˹Access Denied˼ ✧ ᵏᵗʰ﹠ʲʲᵏ

By jeonday

37K 3.2K 433

Jungkook to tatuażysta, a do tego zabójca. Taehyung próbując go powstrzymać odkrywa mrożące krew w żyłach sek... More

Nervous demeanor
please make
things cleaner
Fill me
with dirt
Whatever makes
you worse.
through my blood
I've had enough
I'm cold and it is dusk
Turn into dust,
it's dripping from my gums
it's not enough
stay neat and healthy
You need to help me

Lavender is always running

1.9K 184 15
By jeonday

— Co ja odjebałem... — Dobre pytanie, Taehyung. Minęło dokładnie dziesięć godzin od wprowadzenia zakazu przez króla Jungkooka I. Powietrze wewnątrz pokoju wywietrzało jego żyły spragnione namiętności, pasji, a na zastępstwo wepchnął się pan ból, przyodziany w wielki, mechaniczny garb, ważący tonę piór. Coś silnego nadal paraliżowało jego oddech, tak jakby próbował wyrwać się ze szklanej kuli, stworzonej w samym sercu ogrzej pieczary. Jeon potraktował go jak tanią dziwkę, wypieprzył bez jakiekolwiek zabezpieczenia, w dodatku splamił go samym sobą... 

Dlaczego to mu się podobało? 

To nie był on, z pewnością nie on. Przez jakiś czas stał się drugim Jungkookiem. Dodatkowo pozwolił zabić dziewczę, które wołało o pomoc i Jimin... Co Jimin robił w ich studiu? Lata go nie widział, on się nawet nie przyjaźnił z Jungkookiem. Dla Taehyunga nic nie miało sensu, idealnie to sobie poukładał w swojej malutkiej, zadbanej próżni. Codziennie wydawało mu się, że zna rozwiązanie. Raz chciał uciec, drugim razem nie. Przyzwyczaił się do wewnętrznego strachu, który wyżerał jego tkankę tłuszczową. Jednak to już była przesada, po tym, jak postanowił, iż niczego nie zmieni, został poddany jakimś cholernym używkom. Kim zdecydował się przeanalizować cały dzień, by wiedzieć, co się mu stało, iż stracił głowę. Każdy ułamek sekundy, nie mógł ominąć żadnego momentu, musiał się skupić, chociaż ból fizyczny pomiędzy udami sprawiał, że czuł się, jakby zgwałcił go spasiony słoń z podbitym okiem. Koścista, cherubinkowa sylwetka przeczołgała się pod samo łóżko, gdzie pragnęła odnaleźć spokój. Coś było nie tak, sam z siebie nie stałby się, aż takim potworem! Być może Jungkook wbił mu igłę w żyłę, gdy spał, aczkolwiek to nie miało sensu, na pewno poczułby. Zostały inne narkotyki. Pożarł coś, wypił? Nie znał żadnego świństwa, które by wybudziły w nim uległość do tego stopnia, iż miał ochotę rzucić się pod traktor, gdyby go Jeon nie wypizgał. 

Więc tak to się skończy? Będzie go faszerował jakimś gównem do czasu, aż straci orientacje w terenie? Co miał teraz zrobić, znowu się sprzeciwiać czy udawać, że tego pragnie? Najbardziej sensowne było drugie wyjście. Nie miał go już kto uratować. Kochał zabójcę, sam się nim stawał. Godziny upływały, lecz smród starzejącej się krwi postanowił zostać na weekend, do tego mógłby przysiąc, iż wyczuwa zapach własnej spermy zmieszanej ze złoconym płynem ukochanego. Przez nerwice goszcząca w jego rozumie, kości w formie obojczyka oraz żeber zaczęły odrobinę wystawać. Nie myślał o jedzeniu, w końcu napotkał go wilk z tacą zepsutych winogron, twierdząc, że gra w przetrwanie się dopiero zaczyna. Taehyung nie mógł nawet pozbyć się wibratora ze swojego wnętrza, jeśliby to zrobił, pewnie czekałaby go sroga kara, a on tak bardzo nie miał już siły. 

Godzina do wzniesienia banu. Kim postanowił, iż będzie udawał, że śpi. Może tak dowie się, co dokładnie się stało, w końcu Jungkook miał zwyczaj gadać do siebie, nieważne, czy wybierał papier toaletowy czy analizował etykiety widniejące na paluszkach. Chłopaczyna obwinął się prześcieradłem, by powrócić do łóżka. Odkrył swoje pośladki oraz odrobinę pleców, gdy leżał na brzuchu. Wiedział, iż dobrze robi, jego mężczyzna będzie dumny. Zamknął oczy, czując się cholernie niekomfortowo. Nie, tak nie mogło być. W dłonie złapał jego poplamiona koszule, którą zaczął ściskać oraz miętolić z całej siły, przytulając śmierdzący materiał do nagiej klatki piersiowej. Prezentował się jak niejedna prostytutka z Gry o Tron. Nie wiedział, że tak szybko czas potrafi płynąć, a jednak, w końcu drzwi bowiem otworzyły się z hukiem, a on nos pogrzebał w zagłębieniu poduszki. Usłyszał coraz głośniejsze kroki, zmierzające w stronę celu.

