˹Access Denied˼ ✧ ᵏᵗʰ﹠ʲʲᵏ

By jeonday

36.8K 3.2K 431

Jungkook to tatuażysta, a do tego zabójca. Taehyung próbując go powstrzymać odkrywa mrożące krew w żyłach sek... More

Nervous demeanor
please make
things cleaner
Fill me
with dirt
Whatever makes
you worse.
Lavender is always running
through my blood
I've had enough
Turn into dust,
it's dripping from my gums
it's not enough
stay neat and healthy
You need to help me

I'm cold and it is dusk

1.2K 137 5
By jeonday

Niemożliwy, on był po prostu niemożliwy. Jeon przysięgał, iż nie podał mu wcześniej żadnych dragów, a Taehyung ponownie przyczynił się do śmierci, może i nie człowieka, aczkolwiek rana pozostała skażona. Nikt inny nie zdołałby go naćpać, gdyż w salonie niczym w koszu zamglonych gwiazd istnieli osamotnieni, klienci bowiem nie otrzymali zezwolenia na odwiedzanie zaplecza. Jeon twierdził, iż go kocha, a tym samym skazywał go na posiedzenie w celi pełnej demonów najróżniejszej maści, przesiąkniętych fetorem zgniłych jaj. Starszy, chociaż i nadal pozostawał szaleńczo zakochany, tak samo wariował, tracąc w tym obłąkaniu samego siebie. Zapominał, kim jest, zapominał jak reagować. Nie mógł pozwolić, by to choróbsko rozwijało się dalej niczym plaga na plecach upiornego mnicha. To był ostatni jego występek. Wybudził się wcześniej, usmarowany cierpką krwią, która również skąpała jego mysią bluzę oraz poszarpane boyfriendy. Wemknęła się nawet pod rozerwane oczka, bryzgając opalone kolana. Oboje znajdywali się we własnym mieszkaniu, polegając na chłodnych kafelkach wąskiej łazienki. Jedyne co wyczuwał, to smród rozlanego wybielacza oraz postać metalu, przebijające się przez rozchylone nozdrza. Kurewsko potrzebował teraz skopania tego nieprzytomnego tyłka, który powinien od razu wyrzucić ze swojego życia. Jungkook nie mógł go kontrolować. Blizny na pośladkach oraz ciężkim mięśniu były niczym. Podniósł się chwiejnym krokiem, łapiąc za bawełniany, modry kaptur drugiego, tym samym wybudzając go. Ten rozścielił swoje zmęczone powieki, wybudzając się z jakże upiornego koszmaru. Nadal odczuwał zapach siarki, chociaż oboje jak najbardziej żyli. Taehyung pochylał się nad nim, a to zajebiście go uszczęśliwiło. Zachciał złapać mróweczkę w swoje ramiona, aczkolwiek ten brutalnie obił obcas o jego symetryczną mordę. Natychmiastowo złapał się za obolały nos, spoglądając pytająco na Kim'a. No tak, zapomniał, iż oboje skąpali się w dragach, których on wcale nie przygotował. Był czysty, tak jak prosił jego ukochany, nie pragnął go skrzywdzić czy zranić, więc dlaczego stał się nagle, aż tak agresywny?

— Nie dotkniesz mnie już nigdy, rozumiesz? Dałem ci tyle szans, a ty jak zwykle to wszystko musiałeś schrzanić. Nienawidzę cię! — warknął likierowy lnianowłosy, ocierając rumiane wypieki zaistniałe na szkaradnych licach. W duszy już żałował, że to powiedział, przecież zdanie to nie było prawdą. Skrzywdził samego siebie, jak i go. 

— Skarbie, to naprawdę nie ja. Nie wiem, jak to się stało, rozumiesz? Przecież nie okłamałbym cię — odparł kruczowłosy, próbując podnieść się na równe nogi, aczkolwiek został ponownie przyszpilony przez ciężkie glany ukochanego. 

— Skończ. Dotąd wpajałem sobie, że kocham cię tak bardzo, że nigdy nie będę mógł cię zostawić, ale nie jesteś mi w niczym potrzebny. Może i jesteśmy sobie pisani, może i powinniśmy zostać przy sobie, nawzajem się wykańczając, ale ja tego nie chcę. Tyle dla ciebie robiłem, a ty dla mnie co? I wiesz co, bądź mi cholernie wdzięczny, bo nadal nie zamierzam pójść na policję. Żyj sobie w tym syfie, ale sam, bez mojej pomocy.  Taehyung zacisnął planszę perłowych zębów, cały drżąc ze złości. Był tak zdenerwowany, że prawie oblał się samotnymi falami, wciąż wstrzymując ich haniebny natłok.

