Nietykalni | Tom 3

Von KaceyBrunner

45.5K 2.8K 2K

Pogrążyli się w smutkach w najtrudniejszych momentach swojego życia. Doczesność posypała się w drobne okruchy... Mehr

Ostatnia część
PREMIERA
Dedykacja
Prolog cz. II
Zwiastun
OGŁOSZENIE
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Q&A
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Informacja
Rozdział 31
Rozdział 32 cz.I
Rozdział 32 cz.II
Rozdział 33
Epilog
Podziękowania i podsumowanie trylogii
WAŻNY APEL

Prolog cz. I

2.3K 114 139
Von KaceyBrunner

Jasper, rok wcześniej

― Jasper! Jas! ― Słyszę przeraźliwy krzyk mojej żony, coś na skraju wycia, natychmiast wstaję na równe nogi ze snu.

Chyba tak szybko jeszcze nigdy nie biegłem do łazienki oddalonej od naszej sypialni o kilka metrów.

To ten czas... Już teraz. Cholera.

― Alicia, spokojnie. Oddychaj kochanie. ― Klękam przy niej, kiedy stoi oparta o umywalkę.

Wody uchodzą z niej dość szybko, cała jest roztrzęsiona. Za chwilę będzie z nami nasze ukochane dziecko. To tylko kwestia kilku godzin lub minut. 

― Nie mów mi, co mam robić! Sam coś zrób! ― Trzyma dłonie na moich barkach, wciskając paznokcie boleśnie.

Myśl Jasper, myśl...

Biorę ją ręce bardzo delikatnie. Zakładam, że jeszcze nie ma skurczów, ale jest rozdrażniona na całego. Tego uczyli nas w szkole rodzenia: Spokój, to podstawa. Nie mogę dać się ponieść emocjom, już wystarczy, że Al jest przerażona.

― Tato! ― Pukam do sypialni jej rodziców. ― Zaczęło się, rodzi! ― krzyczę lub mówię, nie wiem sam, co robię.

Pakuję żonę do swojego vana srebrnego na tylne siedzenie. Alicia patrzy ciągle na mnie ogromnymi oczami i głaszcze brzuch drżącą dłonią. Jest naprawdę spory, w końcu to końcówka ciąży, dokładny termin ma za trzy dni, lecz byliśmy gotowi, że dzidzia będzie chciała wcześniej wyjść na świat, dlatego torba i wszelkie potrzebne rzeczy od miesiąca walają się po bagażniku między warzywami i alkoholem do M&B.

― Jasper! A poprowadzę, siadaj z nią do tyłu! ― Ojciec mojej żony – Cayo biegnie w samych dresach i kapciach w naszą stronę.

― Tato! ― Alicia piszczy z chrypką.

― Ciii, kochanie. ― Ładuje się za nią, sadzam ją na kolanach i głaszczę jej brzuch tak samo, jak robię to od dziewięciu miesięcy, to chyba moje uzależnienie, nie wiem, co zrobię, jak za kilka godzin już jego nie będzie. ― Powoli i spokojnie oddychaj, nie denerwuj się ― szepczę czule do jej ucha.

Opiera ciężko głowę o mój tors i słyszę, jak muska go ciepłym oddechem. Wplatam jedną dłoń w jej hebanowe włosy, które przez ciążę stały się jeszcze bardziej lśniące i zdrowsze. W stanie błogosławionym stała się jeszcze piękniejsza i seksowna, jej biodra wyraźnie zaokrągliły się, a biust nie wygląda już jak za czasów liceum. Dopiero w czasie ciąży dostrzegłem, że jest kobietą, a nie nastolatką... moją kobietą.

Jej ojciec nie oszczędza pedału gazu. Jestem mu wdzięczny, że tak nam pomaga, bez nich pewnie nie mielibyśmy żadnych fundamentów do stworzenia rodziny.

― Kocham cię... ― Alicia szepcze miękko w moje wargi.

Nie mogę się pohamować, aby jej nie pocałować. Jest kilka uzależnień w moim życiu: jej usta, brzuszek i mecze hokeja. No jeszcze dobre jedzenie.

Nie interesuje mnie w tym momencie, że niewielka ilość wód cieknie na moje dresowe spodnie. Liczą się teraz oni... Moje skarby. Wedle życzenia Alicii, no i trochę mojego, nie znamy płci dziecka, wszystko jest jedną wielką niespodzianką. Mamy w domu chyba jednak więcej słodkich, różowych ubranek. Baby shower zorganizowała dla nas Edith z Kacey, wypadło naprawdę nieziemsko, były nawet ciasteczka z lukrową podobizną najlepszego ojca, czyli mnie.

Czas biegnie tak szybko, że po jakiś dziesięciu minutach lądujemy już na trakcie porodowym. Dostaję od pielęgniarek ochronne wdzianko i mam możliwość ciągłego przebywania przy żonie. Alicia nie oszczędza mojej dłoni, ściska ją przy każdym skurczu. Jej rozwarcie jest zaskakująco duże, że budzi wręcz podziw i zazdrość personelu.

