Zwariowałeś, Parker |SPIDEYPO...

By ZuzannaSemenov

18K 1.6K 384

Wade klepie biedę, a Peter ma dość Starka i Rogersa - czyli swobodnie pisana historia o tym, jak Deadpool wko... More

1. Na paragonie były bułki
2. Szybko i beznadziejnie
3. To raczej Wilson jest tu wariatem
4. Romantycznie, ale tak tylko trochę
6. Lubię słowo "randka"
7. Tfu rzeczywistość
8. Pieski
9. Bez kolorowych naklejek
10. W życiu nie odda tego jednorożca
11. Cukrzyca z Predatorem
12. Misja Zdeptać Pająka
13. Dupek pozostanie dupkiem
14. Teście chyba mnie lubią
15. My tylko poszliśmy na kawę
16. Teraz to naprawdę mnie lubią

5. Śniadanie po studencku

1.1K 136 31
By ZuzannaSemenov


Przez te wszystkie nocne rewelacje, udawanie osobistego lekarza i stróża, śnił mi się nie kto inny jak Spider-boi, który sobie leżał zaledwie pokój obok. W sumie Pajęczak potrafił mi się czasem przyśnić również i bez wyraźnego powodu, chyba że już nawet nie pamiętałem, że o nim myślałem przed zaśnięciem. Nie moja wina, że jestem taki kochliwy! Generalnie przyśniła mi się trochę nudna i randomowa scena z życia, gdy to ja miałem go odwiedzić w jego mieszkaniu (ciul, że nie wiem, jak wyglądała jego kryjówka, moja wyobraźnia poradziła sobie z tą barierą). Trzymałem w ręku kwiaty i wszedłem do domu pachnącego naleśnikami. Pająka zauważyłem w kuchni, gdzie smażył dla nas tę górę pysznych placków. W dodatku miał na sobie świetną sukienkę. Wręczyłem mu kwiaty, ale nagle w przejściu stanęła jego matka (której też nie znałem, ale przypominała mi moją nauczycielkę z czasów szkoły). Teoretycznie nie emanowała nienawiścią do mnie i nie przeszkadzała, ale sama obecność już psuła nasze niecne plany. Dlaczego śniłem o tym w ten sposób, jakbyśmy byli już parą? Całkiem miłe marzenie! Pomijając to, że prawie gościa nie znałem, a jego życie prywatne to dla mnie największa zagadka.

Obudziło mnie szczekanie psa. Uchyliłem zaspane oczy, ale że zasnąłem w masce, przetarcie ich było trudne. Wolałem nie straszyć Spider-Mana swoim ryjem, jakby jednak chciał mnie po coś budzić. Spojrzałem na zegar, było przed dwunastą. No tak, pies pewnie chciał żreć. Ja zresztą też. Zwlokłem się z łóżka, przeciągnąłem i skierowałem się do kuchni.

– Zamknij się, Tabu. Zaraz cię nakarmię, nie musisz się tyle powtarzać – burknąłem, wciąż zaspany. Przetarłem znowu oczy przez maskę, a wtedy ujrzałem, że przy blacie stał mój pajęczy gość i coś sobie robił do jedzenia, a piesek szczekał właśnie na niego.

– Och, cześć, Słoneczko. Myślałem, że już uciekłeś – usiadłem przy stole i patrzyłem na niego od tyłu, gdy kończył robić kanapki. Cholera, jak można mieć tak zajebisty tyłek? Plecy też miał niczego sobie...

– Cześć, Pool. Taa, trochę długo mi zeszło to spanie, wybacz. Ledwo co wstałem, a że pozwoliłeś mi dobrać się do żarcia, to skorzystałem. Też chcesz kanapki?

– Chcę. Jak się czujesz? Wyglądasz żywo.

– I czuję się żywo. Jeszcze raz dzięki za pomoc – odwrócił się do mnie i uśmiechnął. Chyba. Nadal miał na sobie maskę, ale gest był całkiem jednoznaczny.

– Luuzik, młody. Przynajmniej zjem śniadanie z kimś innym niż z tym pchlarzem. Trochę go rozpieściłem, dlatego tak na ciebie szczeka. Potem dam mu żarcie z puszki, nie przejmuj się nim. Ej, chcesz kawę czy coś? – i tak wstałem, by zagotować wodę i wziąć dwa kubki.

– Chętnie.