— Nawet tak nie mów, Taehyung. To wszystko robiłem dla ciebie, bo tak strasznie cię kocham. Nie zostawiaj mnie, nie dam rady przeżyć samodzielnie. Uwierz, że to nie ja stałem za tymi narkotykami, nie wiem, jak to wytłumaczyć! krzyknął Jeon, lecz ten wściekał się nawet bardziej przez to, jak Jungkook próbował się wybielić. 

— Łżesz jak pies. Tylko ty jesteś jebanym ćpunem w tym towarzystwie! Tak sobie o tym myślałem, wtedy pewnie podałeś mi te dragi wraz z antybiotykami, a teraz rozpuściłeś je w tej pieprzonej herbacie. Jak... Jak ja mogłem ci ufać? Prawie mnie zabiłeś. Nie chcę umierać, pojmujesz to? Pojmujesz, czy jesteś za tępy?! — wycedził starszy, samemu będąc zaskoczonym, jak impulsywnie zareagował. Nigdy nie odnosił się tak do Jungkooka, ponieważ oboje się szanowali. — Nieważne, nie odpowiadaj. Jeśli chodzi o salon, to jakoś się podzielimy, mieszkanie możesz sobie wziąć, wynajmę coś. Gratulacje za spieprzenie naszego dorobku.

— Przestań, nie będziemy się niczym dzielić, bo nie odejdziesz. Nie możesz, nie pozwalam ci, słyszysz, Taeś? — odpowiedział ciemnooki, strącając stopę ukochanego ze swojej twarzy. Podniósł się, z zamiarem przejścia bliżej niego, lecz ten się odsunął.

— Bo co? Powiesisz mnie? Oznaczysz znów jak bydło? Wal się, kurwa, wal się...  Taehyung złamał się, wyczuwając łzy, które poczęły mościć jego gałki oczne. Oblał się nimi doszczętnie, a Jeon wystawił dłoń, by go przytulić, lecz ten odepchnął ją, jak z bicza strzelił. — Masz siłę, by to zrobić tylko wtedy, kiedy bierzesz. Teraz nie jesteś pod wpływem, więc daj mi spokój, nie boję się ciebie. Bierz sobie ten salon, bierz mieszkanie i zostaw mnie. Nie chcę cię znać. Żałuje, że kiedykolwiek poznałem.  Jeon pobladł na twarzy, zastygając w miejscu. Słowa Taehyunga zastrzeliły jego ducha, a on nie potrafił dalej walczyć. Wiedział, że Tae miał racje, był potworem, jednak sam go z siebie nie zrobił. Mężczyzna powstrzymywał przed wybuchnięciem płaczem, czego nigdy wcześniej nie robił, a przynajmniej nie przypominał sobie tego momentu. Zrobił krok do tyłu, spuszczając czerep do dołu.

— Przepraszam cię za wszystko, Tae. Rozumiem, że mi nie wierzysz, chociaż mówię prawdę. Możesz zachować biznes oraz mieszkanie, jako zadośćuczynienie. Zbytnio zraniłem cię, sam nie chciałbym siebie znać, ale ochłoń. Może jeszcze zmienisz zdanie, mam nadzieję... — wypowiedział Jungkook, ale drugi jedynie na to się zaśmiał gorzko. Oczywiście, że miał go nie zmienić. To była jego najtrzeźwiejsza decyzja i jedyna słuszna. 

— Wolę zapomnieć całe swoje życie, niż znów cię do niego wprowadzić. Żyj z tą myślą i niech cię ona wykończy, zjada, jak strach, którym mnie uraczyłeś. Jak wrócę, to ma cię tu już nie być. Nie zostawiaj mi żadnych wiadomości ani nie przychodź. Najlepiej wyjedź, bo znowu wpadniesz w szaleństwo i mnie dobijesz. Żegnaj. — To ostatnie, co Taehyung wyszeptał. Nie potrafił już nawet opluć go swoim beznamiętnym wzrokiem, gdy wycierał bordowy nos za pośrednictwem długiego rękawa. Na szczęście materiał w tym miejscu kusił zapachem kręcącym się wokół skrzydeł proszka. Zapomniał z tego wszystkiego zmienić ubrania, gdy wychodził na zewnątrz, przez co przechodnie omijali go wzrokiem. Nie przerażał go patrol policji, który mógł zawsze wyjechać znikąd, nie przerażał smród przeterminowanej barwy, nie przerażało odbicie własnej, skruszonej sylwetki w witrynie sklepu, sprzedającego rośliny ogrodowe. Twierdził, iż nie chce umierać, ale czuł wewnętrzną chęć wyjebania się z siódmego piętra. Samotność go paraliżowała, bo jakich on miał przyjaciół czy znajomych? Jego cały świat ograniczał się do osoby, która przyprawiała go o późniejszy zachód słońca. Lecz musiał żyć, bo nie chciał palić się w piekle. Gdy wrócił ze spaceru, Jungkooka już nie zastał, zupełnie jakby zmył się z przemywającym szkło, deszczem. Zupełnie, jakby nigdy nie istniał. Zapach jego ciała nadal owiewał poduszkę, dlatego ściągnął pościel, piorąc ją ręcznie, by wyprać słodką woń nostalgii. To naprawdę był koniec, dał radę odepchnąć go, dał radę przeżyć. Bał się tego, co będzie, odczuwał smutek, lecz wiedział, że tak będzie dla niego najlepiej. 

