Closer - Draco Malfoy

By DEVILOKI

1M 38.8K 41.5K

*Fragment opowiadania* -I co? Co teraz zrobisz? - wyszeptał mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. Próbow... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
1 TYSIĄC
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Drobna informacja
Fakty
Rozdział 17
Uwaga nowość
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
TO NIE ROZDZIAŁ + 3k
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Nominacja 2 i 3 + krótka notka
London
London 2
London 3
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
10k!
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Epilog
Warner Bros #1
Warner Bros #2

Rozdział 37

15.2K 632 413
By DEVILOKI

Wciągnęłam głośno powietrze, patrząc na Ginny w totalnej konsternacji. Harry Potter już tutaj jest. Przyjechał. On i inni. Po chwili, uśmiechnęłam się, a moje serce zaczęło bić niemiłosiernie szybko. Czułam tyle różnych emocji na raz. Przerażenie, szczęście, podniecenie i poczucie grozy. Przełknęłam ślinę i biorąc różdżkę ze stołu, powiedziałam :

-Gdzie on jest?

-W Pokoju Życzeń, tam, gdzie obecnie ukrywa się Gwardia Dumbledora. - wytłumaczyła mi, ciągnąc za rękaw koszuli. - Chodź, szybko! Jest też Hermiona i Ron, szybko! Mają nam do powiedzenia coś bardzo ważnego. Poza tym, pytali o ciebie!

Pojedyncza łza, spłynęła po moim policzku, dziękując Bogu, że są cali i bezpieczni. Kiwnęłam głową i już wyszłam z pokoju prefektów, gdy usłyszałam za sobą głos Draco.

-Lily, zaczekaj - odezwał się, więc odwróciłam głowę w jego stronę. Siedział na łóżku i wyglądał na jednocześnie przerażonego i w jakiś sposób spokojnego, jeśli ma to w ogóle jakiś sens. - Uważaj, dobrze? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się i przytaknęłam.

Zeszłam z Ginny po betonowych schodach, przeciskając się przez żywo dyskutujących uczniów. Musiałam się zastanowić, jak przejść korytarze, tak, aby nie zostać zauważoną, ale w tamtej chwili jedyne słowa, jakie przelatywały mi przez mózg, to Harry, Harry, Harry. Cieszyłam się, że zaraz ujrzę jego, jak i również Hermionę i Rona i mogłam myśleć tylko o ponownym zjednoczeniu się.

Nagle Ginny zatrzymała się przed ogromnym portretem Roweny Ravnclaw i dotknęła jego brązowej, zdartej ramy, wypowiadając jakieś zaklęcie. Obraz oderwał się od ściany i z piskiem zaczął przesuwać się, odkrywając w ścianie dużą dziurę. Zmrużyłam oczy i popatrzyłam na Ginny, nie wiedząc, co dokładnie przed chwilą miało miejsce.

-Ale myślałam... - zaczęłam.

-To jest sekretne przejście, znane tylko uczniom. Prowadzi ono prosto do pokoju życzeń, dzięki czemu nie będziemy musiały przeciskać się przez korytarze, pełne patrolujących śmierciożerców.

Kiwnęłam głową i poszłam za rudowłosą. W kanale było ciemno i przeraźliwie zimno, więc razem z przyjaciółką, użyłyśmy zaklęcia "Lumos", aby trochę oświetlić tę norę. Z jej murów biła wilgoć, więc co po chwilę, pojedyncze krople wody kapały mi na włosy i ręce. Tyle myśli przechodziło mi przez głowę. Czy Ron wyzdrowiał? Czy Voldemort wie, że Harry jest tutaj? Czy właśnie do nas idzie z całymi szeregami śmierciożerców?

-To niedorzeczne, prawda? - usłyszałam nagle i głos Gryfonki, który wyrwał mnie z zamyślenia.

-Co dokładnie masz na myśli? - zapytałam, ale chyba gdzieś w głębi wiedziałam co mi powie, bo czułam to samo.

-No wiesz... Jeszcze parę miesięcy temu naszym największym problemem było to, jaką sukienkę na bal ubierzemy, a teraz? Teraz czekamy aż to wszystko się skończy. Ten terror i wojna. Co swoją drogą jest absurdalne, prawda?

-Chyba tak - przytaknęłam, lekko się śmiejąc. - A co w takich sytuacjach nie jest? Świat może zmienić się o 180 stopni w ciągu dosłownie 2 sekund i... chyba zaczęłam się przyzwyczajać.

