But my heart knows

Door Universer22

438K 26.4K 3.8K

-Nie znamy się. Nie wiesz tego. -Masz rację, nie wiem... ale moje serce wie. Meer

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
Epilog

110

2.2K 167 51
Door Universer22

Lauren's POV

Po usłyszeniu całej historii od Maddie nie mogłam ustać bezczynnie ani sekundy dłużej. Wyszłam z jej domu bardzo szybkim marszem zostawiając ją i moją dziewczynę bez słowa. Tak też teraz zmierzam w kierunku naszego domu, lecz nie planuję nawet zajrzeć do środka.

-Lauren, gdzie idziesz?! - słyszę głos mojej ulubionej brązowookiej, która z pewnością za mną wybiegła.

Nie odpowiadam, nie wiem dlaczego. Czuję się jakbym była podzielona na części i nie była w stanie działać spójnie jak jeden człowiek. Nie chcę zlewać Camili, ale po usłyszeniu jej słów jakby od razu przestaję o nich myśleć. Nawet nie fatyguję się, by na nią spojrzeć, tylko wciąż zmierzam przed siebie.

Nie potrafię skupić myśli na niczym innym niż to, co zrobili moi rodzice. Nawet jeśli z całych sił staram się dopuścić do siebie dźwięki otoczenia, to i tak mieszają się z resztą myśli w mojej głowie tworząc jeden wielki chaos. Chaos, z którego przebijają się pytania dotyczące motywów moich rodziców.

Po prostu nie rozumiem.

Przecież wyrzucili mnie już z domu, potraktowali jak nic niewarte zero. Przestali się mną interesować i kontaktować ze mną w jakikolwiek sposób. Myślałam, że dali sobie ze mną spokój, a oni tymczasem knuli jakieś spiski przeciwko mnie. Skoro i tak nie jestem już w ich życiu, a nasze drogi nijak się nie krzyżują, to dlaczego postanowili zniszczyć mój związek? Tak jakby zabranie mi szans na posiadanie rodziców było niewystarczające. Czy nie mogą po prostu zapomnieć o tym, że mieli kiedyś córkę?

Zepsuli mnie. Sprawili, że przestałam ufać ludziom. Przez nich każdego dnia martwiłam się o to, że wszyscy moi bliscy, nawet osoby, którym ufałam, prawie że bezgranicznie mnie zostawią. W mojej głowie cały czas siedziała myśl, że jeśli moi właśni rodzice mnie nie chcą, to cała reszta też odejdzie. Właściwie, to byłam przekonana, że to się stanie, tylko czekałam aż ten dzień nadejdzie. Ten strach był tak strasznie męczący i wręcz wyżerał mnie od środka. Ze wszystkim można sobie poradzić, aczkolwiek funkcjonowanie w taki sposób stawało się z dnia na dzień coraz trudniejsze.

I wtedy zjawiła się Camila.

Camila i jej czekoladowe oczy. Camila i jej uroczy uśmiech. Camila i jej falowane włosy. Camila i jej silne ramiona. Camila i jej czułe pocałunki. Camila i jej piękne serce.

Ta dziewczyna weszła do mojego życia z butami i odwróciła je do góry nogami. Zebrała porozwalane kawałki mojej wiary w ludzi i poskładała ją z powrotem w całość. Wyciągnęła ze mnie cały strach i trzymała w swoich opiekuńczych ramionach dopóki nie zamienił się w poczucie bezpieczeństwa. Wyssała całą niepewność z mojego serca i wypełniła je miłością. Dała mi nadzieję na stabilizację, na miłość, na rodzinę. Pozwoliła mi poczuć się ważną i kochaną.

-Zawieź mnie do moich rodziców - nic nie poradzę na poddenerwowany ton głosu, gdy coraz bardziej zbliżam się do samochodu Camili.

Chcę chwycić klamkę, by usiąść na miejscu pasażera, ale jest to bezowocne, gdyż drzwi zostają dociśnięte dłonią. Czuję smukłe palce oplatające się wokół mojego ramienia, które po chwili zostaje ściśnięte tak, by nie zadać mi żadnego bólu, ale bym również nie mogła go wyrwać. Zostaję obrucona przodem do mojej dziewczyny, która dociska moje biodra do samochodu, co mocno krępuje moje ruchy. Widzę w jej oczach złość, aczkolwiek w żadnym stopniu nie można tego podpiąć pod agresję.

