Rozdział 22

15.7K 746 469
                                    

Kolejnego dnia wstałam wcześniej niż zwykle. Dziewczyny jeszcze spały, więc ja poszłam do łazienki, aby się uszykować. Moje oczy nadal były opuchnięte, ale wyglądały trochę lepiej, jednak byłam zmuszona nałożyć korektor, by pozbyć się ciemnych śladów. Gotowa, spojrzałam w lustro. Cóż, od wczoraj nie za wiele mogło się zmienić, ale coś w moim wyglądzie było inne. Usta? Tak samo malinowe, które potrafiły ułożyć się w idealny uśmiech, tak, żeby nikt nie zorientował się, że coś jest nie tak. Twarz? Tak samo jasna cera, pokryta mnóstwem piegów w okolicach nosa i policzków, na których widoczne były te same lekkie rumieńce co zawsze. Włosy? Tak samo brązowe, które teraz opadały falami na moje nagie ramiona. Więc co?

Oczy. To były zdecydowanie one. Kolor - ten sam. Piwny. Lecz teraz były zaszklone i smutne. Wpatrywały się w dziewczynę w lustrze smutnym wzrokiem skanując jej twarz. Tak, tego ukryć już nie mogłam.

Ubrałam się w szkolny mundurek, wzięłam torbę i zeszłam na dół, pod klasę prof McGonagall. Miałam jeszcze jakieś 40 minut do rozpoczęcia zajęć, więc wyjęłam szkicownik i spojrzałam do niego.

O ironio, dziękuję, że mi pomagasz w tych trudnych chwilach. Wertowałam kartki i patrzyłam a rysunki Malfoy'a. Tak, lubiłam go szkicować. Z resztą nie tylko jego. Miałam tam jeszcze roześmianą Hermionę w bibliotece, czy zadowolonego Ron'a na miotle w trakcie meczu Quidditcha.

Postanowiłam wyrwać rysunki, przedstawiające blondyna i wyrzucić je do kosza na śmieci. Oparłam głowę o zimną, surową ścianę i przymknęłam oczy. Czasy nie są za kolorowe, a ja przejmuję się złamanym sercem. Ale cóż, taka już byłam i nic na to nie mogłam poradzić. Ponieważ to bolało, tak cholernie bolało. Kochałam go i była to szczera prawda. Jego blond włosy, które bardzo często przeczesywał ręką, oczy, stalowe, troską się we mnie wpatrujące, usta, które składały gorące pocałunki na moich wargach i te jego idealnie skrojone garnitury. Ale nic nie mogłam już zrobić. Bo co mogę poradzić na to, że on mnie nie chce?

Pod klasą zaczęli już zbierać się uczniowie, ale ja nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Ślizgoni zerkali na mnie i coś szeptali, po czym wybuchali śmiechem.

Świetnie, czyli wieść gminna szybko się niesie.

Po parunastu minutach, do klasy weszła nauczycielka transmutacji i zaczęła się lekcja. Usiadłam z Hermioną, która patrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem.

-Nie potrzebuję litości. - szepnęłam do niej, słabo się uśmiechając.

-Witam was moi drodzy. - zaczęła McGonagall. - Zanim przejdziemy do tematu, chciałabym zakomunikować, że za dwa dni, o godzinie 10:40 odbędą się pojedynki.

Zmrużyłam oczy i popatrzyłam na nią dziwnie, bo nie miałam pojęcia o co chodzi.

-Jak już wiecie, są one organizowane co roku. Będzie to na lekcji profesora Snape'a, więc pojedynkować się będziecie z partnerem ze swojej ławki. Polega to na tym, że dwoje czarodziejów ustawia się na przeciwko siebie i jeden musi pokonać drugiego. Oczywiście wszystko to jest jak najbardziej bezpieczne. - profesorka zakończyła swoją wypowiedź i przeszła do lekcji.

Na lekcji Snape'a powiadasz?

Lekko się odwróciłam, aby spojrzeć na Draco, siedzącego na drugim końcu sali. Miał zimny i obojętny wyraz twarzy i ze skupieniem wpatrywał się w okno, jakby miał nadzieje, że wpadnie przez nie dementor i zakończy wykład nauczycielki.

Coś zakuło mnie w sercu, więc z powrotem obejrzałam się na tablicę.

Bardzo, ale to bardzo się postaram, aby ten pojedynek wygrać.

Closer - Draco MalfoyМесто, где живут истории. Откройте их для себя