Parę minut przeszłyśmy w ciszy. Jedyne co słyszałam to wiatr, który latał po korytarzach, dając im nawet upiorniejszy wydźwięk. Chciałam... chciałam powiedzieć coś do Ginny. Porozmawiać, szczerze. Nie powinnam tak myśleć, ale co, jeśli się już nie spotkamy? Jeśli ta rozmowa była naszą ostatnią?

-Ginny...

-Lily...

Zaczęłyśmy w tym samym momencie, więc po chwili obydwie się zaśmiałyśmy. Chyba chodziła nam po głowie ta sama rzecz, bo dziewczyna patrzyła na mnie z lekko zaszklonymi oczami.

-Mów pierwsza. - powiedziała do mnie, zakładając kosmyk głosów za ucho.

Przytaknęłam i wzięłam głęboki oddech, zastanawiając się od czego zacząć. Miętosiłam rękaw granatowej bluzki, raz po raz zagryzając wargę.

-Wiesz... Chciałam ci za wszystko podziękować, naprawdę. - zaczęłam - Nie spodziewałam się, trafiając tutaj, że znajdę kogoś takiego jak ty. Zabawnego, dobrego, odważnego i pełnego dobrego nastawienia. Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu i... - ucięłam - i dziękuję, że cię mam. Tyle razy mi pomogłaś, dawałaś najlepsze rady i po prostu stałaś przy mnie, gdy nikogo innego nie było. To wiele dla mnie znaczy.

Skończyłam i popatrzyłam na dziewczynę, która otarła ręką oczy. Uśmiechnęła się szeroko i wzięła moją dłoń w swoją.

-Teraz chyba moja kolej - pociągnęła nosem i lekko potrząsnęła głową. - Nie jestem w tym szczególnie dobra, ale chciałam ci powiedzieć dokładnie to samo. Po prostu podziękować ci za twoją przyjaźń, wiesz? I uwierz mi, jesteś jedną z silniejszych osób, których spotkałam na swojej drodze, a to się rzadko zdarza - pogroziła palcem - I.. po prostu w trakcie tego, co będzie się tutaj działo... Nie daj się, w porządku? - zapytała, a ja z przypływu emocji chwyciłam ją, tuląc w żelaznym uścisku.

-Jasne, że się nie dam. - powiedziałam i puściłam dziewczynę.

-A wiesz - powiedziała po chwili Ginny - może to trochę nie na miejscu, bo przecież zaraz zjawi się tutaj Voldemort - wspomniała, a ja skrzywiłam się na jej wypowiedź - ... ale dwa dni temu pocałowałam się z Blaisem. - powiedziała i zaśmiała się na dobór jej słów.

Popatrzyłam na nią i poczułam ogromne szczęście. Wiedziałam, że chłopak podkochiwał się w dziewczynie od dawna, ale nie sądziłam, że Gryfonka tak szybko przekona się do jego uczuć.

-Naprawdę? - zapytałam i o mało co nie potknęłam się o wystający kamień - W końcu! Ile mogłam na to czekać, co? - powiedziałam z przekąsem, na co dostałam kuksańca w bok.

-To nie tak - przewróciła oczami - To znaczy... Okej, czuje coś do niego, ale chciałabym żeby to wszystko potoczyło się wolno. - zamilkła na chwilę. - Matko, ta sytuacja jest coraz bardziej absurdalna! Chodzimy po jakiś lochach i rozmawiamy o chłopakach, zupełnie, jakby za rogiem nie czaiło się śmiertelne niebezpieczeństwo! - sarknęła.

-Ale to chyba dobrze - stwierdziłam. - Przynajmniej nie odchodzimy od zmysłów i nadal potrafimy rozmawiać o normalnych rzeczach.

-A ty? - zapytała, zwalniając tempo, aby zrównać się ze mną. - Co z tobą?