– Wolisz kubek z Darth Vaderem czy z dinozaurem? – spytałem poważnie, pokazując mu oba naczynia. Zaśmiał się i pokręcił głową.

– Sądziłem, że spytasz, czy wolę rozpuszczalną, czy sypaną.

– Zadaję w tym domu tylko poważne pytania. To wybór życia, Pająku.

– Uch. Może być dinozaur. I sypana.

– To dobrze. I też dobrze, bo mam tylko sypaną – parsknąłem – Whoaa, ale super robi się z kimś śniadanie! Czujesz to? Jakbyśmy mieli jakąś super nockę, razem wypili piwo i obejrzeli dobry film. Prawie tak było, pomijając akcję ratunkową twojego ramienia. Ale czujesz to, no nie? Bo ja tak. Moglibyśmy zrobić sobie jeszcze jakieś fryzury i pomalować paznokcie, a potem wyskoczyć na zakupy!

– Ygh, lepiej nie – koleś nie miał poczucia humoru zupełnie jak Weasel. Spojrzałem w jego stronę, czekając, aż woda się zagotuje. Zrobił całkiem niezłą górę kanapek, na których rysował coś keczupem. Był nawet keczupowy pająk!

– Nyah, nie znasz się. Nie dziw się, zawsze siedzę tu sam w domu. Psychiatrzy zalecają cieszyć się z małych rzeczy, więc to robię – odparłem spokojnie, choć w głowie i tak wciąż cieszyłem się jak cholera, że Spidey tu jeszcze był, stał obok półnagi i robił dla nas kanapki. To przecież wymarzony poranek! Spider-Man znowu spojrzał na mnie na moment, jakby chciał coś powiedzieć, ale tego nie zrobił. W sumie nigdy nie był tak wygadany jak ja.

– Słodzisz? Ostrzegam, że nie mam mleka – zacząłem zalewać kawy, gdy woda osiągnęła swoje sto stopni.

– Tak, możesz mi nasypać łyżeczkę. I piję bez mleka, spoko.

Przez sposób, w jaki rozmawialiśmy, czyli tak trochę sztywny i schematyczny, sam zacząłem czuć się jakoś dziwnie skrępowany przy nim. Ciężko czuć więź zaufania, gdy oboje nosiliśmy maski i pierwszy raz go u siebie gościłem. Starałem się jednak tego nie okazywać i być zupełnie wyluzowanym, by koleś też trochę zluzował gacie, bo póki co chyba stresował się bardziej niż ja. Niepotrzebnie! Chyba nie byłem aż tak straszny, skoro jeszcze zasłaniałem twarz?

Usiedliśmy razem przy stole wraz z dużym talerzem z kanapkami. Szybko pochwyciłem tę z keczupowym pająkiem, bo skradła mi serce. Wiadomo, że kanapki zrobione przez kogoś zawsze smakują lepiej, ale wyobrażacie sobie takie przygotowane przez samego Spider-Mana? Chleb był niepierwszej świeżości, a tę szynkę to ja nawet nie wiem, kiedy kupiłem, a zacząłem jeść jak głodne, afrykańskie dziecko. Spidey też miał niezły apetyt. Chciałem go zagadać i opowiedzieć o swoim śnie, ale chłopak spojrzał nagle na telefon i skrzywił się, czytając coś. Przeklął cicho pod nosem.

– Co tam? Żona się wkurza, że nie wróciłeś na noc?

– Gorzej, tata. W sumie myślałem, że to zleje jak zawsze, ale nagle teraz mu się wzięło na wyrzuty.

– I co mu powiesz, gdy wrócisz? Że przesadziłeś na imprezie i wylądowałeś u kolesia, którego prawie nie znasz, czy masz lepsze wkręty w zanadrzu?

– Nie muszę go wkręcać, wie o moim byciu Spider-Manem, dlatego zazwyczaj ignoruje moje nocne wypady, no a teraz jakiś nerwowy jest. Zresztą nie dziwię się, wczoraj nie był zbyt ciekawy dzień – wzruszył ramionami i dalej jadł, popijając czarną kawą. Byłem ciekaw, ile koleś miał lat, skoro mówił, że mieszkał z rodzicami. No, w sensie nawet czterdziestolatki potrafią mieszkać pod garnuszkiem, ale Spidey wydawał się całkiem młody.

– Chcesz mi o tym opowiedzieć?

