Rozdział 17

19K 754 428
                                    


Mój budzik zaczął dzwonić, ale za nic nie mogłam otworzyć oczu. Cały czas je otwierałam i zamykałam, mając nadzieję, że to tylko zły sen i tak naprawdę nie ma dzisiaj poniedziałku. Dobra, kogo ja oszukuję. Dzisiaj jest poniedziałek. I trzeba się przyszykować, jeśli nie chcę się spóźnić na zajęcia. Jęknęłam z niezadowolenia i podeszłam zaspana do okna. Rozsunęłam zasłony i zobaczyłam.. śnieg. O tak! Listopad powoli mijał, a tutaj taka niespodzianka. Uwielbiałam zimę, więc dla mnie było to jak błogosławieństwo. Już trochę bardziej rozbudzona pobiegłam do łazienki, zabierając przy tym mundurek. Opłukałam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Na moim policzku widniał (jak na razie) delikatny siniak. Pamiątka po wczorajszej misji. SUPER. Musiałam to jakoś zakryć, żeby nikt tego nie zauważył. Przepudrowałam więc twarz, pomalowałam rzęsy i umyłam zęby. Zadowolona z efektu zaczęłam się ubierać. Gdy już byłam prawie gotowa, zawiązując krawat, natrafiłam na kolejną niespodziankę. Odchyliłam głowę i ujrzałam na mojej szyi malinkę. MALINKĘ! Draco, pożałujesz tego, przyrzekam ci. Rozpuściłam włosy i zakryłam niechciany znak. Westchnęłam i wyszłam, aby spakować potrzebne książki. Dziewczyny powoli się budziły, więc je pogoniłam, aby nie spóźnić się na lekcje transmutacji. Profesor McGonagall była dobrą nauczycielką - bardzo ją lubiłam, ale była również bardzo surową kobietą, więc lepiej z nią nie zadzierać.

Na śniadanie się spóźniłam toteż od razu pognałam pod klasę. Wyjęłam zeszyty i przeglądałam notatki z poprzedniej lekcji. Obawiałam się, że profesor może zrobić nam jakąś niezapowiedzianą formę sprawdzania wiedzy, a ja zamiast się wczoraj pouczyć, gadałam z dziewczynami o chłopakach. Zaśmiałam się na to wspomnienie, bo pomimu 16 lat, zachowywałyśmy się co najmniej na 10.

Weszłam do klasy i usiadłam w piątej ławce pod oknem. Wyciągnęłam wszystkie rzeczy i z nudów zaczęłam stukać długopisem o ławkę. Koszmarny nawyk, bo denerwował wszystkich dookoła.A tak na marginesie - dziś jest 24 listopada więc został jeszcze miesiąc do świąt. Oh, jak ja to kochałam! Śnieg, atmosfera, świąteczne dania, obdarowywanie się prezentami, pieczenie pierników i takie tam. Jednak pomimo tego wszystkiego chyba najbardziej nie mogłam się doczekać tegorocznego balu. Tak wiem, może to wydawać się dość płytkie, ale to miał być mój pierwszy bal w tej szkole i bądź co bądź, chciałam, aby był niezwykły. Poza tym w mojej poprzedniej szkole, jedyne przedsięwzięcia, jakie kierowane były do uczniów z okazji świąt Bożego Narodzenia to kartki z napisem:

"Wesołych Świąt życzy cała społeczność szkolna!

Mamy nadzieję, że spędzicie ten magiczny czas w cudownej rodzinnej atmosferze!"

Prychnęłam w duchu na to wspomnienie.

Z moich wspaniałych przemyśleń wyrwała mnie prof McGonagall, która weszła do klasy z mostu wszystkich uciszając.

Lekcja przebiegła dość spokojnie, pomimo faktu, że co chwila byłam rozpraszana przez Draco, który próbował pokrzyżować mi plany spokojnego uważania na lekcji. Ja się już na nim zemszczę.

Później było jeszcze kilka lekcji, a tą, która podobała mi się najbardziej były zaklęcia. To, co my robiliśmy dzisiaj na całe szczęście uczyłam się już rok temu, więc w końcu nikomu nie podpadłam.

Szłam właśnie do Wielkiej Sali na obiad, gdy poczułam lekkie szarpnięcie za włosy i tak mi dobrze znany zapach drzewa sandałowego.

-Moje dzieło wygląda naprawdę pięknie. - powiedział Draco z zachwytem, przypatrując się malince na mojej szyi.

Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. Walnęłam go w ramię i słodko się uśmiechnęłam.

-Hej! Za co to było? - powiedział chłopak przyciągając mnie do siebie.

Closer - Draco MalfoyWhere stories live. Discover now