Rozdział 25

16.7K 717 274
                                    

Moje serce waliło jak młotem, bo na misji nie byliśmy od paru ładnych miesięcy. Dyrektor wpatrywał się w każdego z nas, jakby spodziewał się jakiejś odmowy, lub rezygnacji, jednak z niczyich ust to nie padło.

No cóż, sprecyzujmy* - Z niczyich ust nie padła o to prośba, lecz wzrok Harry'ego nie do końca pochwalał to, że ja również mam się udać.

-Zapewne zastanawiasz się Harry, dlaczego Lily również wybiera się na misję, skoro była tylko raz i to na zastępstwie, mam rację? - zapytał spokojnym głosem Dumbledore.

Nie słysząc odpowiedzi bruneta, mężczyzna ciągnął dalej.

-Widzisz Harry, Lily jest bardzo utalentowaną czarownicą, która, chociaż na razie o tym nie wie, dysponuje naprawdę potężną mocą. Z resztą jak wy wszyscy. - uśmiechnął się ciepło, a ja zrobiłam zdziwioną minę, ponieważ, jakim cudem jestem tak dobra jak oni? Błagam, mogę tylko pomarzyć o tym, aby być chociaż w połowie tak dobra jak Hermiona. Ale postanowiłam się nie odzywać, ponieważ nie chciałam przerywać jego 'przemowy'. - A więc przyda nam się każda para rąk do pomocy, bo sprawa jest naprawdę niebezpieczna. Ufam wam i wiem, że dacie sobie z nią radę, ponieważ nie takie rzeczy już robiliście - zaśmiał się cicho, jakby przypomniał sobie o tym, jakie przygody wspólnie przeżyli.

No właśnie - ONI. Moi przyjaciele wiedzą, jak obronić się przed śmierciożercami, a ja? Jak tylko jeden się pojawił, przeszłam do innej szkoły. Oh, bije ze mnie odwaga, rzeczywiście.

Dumbledore jakby wiedział o czym myślę, przemówił do mnie :

-Pomimo tego, że jesteś tutaj dopiero od niecałego roku, to umiesz bardzo dużo, ponieważ uczyłaś się w naprawdę dobrej szkole, w której, nie oszukujmy się, dość mocno przykłada się do niektórych zaklęć.

Mentalnie przyznałam mu rację, bo w Durmstrangu stawiano na naukę magii wojennej, więc zaklęcia mogą różnić się od tych tutaj.

-I wcale nie chodzi o to - ciągnął - aby stawić czoła śmieci, by być niesamowitym, czy bohaterskim. Tiara Przydziału wybrała dla ciebie Gryffindor, więc jesteś do tego stworzona. Więc nie wahałem się ani chwili, czy przydzielić cię do tej misji, czy nie, ponieważ wiem, że dasz sobie radę.

Skinęłam głową na znak podziękowania.

-No dobrze, a teraz uważnie posłuchajcie. - twarz mu spoważniała i zaczął chodzić po gabinecie, z rękoma założonymi do tyłu. - Udacie się do Londynu, do starego domu Briana Harvey;ego, który mieści się na ulicy Abbey Road. - zrobiliśmy zdezorientowane miny, ponieważ nigdy nie słyszeliśmy o takim człowieku. - Brian Harvey jest, a w zasadzie był, ponieważ zmarł dwa miesiące temu, najstarszym i jednym, zaraz po Bellatriks, z najwierniejszych popleczników Voldemorta. Zdziwieni, że jest tak nieznany? - zapytał retorycznie. - Otóż ten mężczyzna od zawsze pozostawał z ukryciu, jednak za każdym razem był na zawołanie Czarnego Pana. On był.. powiedzmy sobie dość specyficzny. Wygląd starszego mężczyzny potrafił zmylić, uwierzcie mi. - odchrząknął. - W jego domu, jak już wspomniałem, znajduje się coś, co pomoże nam w walce z Voldemortem. I nie, nie jest to żadnego horkruks. Dzisiaj zajmiecie się czymś innym.

-Ale to jest jakaś broń? - zapytał Harry głosem pełnym przejęcia.

-No właśnie tutaj musicie mi wybaczyć błąd starego człowieka, ponieważ wysyłam was... jak to się mówi? 'W ciemno'. - zrobił przepraszającą minę. - Wiem, możecie pomyśleć, że to mało profesjonalne, ale...

-Zrobimy to - przerwał mu brunet. - Rozumiemy i wykonamy zadanie.

-Dziękuję ci, dziękuję ci Harry. - poklepał go po ramieniu i usiadł na krześle, opadając na nie z cichym jękiem.

Closer - Draco MalfoyWhere stories live. Discover now