– Uch, a chcesz o tym słuchać? W sensie mogę ci powiedzieć, ale to już zagłębianie się w moje życie i problemy, a nie każdy tego potrzebuje – odwrócił wzrok, jakby się spłoszył. Uśmiechnąłem się delikatnie i położyłem mu dłoń na zdrowym ramieniu.

– Możesz mi się wygadać i wyżalić o ojcu. Kocham marudzić na innych ludzi. Może nie jestem wybitnym psychologiem, ale postaram się powiedzieć ci jakieś dobre słowo – wolałem na niego nie naciskać, ale po mojej wypowiedzi ożywił się, jakby na serio potrzebował w końcu wylać z siebie te brudy z duszy.

– Skoro chcesz... Nie wiem, od czego mam zacząć. Nie będę ci podawał personaliów, bo to wcale nie jest najważniejsze w tej sprawie, ale generalnie ojców to ja mam dwóch. Przygarnęli mnie parę lat temu, gdy straciłem swoją rodzinę – po chwili wahania opowiedział mi więcej o swoich prawdziwych rodzicach, których już prawie nawet nie pamiętał, o zamordowanym wujku i cioci, która była jego ostatnią krewną. Przestałem już nawet jeść i tylko patrzyłem na niego z powagą, podpierając brodę o pięść. Chłopak też co jakiś czas sprawdzał moje reakcje, ale zdążył się już naprawdę o sobie rozgadać. Nawet nie spodziewałem się, że po pierwsze Pajęczarz będzie chciał się aż tak otworzyć, a po drugie, że ma tak bogatą i straszną historię. Dalej rozwinął temat swoich ojców i tego, że mieli wczoraj rocznicę, na którą chciał przygotować im kolację – Wszystko miałem już od dawna zaplanowane. Posprzątałem, kupiłem tę kaczkę, a nawet musiałem prosić jakiegoś gościa z ulicy, żeby kupił mi wino, bo sam jeszcze nie mogę! Wszystko było super, zrobiłem im to jedzenie, a gdy wrócił jeden z nich, to się nagle okazało, że musiał rzucić całą rodzinę w cholerę, bo praca go wzywała i była oczywiście ważniejsza. Po prostu mnie minął i wyszedł.

Zmarszczyłem brwi w momencie, gdy Spidey wspomniał o tym winie. Dalej go już prawie nie słuchałem, bo ta sytuacja wydała mi się dziwnie znajoma. Chłopak skończył swój wywód, napił się kawy i westchnął, chyba czekając na jakieś słowo z mojej strony.

– Słuchaj, mogę tylko powiedzieć, żebyś się dupkiem nie przejmował. Tylko on na tym traci, że olewa tak zajebistego syna. Serio, jakbym miał potomka i zastał zajebistą kolację w domu, bo miałbym rocznicę ze swoim mężem, to bym go chyba wyściskał i udusił z radości. Ale nie miej mu tego za złe, dobra? Teraz ważniejsza jest praca, bo się koleś pogubił w sobie, ale założę się, że prędzej czy później dostrzeże to, że ma kogoś tak wartościowego pod skrzydłami – cholera, nawet nie wiedziałem, że umiem mówić w taki sposób! Spidey uśmiechnął się i spuścił wzrok, pewnie i tak dręcząc się tymi myślami. Szybko zmieniłem temat, bo cholernie mnie coś nurtowało.

– Ej, wspominałeś, że zaczepiłeś wczoraj jakieś typa pod sklepem, żeby ci kupił wino. Wiesz, w sumie miałem wczoraj cholernie podobną sytuację, bo zaczepił mnie jakiś student, a potem dał mi swój numer, bo pewnie wziął mnie za bezdomnego – zaśmiałem się i wyciągnąłem nawet z kieszeni ten paragon z rzędem cyferek. Spojrzałem znowu na nazwisko chłopaka, a potem na Spider-Mana, który nagle pobladł jak kreda, a wyprostował niczym linijka. Spojrzałem na niego uważnie, potem znów na paragon. Na Pająka, na paragon. Zatrzymałem jednak dłużej wzrok na chłopaku przede mną, a wtedy wybuchnąłem śmiechem.