-Słuchaj Lauren, rozumiem, że jesteś zdenerwowana i masz do tego święte prawo, ale nie masz żadnego prawa do traktowania mnie w ten sposób. Jestem twoją dziewczyną, a nie służącą, której możesz rozkazywać i ją ignorować. Wydaje mi się, że przez moment o tym zapomniałaś - mówi cicho, lecz groźnie przez zęby w moją twarz. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mogłabym się mniej przestraszyć. Jestem w stanie uwierzyć nawet w syrenki, ale nie w to, że moja Camz zrobi cokolwiek, co wpłynęłoby na mnie negatywnie.

Chwytam twarz dwudziestolatki w dłonie i bez ostrzeżenia wpijam się w jej usta. Chyba się tego nie spodziewała, gdyż na początku nie oddaje pocałunku, na szczęście zmienia się to już po chwili. Owija ramiona wokół mojej talii, by przysunąć mnie do siebie jeszcze bliżej, a ja kciukiem muskam jej lewy policzek. Chcąc uspokoić Camilę czułymi muśnięciami czuję, że sama robię się coraz bardziej spokojna. Nie wiem czy to pocałunek, czy już sama bliskość brązowookiej wpływa na mnie tak łagodząco, ale nie mam najmniejszego zamiaru narzekać.

-Zawieziesz mnie do moich rodziców, kochanie? - pytam wręcz przesłodzonym głosem, a kiedy widzę wahanie wypisane na jej twarzy, muskam jej usta jeszcze raz - proszę.

-Wsiadaj - brunetka cmoka moje czoło, a następnie otwiera mi drzwi. Wsiadam posłusznie do środka i czekam aż Camila obejdzie samochód dookoła, by zasiąść na miejscu kierowcy.

Brunetka wsiada do pojazdu nie odzywając się do mnie ani słowem. Odpala samochód i ostrożnie, zachowując pełen spokój wjeżdża na drogę. Podróż przebiega nam w niezakłóconej nawet radiem ciszy, której jak widzę Camila nie ma najmniejszego zamiaru przerywać.

Wiem, że nie robi tego, żeby pokazać mi jak bardzo wywalone na mnie ma, tylko ponieważ wie, że byle co może mnie w tym momencie rozdrażnić. Bardzo doceniam to, że tak ostrożnie się ze mną obchodzi, ale nie mogę nie przyznać, że nie jestem zadowolona z faktu, że przez moje humorki zaczęłam być lekko obojętna w stosunku do Camili. Przecież jestem w niej zakochana i aż mi cieplej gdy jest w pobliżu, nie chcę, by nawet choćby tylko podświadomie myślała, że jest inaczej.

-Camzi? - decyduję się odezwać, gdyż czuję, że ten stan rzeczy nie jest takim, jakim chciałabym, by był.

-Hm?

-Kocham cię.

-Coś się stało, że postanowiłaś o tym napomknąć w obecnych okolicznościach? - brązowooka wreszcie obdarza mnie swoim spojrzeniem, które wygląda na zmartwione.

-Nie, po prostu chciałam się upewnić, że o tym nie zapomniałaś - odpowiadam zgodnie z prawdą.

-Ja też cię kocham, księżniczko - bierze moją dłoń w swoją i przykłada do ust składając delikatny pocałunek na jej zewnętrznej części. Początkowo spodziewam się, że dziewczyna po prostu ją puści, ale ta splata nasze palce i pozostawia dłonie na moim udzie. Pomimo tego, że wiem, że będzie to trwało tylko do momentu aż brunetka będzie musiała zmienić bieg, uśmiecham się na jej czuły gest.

Mijają kolejne minuty, a ja już nie mogę wysiedzieć na swoim fotelu. To nie tak, że podróż jest jakaś długa, po prostu chciałabym mieć to wszystko za sobą. Nawet ta cisza, która ponownie wypełniła małą przestrzeń samochodu, nie przeszkadza mi tak bardzo jak oczekiwanie, do momentu, gdy czuję, że jest jeszcze coś co powinnam naprostować.

