Inna historia Clementine i Lo...

By melanix8

15.4K 714 810

Druga część drugiej dylogii o młodej dziewczynie, Clementine, która od dzieciństwa żyje w świecie opanowanym... More

Prolog
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37

Rozdział 1

584 27 19
By melanix8

Clementine doskonale pamięta, co przeżyła od czasów wybuchu epidemii zamieniających zmarłych w chodzące, głodne potwory. Z małej, bezbronnej dziewczynki zmieniła się w dorosłą, waleczną kobietę, która zamiast bycia ochranianą, teraz sama ochrania. A z pewnością uczy się ochraniać od tych, którzy sami ją chronili, gdy była młodsza.

Tego dnia, prawie 17-letnia Clem prowadziła brudne, czerwone auto, jadąc zniszczoną, pustą drogą, zarośniętą trawą, po której czołgał się zniszczony, wychudzony trup.

Mijając go, jechała dalej, mając na głowie swoją fioletową czapkę, od której powoli zaczynała się odpruwać litera D. Po tym, gdy lata wcześniej zmieniła swoją fryzurę, zaczęła spinać swoje ciemnobrązowe włosy w jedną kitkę, po lewej stronie z tyłu głowy.

Na sobie nadal miała swoją blado żółtą bluzkę, na którą nałożyła szarą bluzę z kapturem zapiętą do połowy, a na nią dodatkowo nałożoną jasną kurtkę z jeansu.

Dziewczynka ustawiła przednie lusterko w taki sposób, by mogła widzieć kogoś, kto był częścią jej jedynej rodziny od lat. Prawie już 6-letniego chłopca imieniem Alvin Junior, będący już na tyle dużym, by wiedzieć chociaż trochę jak należy przetrwać w tym świecie.

Clem prowadziła samochód pod okiem opiekuna, Kennego. Mężczyzna siedział z przodu, na miejscu pasażera, ubrany w białą bluzkę, na którą zawsze zakładał ciemnozieloną kurtkę. Regularnie przycinał czarną, ale siwiejącą już brodę. Jego ranne przed laty oko nadal było osłonięte przez opaskę, a na głowie mężczyzny widniała jego brązowa czapka.

Mężczyzna patrzył z dumą na prowadzącą samochód Clementine, podczas gdy z tyłu auta, obok AJ'a siedział Luke. Jego wygląd nie zmienił się, z wyjątkiem tego, że zamiast brązowej bluzy, miał teraz na sobie czarną, skórzaną kurtkę, a włosy zaczynające sięgać do ramion, związywał z tyłu głowy. Jak zawsze, jego nieodłączną towarzyszką do walki była maczeta.

Zaś miał na głowie krótkie, czarne afro, ciemną skórę i brązowe oczy. Z wiekiem coraz bardziej przypominał swojego ojca i zarazem imiennika – tak jak on miał pucołowate policzki, niskie czoło, jednak nos i podbródek przypominały jego matkę.

AJ miał na sobie beżowo żółtą bluzkę z długim rękawem. Na każdym rękawie na wysokości połowy ramienia widoczne były naszyte trzy paski – ciemnobeżowy, żółty i kolejny ciemnobeżowy. Do tego chłopiec nosił beżowe spodnie i adidasy tego samego koloru.

Gdy Clementine spojrzała na niego przez przednie lusterko, zobaczyła, że chłopiec siedzi na kanapie z tyłu samochodu, znudzony bawiąc się magazynkiem ze swojego niewielkiego rewolweru.

Clementine: Co tam porabiasz, głuptasie?

Alvin Junior: Udaję, że mamy naboje.

Clementine: Więc nie udawaj. To działa mi na nerwy.

Kenny: Hej, mi to nie przeszkadza. Niech się dzieciak czymś zajmie, póki jedziemy.

Clementine: Zawsze go faworyzujesz.

Kenny: Wiesz, że tak nie jest. Dobrze jest słyszeć, że AJ ma w ręku broń. To znaczy, że wie, jak się ochraniać.

Clementine: Ale nie musi się nią bawić w aucie. Podczas gdy JA siedzę tuż PRZED NIM.

Chłopiec wyprostował się, patrząc z rozgoryczeniem na Clementine.

Alvin Junior: Mówiłem ci już, że nie podoba mi się „głuptas". Jestem na to za duży.

