I Remember

By VictoriaSparks1

132K 7K 1.6K

KSIĄŻKA W TRAKCIE REDAGOWANIA (mogą wystąpić niezgodności w tekście) Justin i Libby są najlepszymi przyjació... More

Wstęp
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 29
Rozdział 30

Rozdział 28

2.9K 193 21
By VictoriaSparks1




Libby

Siadam na trybunach na boisku szkolnym i obserwuję trening chłopaków z drużyny. Po tym jak przyłapałam Cartera na rozmawianiu z Justinem przez telefon, chłopak mnie zbył mówiąc, że to nie ten Justin. Ale przecież nie jestem do cholery głupia. Dlaczego każdy mnie tak traktuje?

Mam już dosyć tego unikania mnie. Nie wiem co się dzieje. Nie wiem nic. Mam wrażenie, że nawet Zoe jest bardziej doinformowana niż ja. A skoro mówimy o Zoe, to nawet nie umiem opisać jak bardzo ściska mnie uczucie zazdrości, gdy pomyślę, że jest teraz na treningu MOJEJ drużyny, prowadzonym przez tą głupią zdzirę Lily. Ja nawet nie mogę tam przebywać.

Opieram ręcę o moje kolana i wzdycham cicho. Czuję się przez to wszystko jak ostatnia idiotka.

- Cześć - mówi głos po mojej prawej stronie.

Gdy odwracam głowę zauważam Charliego, który niepewnie się do mnie przysiada. Posyłam mu delikatny, ledwo widoczny uśmiech. Bo tylko na taki mnie stać. Był dupkiem, a ja byłam dla niego niemiła, ale nie umiem długo chować urazy. Mimo wszystko.

- Czy to był uśmech? - pyta udając poruszenie. - Czy Libby Martin naprawdę obdarowała mnie uśmiechem?

Uderzam go łokciem w żebro i chichoczę cicho.

- Przestań - mamroczę cicho.

- Wszystko okej? - pyta patrząc się na mnie trochę z ciekawością, a trochę z troską. Jestem zaskoczona na to drugie.

- Pytasz czy wszystko u mnie okej? - powtarzam zaskoczona.

- Tak.

- Czemu?

Chłopak wzrusza ramionami i przenosi wzrok na chłopaków biegających po boisku.

- Ostatnio chodzisz jakaś przygnębiona - mówi nadal na mnie nie patrząc.

- Mam trochę problemów... - odpowiadam przenosząc wzrok na swoje dłonie.

Dawno nie były tak niezadbane jak ostatnio. Koniecznie przydałby mi się jakiś manicure. Krzywię się i ściskam palce w pięść, aby dłużej nie musieć na nie patrzeć.

- Z Justinem? - zadaje pytanie, a gdypoglądam na niego od razu się peszy. - To znaczy... ja nie... Zauważyłem, że ostatnio go nie ma i pomyślałem, że to coś związnego z nim i... - próbuje nieudolnie się tłumaczyć. - Przepraszam. To nie moja sprawa.

Mój humor i nastawienie do tego chłopaka zmieniają się w momencie, w którym wspomina o Justinie. To w żadnym stopniu nie jest jego wina, ale jestem zła, a on mi tylko o tym przypomniał.

- Tak - przytakuję. - To nie jest twoja sprawa - mówię wstając z miejsca.

Muszę stąd odejść, bo albo go pobiję, albo się przy nim rozpłaczę. Wolałabym nie robić ani jednego ani drugiego.

- Libby... - próbuje jeszcze raz, ale nie słucham go.

Schodzę schodkami w dół, macham Mattowi, który krzyczy coś do mnie z uśmiechem, gdy zauważa mnie przy boisku i bezczelnie ignoruję Cartera, który próbuje mnie zaczepić siedząc na ławce rezerwowej. Nie odzywam się do niego. Nie mam zamiaru tego robić dopóki będzie kontynuował robienie ze mnie kompletnej idiotki. Wychodzę z terenu boiska i dwie minuty póżniej jestem znowu w szkole. Przechadzam się pustymi korytarzami, bo albo ludzie mają lekcje, albo je skończyli, albo spędzają okienko gdzieś na dworze korzystając jeszcze z w miarę dobrej pogody. Wyciągam telefon żeby sprawdzić godzinę i to czy Justin raczył chociaż odpisać na moje wiadomości i w tym samym momencie wpadam na kogoś z impetem.