I od razu przypomniało mi się, co stało się stosunkowo niedawno w pokoju perfektów w dormitorium Ravenclaw. Ten pocałunek... sprawił, że znów poczułam się bezpiecznie. Nie było żadnej wojny, zagrożenia, bólu, czy strachu. Byłam tylko ja i on, na powrót parę miesięcy temu, gdy kłóciliśmy się o niestworzone rzeczy, ja i on, gdy zaprosił mnie na randkę, gdzie udaliśmy się do Norwegii, tym samym robiąc mi najwspanialszy prezent. Ja i on, tańcząc na balu przez długie godziny, śpiąc w jednym łóżku, śmiejąc się, rozumiejąc nawzajem. Kiedy wparował do łazienki prefektów na ostatnim piętrze, a ja stałam przed nim w samym ręczniku, ociekając wodą, a było to doprawdy zabawną sytuacją. Kiedy szukał mnie po całej szkole, a ja tak naprawdę byłam na misji poszukiwania horkruksów. Kiedy spadłam z miotły, a on mi pomógł i z przypływu emocji rzuciłam mu się na szyję. Kiedy mówił do mnie w zdrobnieniach. Kiedy po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha.

Obrazy zaczęły przelatywać mi przez głowę, tworząc ciąg pięknych wspomnień, których doświadczyłam tego roku. Wszystko, co powiedział i zrobił. Gesty, miny, spojrzenia, słowa.

Chyba czas już przed samą sobą to powiedzieć.

Tęsknię za tym.

Tak, być może w tamtej chwili byłam żałosna, ale naprawdę nie potrafię zmienić swoich uczuć od tak, na skinienie palcem. Przez cały czas jak mantra powtarzałam, że się z tego wyleczyłam, na siłę próbowałam być silna, a tymczasem tak naprawdę gdzieś tam, bardzo chciałam, żeby to wróciło.

Tak, zdecydowanie było coś ze mną nie tak.

-Lily? Wszystko w porządku? - usłyszałam nagle głos przyjaciółki, który wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia.

-C-co?

-Pytałam, czy wszytko z tobą okej, bo stanęłaś w pół kroku i naprawdę nie wiedziałam, co się stało, zwłaszcza, że przez chwilę nie odpowiadałaś na moje pytania. - wytłumaczyła, kładąc rękę na moim ramieniu.

-Chyba wciąż go kocham. - wypaliłam nagle, nawet nie zastanawiając się nad tym, co chcę powiedzieć. Tak po prostu.

I dziwnym sposobem poczułam, że wypowiadając te słowa, zrobiło mi się lżej na sercu. Jakby one tak tkwiły przez tak długi okres czasu i się aż prosiły o wypowiedzenie ich na głos.

Zdając sobie sprawę, co właśnie powiedziałam, podniosłam wzrok na Ginny i spodziewałam się raczej dość wybuchowej reakcji, zaprzeczeń, lub po prostu zwykłego zdenerwowania. Lecz ona stanęła przede mną i lekko się uśmiechając, powiedziała :

-Wiedziałam. Już od jakiegoś czasu, zdawałam sobie z tego sprawę. - zaczęła - To nic złego, że tak czujesz, nie masz się czego wstydzić, czy bać. Oczywiście, jeszcze 5 dni temu powiedziałbym ci coś innego, ale...Słuchaj, nie wiem, co wydarzyło się tam w pokoju, zanim weszłam, ale... - urwała na chwilę - ale sposób w jaki na ciebie patrzył... Sama nie wiem... To było coś zupełnie innego. Oczywiście, że Malfoy ma wiele swoich wad i to dużych, jeśli chcesz znać moje zdanie, jednak sądzę, że to uczucie, które między wami się zrodziło... w jakiś sposób go zmieniło. Wiesz, to nie tak, że zaczął inaczej traktować ludzi, bo to, co wpoili mu jego rodzice, jest chyba zbyt głęboko zakorzenione - pokiwała głową, bawiąc się różdżką - Ale chyba poczuł coś, czego nie czuł jeszcze nigdy w swoim życiu, wiesz?

Zastanawiałam się chwilę nad jej słowami. To wszystko tak strasznie nie trzymało się kupy, ale jednocześnie, wiem, że dziewczyna miała rację.

Czy to w ogóle ma sens?

-Chodź, to już niedaleko - poinformowała mnie, chyba widząc, że kompletnie nie mam pojęcia, co mam jej powiedzieć.

Rzeczywiście, parę kroków dalej wyrosły przed nami olbrzymie brązowe drzwi, które Ginny pchnęła i otworzyły się z głuchym łoskotem. Do nory wleciało ciepłe powietrze i usłyszałyśmy śmiechy różnych osób. Po chwili dostrzegłam w Pokoju Życzeń, który był udekorowany różnymi, dziwnymi przedmiotami, że na samym jego środku stoją 3 osoby, za którymi bardzo tęskniłam. Zeskoczyłam z podestu i uradowana, podbiegłam w tamtym kierunku, wykrzykując ich imiona.