Clementine: Więc wydaje mi się, że już dorosłeś.

Alvin Junior: Mhm. Daj mi poprowadzić.

Clementine: Nie dam ci prowadzić. Ja od zawsze nazywam cię „głuptasem".

Alvin Junior: Więc pora, byś przestała. Jestem Alvin Junior.

Clementine: AJ nadal może być?

Alvin Junior: Wiesz, że AJ nadal mi pasuje. Mówiłem ci.

Clementine: Więc ja się znów powtórzę - a wolałbyś „palant"?

AJ zachichotał, uśmiechając się do Clem.

Alvin Junior: Nie. To niemiłe. Ty jesteś „palantem".

Clementine wiedząc, że słowa AJ'a to jedynie żart, zaśmiała się wraz z nim. Widząc, że AJ łapie się za brzuch, spojrzała na niego przez przednie lusterko.

Clementine: Co się dzieje? AJ?

Alvin Junior: Głodny...

Kenny zajrzał do schowka przy swoim siedzeniu. Widząc w nim zabawkę przypominającą brokuł ubrany w strój z lat 70 XX wieku, wziął ją do ręki i podał Clem.

Clementine: Witaj, Alvinie Juniorze! To ja, disco brokuł! Słyszałem na mieście, że chcesz mnie zjeść! Czy to prawda? Chcesz mnie zjeść?

Luke: O Jezu, znów to samo... Clem, robisz to za każdym razem, gdy AJ mówi, że jest głodny.

Kenny: Trochę humoru się przyda.

Luke: Ale nie jeśli robi to średnio pięć razy dziennie.

Alvin Junior: Przecież nie mogę zjeść zabawki.

Clementine: Ou, chłopie. To mnie zabolało.

Alvin Junior: Mój żołądek boli.

Clementine: Jak zuchwale.

Dziewczyna odłożyła zabawkę. Kenny sięgnął po książkę, którą podał AJ'owi.

Kenny: Masz, poćwicz trochę czytanie.

AJ chwycił książkę, przyglądając się jej z niechęcią.

Alvin Junior: Ale nie chce...

Kenny: To odwróci twoją uwagę od żołądka.

Alvin westchnął, zaczynając czytać.

Alvin Junior: Rozzz... grzej... piekarnik. W – W – Wlej śmietanę, w – wa – wanilię! – do rondla i doprowadź do wrze – nia.

Luke: Wiesz, co AJ...? Nie musisz tego czytać. To tylko sprawi, że będziesz głodny jeszcze bardziej.

Clementine sięgnęła po paczkę chrupek ze schowka i podała chłopcu.

Clementine: Masz. To jedyne, co mamy.

Alvin Junior: A co z wami?

Luke: Nie martw się o nas, dzieciaku.

Clementine: Posłuchaj Luke'a. Niedługo znajdziemy coś jeszcze.

Alvin Junior: Wierzę wam.

Kenny: Poczekaj, Clem. Spójrz! Zatrzymaj się tam.

Clementine zatrzymała auto przy starej stacji kolejowej. Nikogo ani niczego nie było widać w pobliżu niewielkiego budynku. Jedynie metalowe blokady ustawione kilkanaście metrów przed wejściem, pomiędzy dwoma rdzewiejącymi pozostałościami po pociągowych wagonach.

Alvin Junior: Uda nam się?

Clementine: Kenny?

Alvin Junior: Wygląda czysto.

Kenny: Widzicie cokolwiek?

Luke: Nic.

Kenny: Okej. Damy radę.

Luke: Gdy wysiądziemy, co robimy, AJ?

Alvin Junior: Nie odchodzimy od auta. Trzymamy się was.

Luke: Dobrze. Chodźmy.

Clementine podała AJ'owi niewielki nożyk, po który chłopiec z entuzjazmem sięgnął. Gdy wysiedli, dziewczyna otworzyła bagażnik samochodu, przeglądając to, co w nim jest.

Kenny: Nie znaleźliśmy ostatnio za wiele. Myślisz, że cokolwiek stąd się nada?

Clementine: Warto sprawdzić.

Luke: Czego właściwie potrzebujemy?

Kenny: Jedzenia, to na pewno.

Luke: Naboi. Może jakiś leków.