To Sam. Dziewczyna z mojej... z drużyny cheerleaderek.

- Przepraszam, Libby - mówi pociągając nosem. Z głową opuszczoną w dół chce przejść dalej, ale zatrzmuję ją.

- Czemu płaczesz? - pytam marszcząc brwi w niezrozumieniu.

Niska, rudowłosa dziewczyna robi krok w tył i krzyżuje niewinnie ręce na piersiach. Wygląda na przygnębioną i przestraszoną. Jest z drugiej klasy. Pamiętam jak sama zwerbowałam ją do drużyny. Jest naprawdę dobra i często pomagała mi z układami. Jedna z niewielu osób, które faktycznie się mnie nie boją i dla których chyba nigdy nie byłam wredna. Ona mi się wydaje zbyt delikatna. A ja jednak mimo wszystko mam współczucie.

Schowane gdzieś w cholerę daleko, ale mam.

- Lily wyrzuciła z drużyny mnie i jeszcze kilka innych dziewczyn - wyjaśnia wycierając oczy wewnętrzną stroną dłoni. - Zamiast nas wstawiła jakieś swoje koleżanki - wzdycha. - Rządzi się jakby była jej.

Teoretycznie teraz już jest.

Wkurzona nie czekając na nic więcej kieruję się w stronę sali gimnastycznej. Otwieram drzwi z chukiem i czuje za sobą podążającą Sam. Gdy tylko wchodzę do pomieszczenia zauważam zmiany w składzie. Wywaliła prawie połowę mojej drużyny. Chociaż Zoe została na swoim miejscu.

Nie zauważają mnie, bo ćwiczą jakiś nowy, tandetny układ. Muzyka głośno gra, więc podchodzę do radia, z którego ona leci i jednym kliknięciem ją wyłączam. Dziewczyny nagle przystają w miejscu, a wszystkie oczy skupiają się na mojej osobie.

- Co do cholery? - warczy Lily posyłając mi mordercze spojrzenie.

- Co ty myślisz, że robisz? - spluwam podchodząc w jej stronę.

Tracę powoli do wszystkiego cierpliwość. Dziwnie zachowujący się Justin, Carter który mnie okłamuje, i ta głupia wywłoka, która ukadła mi drużynę. Mam dosyć.

- Co robię? - pyta udając niewiniątko.

- Wyrzuciłaś połowę mojej drużyny! - unoszę głos.

Emocje buzują we mnie i lada moment wybuchną.

- Wymieniłam je, to po pierwsze, a po drugie zrobiłam to, bo mogę. Bo to moja drużyna, nie twoja. Nie pojmujesz tego? - prycha patrząc się na mnie z cierpką litością i kpinął. - Mogę wymienić każdą z nich, a tobie nic do tego.

- To że tu przyszłaś i wzięłaś to co gotowe i to na co pracowałam od dłuższego czasu nie znaczy, że możesz wszystko rujnować!

- Właśnie, że mogę - odpowiada śmiejąc się, a kilka dziewczyn jej wtóruje.

Niektóre z nich stoją i się przyglądają, ale jest też część, która ewidentnie ją popiera. Są w tej grupie dziewczyny, które wcześniej należały do drużyny, gdy ja byłam kapitanem. Czuję się zdradzona.

- Jestem kapitanem, więc teraz działamy na moich zasadach - mówi perfidnie patrząc mi się w oczy. - Wyjdź stąd.

Zaciskam szczękę najmocniej jak tylko potrafię. Mam ochotę rzucić się na nią i wyrwać wszystkie te jej długie lśniące włosy z tej cholernej głowy. Ale nie zrobię tego, bo nie jest warta problemów jakie przez to mogę mieć.

