaleko. Więc uważajcie, gdzie stąpacie.

Louis: Pfff, proszę cię. Myślę, że mogę się sobą zająć. Jestem przecież ninją. Wykwalifikowany w sztukach walki.

Clementine: Och, ty też? Myślałam, że jestem jedyna!

Alvin Junior: Tak, ja też!

Aasim: Ech, o Boże... Mamy robotę do wykonania. Nie wszyscy tutaj mają pozwolenie od Marlona, by być jego ulubieńcem.

Louis: Och, auć! Ktoś tu się zrobił zazdrosny! Na moją obronę mogę powiedzieć, że całkiem dobrze umiem się zająć robotą. Po prostu wolę myśleć o przetrwaniu bardziej jak o... codziennym zadaniu. Więc wiesz... nie przejmuj się tą techniką.

Clementine: Rób, co musisz, by przetrwać.

Louis: Wiedziałem, że to zrozumiesz.

Aasim: Nie ważne, stary. Zachowujesz się, jakbyś tylko ty miał jakąś strategię. Ja wole rozplanowywać. Trzeba mieć plan B, C i D.

Louis: A co jeśli tyle się nie wytrzyma?

Clementine: Ciii! Bądźcie przez chwilę cicho!

Wszyscy zamilkli, a wtedy od razu usłyszeli charczenie szwendacza. Rozglądając się po okolicy, szybko znaleźli truposza wiszącego głową w dół, którego nogi zostały związane przez sznur z pułapki Louisa. Chłopak zobaczywszy trupa, zaczął się śmiać, uderzając lekko w jego głową nogą od krzesła.

Louis: Ha! Patrzcie tylko! Wygląda jak trupia piniata.

Aasim: Odetnij to, napraw pułapkę i chodźmy stąd!

Louis: Tak zrobię, tak zrobię. Wreszcie.

Aasim minął Louisa dalej uderzającego w szwendacza swoją bronią. Tymczasem, Indus zwrócił się do Clementine.

Aasim: Jeśli chcesz załatwić dzieciakom jedzenie, przydałaby mi się pomoc. Albo możesz się włóczyć z tym idiotą i głodować. Twój wybór.

Chłopak odszedł dalej, zostawiając Clem wraz z Louisem i AJ'em.

Louis: „I głodować". Dramatyzuje.

Dziewczyna podeszła bliżej do Louisa, który uśmiechnąwszy się, wyciągnął w jej stronę drewnianą nogę od krzesła.

Louis: Chcesz przywalić? Nie ugryzie cię. Cóż, ten tu mógłby cię ugryźć, ale kij nie. Wiesz o co mi chodzi? Załapałaś?

Clementine: Okej, ale tylko raz.

Louis: Właśnie o to mi chodziło!

Dziewczyna wzięła od Louisa jego broń i stanęła naprzeciw trupa.

Louis: Przepraszam za Aasima. Zazwyczaj nie jest taki ułomny. Ale szczęśliwie dla ciebie, to jest Drużyna Zabaw.

Chłopak wskazał na siebie i na stojącego obok niego AJ'a.

Alvin Junior: Drużyna Zabaw? 

Louis: Właśnie tak! Drużyna Zabaw! A ty zostałeś właśnie przyjęty jako jej członek. A teraz, w ramach naszego pierwszego zadania... mała praktyka ciosów.

Louis wskazał palcem na szwendacza. Clem zacisnęła dłonie wokół drewnianej nogi, uderzając w truposza tak mocno, że krople ciemnej krwi spłynęły na ziemię.

Louis: Woo! Gdyby nadal istniały Mistrzostwa Olimpijskie, bez wątpienia wygrałabyś srebro.

Clementine: Srebro, hm?

Louis: Cóż, chodzi o to, że... to mógł być fart.

Clementine wygięła usta na kształt uśmiechu. Ponownie odwróciła się z bronią Louisa w stronę trupa. Gdy uderzyła po raz kolejny, szwendacz w wyniku jej ciosu uderzył plecami o drzewo przy którym wisiał.

Louis: Dobra. Teraz zapracowałaś sobie na złoto. Kurde. Okej, został ci tylko jeden cios.

Alvin Junior: Dawaj, Clem!

Dziewczyna zacisnęła dłonie na kiju, uderzając w szwendacza tak mocno, że kolejne smugi jego krwi spłynęły na ziemię,  a krople spadły na pobliskie drzewo. Po uderzeniu dziewczyny, szwendacz całkowicie przestał się ruszać.

Louis: No i masz punkt! Okej, okej, koniec widowiska.

Dziewczyna uśmiechnęła się, śmiejąc się pod nosem. Oddała Louisowi jego broń.

Louis: Nie czujesz się odrobinę lepiej, gdy się trochę wyszalałaś? Musisz pozwolić sobie na wyzbycie się tych emocji. Zabawić się!

Clementine: Ta, tak naprawdę, mam wrażenie, że tego właśnie potrzebowałam.

Louis: Więc cieszę się, że ci to pomogło. Życie jest za krótkie, by wciąż być tylko kłębkiem nerwów.

Clementine: Nie mogę się doczekać następnej rundy naszych praktyk.

Louis: Ach tak? No to dawaj, Clem. Nigdy nie mam dosyć przygód.

Clementine: Hm, czyżby?

Louis: Życie jest za krótkie. Aasim uwielbia czepiać się mnie, gdy tylko się dobrze bawię, zawsze mówi mi, że nie myślę długofalowo. „Musimy zapewnić sobie przyszłość" i tak dalej. Ale wtedy mu odpowiadam, że tylko jedna rzecz jest pewna – obecny moment. To jedyne co masz, to jedyne, co ma każdy z nas. I powinniśmy się tym cieszyć.