Kenny: Jeśli będziemy mieć okazje, weźmiemy cokolwiek się da.

W bagażniku znajdowało się jedno koło, łom, pusty bidon oraz przestrzelona, niewielka zabawka. Clementine załadowała do beżowego plecaka łom, pozwalając, by wystawał z niego odrobinę, zabierając także bidon.

Clementine: Potrzebujemy też wody.

Po wzięciu potrzebnych rzeczy z bagażnika, Clem zamknęła go, podchodząc z grupą do metalowych płotów przed wejściem do budynku.

Clementine: W porządku. Chodźmy znaleźć trochę jedzenia.

Luke: Pamiętasz zasadę, Clem?

Clementine: Działamy szybko--

Alvin Junior: I działamy ostrożnie.

Luke: Dokładnie.

Dziewczyna zwróciła uwagę na drewnianą tablicę, do której przyczepiony był dzwon.

Clementine: „Przyjaźni? Zadzwoń dzwonkiem."

Alvin Junior: Co to znaczy?

Clementine: To oznacza, że ludzie tutaj, strzelają pierwsi.

Dziewczyna złapała za sznurek przywiązany do dzwonka za którego pomocą, zadzwoniła, dając AJ'owi znak, by był cicho.

Alvin Junior: Co ty robisz?

Po chwili, przy budynku podniósł się szwendacz. Clementine zacisnęła nóż w dłoni, zwracając się do AJ'a.

Kenny: AJ, stań za nami.

Chłopiec posłuchał polecenia mężczyzny, robiąc parę kroków w tył. Clem podeszła do wychudzonego trupa idącego w jej stronę, kopiąc go najpierw w kolano, a gdy pod wpływem uderzenia upadł, dobiła go silnym ciosem w głowę.

Clementine: Po wszystkim. Nadal ze mną?

Alvin Junior: Nadal z tobą. Bez ugryzień.

Luke: Teraz musimy się tam dostać. To pewnie będzie najtrudniejsza część.

Kenny: Najtrudniejsze będzie wydostanie się stąd.

Luke: Rozejrzyjmy się. Nie wiadomo, co może być ukryte w pobliżu.

Kenny: Pójdę z tobą. Poradzicie sobie sami z AJ'em?

Clementine przytaknęła.

Kenny: AJ?

Alvin Junior: Poradzimy sobie. Nie damy się ugryźć.

Kenny: To chciałem usłyszeć.

Luke wyciągnął z kieszeni kurtki kawałek papieru, który rozwinął. Była to mapa, którą chłopak pokazał Kennemu.

Luke: Spójrzcie, to bardzo rozległy teren. W pobliżu może być więcej, niż myśleliśmy.

Clementine: Co proponujesz?

Luke: Powinniśmy poszukać nie tylko na tej stacji.

Kenny: Powinniśmy, ale może nam nie starczyć czasu. Niedługo będzie wieczór.

Luke: Ale potem możemy nie mieć okazji, by przeszukać okolicę.

Alvin Junior: Jestem głodny...

Clementine: Wiemy, AJ. My też jesteśmy. Od dni nie jedliśmy i nie piliśmy. Musimy coś znaleźć, Kenny. Dzisiaj.

Kenny: Mamy spory obszar do przeszukania, ale nie zdążymy go przeszukać do wieczora, Clem. A nie wiadomo, czy jutro będzie ku temu kolejna okazja. Nie wiemy, jak dużo szwendaczy się tu kręci.

Clementine: Nie możemy dłużej iść bez jedzenia. Musimy coś znaleźć. I to szybko.

Luke: Kenny, wiem, że nie lubisz takich pomysłów, ale to jedyne dobre rozwiązanie. Niech Clem i AJ przeszukają stację.

Kenny: Zwariowałeś?! Nie puszczę ich samych!

Luke: Wolisz ryzykować, że będziemy kolejny dzień bez zapasów? Spójrz na nich. Nie mają już sił.

Clementine zrobiła krok w przód, kładąc dłoń na ramieniu Kennego. AJ stanął obok mężczyzny, łapiąc go za rękę.

Clementine: Wiem, że się boisz. Ja też, ale Luke ma racje. To jedyny sposób. Jedyny dobry sposób. Proszę, Kenny. Zaufaj nam.

Kenny: Ufam wam. Ufam wam, ale... cholera. Cholera!