-Camz?

-Tak, Lolo?

-Przepraszam, że odzywałam się do ciebie bez szacunku. Nie chciałam, żeby to tak brzmiało, po prostu nie myślałam - wypowiadam na głos to, co od jakiegoś czasu leżało mi na sumieniu.

-Jest w porządku, kochanie, naprawdę - kobieta ponownie sięga po moją dłoń, by kreślić na niej małe kółeczka w kojącym geście - jesteś poddenerwowana, zestresowana i trochę zszokowana nowymi informacjami i w pełni to rozumiem. Znam cię i potrafię rozróżnić momenty, kiedy przemawia przez ciebie twoje serce, a kiedy emocje, dlatego nie musisz mnie przepraszać. I błagam cię, pamiętaj, że zawsze dla ciebie jestem. Nawet jeśli potrzebujesz się na kimś wyżyć. Nic mnie nie rusza dopóki wiem, że to tylko emocje, a po wszystkim znów będę mogła cię trzymać w swoich ramionach.

Boże, co ja zrobiłam, by na nią zasłużyć? Dlaczego z pośród tylu dobrych ludzi na świecie wybrałeś jakąś przeciętną mnie do posiadania w swoim życiu kogoś tak perfekcyjnego jak Camila? Błagam Cię, nie pozwól mi być na tyle głupią, by ją stracić.

-Jesteś cudowna - mówię wzdychając ciężko w momencie, gdy pozwalam mojej głowie opaść na zagłówek - i wcale nie mam tego na myśli. Po prostu nie ma przymiotnika, którym mogłabym cię trafnie opisać - tym razem to ja podnoszę dłoń ukochanej i przykładam ją do miejsca, w którym znajduje się moje serce. Bije tak mocno, że jestem pewna, że brunetka doskonale to czuje - taka jest definicja słowa 'cudowna' w moim słowniku.

Po kilku kolejnych minutach jazdy moja ukochana wreszcie zatrzymuje samochód pod domem, który przez większą część życia nazywałam swoim. Nie ukrywam, że jestem zestresowana nadchodzącą rozmową, ale jednak złość jest większa. W takich momentach jeszcze bardziej cieszę się, że mam przy sobie Camz, bo jestem w stanie powiedzieć, że emocje mogą mnie ponieść bardziej niż do poziomu, w którym sama byłabym w stanie sobie poradzić.

Jak najszybciej otwieram drzwi, by wyjść z pojazdu. Bez słowa udaję się do budynku i dzwonię dzwonkiem czekając jednocześnie na tych potworów i moją Camzi. Na całe szczęście pierwszą osobą, która do mnie dociera jest brunetka. Obejmuje mnie prawym ramieniem w talii i cmoka moją skroń. Zgaduję, że miał to być uspokajający gest, niestety nie podziałało. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi i aż robi mi się cieplej, gdy widzę w nich mojego ojca.

-Lauren? Co ty tu... - mężczyzna zaczyna, ale czym prędzej mu przerywam.

-Gdzie jest twoja żona? - pytam i przeciskam się przez szparę pomiędzy moim ojcem, a ścianą ciągnąc za sobą moją dziewczynę za rękę.

Mężczyzna odwraca się w naszą stronę, a jego mina wyraża czyste zdziwienie. Nie obchodzi mnie ani trochę to jak on się w tym momencie czuje. Nie mam zamiaru z nim negocjować, ani rozmawiać o uczuciach. Nauczyłam się żyć bez nich i nie zamierzam teraz starać się naprawić naszych relacji. Wszystko co mieliśmy skończyło się w dniu, gdy wyrzucili mnie z domu. Od tamtego momentu radzę sobie świetnie bez nich i to wcale nie znaczy, że jestem sama, bo nie jestem. Mam nową rodzinę i jest tak cudowna, że nigdy nie byłam w stanie nawet o niej marzyć. Jedyne czego chcę, to wytłumaczyć właścicielom budynku, w który się znajdujemy raz, a porządnie, że oboje mają darować sobie sabotowanie mojego związku.