-Nareszcie jesteście! - pisnęłam i dosłownie rzuciłam się im na szyję. Wszystkim trzem. Dopiero po paru sekundach, poczułam, że pary rąk oplatają moją talię, włosy i ramiona. - Matko, tak bardzo się cieszę, tak się cieszę! - powtarzałam raz po raz.

-Lily! Tęskniliśmy za tobą! - powiedzieli i po dłużej chwili odkleiliśmy się od siebie. I znów miałam łzy w oczach. Dzisiaj po prostu... nie mogę ich powstrzymać.

-Ron, jak się czujesz? Lepiej już? Ramię się zrosło? Być może jeszcze nie...

-Hej, spokojnie - powiedział rudowłosy, uśmiechając się i gładząc mnie po ramieniu. - Wszystko jest już w jak najlepszym porządku, uwierz mi. Poza tym, wiem, że obwiniałaś się o to, co się stało - zrobił się zły - I nie podoba mi się to. Więc mam nadzieję, że zmienisz zdanie co do tego - pogroził mi, a ja jedyne co zrobiłam, to lekko pokiwałam głową, bo przecież oczywiście, że nie zamierzałam zmienić zdania co to tego, co się stało kilkanaście dni temu.

-Lily, posłuchaj mnie - zaczął Harry i zaprowadził mnie na bok, z dala od uczniów, tak, aby nikt nie mógł nas usłyszeć. Zmrużyłam oczy, bo nie wiedziałam, do czego zmierza, ale wiedziałam, że to nie będzie nic dobrego. Sądziłam, że stanie na środku, wygłosi jakieś przemówienie, powie, jak mamy działać, cokolwiek. - Jest bardzo ważna sprawa i musisz mnie uważnie teraz posłuchać, rozumiesz? - zapytał, a ja patrząc mu w oczy, pokiwałam głową. - Szukając horkruksów, natrafiliśmy na informację, że jeden z ostatnich może znajdować się tutaj, w szkole - mówił, a moje oczy z każdą chwilą robiły się większe - Chodzi o stary diadem Roweny Raveclaw, tylko nie mamy pojęcia, gdzie on może być. Muszę poszukać, potrzebuję czasu, a... - zaciął się na chwilę - Voldemort już tutaj idzie.

Moje ręce zaczęły robić się wilgotne, oddech stał się urywany, a serce zaczęło bić niemiłosiernie szybko.

On.

Tutaj.

Idzie.

-Wiem, jak to brzmi, ale nie panikuj - powiedział od razu, rozglądając się na wszystkie strony. - Gdybym teraz to powiedział, wybuchłoby prawdziwe piekło, więc chcę to na razie utrzymać w tajemnicy. Więc..

-Ale dlaczego - nie rozumiałam - W jakiej tajemnicy? Harry, oni muszą wiedzieć, rozumiesz? Muszą być przygotowani! - syknęłam.

-Tak - powiedział twardo - Ale jeszcze nie teraz. Na tą chwilę priorytetem jest znalezienie diademu, a żeby to zrobić potrzebuję zamieszania, tutaj w środku. Podobno już chodzą słuchy, że wiedzą, że tutaj jestem i zaczęły się poszukiwania, więc zamierzam to wykorzystać.

-Ale jak...? Harry to wszystko nie ma sensu...

-Ma Lily. - stwierdził, wyjmując z kieszeni różdżkę. Dopiero teraz zauważyłam, że pod oczami ma ogromne wory, kilkudniowy zarost i okulary, które były dość zniszczone. - Mają zrobić jakiś apel w Wielkiej Sali i zamierzam się na nim pojawić, bo wiadomo, że wszyscy chcą posłać mnie tylko do lochu. - mówił coraz bardziej gorączkowo. - Więc kiedy ja będę w Wielkiej Sali, ty, Hermiona i Ron rozdzielicie się i zaczniecie szukać w najbardziej kluczowych miejscach w Szkole. Kiedy zacznie się robić nieprzyjemnie, dołączę do was, ale musimy to zrobić przed jego przyjściem, aby go osłabić, rozumiesz?

-Tak - powiedziałam z przekonaniem. - Rozumiem.

-Dobrze - kiwnął głową - zaraz Luna przyniesie nam mundurki szkolne, w które się ubierzemy. Hermiona pójdzie w stronę lochów, Ron uda się w zachodnią część szkoły, a ty pójdziesz porozmawiać z córką Roweny.