Alvin Junior: Przekleństwo.

Clementine: Nie teraz, AJ.

Po chwili milczenia, Kenny spojrzał na Clem. Objął jej twarz dłońmi, całując czubek jej głowy.

Kenny: Nie raz ci mówiłem, że umiesz sobie poradzić lepiej, niż nie jeden dorosły. Zasłużyłaś sobie na moje zaufanie lata temu.

Mężczyzna spojrzał na AJ'a. Uklęknął przy nim, obejmując jego twarz dłońmi.

Kenny: I ty też. Z Clem i z Lukiem próbowaliśmy cię nauczyć wszystkiego, co sami umiemy. I mam nadzieję, że nam się udało.

AJ przytaknął.

Alvin Junior: Nic nam nie będzie, możemy to zrobić. Proszę, tato!

Kenny podniósł wzrok na Clem.

Kenny: Zostawiam cię w dobrych rękach.

Alvin Junior: Mnie, czy Clem?

Kenny: Waszą dwójkę. Poradzicie sobie. I to nie było pytanie. Wiem, że dacie radę.

Mężczyzna podniósł się, podchodząc do Luke'a. Clem podeszła do niego, a chłopak przytulił ją.

Luke: Nigdy się nie dasz ugryźć.

Clementine zachichotała.

Clementine: Nigdy. Uważajcie na siebie. Uważaj na Kennego.

Kenny: To raczej ja powinienem uważać na Luke'a. Same z nim kłopoty.

Clementine: Nie zaczynajcie znowu.

Luke kucnął przy AJ'u, wyciągając do niego dłoń, a chłopiec przybił mu piątkę.

Luke: Dorwij te potwory, AJ.

Kenny: Jeśli coś się stanie, nie czekajcie na nas. Uciekajcie jak najdalej od tego miejsca.

Alvin Junior: Ale tato--

Kenny: Posłuchaj mnie, AJ. Jeśli coś się stanie, a nas nie będzie w pobliżu, uciekajcie. Jeśli będzie to konieczne, uciekajcie bez nas.

Alvin Junior: Clem, oni nas proszą, byśmy--

Luke: Nie zostawicie nas. My was znajdziemy. Obiecuje. Znajdziemy was, jeśli coś się stanie.

Alvin Junior: Nie mówisz prawdy.

Chłopak nie odpowiedział.

Luke: Po prostu zrób tak, jak powiedzieliśmy. Dobrze, AJ?

Luke podniósł się i razem z Kennym zaczęli oddalać się od stacji. AJ i Clementine stali w miejscu, obserwując jak mężczyźni znikali im z oczu.

Alvin Junior: Słyszałaś, Clem?! Luke i Kenny chcą, byśmy ich zostawili!

Clementine: On nie chcą, byśmy ich zostawili. Chcą, byśmy byli bezpieczni i mieli szanse przeżyć, jeśli coś się stanie. Chcą dać nam szanse uciec, ale to nie znaczy, że ich zostawiamy. Cokolwiek się stanie, znajdziemy ich. Obiecuję.

Alvin Junior: Nie możesz tego obiecać.

Clementine westchnęła, patrząc na okolicę wśród której zniknęli Kenny i Luke.

Alvin Junior: Dlaczego się boisz, Clem? Przecież nie widzimy ich ostatni raz. Prawda?

Clementine: Jasne, dzieciaku. Chodź. Załatwmy to.

Alvin Junior: By tata był zadowolony.

Clementine: On zawsze jest z ciebie zadowolony, głuptasie. Tak samo jak ja i Luke.

Alvin Junior: To poszukajmy czegoś, by byli zadowoleni jeszcze bardziej.

Clementine: Hah. Okej, niech ci będzie. Szukajmy.

AJ zaczął iść w stronę schodów do budynku, gdy jego uwagę przykuło drzewo rosnące tuż obok. Jednak to nie drzewo wzbudziło jego ciekawość, a to, co było na nim zawieszone. Na jednej z gałęzi drzewa zawieszona była gruba lina, obwiązana wokół zwisającej nad ziemią opony.

Alvin Junior: To pułapka na potwory?

Clementine: To nie pułapka. Można się na tym bujać. Dla zabawy. Wchodzisz na oponę i ktoś ją buja, by mogła lecieć naprawdę wysoko.