– O chuju złoty! Nie spodziewałem się, że dostanę numer Spider-Mana w cywilu pod monopolowym! – aż trzepnąłem się ze śmiechu w udo. Nawet nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, reakcja i speszenie Pająka były jednoznaczne. Nadal wgapiał się we mnie z szokiem. Chyba dopiero teraz zauważył, że na połowie twarzy, którą miałem odsłoniętą, widniały te same blizny. Przykrył powoli usta dłonią i przeklął cicho, a ja wciąż się śmiałem z głupoty tej sytuacji.

– Ale nie martw się, młody! To nie twoja wina, po prostu śmiesznie się to wszystko złożyło. Masz – oddałem mu ten paragon, którego nie ruszył nawet palcem. Dopiero po kilku minutach wyszedł z szoku i schował twarz w dłoniach, użalając się nad sobą i mamrocząc coś pod nosem, typu: "jak ja mogłem się tak wkopać?" albo "to miało pozostać tajemnicą!"

– Ej, ale serio się tym nie martw! Przecież nikomu nie powiem. Można o mnie powiedzieć wiele, ale takiej tajemnicy nie wygadam, naprawdę.

– Ale ja jestem głupi, rany. Obiecaj, że nie powiesz – burknął, spoglądając na mnie. Poważnym tonem odparłem, że obiecuję, skoro to tak dla niego ważne. Odetchnął i zapytał mnie, czy zdejmę przy nim maskę, skoro już i tak się znamy.

– Nie żebym ci nie ufał, ale nie mam tak ślicznej twarzy, żeby nią świecić przy ludziach. Jak nie zwiejesz na mój widok, to mi ulży – trochę z tym zwlekałem i przez moment walczyłem ze sobą, czy na pewno zdejmować z siebie ostatnią linię obrony przed tym zajebiście przystojnym gościem, którego widziałem raz w życiu, ale skoro wtedy nie spierdolił, to może teraz też tego nie zrobi? Zdjąłem z siebie szybko maskę, a na łysy łeb nałożyłem od razu kaptur, żeby czuć się jakkolwiek pewniej sam ze sobą. Spojrzałem na niego, uśmiechnąłem się krzywo i zrobiłem ciche "ta-daam". Po ujrzeniu mojej twarzy uśmiechnął się (dziwna reakcja na mój ryj), ale też zapewne przypomniał sobie mnie z wczoraj.

– Wybacz za wczoraj, nie chciałem cię wtedy napadać tą swoją prośbą. No i z tym numerem telefonu. Nie chciałem, by to głupio wyszło. Myślałem po prostu, że mogło być z tobą źle i trochę się zmartwiłem – podrapał się niepewnie po karku, a całe to jego zachowanie coraz bardziej mnie rozczulało.

– Czy ty się tak bardzo lubisz zadręczać wszystkim dookoła? Wyluzuj trochę i... mogę? – spytałem, zbliżając się do niego i chwytając za skrawek maski. Spiął się na moment, ale faktycznie trochę odpuścił ten swój stres i skinął przyzwalająco głową. Dwoma rękoma zdjąłem mu maskę, a przede mną ukazała się nadal nieco blada twarz chłopaka o zniewalających oczach. Odłożyłem maskę i poklepałem żartobliwie Pająka po policzku. Uśmiechnął się wstydliwie i przeczesał dłonią swój nieład na włosach.

– Cóż, nie spodziewałem się, że ten krok nastąpi tak szybko! Miło mi cię poznać, Peter – jego imię wypowiedziałem z nieskrywanym namaszczeniem, gdy podawałem mu rękę. Trochę zdziwił się na ten gest, ale uścisnął moją dłoń.

– A ja się nie spodziewałem, że mógłbym czuć się tak nieswojo. Mnie też miło cię poznać, Wade – uśmiechnął się nieśmiało, a potem spuścił wzrok. Z początku pomyślałem, że może nie chciał patrzeć na to, jak ohydnie wyglądałem, ale Spidey był chyba po prostu nieśmiały! Odsunąłem się nieco, dopiłem kawę i spojrzałem na zegar wiszący w pokoju. Dziwne, że go jeszcze nie zestrzeliłem z nudów.

– To o co się wkurzał jeden z tatów? Masz zaraz być w domu? I chyba nie dostaniesz za to pasem, co? – zapytałem pół żartem, pół serio. Przez swoje doświadczenia wcale bym się nie zdziwił, słysząc o agresji w domu, która była, jest i pewnie zawsze będzie, bo ludzie to kurwy.