- Wypadasz zdziro - powtarza ze słodkim uśmiechem. Mówi dokładnie to co ja powiedziałam jej, gdy wyrzucałam ją z drużyny.

Więc powoli robię krok w tył i staram się zwalczyć to cholerne, niemiłe uczucie bezradności i porażki. Czuję się upokorzona. Przegrałam.

Odwracam się powoli żeby odejść i ostatni raz posyłam spojrzenie całej drużynie nie mogąc uwierzyć w to, że kilka z nich się na mnie wypięło.

- Och, skończ pierdolić - odzywa się nagle Zoe.

Wychodzi z tłumu dziewczyn i przechodząc obok Lily popycha ją ramieniem. Staje obok mnie i krzyżuje ręce na piersiach.

- Nie chcę żebyś była moim kapitanem - mówi wprost patrząc się na Lily. - Poważnie, Libby często zachowuje się jak ostatnia suka--

- Jej, dzięki - wtrącam.

- I może nie należy do najmilszych osób na świecie - kontynuuje. - W sumie nie należy nawet do tych trochę miłych... W sumie potrafi być naprawdę wredna.

- Okej, każdy rozumie, Zoe - znowu wtrącam, a ona ucisza mnie wzrokiem.

- Ale jest szczera i chce dla tej drużyny jak najlepiej! - wyrzuca z siebie w końcu. - Włożyła w nią całe swoje serce i wymiotować mi się chcę, jak widzę co taka zdzira jak ty robi z tym na co pracowała od bardzo długiego czasu. Ona naprawdę się na tym zna. Halo, dziewczyny! Dzięki niej nie przegrałyśmy mistrzostw ani razu! Nie wiem jak wy, ale ja nie pozwolę żeby pierwsza lepsza dziewczynka i jakiś dyrektor zepsuł coś takiego.

Kończy swoją przemowę, a one patrzą na siebie nawzajem nie wiedząc co teraz mają z tym zrobić. A ja za to czuję jak jakiś rodzaj ciepła pojawia się w moim sercu. Nigdy nie uważałam Zoe za jakąś wielką przyjaciółkę i często dogadywałyśmy sobie nawzajem. Czasami zastanawiam się czy ona w ogóle w jakimś stopniu mnie lubi. A to co zrobiła teraz było... miłe.

Cholera, to naprawdę było miłe.

- Pf, i co niby z tym zrobisz? - prycha Lily. - Jestem kapitanem. Dyrektor mnie wybrał! - krzyczy tak jakby niby nikt o tym nie wiedział.

Przewracam oczami.

- Odchodzę - mówi, a każda dziewczyna w pomieszczeniu w szoku wstrzymuje oddech.

Zoe jest jedną z najlepszych. Drużyna jest dla niej ważna tak samo jak mistrzostwa, które zbliżają się coraz większymi krokami. Nigdy bym nie pomyślała, że będzie w stanie zrobić coś takiego.

- Myślisz, że cię nie zastąpię? - odpowiada swoim wkurzającym głosem nowa pani kapitan.- Daj mi dzień, a znajdę kogoś na twoje miejsce. Z łatwością.

- Poszukaj też na moje -odzywa się Raven i podchodzi w naszą stronę.

- I na moje - dodaje Clary powtarzając czynność swojej przyjaciółki.

- Na nasze też! - odzywają się bliźniaczki robiąc dokładnie to samo.

A ja jedynie patrzę. W szoku jak większa część dziewczyn odchodzi z drużyny. Za tymi osobami idą kolejni, aż w końcu przy Lily zostaje tylko garstka.

Dziewczyna robi się aż czerwona ze złości.

- Odchodźcie sobie! Proszę bardzo! - krzyczy. - Jest wiele osób, które będą błagać mnie, aby wejść na wasze miejsca!

Unoszę brwi i uśmiecham się triumfalnie.

- Powodzenia - mówię. - Mistrzostwa zimowe już za miesiąc, a ty właśnie straciłaś wszystkie dobre i warte uwagi cheerleaderki - wzruszam ramionami i razem z grupą dziewczyn wychodzimy z sali.