Alvin Junior: O, chciałbym spróbować. Gdy tylko sprawdzimy to miejsce.

Clem odeszła od chłopca, wchodząc na ganek przed wejściem to budynku. Jej uwagę przykuła beczka, którą dziewczyna otworzyła. Beczka była do połowy pusta, a w jej środku znajdowała się woda. Clem niechętnie nabrała jej odrobinę do bidonu, a gdy tylko jej spróbowała, od razu wypluła wszystko, czego nabrała.

Naprzeciwko niej znajdował się niewielki ogródek, porośnięty obecnie jedynie wysoką trawą i wieloma chwastami.

Clementine: Cokolwiek tu rosło, dawno już zwiędło.

Dworzec otoczony był ogrodzeniem, na którym dodatkowo umieszczono mnóstwo metalowych blach i drewnianych desek, jednak w pobliżu nie było niczego przydatnego. Clem mijała jedynie kolejne puste beczki, lub śmietniki.

Podeszła do drzwi wejściowych, od których odchodziła łuszcząca się czerwona farba. Sięgnęła po łom, podważywszy zamek od drzwi, by móc wejść do środka. Nim jednak weszła, zwróciła się do stojącego za nią AJ'a.

Clementine: Co robimy sprawdzając nowe miejsce?

Alvin Junior: Sprawdzamy, czy są potwory.

Clementine: A potem?

Alvin Junior: Ummm...

Clementine: No dalej. Pamiętasz. My... w nowym miejscu... zawsze... szukamy—

Alvin Junior: Szukamy wyjścia.

Clementine: Właśnie tak.

Clem podniosła się, otwierając powoli drzwi. W środku panował półmrok przez deski przybite do każdego z okien, a jedyne co rzucało się w oczy to ławka oraz kasa biletowa. Gdy Clem weszła do środka, po lewej stronie zobaczyła coś, czego dawno nie spodziewała się zobaczyć.

Wzdrygnęła się na widok dwóch szwendaczy, siedzących obok siebie, mających całe torsy przywiązane grubą taśmą do krzeseł, na których siedzieli. Jeden ze szwendaczy był mężczyzną, co można było poznać po ubiorze m.in. koszuli i krótkich włosach, podczas gdy obok siedział szwendacz dawniej mający długie, brązowe włosy, ubrany w elegancki sweter i długą spódnicę. Szwendacze na widok Clementine i AJ'a zaczęły machać rękami. Zarówno mężczyzna, jak i kobieta mieli związane po jednej ręce, mając uwolnioną tylko drugą z nich.

Alvin Junior: Potwory... nie mogą nas dopaść?

Clementine podeszła bliżej nich, by stwierdzić, że naprawdę są solidnie przywiązani.

Clementine: Nie, nie mogą.

Alvin zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, odwracając się w stronę Clem.

Alvin Junior: Hm... drzwi frontowe to jedyne wyjście na zewnątrz.

Chłopiec podszedł do drugich drzwi, znajdujących się przy kasie biletowej.

Alvin Junior: Te są zamknięte.

Clementine: Drzwi bezpieczeństwa. Tych nie dam rady otworzyć.

Dziewczyna zwróciła uwagę, że AJ ponownie łapie się za brzuch.

Clementine: Wiem, że jesteś głodny. Ja też jestem. Znajdziemy coś. Obiecuję.

Chłopiec nie odpowiedział, podczas gdy Clem podeszła do pary szwendaczy, podnosząc kawałek papieru pod ich stopami. Na kartce znajdował się napis.

Clementine: „Proszę, zostawcie nas w spokoju. To jest to, czego chcieliśmy."

Dziewczyna odłożyła kartkę na ziemię, sięgając po małą, szklaną butelkę.

Clementine: Trucizna.

Alvin Junior: Czy oni się poddali?

Clementine: Chcieli opuścić ten świat razem. Trzymając się w za ręce, w swoim własnym domu.

Alvin Junior: Czy my będziemy mieli dom?

Clementine: Się okaże.

Dziewczyna zauważyła, że przy spodniach jednego ze szwendaczy znajdują się kluczę. Próbując po nie sięgnąć, omal nie została złapana przez potwora.

Alvin Junior: Czy zdobędziemy klucze?