— Taehyung? Taehyung, śpisz? — Głos ani odrobinę nie przypominał Jungkooka. Należał za to do Jimina, lecz jak on się tu dostał? Nie minęło kilka sekund, gdy Kim poczuł grube, zaobrączkowane paluchy, zaciskające się na jego krtani. Momentalnie zaczął się dusić. Jeszcze nigdy nie zabiłem przyjaciela. To będzie mój pierwszy raz. Myślisz, że Jungkook mi wybaczy? — zapytał, a mgliste paciorki Taehyunga rozszerzyły się w miarach możliwości, białka natomiast prawie wypłynęły na skradziony ląd pełny flory. Jimin kompletnie zwariował. To wszystko działo się o wiele za szybko. 

— Ji... mi... n. — Chłopaczek robił palcówkę plugawemu, śmierdzącemu seksem prześcieradłu, tym samym prawie łamiąc szkliwo zadbanych, pudrowych paznokci. Ciężko było mu złapać jeden, jedyny oddech, który uciekał przed nim niczym brytyjski krótkowłosy odziany w tłusty, różowy salceson. Próbował wydukać z siebie imię swojego chłopaka, lecz z jego ust jedynie ulatniało się zbędne powietrze. A Jimin? Jedynie śmiał się ubrany słomianą suknię tytanicznego amoku. 

Boże, on... On słyszał charakterystyczny dźwięk łamania kości. Przez to, iż całą uwagę zwrócił ku szyi, nie zdał sobie sprawy, że były przyjaciel stara się złamać go na pół. Jimin śmierdział niczym sterta starych pieluch, do tego stopnia, iż Kim był w stanie wymiotować dalej, niż widzi. Adrenalina nakazała mu wywijać kończynami we wszystkie strony, aż drugi sobie odpuści, lecz nie przynosiło to zamierzanych rezultatów. Na szczęście nie posunął się w stronę gwałtu, chociaż Tae nie mógł stwierdzić, co było gorsze. Jego mózg powoli zaczął zamykać system. 

Nadeszła twoja ukochana śmierć, już nigdy więcej nie będziesz musiał babrać się w tym gównie... 

I znowu wydawało mu się, iż słyszy dźwięk klaksonu, a na dłoniach rozlewa się kompot cierpkiej, rubinowej mazi. 

Wypierdalaj, bo ci przerucham prętem przełyk. W drzwiach stanął kruczowłosy mężczyzna, a Kim sam nie wiedział, którego obawiał się bardziej, lecz w tej sytuacji nic nie miało już znaczenia. Umierał na oczach psychola oraz swojego narzeczonego. Romantycznie, prawda? Chłopaczyna starszy o tiarze płomiennych pukli od razu wypuścił kruchy, porcelanowy szkielet, aczkolwiek nie przejął się obecnością czarnoksiężnika o grobowych aureolach zmuszających do posłuszeństwa. Oczywiście pałał złością, gdy próbował wyminąć młodszego, lecz ten w odpowiedzi założył mu dźwignię. Wydaje ci się, że tak po prostu odejdziesz? Jeśli ktokolwiek go będzie miał zabić, będę to tylko ja, rozumiesz?

Dobra już dobra, puść mnie warknął Jimin, lecz Jungkook dopiero odpuścił, gdy upewnił się, że niczego więcej nie spróbuje. Taehyung nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, jak do cholery to wszystko mogło się tak potoczyć? Gdzie ten ukochany Jungkook, który niegdyś wyprowadzał go z depresji? Karmił, przebierał, podtrzymywał na duchu. Gdzie on do cholery był? Kim był ten diabeł, który nie zauważył, że Tae przestał praktycznie jeść, poniewierał nim? Te narkotyki, to przez nie na pewno się uzależnił. Ostatnio nie dostrzegał grama człowieczeństwa w Jeonie. Stracił siłę, by mu pomóc. Gdzie on trzymał to gówno? Znajdzie, wrzuci do kibla i się skończy. Na jego policzkach wykreowana została prywatna pływalnia, mógłby zamontować zjeżdżalnie, a gąsienice zjeżdżałyby po niej na pontonach. Jeon zauważając, w jakim stanie był jego skarb, zasiadł przy nim, zbierając koczek konopiastych kosmyków, by ocieplić go pół-sierpem przystojnego uśmiechu.