– Uch, nie. I też nie. Napisałem, że siedzę u kolegi i potem mu wszystko wyjaśnię, a Steve w życiu nie podniesie na mnie ręki. O rany, naprawdę jestem beznadziejny w trzymaniu sekretów! Nieważne, nie słyszałeś jego imienia. No i ten, nie będę ci siedział na głowie długo, w sumie chyba zaraz będę się zwijał... – no ja po prostu nie mogłem z tego, jak ten chłopak był rozczulający! Znałem Spider-Mana ze strony żartobliwego, odważnego i pewnego siebie typa, a nie sądziłem, że pod maską mógł kryć się nieśmiały studencik.

– No jasne, trzymać cię nie będę. Chyba że chcesz pograć w planszówkę, to możesz oczywiście zostać!

– Może następnym razem? Chociaż, wiesz co... znaczy, bo jak się obudziłem, to mi się rozwiązał opatrunek. Jakoś go sobie naprawiłem, ale znowu mi się luzuje. Nie chciałbyś mi z tym, um, pomóc? – spojrzał na mnie, a potem znowu uciekł gdzieś wzrokiem. No ja przysięgam, że on mnie zabije tym, jaki jest słodki z tym swoim zachowaniem. Prychnąłem z rozbawieniem i złożyłem ręce na piersi.

– Dobry pretekst do zostania dłużej, Parker! Jasne, że ci to naprawię. Nic dziwnego, że się rozlatuje, skoro założyłem ci ten bandaż w nocy. Czekaj – wstałem i poszedłem szybko po apteczkę, którą zostawiłem obok kanapy. Wróciłem do Pająka i usiadłem na krześle naprzeciw niego. Zanim zacząłem rozwiązywać bandaż, spojrzałem na niego, uśmiechnąłem się nonszalancko, a potem wróciłem do zdejmowania opatrunku. Schodziło łatwo, chociaż gaza, którą położyłem na ranie, przyczepiła się do zakrzepłej krwi. Spróbowałem ją podnieść, ale chłopak syknął z bólu. Wykrzywiłem nieco usta i ostrzegłem, że będzie bolało. Nie zdarłem mu tego szybko, bo to byłoby głupie. Starałem się to zrobić jak najdelikatniej, chociaż co chwilę słyszałem ciche przekleństwa z pajęczych ust.

– Wybacz, ale muszę ci to zdjąć. Sam byś sobie z tym nie poradził – mruknąłem i dalej walczyłem z gazą. Peter nie narzekał, nawet gdy było naprawdę bardzo nieciekawie i zaczął ponownie krwawić. Czasem tylko coś przeklął pod nosem, ale trzymał się naprawdę dobrze, jak na faceta z jajami przystało. Wyrzuciłem gazę gdzieś za siebie, poszedłem prędko po jakiś czysty ręcznik i namoczyłem go zimną wodą. Przyłożyłem do rany, która wyglądała lepiej niż w nocy, ale wciąż dość groźnie.

– Ale ty nie chcesz lecieć tak do domu, co? Chociaż taxi zamów – zaproponowałem w trakcie ratowania mu ręki. Zająłem się tym niczym profesjonalista. Podstawowe wyszkolenie wojskowe w opatrywaniu miałem, więc nie bałem się działać przy krwawiącej ranie. Chłopak znowu syknął z bólu, gdy polałem go wodą utlenioną.

– Zamierzałem lecieć.

– Otworzy ci się to gówno i będzie jeszcze gorzej. Odradzam.

– Spider-Man jeżdżący taksówką albo metrem to coś niecodziennego, nie sądzisz? A jak cosplayer nie wyglądam.

– Wydziwiasz teraz. Nie raz jeździłem metrem w stroju, przynajmniej poprawisz komuś dzień.

– Ghh. No dobra, wygrałeś. Chyba nawet mam jakąś kasę w kieszeniach. Ej, ty mnie zszywałeś w nocy? Szacun – gdy ogarnąłem jego krwawienie, wyłoniła się pozszywana rana, na którą spojrzał.

– Ta, musiałem. Chyba jako tako mi wyszło, ale będziesz miał po tym paskudną bliznę.

– Nie pierwszą – odparł luźno. Również się uśmiechnąłem i w ciszy zacząłem zakładać mu nowy opatrunek. Dobrze, że przynajmniej się nie przejmował tym, co mu zostanie po starciu z doktorem Octopusem.