Clementine: To ryzykowne. Ale może być inna droga do tych drzwi. Rozejrzymy się.

Dziewczyna podeszła do nie dużego otworu przy kasie biletowej.

Clementine: Za mały, by się przecisnąć... cóż, dla mnie. Klucze, lub otwór. To nasze opcje.

Alvin Junior: Tam jest ciemno. Powinniśmy zabić potwory. To nie są ludzie.

Clementine: Cóż, kiedyś to byli ludzie. I jako ludzie, poprosili, by ich pozostawiono w spokoju.

Alvin Junior: Więc co jest lepsze?

Po chwili ciszy i namysłu, Clem sięgnęła po nóż.

Clementine: Wezmę kluczę.

Dziewczyna stanęła za plecami pary szwendaczy, zaciskając palce wokół noża.

Clementine: Przepraszam.

Dobiła ciosem w głowę najpierw mężczyznę, później kobietę, mogąc bezpiecznie i bez obaw zabrać kluczyki.

Alvin Junior: Dobra robota.

Clementine: Wybaczcie, że musiało do tego dojść.

Dziewczyna minęła parę, wkładając kluczyki w zamek. Gdy je przekręciła, mogła otworzyć drzwi i wejść do środka.

Gdy tylko otworzyła drzwi, AJ radośnie podbiegł do metalowej półki, na której stała puszka po jedzeniu, postawionej obok wielu innych.

Clementine: Chyba dobrze sobie tu radzili.

Alvin Junior: Możemy tu zostać?

Clementine: Zobaczymy.

Alvin Junior: Nikogo tu nie ma. Nigdy nikogo nigdzie nie ma. Zawsze są tylko potwory.

Clementine: Na zewnątrz jest wiele złych ludzi, AJ. Uważaj na to, czego byś chciał.

Alvin Junior: Muszą być też jacyś dobrzy ludzie. My jesteśmy dobrzy.

Clementine: Niewielu ludzi zostało przy życiu, dzieciaku.

Alvin Junior: Jak wielu ich było kiedyś?

Clementine: Całe mnóstwo.

Chłopiec spojrzał na stolik stojący po drugiej stronie pomieszczenia. Na stoliku znajdowały się kolorowe kredki oraz naboje. Chłopiec radośnie podbiegł do stolika, zabierając z niego jedynie naboje, którymi naładował pistolet.

Alvin Junior: Jest ich tylko trochę.

Clementine: Pamiętasz co mówiliśmy? Wiesz o co chodzi. Zawsze zachowuj—

Alvin Junior: Zawsze zachowuj ostatnią kulę dla siebie.

Clementine: Właśnie tak. Chodźmy, gdzieś tu musi być coś, co można zjeść.

Alvin Junior: Oby.

Clem zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, widząc leżący na jego środku materac i poduszkę.

Clementine: Hm... nie najgorsze miejsce do spania.

Naprzeciwko materaca stało stare, dziecięce łóżko ze szczebelkami w którym widoczna była jedynie poduszka.

Alvin Junior: Nie widzieliśmy dziecka.

Clementine: Nie. Nie, nie widzieliśmy. Może właśnie dlatego... się poddali.

Przy łóżeczku, dziewczyna zauważyła leżącą puszkę. Wzięła ją do ręki, by przekonać się, że jej zawartość jest już zepsuta, a puszka zniszczona.

Clementine: Ech, zepsute... wybacz, młody. Ta jest do niczego.

Alvin Junior: Kurwa...

Clementine: Hej, wyrażaj się.

Alvin Junior: Miałem na myśli kurde.

Dziewczyna puściła puszkę, która potoczyła się w stronę materaca. AJ zwrócił uwagę na to, że puszka potoczyła się w stronę fragmentu metalowej blachy, której większość zasłonięta była przez materac.

Alvin Junior: Spójrz.

Clementine: Hm... coś pod tym jest.

Clem złapała za materac, odsuwając go na drugi koniec pokoju. Pod materacem znajdowały się spore, metalowe drzwiczki.

Alvin Junior: Drzwi podłogowe?

Clementine: Tak. Musieli chcieć coś ukryć.

Dziewczyna chwyciła za klamkę, otwierając drzwi. Sznurek, którym były przyczepione drzwi do podłoża, puścił, a pod drzwiami widocznych było mnóstwo słoików i puszek.