-Córką...? - zdziwiłam się - Ale...

-Helena. - powiedział chłopak, przeczesując ręką włosy - Jest duchem, który nawiedza Wieżę, w której kiedyś znajdował się gabinet Roweny. Wiesz, gdzie to jest?

-Jasne, że wiem, uczyłam się o tym w Historii Hogwartu - potwierdziłam - Ale tam wstęp jest wzbroniony, nie wiadomo czego się spodziewać.

-Proszę - błagał, a jego na jego twarzy widniał obraz bólu i smutku. - Proszę, Lily.

-Oczywiście Harry, nie musisz o nic prosić - zapewniłam. - I tak jestem ci to winna.

Luna przerwała naszą rozmowę, dając nam czarne szaty, w które się ubraliśmy. Nałożyłam na głowę kaptur i razem z innymi uczniami zaczęłam wychodzić z Pokoju Życzeń tak, aby pozostać niezauważoną. Szłam obok Ginny, sztywno trzymając się szeregu uczniów, którzy zmierzali na apel. Dopiero po chwili, wokół nas zaczęli zbierać się śmierciożercy, którzy patrolowali korytarze. Mój żołądek był ściśnięty, ale trzymałam mocno rękę na różdżce, w razie, gdyby coś poszło nie tak.

-Szybciej, Żwawiej! - krzyknął ktoś, a ja mentalnie się skuliłam, czując coraz większe obawy.

Gdy minęliśmy schody, ni stąd, ni zowąd, poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Już chciałam wyciągać różdżkę, myśląc jednocześnie jakie zaklęcie rzucić na delikwenta, ale moje usta zostały zakneblowane i poczułam, jak zostaję wepchnięta do jakiegoś pomieszczenia.

-Co do... - zaczęłam, gdy zobaczyłam, że ów ktoś, który mnie szarpnął, okazał się być Draco. - Co ty robisz?! Chcesz, żebym dostała pieprzonego zawału?!

-Co ja robię?! - chłopak syknął, przybliżając się. Miał na sobie mundurek, zupełnie jak ja. - Mógłbym spytać się ciebie o to samo! Dajesz się im na tacy, po tym jak prosiłem, żebyś uważała!

-Co? - zdziwiłam się. - Nie daję się nikomu na żadnej tacy! Poza tym, co ty tutaj robisz? Byłeś w pokoju dla prefektów, dlaczego wyszedłeś?

-Oh, być może dlatego, że nie było cię cholernie długo i się martwiłem? - sarknął. - Lily, cholera, przecież tutaj zaraz zacznie się wojna, a ja nagle tracę cię z oczu, po czym znajduję jak idziesz ze wszystkimi na ten cholerny apel! Chyba mogłem wysnuć jakieś moje wnioski nie uważasz? - zapytał i podszedł bliżej.

Przełknęłam ślinę, czując, jak coraz bardziej się denerwuję. To, co powiedziałam Ginny było prawdą. Prawdą, której nie potrafiłam zaprzeczyć. Koniec udawania, koniec kłamstw i wymówek. Być może to nie był dobry moment, ale kiedy ma być, przepraszam? Nasz świat wisi na włosku, a ja nie mogę wszystkiego analizować za każdym razem.

Emocje zaczynały wzbierać się we mnie, niczym gejzer, który zaraz miał wybuchnąć. To wszystko się skumulowało w taki sposób, że zamiast z nim porozmawiać, wybuchnęłam cichym płaczem. Słone łzy zaczęły kapać po policzkach i po brodzie, mocząc skrawki szaty.

-Co się stało? - zapytał Draco i położył swoją rękę na moim ramieniu. - Lily, o co chodzi?

-Ja już dłużej tak nie mogę, nie rozumiesz? - powiedziałam, ocierając łzy. - Nie potrafię non stop udawać, że wszystko jest w porządku. Chcesz wiedzieć o co chodzi? Świetnie! Pomyślisz, że jestem żałosna, że nie mogę się otrząsnąć, ale powiem ci, co się dzieje...

Nastała chwila ciszy, które przerwały moje słowa.

-Ja cię wciąż kocham!

Powiedziałam to. Na głos.

Sekunda.

Bicie serca.

I już.

Wyrzuciłam to z siebie.

Draco stanął w oszołomieniu, przyglądając mi się. Zbladł, nie wiedział, co powiedzieć. Cisza. Jego oczy lustrowały moją osobę, która stała przed nim, kompletnie bezbronna. Nie płakałam już. Nie krzyczałam, nie mówiłam.