Życie od tamtej pory poczęło płynąć ospale. Taehyung zaczął tracić klientów, którzy obdarowali zaufaniem jedynie młodszego mężczyznę. Gdy słyszeli, że już tu nie pracuje to natychmiast zwijali manatki. Kim nie potrafił pobudzić kreatywności, przez co wszystkie jego prace wychodziły horrendalnie jak karykatury tarantul zwisające z winorośli. Nawet narysowanie zwykłej dłoni pochłaniało większość czasu, gdzie Jeon potrzebował jedynie dwóch minut. Nie odezwał się do niego, a dni mijały. Naprawdę odszedł w cień, zmienił nawet numer telefonu, ponieważ Tae próbował raz się z nim skontaktować. Niby miał zapytać o jakieś zaległe rachunki, ale to była tylko wymówka. Chciał usłyszeć jego melodyjny, harmonijny głos, tak niegdyś kojący, sprzyjający dobremu humorowi. Samo wybieranie numeru zabierało mu pół godziny, gdy ciągle się rozmyślał. Nie potrafił tak żyć, ale nie miał wyjścia. To była jego decyzja. 

Tego dnia miasto sugerowało się łzami niebios, plugawo spływającymi z rynny oraz liści szmaragdowych roślinek, a Kim ledwo co wyniósł się z łóżka. Wzrok migoczących nocą soczewek spoczął na drzwiach salonu, teraz kojarzącego się jedynie z niesamowitym bólem klatki piersiowej. Musiał zapomnieć zamknąć minionego wieczora, ponieważ gdy wparował do środka, to zastał świecące promiennie pustki. Większość istnień nadal zajmowała swe miejsce, aczkolwiek zauważył, iż kilka ścian zostało rozebranych do ogolonego indyka. Gdy zobaczył wielki, brunatny wyraz na jednym z lustr, błyskawicznie zatrzasnął drzwi, zakrywając je eozynową kotarą. Jego ciało zamarzło na lodową formę, a on nie potrafił pohamować ruchów ciała, które zaczęło drzeć.

"Wziąłem sobie kilka rzeczy, w końcu znalezione nie kradzione. Ps. Opróżnij ciała z zamrażalki na strychu, przypadkowo zawiadomiłem policję o zakłóconym porządku dziennym. Buźka"

No tak, w końcu zapomniał z tego wszystkiego o porozwalanych szczątkach, zalegających nadal w niektórych pudłach oraz meblu AGD, przeznaczonym na lody oraz piersi z kurczaka, wepchniętego w objęcia cytryn. Nie minęło tak dużo czasu, miał prawo. Bez zastanowienia rzucił się w stronę schodów, by pozbierać niechciane byty i schować je w bagażniku. Cały upaćkał się przeterminowaną substancją, dlatego zsunął bluzę, wpychając ją pod wycieraczkę auta. Nie wiedział, kto zostawił mu tę wiadomość, aczkolwiek gdy zatrzaskiwał drzwiczki, dojrzał nadjeżdżające auto, należące do służb mundurowych. 

Oh, fuck. 

Continue Reading

You'll Also Like

94.4K 3.4K 50
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
24.1K 4K 24
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
3.8K 574 9
Historia pewnego gangstera, który nigdy nie kochał drugiej osoby, jak kochał pieniądze. J.JK TOP K.TH POWER BOTTOM POBOCZNIE YOONMIN NAMJIN GATUNEK K...
4.2K 303 11
Min Yoongi od kilku lat ma depresję a przy życiu trzyma go tylko jedna myśl "Czy Jungkook mógłby pokochać go tak mocno, jak on kocha Bilard?"