Alvin Junior: To naprawdę dużo jedzenia.

Clementine: Tak, to prawda. W takiej ilości, moglibyśmy to jeść przez tygodnie.

Gdy tylko Clem to powiedziała, tuż pod nimi pojawił się owalny, niewielki przedmiot.

Clementine: To granat!

Clem szybko zamknęła drzwi, obejmując AJ'a, dosłownie wyskakując razem z nim do głównej części budynku, słysząc za sobą jedynie potężny huk, któremu towarzyszyło pojawienie się dymu. Dziewczyna i chłopiec zaczęli kaszleć, a gdy ona się podniosła, objęła AJ'a, sprawdzając, czy nic mu nie jest.

Clementine: O Boże... AJ!

Ani jej, ani chłopcu nic nie było. Ciszę wokoło zaczęły zagłuszać charczenia. Dziewczyna podeszła do najbliższego okna, widząc przez przerwę miedzy deskami, jak z lasu, w kierunku budynku zbliża się kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt szwendaczy.

Alvin Junior: Potwory...

Clem i AJ wybiegli na zewnątrz, widząc, że szwendacze idą ze wszystkich stron.

Alvin Junior: O kurde...

Clementine: Musimy się dostać do auta!

Obydwoje zbiegli z ganka, biegnąc w stronę samochodu. Nim jednak do niego dotarli, między pozostałościami wagonów, już znalazły się szwendacze.

Clementine: LUKE!!! KENNY!!!

Clementine rozglądała się, jednak nigdzie nie było nawet śladu mężczyzn.

Alvin Junior: LUKE!!! TATO!!!

Ponownie bez odzewu. Clementine zwróciła się do AJ'a.

Clementine: Pamiętaj, co robić! Trzymaj się na uboczu i bądź moimi oczami, dopóki nie oczyszczę przejścia!

AJ ukrył się za starymi drzwiami, opartymi o stary wagon, podczas gdy wszystkie szwendacze poza jednym skupiły uwagę na Clem. Dziewczyna powaliła najbliższego kopniakiem, a gdy ten leżał, dobiła go silnym uderzeniem w głowę ostrzem noża.

Drugi ze szwendaczy, wyższy od poprzedniego, chwycił martwymi dłońmi za nadgarstki dziewczyny. Clem próbowała wyrwać nadgarstek, a gdy jej się udało, dwukrotnie musiała uderzać w czaszkę potwora, dopóki ten nie upadł.

Trzeci z potworów, zbliżył się do drzwi, za którymi ukrywał się AJ. Chłopiec popchnął drzwi, powalając wraz z nimi szwendacza, który został dobity przez Clem silnym kopniakiem.

Clementine: Uciekajmy do auta!

Alvin Junior: Ale Luke i--

Clementine: Pamiętasz co nam powiedzieli?! Pamiętasz?!

Alvin Junior: J - ja... tak. Musimy uciekać bez nich.

Clementine póki miała ostatnią szanse, rozejrzała się. Nigdzie nie było widać ani Luke'a ani Kennego. AJ złapał Clem za rękę, po czym zaczęli uciekać.

Oboje mijali kolejne szwendacze, by móc wsiąść do auta. Clem rzuciła plecak i nóż na miejsce pasażera, podczas gdy AJ zajął swoje na tyle samochodu. Clem usiadła za kierownicą, łapiąc za kluczyki. Nim zamknęła drzwi, przy nich pojawił się szwendacz, niepozwalający ich zamknąć. Clem starała się sięgnąć po swój nóż, jednak ten był za daleko.

Dziewczyna widząc, że pod ręką ma jedynie kluczyki od samochodu, uderzyła ich czubkiem w oko szwendacza, a gdy uderzyła drugi raz, klucze pozostały w jego gałce ocznej. Clem silnym kopniakiem otworzyła drzwi szerzej, by siła uderzenia odrzuciła potwora dalej. Gdy jej się udało, dziewczyna próbowała zamknąć drzwi ponownie.

Gdy jej się udało, samochód był przepełniany dźwiękiem szwendaczy dobijający się do wejścia, uderzając martwymi dłońmi w szyby. Widząc, że kolejne szwendacze wychodzą z lasu, idąc w stronę samochodu, Clem zwolniła hamulec ręczny, by następnie wrzucić trzeci bieg.