Przestraszyłeś się, kotku? spytał, snując palcami po jedwabie okrywającym plecy swojego najdroższego. Ucałował wrażliwy punkcik zaraz pod karkiem, pozwalając, by aksamitne poduszeczki związały relacje pomiędzy ich ciałami, niewidzialnym łańcuchem zatapianym w srebrze. Zaraz po tym pozbył się zabawki erotycznej z jego wnętrza, odkrywając, w jakim stopniu go ten seans rozepchał. Kim nie odpowiedział nic, spomiędzy jego drżących, suchych obłoczków warg wydobył się skowyt, który był czymś pomiędzy zniesmaczeniem, a zmęczeniem. Jeon nie skomentował tego, opuszkami zebrał kleistą maź spomiędzy jego pośladków, by wetrzeć ją w skaryfikację na okrągłych pośladkach. Taehyung był zbyt wymęczony, by pozwolić na jakąkolwiek reakcje ze strony własnego organizmu, cały dygotał co kilka sekund, jakby funkcje życiowe wracały na swoje miejsce, a ich właściciel nie wiedział, czy naprawdę tego chce. Uciekał przed dotykiem niczym kopnięty kot, chowając się pod warstwami tkaniny. Jungkook zmarszczył brwi, przysuwając się w jego stronę, po czym ujął wilgotny podbródek chłopaka, kciukiem przesuwając po miękkich strefie splamionych kłębków. Jesteś na mnie zły? zadał kolejne pytanie. 

Cholera, jak bardzo chciał powiedzieć, że tak, lecz pewien mądry człowiek kiedyś zdradził mu, iż w poważnych sytuacjach czasem najlepiej nie mówić nic. Spoglądał w oczy mężczyzny, bez jakiekolwiek wyrazu, tak jakby patrzył w czarną dziurę lub zaczarowane zwierciadło. Gardło zaczęło go łaskotać dość drapieżnie, gdy zdobył się na kolejny ruch. Sam ułożył blade, połamane paznokcie na jego gardle, odrobinę je ściskając.

— Chciałeś, by mnie zabił? Ty też chciałeś mnie zabić? — zapytał, tak jakby cały strach w nim zasiedlony został przykryty przez deszczowe chmury.

— Śmierć jest piękna, ale ty jesteś piękniejszy. Wiesz, promyczku, to była prawda, nikt inny nie mógłby cię zabić, a czy to nie piękne umrzeć z dłoni najważniejszej osoby? Na twoje szczęście, jeszcze nie śpieszy mi się do grobu. Poniosło mnie wczoraj, to fakt, od tak bym się ciebie nie pozbył. Najwyżej zrobiłbym kalekę. Nie obrazisz się? — zapytał Jungkook na koniec, zdejmując płachtę małej dłoni ze swojej szyi. Kim nie mógł uwierzyć, że pieprzy o tym tak, jakby nie było w tym grama popierdolenia umysłowego.

— Nie chcę już dzisiaj słuchać o śmierci, a jeśli masz dalej gadać bezsensu, to lepiej rzuć mnie wronom — rzekł Taehyung, po czym przysunął głowę do tej jego, by złączyć ich usta w dość czułym pocałunku. Jeszcze przez chwile strony interesowały się sobą, pozwalając, by ich wargi pocierały się o siebie, jakby mieli tym wzniecić ogień. Starszy zablokował jego krocze, zaciskając wszystkie palce na poległym w spodniach, żylastym kutasie. Z głupim uśmiechem odsunął się odrobinę od swojego mężczyzny, naszeptując mu do ucha niezbyt grzeczne słówka. Musiał kontrolować swoje emocje, odczucia, nieważne, iż przed chwilą spotkał się z kosą osobiście, a jakie to było owocne spotkanie! Przyjdzie dzień, że to on zabije Jeona, by gdzieś na niebie rozbłysła nowa gwiazda.

Continue Reading

You'll Also Like

315K 26.9K 52
Taehyung musi spłacić dług ojca, oddając się w ręce okrutnego księcia, którego swoim wdziękiem i dobrym sercem stara się zmienić każdego dnia z besti...
528K 25.5K 60
Harry zaczyna zdawać sobie sprawę, że tak naprawdę nikt go nie zna. Zaczyna wątpić w słuszność walki z Voldemortem i robi jedyną rzecz, którą w tamte...
Blood Ink By 🤡

Fanfiction

286K 14.7K 75
"To mój tatuaż, T/I, na twoim ciele. Dokładnie wiesz, co to oznacza." Original Author : pocketbangtan 10.04.21 - #1 w jeonjungkook 04.05.21 - #1 w op...
107K 9.3K 23
Nadchodzi wiosna... wiosna bez Ciebie. W ułamku sekundy, przez jedną diagnozę Dazai chciał, by ta wiosna nigdy nie nadeszła. Choroba zabiera człowie...