Poję ją malutkimi łykami, w czasie gdy lekarz wykonuje USG. Jest wymęczona przez dwugodzinne skurcze, wzrok ma zmęczony a oddech ciężki. Za chwilę będzie gotowa, aby przeć. Założę się, że jej ojciec odchodzi od zmysłów tam na korytarzu.

― Jesteśmy gotowi pani Ralas, wygląda na to, że bobas chce wyjść bardzo szybko do nas. ― Lekarz rzuca delikatny uśmiech do nas. ― Chcę pan być przy porodzie? ― kieruje pytanie do mnie.

― Oczywiście ― wręcz piszczę.

Odsuwam Alicii kosmyki włosów z twarzy, kiedy krzywi się w niemrawym uśmiechu. Cieszę się, że przechodzi ten moment tak gładko, w szkole rodzenia nieźle nas nastraszyli.

Poród jest chyba najbardziej przerażającym i najpiękniejszym momentem naszego wspólnego życia. Kiedy dochodzi do mnie pierwszy płacz niewielkiej drobnej dziewczynki z masą czarnych włosów, nie mogę pohamować łez. Ryczę jak bóbr. Alicia oddycha z trudem, ale tuli dziecko na piersi ze łzami podobnymi pod moich. Czas zatrzymuje się w sekundzie, widzę dwie silne kobiety, które doprowadzają do tego, że moje życie staje się piękniejsze i nabiera sensu.

Alicia ustami delikatnie całuje główkę dziecka i szepcze:

― Raven*... Jas, tak ją nazwijmy.

Ścieram jej łzy z policzków i patrzę jak mała Raven uspokaja się po kilku minutach, i uchyla wielkie niebieskie oczy, podobne do moich, ale mają inny odcień, takiego czystego oceanu. Czuję się najszczęśliwszym facetem w tej chwili.

― Kocham Was, skarby moje. ― Głaszczę włosy żony i obserwuję, jak córeczka wtula się w szyję mamy.

Z tyłu głowy jednak mam przeświadczenie, że coś nie gra... Alicia nie oddycha stabilnie, mimo że minęło już dobre pięć minut, z kolei lekarz i aż cztery pielęgniarki z położną, kręcą się nadal nerwowo, każdy robi co innego.

― Doktorze, saturacja spada ― słyszę w szumie niewyraźne słowa jednej z osób.

Prostuje jedynie plecy i już wiem, że nie jest dobrze... Alicia krwawi, ale to tak cholernie mocno, że nie są w stanie tego w ogóle powstrzymać. Usiłują zachować zimną krew, ale widzę strach w oczach lekarza.

Pieprzony strach!

Pielęgniarka zabiera mała na podstawowe badania, mimo że Alicia prosi ledwo słyszalnym głosem o dłuższy moment z córką. Moje ciało pokrywa zimny pot, czas nagle wraca, jest cholernie szybki i nieprzewidywalny.

― Doktorze, co z nią? Co się dzieje? ― mówię spanikowany.

Nie dostaję odpowiedzi. Każdy jest z bardzo zajęty pracą. Alicia ma uchylone lekko powieki i ściska moją dłoń. Patrzę w jej oczy tak bardzo intensywnie, że moje spojrzenie przecina ją na wskroś. Nie mam pojęcia, co się dzieje... 

― Kocham was... Nie zostawiaj jej, błagam... ― To są jej ostatnie słowa jakie wypowiada za nim wyjeżdżają w trybie natychmiastowym na salę operacyjną.

Siedzę w sali kompletnie sam. Wokół jest masa krwi, szczególnie na ziemi, pod fotelem gdzie kilka sekund temu leżała moja żona i dziecko.

Teraz ich nie ma... Co się dzieje? Co się... 

Ciągnę włosy sfrustrowany i wydaje z siebie okropny skowyt rozpaczy. Modlitwy przelatują przez moją głowę samoistnie. Jestem ogromnie przerażony i nie wiem, jak to możliwe, że ze stanu euforii popadam w niebywałe odrętwienie i rozpacz.

Boże nie zabieraj mi jej. Nie teraz. Nigdy. Boże! 

•••

Proszę napiszcie, co myślicie o tym wszystkim. Zdaję sobie sprawę, że pewnie macie niezły mętlik w głowie... Nie jesteście sami. 

Następny prolog w piątek: 5 kwietnia 2019r.

K.B

PS: Obczajcie obsadę ;D

Weiterlesen

Das wird dir gefallen

1.2M 8.1K 7
Osiemnastoletnia Lanore McQueen wracając do domu, zauważa grupkę chłopaków malujących graffiti na budynku domu dziecka. Ponieważ jej matka jest tam d...
52K 2.9K 3
Szesnastoletnia Nina przylatuje do Barcelony na wakacyjny kurs hiszpańskiego. To jej pierwszy samodzielny wyjazd, dlatego jest zdeterminowana, by sob...
60K 2.9K 28
Ich poukładane myśli nigdy nie obejmą bałaganów, jakie mają miejsce w naszych głowach, za każdym razem, gdy jesteśmy razem.
6.6K 687 29
Odkąd na ciebie spojrzałam, wiedziałam, że zechcę unikać cię do końca życia.