Nic.

-L..C-co? Ale.. - zaczął drżącym głosem, zabierając rękę z mojego ramienia. - Ty...

-Wiem, ale chciałam ci to powiedzieć, na wypadek, gdyby..

-Przestań - przerwał mi stanowczo. - Przestań, nie mów tego, błagam cię.

Zamknęłam na chwilę oczy i dziwnym sposobem poczułam się spokojnie. Nie bałam się, nie denerwowałam. Czułam się tak, jakby nagle, wszystkie emocje ze mnie wyparowały.

-Lily - Draco przywołał mnie do rzeczywistości - Posłuchaj...

Jednak nagle usłyszeliśmy coś, co symbolizowało rozpoczęcie rebelii. To mój znak. Trzeba zacząć działać. Bez zbędnych ostrzeżeń, po prostu odwróciłam się od chłopaka kierując się w stronę wyjścia.

Jednak znów poczułam szarpnięcie, a po chwili jego wargi na moich.

Draco przyciągnął mnie do siebie i zatopił usta w moich, zupełnie mnie przy tym zaskakując. Czułam, jak moje serce wywija koziołka. I znów powróciłam do wspomnień sprzed kilku miesięcy. Skończywszy, oparł swoje czoło o moje, a ja miałam ochotę krzyczeć z chwilowego szczęścia.

-Obiecuję ci, obiecuję - powiedział - że jak to się wszystko skończy, wytłumaczę ci wszystko od początku, do końca, przysięgam. - oznajmił i znów krótko mnie pocałował. - Wiem, że masz plan, wiem, że jesteś silna, wiem że musisz iść. Dasz sobie radę, Lily.

Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się szeroko. Chciałam usiąść, porozmawiać, ale warunki nie były sprzyjające, więc tylko szepnęłam ciche dziękuję i wyszłam z łazienki, kierując się w stronę wieży Roweny.

Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Uczniowie biegający po korytarzach, tłum i zamieszanie. I ja; wciąż oszołomiona po tym, co się stało dosłownie przed chwilą.

Przebiegłam schody i skręciłam ostro w prawo, gdzie znajdowało się wejście do wieży jednej z założycielek Hogwartu. Zdjęłam pelerynę i rzuciwszy ją na podłogę weszłam na korytarz, który był zaniedbany. Od ścian bił chłód, a okna były tak pokryte kurzem, że nie wlatywało do nich światło dnia. Mocniej zacisnęłam palce na różdżce i już miałam zrobić następny krok, gdy usłyszałam za sobą okropny, znany mi już głos, od którego cała się spięłam.

-Widzę, że śliczna buźka wróciła do szkółki. Skoro to przysłowiowy koniec, to może potoczymy finałowy pojedynek, co ty na to? 



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam w kolejnym rozdziale jak i również w Nowym Roku! Wiem, że mamy już 10 dni stycznia, ale i tak chciałam wam życzyć wszystkiego co najlepsze, dużo sukcesów i samych przyjemności! <3

A jak tam po Świętach? Gwiazdor bogaty?

Cóż, jaka była u mnie radość, gdy dowiedziałam się, że jest możliwość ponownej podróży do Londynu! Wciąż nie mogę w to uwierzyć i naprawdę ogromnie się cieszę, że przyjdzie mi znów spędzić kilka dni w tym cudnym mieście i to jeszcze zimą. Od zawsze było to moje marzenie <3 Tak więc jestem naprawdę szczęśliwa jak mało kto :3

A wracając do rozdziału, mam serdeczną nadzieję, że wam się spodoba! <3

Enjoy! xx

Continue Reading

You'll Also Like

12.1K 540 6
🌙 Kontynuacja serii, dalsze losy Jude i Cardana, taki trochę tom 3.5. 🌙Nie przeczytałam jeszcze How the king of Elfhame learned to hate stories, wi...
148K 4.7K 32
Hermiona rozpoczyna 7 rok nauki w Hogwarcie , okazuje się że zostaje prefektem naczelnym Niestety drugim z nich zostaje nie kto inny jak Draco Malfo...
207K 6.4K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...
580 100 10
1890, Wiktoriańska Anglia. Zjawy, mary senne, koszmary, duchy. Istoty pokroju upiorów towarzyszyła Lorinie Neri odkąd przyszła na świat. Mieszkańcy w...