Clementine wsłuchawszy się w słowa chłopaka, nie odpowiedziała mu.

Louis: Będę mógł rozwiązać naszego koleżkę i naprawić pułapkę, jeśli pójdziesz pomóc Aasimowi.

Dziewczyna przytaknęła, zostawiając AJ'a pod opieką Louisa. Sama odeszła niewielki kawałek dalej, by między drzewami natrafić na Aasima.

Aasim: Przyszłaś zapolować? Słyszałem tu jakiś szelest.

Clementine: Tak, przyszłam ci pomóc.

Aasim: Dzięki, że bierzesz to wszystko na serio. Nigdy nie zrozumiem tego idioty.

Chłopak wskazał na Louisa.

Aasim: Jesteś dobra w strzelaniu?

Clementine: Tak.

Aasim podał dziewczynie swój łuk i strzały, które Clem od niego zabrała.

Aasim: Okej. Będę je wywabiał z zarośli, a ty strzelaj. Ostatnio, gdy tu byłem, wyglądało na to, że któremuś z królików urodziły się młode. Nie mam pojęcia, jak wiele ich zostało w okolicy, więc uważaj, gdzie strzelasz. Celuj w rodziców, oszczędzaj młode.

Clem wraz z Aasimem odeszła kilka metrów dalej, w stronę krzaków. Tam, Aasim odsunął nieco gałęzie krzewu, pozwalając, by Clem miała lepszą widoczność. Gdy tylko chłopak poruszył krzewem, z zarośli wybiegły dwa dorosłe króliki, a jednego z nich Clem od razu przestrzeliła strzałą z łuku. Aasim podszedł do ciała zwierzęcia, by wziąć je do rąk.

Aasim: Nie kłamałaś. Umiesz strzelać. Będziemy potrzebowali więcej takich okazów, by się najeść. Widziałem tu pozostałe.

Z krzewów wybiegł kolejny królik. Clem widząc, że to dość spory okaz, wystrzeliła kolejną strzałę. Aasim wyjął ją z ciała zwierzęcia, biorąc do rąk martwego królika.

Aasim: Zdecydowanie przebiłaś to coś.

Clementine śmiała się pod nosem, gdy do niej i do Aasima przybiegł podekscytowany AJ.

Alvin Junior: Clem! Clem, chodź!

Clem podeszła do chłopca, który palcem wskazał na pułapkę oddaloną o kilka metrów.

Alvin Junior: Coś się złapało.

Clem i Aasim zobaczyli, że kilka metrów nad ziemią wisi królik, którego tylna łapka była związana sznurem. Po chwili, na miejscu pojawił się też Louis.

Alvin Junior: To jest młode.

Louis: Cóż, mięso to mięso.

Aasim: To nie wystarczy. Uwolnij to, niech podrośnie.

Alvin Junior: Jestem głodny.

Aasim: Ja też, ale będziemy głodniejsi jutro, jeśli nie wypuścimy go teraz.

Louis: Jutro nie ma znaczenia, głąbie. Liczy się tylko dziś, a dziś jestem głodny. My jesteśmy głodni. Ty się tym zajmiesz? Nie mogę patrzeć.

Clem podeszła do pułapki, zdejmując z łapki króliczka pętle. Po chwili, wzięła zwierzę w dłonie, kładąc je ostrożnie na ziemi. Po chwili, maluch zniknął wśród krzaków.

Alvin Junior: Pa pa, króliczku.

Louis: Serio? No i co będziemy dziś jeść? Ech, no dobra, rozumiem. Też nie chciałbym zabijać małego króliczka.

Aasim: Za kilka miesięcy mi podziękujesz.

Louis: Jeśli tyle dożyjemy. Dobra, więc, pułapki zostały naprawione i czekają, by ktoś znów w nie wpadł. Możemy już iść, czy jak?

Aasim: Dzięki Clem mamy więcej, niż myślałem, że będziemy mieli. Nie wystarczy dla wszystkich, ale wystarczy, by się zadowolić. Odniosę to. Powinniście dołączyć do Brody i Violet i sprawdzić, czy udało im się coś złowić. To nie wystarczy dla nas wszystkich.

Alvin Junior: Lubię ryby.

Aasim: Fajnie. Do zobaczenia w szkole.

Chłopak minął AJ'a i Clem, idąc w stronę drogi powrotnej do szkoły.

Louis: Chodźcie za mną. Dziewczyny pewnie są w pobliżu budki.

Gdy Aasim zniknął grupce z oczu, Louis zaczął prowadzić Clem i AJ'a w przeciwną stronę, nieopodal rzeki i budki, o której wcześniej wspominał Marlon.

Alvin Junior: A ty lubisz ryby?

Louis: Kiedyś zjadłem całego rekina!

Alvin Junior: Wcale nie!

Continue Reading

You'll Also Like

119K 1.2K 11
Opowieść "Jesteś już moja" to zbiór shotów, które mają ograniczenie wiekowe 18+. W każdym z nich będzie tematyka seksu jednej płci. Wszystkim czyteln...
38.1K 2.4K 66
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
28.5K 1K 22
O Madelaine Petsch która zakochuje się w Vanessie Morgan. Riverdale tu nie istnieje a żadna z nich nie jest aktorką. Madelaine jest tak jak w prawdzi...
1.2K 53 8
Y/n to zwykła, 18letnia dziewczyna, nielubiana w szkole, ale kochana w internecie. Jest znaną streamerką. Pewnego dnia dostaje donatea, który odmieni...