– I tak mnie nie pobijesz w ilości blizn, chyba że wskoczysz do niszczarki.

– Wolę nie.

– To dobrze, jesteś na to zbyt ładniutki, Pająku – gdy zawiązałem bandaż, poczochrałem te jego brązowe włosy w nieładzie – No, gotowe. Powinieneś się nie rozsypać, a wieczorem, jak będziesz sobie to zmieniać, raczej uporasz się z tym sam, no nie?

– Tak. Jeszcze raz dzięki, Wade – Pete poruszał trochę ramieniem i jednak się lekko skrzywił przy mocnym ruchu – Dobra, lot do domu to naprawdę słaby pomysł.

– Mówiłem! Dasz ty w ogóle radę ubrać się w ten ciasny strój?

– Jakoś będę musiał, przecież nie wyjdę na ten mróz półnago.

– Mogę ci coś pożyczyć – uśmiechnąłem się uwodząco, na co Parker spłonął rumieńcem.

– O Boże, Wade, nie przesadzaj! Już i tak mam u ciebie dług życia, że mnie przenocowałeś, uratowałeś i nakarmiłeś. Nie będziesz mi jeszcze ubrań pożyczał!

– Dlaczego nie? Nie rozumiem twojego speszenia. Raz na rok jestem dla kogoś dobry, powinieneś się cieszyć. Zresztą w tak cienkim spandexie zamarzniesz, chłopie. Wiesz, że jest dzisiaj minus dziesięć? Sprawdzałem. Nie marudź, dam ci jakąś bluzę albo dwie i mi kiedyś oddasz. Po problemie – uniosłem ręce, kończąc tę rozmowę, a Peter jeszcze bardziej się speszył. No ale z drugiej strony doskonale go rozumiałem, sam nie potrafiłem przyjmować pomocy.

– Uch, dobra, ale naprawdę mam u ciebie dług.

– Kupisz mi kiedyś taco, to po długu. I nie przejmuj się tak! Czekaj, coś ci przyniosę, bo mimo że wcale mi nie przeszkadza twoja klata na wierzchu, to pewnie zaraz zamarzniesz. Może mam coś, co nie będzie na tobie wielkim workiem. Mały jesteś – parsknąłem i zignorowałem jego wściekłe fuknięcie. Poszedłem do sypialni, gdzie z szafy wyciągnąłem jedną ze swoich starszych bluz, która była na mnie już trochę za mała. Nie była też w takim złym stanie, nie licząc jednej dziury postrzałowej gdzieś z boku no i spranego czerwonego koloru. Spodni dla niego nie miałem, ale może wytrzyma w tych swoich rajtuzach. Wróciłem do kuchni i podałem mu bluzę, którą od razu ubrał.

– Zdecydowanie będę musiał ci kupić za to wszystko taco.

– Jeśli za każdą pomoc masz zabierać mnie na randkę, to powinienem pomyśleć o zostaniu twoim wolontariuszem – zażartowałem i oparłem się o blat.

– Wolontariusze pomagają za darmo. I to żadna randka, to taco.

– Taco rymuje się z randka.

Po sekundzie powagi oboje wybuchnęliśmy śmiechem. O rany, uwielbiam ten poranek i tego gościa! Z każdą chwilą zaczęliśmy czuć się przy sobie swobodniej, a Peter już nie uciekał aż tak wzrokiem, dzięki czemu moje kompleksy zaczęły powoli spierdalać. Spidey przyznał, że chętnie spotka się ze mną ponownie, już tak bez okazji oddania bluzy i zjedzenia tego taco. Zawsze chciałem się zaprzyjaźnić ze Spider-Manem, ale gdy łączyło nas jedynie kilka wspólnych misji, nie można było mówić o głębszej relacji, a teraz to co innego. Pete zebrał się i wyszedł jakoś po godzinie, a w tym czasie opowiedziałem mu historię przygarnięcia przeze mnie Tabu (też wam kiedyś opowiem, jeśli jesteście ciekawi tego pchlarza) i parę innych rzeczy. 

Gdy wyszedł, spojrzałem jeszcze raz na ten paragon, który mi wczoraj dał. Chyba jednak zadzwonię pod ten numer. 

Continue Reading

You'll Also Like

20.1K 1.6K 18
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
51.6K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
61.3K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
10.9K 850 41
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...