-Michael, kto to? - kobieta wchodzi do pomieszczenia i marszczy brwi spoglądając na mnie i Camz - co ty tu robisz? Do tego z nią... - rzuca mojej dziewczynie pogardliwie spojrzenie, co denerwuje mnie jeszcze bardziej - posłuchaj, jeśli myślisz, że możecie sobie tutaj tak po pros...

-Nie! To ty mnie posłuchaj! Jeśli myślicie, że możecie tak po prostu niszczyć mój związek i próbować skłócić mnie z moją dziewczyną, to muszę was poinformować, że nie mam najmniejszego zamiaru tego tolerować. Pozbyliście się mnie ze swojego życia, więc zapomnijcie o moim istnieniu raz na zawsze! Czemu nie możecie tego po prostu zrobić? - daję upust emocjom. Nie obchodzi mnie, że na rodziców nie powinno się podnosić głosu.

To już nie są moi rodzice.

-Wydaje ci się, że to takie proste? Może w twojej głowie to takie jest, ale później to my musimy się wstydzić przed znajomymi, że nasza córka jest lesbijką i umawia się z drugą dziewczyną - Michael tłumaczy swój punkt położenia, a ja mam wrażenie, że zaraz mnie rozsadzi.

-Nie jestem twoją córką, nie masz prawa mnie tak nazywać! Mam w dupie waszych homofobicznych znajomych i to co sobie o mnie myślą! Jeśli jeszcze raz dowiem się, że zapłaciliście komuś, albo zrobiliście cokolwiek, żebym rozstała się z Camilą, pożałujecie tego - dochodzę do sedna sprawy będąc już na skraju wytrzymania. Na szczęście obok jest brązowooka, która wiedząc, że jest to sprawa między mną, a moimi rodzicami nie wtrąca się w rozmowę, ale mimo wszystko dodaje mi otuchy delikatnie muskając kciukiem moją dłoń.

Chyba pierwszy raz w życiu zastanawiam się ile na świecie jest ludzi takich jak moi rodzice. Jeśli ich znajomi twierdzą, że bycie homoseksualistą jest gorsze niż wyrzucenie własnego dziecka, to śmiało mogę ich zaliczyć do tego typu ludzi. Ludzi, z którymi nigdy nie chcę mieć do czynienia.

-A niby jak? - mężczyzna zadaje mi pytanie z kpiącym uśmiechem na twarzy - dzisiejszym światem rządzi pieniądz, Lauren, a tak się składa, że z naszej dwójki to ja jestem tym, który posiada pieniądze - wydaje się być wręcz rozbawiony całą sytuacją. W przeciwieństwie do mnie, gdyż zdaję sobie sprawę, że jak chore jego poglądy, by nie były to pod tym względem ma rację. Nie jestem w stanie walczyć z nim i jego pieniędzmi.

-Może i tak - widzę zaskoczenie na twarzach moich rodziców, lecz jestem prawie pewna, że moja własna również wyraża to samo odczucie, gdyż po raz pierwszy odkąd tu weszłyśmy, Camz zabiera głos - ale w porównaniu do sum, którymi ja dysponuję, pan może sobie co najwyżej iść na lody z pana śmiesznymi pieniędzmi - jej głos jest opanowany, gdy powoli stawia kroki w kierunku mężczyzny. Bije od niej pewność siebie, a z doświadczenia wiem, że pewna siebie Camila onieśmiela każdego, nie tylko mnie - powiem to raz, więc radzę państwu uważnie słuchać. Jeśli przez was na twarzy mojej dziewczyny pojawi się choćby jeden grymas, zniszczę was. Doszczętnie. I obiecuję, że jedyna praca jaką po wszystkim znajdziecie to stanowisko sprzątaczy w schronisku dla zwierząt.

Ga verder met lezen

Dit interesseert je vast

20.9K 3.6K 22
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
74.6K 3.8K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
44.7K 2.4K 37
Ludzie to psychopaci. Podcinają komuś żyły słowami a potem patrzą jak ich ofiara sama powoli się wykrwawia.
90.3K 3.1K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...