- To było takie super! - piszczy ze szczęścia Sam, gdy tylko wychodzimy na korytarz. - Muszę powiedzieć o tym dziewczynom, które wcześniej zostały wyrzucone.

Uśmiecham się do niej i chwilę później dziewczyna biegnie gdzieś, zapewne po to aby je znaleźć.

- Myślicie, że jak wszystkie pójdziemy do dyrektora i zażądamy przywrócenia cię, to to zrobi? - pyta Clary.

- O tak, jestem za! - dodaje Raven. - Jesteś stworzona do tego, aby być kapitanem.

Spoglądam na Zoe, która przytakuje głową.

- To wcale nie jest taki głupi pomysł. Musimy... - nagle milknie spoglądając na coś ponad moim ramieniem. - Ym, Libby? Czy to nie jest przypadkiem Justin? - pyta ostrożnie jakby obawiała się mojej reakcji.

Serce przyśpiesza mi automatycznie, gdy tylko wypowiada jego imię. Przekręcam się gwałtownie i spoglądam na chłopaka, który korytarzem kieruje się do wyjścia ze szkoły. Charakterystyczny tatuaż na karku poznam zawsze i wszędzie.

To Justin.

- Justin! - mówię głośniej, aby mnie usłyszał, ale on nawet się nie zatrzymuje.

Co jest do cholery...

Ruszam w jego stronę i w tym samym momencie dzwoni dzwonek. Ludzie wychodzą z klas robiąc tłum i blokując mi przejście.

- Justin! - krzyczę głośniej nadal jakimś cudem mając go w zasięgu wzroku.

Popycham jakiegoś pierwszoklasistę nie zatrzymując się nawet na sekundę. Justin olewa mnie totalnie chociaż wiem, że to słyszy. Przeciskając się przez tych wszystkich ludzi mam ochotę się drzeć i płakać z bezradności. Dlaczego on to robi?

- Justin! Zatrzymaj się do cholery! - wydzieram się najgłośniej jak potrafię.

Wszyscy nagle na korytarzu się zatrzymują i milkną. Patrzą się na mnie zdezorientowani tak jakby nagle wyrosło mi pięć głów. Nie rozumieją o co mi chodzi. Zauważam jak sylwetka Justina zatrzymuje się w pół kroku, a moje serce zaczyna bić jeszcze mocniej o ile to w ogóle możliwe. Odwraca się. Powoli i bardzo boleśnie.

Nie patrzy mi w oczy. Przynajmniej nie robi tego od razu.

Nagle zauważam, że jestem niecałe trzy metry od niego. Otwieram usta żeby zapytać o co mu do cholery chodzi, albo żeby na niego nakrzyczeć, lub zrobić jedno i drugie. Ale zamiast tego wszystkiego nie robię nic. Nie wiem co mam powiedzieć.

Gdy w końcu spogląda w moje tęczówki jego oczy wyrażają tyle emocji, że aż nie jestem w stanie ich rozszyfrować.

Chcę wyjaśnień. Zasługuję na nie.

Ostrożnie robię krok w jego stronę i to okazuje się błędem. Justin kręci nieznacznie głową i sekundę później odwraca się na pięcie i odchodzi.

Zostawia mnie stojącą w szoku, na korytarzu szkolnym i już nawet na chwile na mnie nie patrzy.

Continue Reading

You'll Also Like

351K 14.1K 71
Druga część : "Nienawidzę Cię". Jeśli nie przeczytałeś pierwszej, odsyłam cię do niej, ponieważ możesz nie zrozumieć pewnych faktów i w sumie tam wsz...
243 73 5
*** - Zróbmy to. Ten kto pierwszy wpadnie - przegrywa. - Więc masz przegraną w kieszeni, kochany. Moje serce jest zajęte, mnie niezwykle łatwo pokoch...
270K 1K 17
Jest to moja pierwsza opowieść tu więc z góry przepraszam za wszelkie błędy, mam nadzieje że spodoba się wam.
97.3K 8.7K 40
Willow to 21- letnia studentka sztuki, która na co dzień prowadzi spokojne życie i póki co, nie zamierzała tego zmieniać. Wszystko jednak obraca się...