Gdy samochód zaczął powoli sunąć do przodu, AJ szybko prześlizgnął się na przód samochodu widząc, że tylna szyba została wybita przez dostającego się do środka szwendacza. Chłopiec sięgnął po nóż dziewczyny, by jej go podać.

Alvin Junior: Clem!

Dziewczyna sięgnęła po broń, widząc, że kolejny ze szwendaczy wybił szybę obok chłopca, łapiąc go za ramię i szyję. Jednym szybkim ruchem dziewczyna dźgnęła potwora w głowę. Gdy już myślała, że jest po wszystkim, usłyszała krzyk AJ'a.

Przez zbitą, tylną szybę do środka wpełzł kolejny z potworów, łapiąc martwą dłonią za twarz Clem. Dziewczyna niezdolna do obronienia się, była zdana na umiejętności AJ'a, który od razu sięgnął po nóż przyjaciółki, by dobić zagrażającego jej szwendacza.

I tym razem jednak nie było po wszystkim. Na masce auta znalazł się kolejny potwór, a Clem uderzyła samochodem o pobliskie drzewo.

Alvin Junior: Clem, spójrz! Kluczyki!

Chłopiec wskazał na szwendacza leżącego na masce. Potwór miał w gałce ocznej klucze do samochodu, a by się do nich dostać, Clem dwukrotnie kopnęła w przednią szybę, by ją wybić. Wychodząc przez odłamki szkła, wyciągnęła klucze, uruchamiając auto.

Clementine: AJ, zapnij pasy!

Dziewczyna gwałtownie cofnęła auto, uderzając szwendacze znajdujące się za nimi. Dopóki mogła, zmieniła bieg, jednak nim auto ruszyło, szwendacz znajdujący się obok, dotarł do wybitej szyby obok Clem, zaczynając ją szarpać. Dziewczyna jedną ręką próbowała go od siebie odepchnąć, a drugą kierować autem.

AJ chwycił za swój rewolwer, będąc gotowy do wystrzału. Nim strzelił, krzyknął, a jego uwagę odwrócił fakt, że auto szybko zjeżdżało z pobliskiego pagórka, a gdy zjechało, mocno uderzyło o ziemię, tym samym powodując, że samochód zaczął się obracać, nim ostatecznie przewrócił się na dach. Z chwilą, w której auto uderzyło w ziemię, Clem i AJ stracili przytomność, nie widząc nic poza ciemnością.

Charczenie szwendaczy na chwilę obudziło Clem, widzącą przed sobą zamazany obraz potworów idącą w stronę jej i leżącego obok rozbitego auta AJ'a.

Gdy na chwilę ponownie zrobiło się ciemno, zobaczyła, że jej czapka leży tuż pod nią, jednak bardziej martwiły ją szwendacze. Gdy była pewna, że zaraz dostaną się i do niej i do chłopca, potwory upadły na ziemię przez strzały z łuku, bądź kuszy wymierzone prosto w ich głowy.

Gdy tylko szwendacze padły, przy AJ'u stanęła niewyraźna postać, biorąca chłopca na ręce. Clem jedynie wyciągnęła dłoń w stronę nieznajomego czując, że ponownie traci przytomność.

Clementine: Nie... proszę—

Jednak ponownie przed oczami nie widziała niczego, poza ciemnością, czując jak jej głowa bezwładnie opada na ziemię.

Continue Reading

You'll Also Like

29.1K 2K 40
-Lubię cię trzymać za rękę. -Trzymasz ją pierwszy raz- zaśmiałam się, wciąż nie spuszczając wzroku z naszych splecionych dłoni -Ale nie ostatni- doda...
28.5K 1K 22
O Madelaine Petsch która zakochuje się w Vanessie Morgan. Riverdale tu nie istnieje a żadna z nich nie jest aktorką. Madelaine jest tak jak w prawdzi...
3.3K 260 28
Druga część książki "In the name of love" będąca kontynuacją przygód zakochanych w sobie dziewczyn. El Hopper i Max Mayfield.
12K 679 37
Znasz Moje Imię, Nie Moją Historię Widzisz Mój Uśmiech, A Nie Mój Ból Widzisz Moje Cięcia, A Nie Moje Blizny Możesz Czytać Moje Słowa, Nie Myśli