Królowa Coldwater

By taketolibrary

65.7K 3.8K 454

Jane żyje w Coldwater- kraju, gdzie ludzie są podzieleni na rangi: albo jesteś biednym i mieszkasz we wiosce... More

Królowa Coldwater
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Rozdział czterdziesty
Rozdział czterdziesty pierwszy
Rozdział czterdziesty drugi
Rozdział czterdziesty trzeci
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty piąty
🤫

Rozdział osiemnasty

1.6K 102 16
By taketolibrary



Powietrze zaczyna robić się coraz chłodniejsze, dzień coraz krótszy, choć nie do końca jeszcze można to odczuć. Nocami nie słychać świerszczy, gałązki drzew zaczynają łysieć. Z dnia na dzień zaczyna się robić jesień.

Dni mijają, ja zatracam się w swoim monotonnym życiu. Aż trudno uwierzyć w to, że mieszkam w tym pałacu już ponad miesiąc. Aż trudno uwierzyć, że już się do wszystkiego przyzwyczaiłam. W sumie to nic się nie zmieniło. Wykonuję swoją pracę, Molly spotyka się ze swoim kochankiem gdy ten przyjeżdża tutaj do króla w sprawach urzędowych, podczas gdy ja przyglądam się temu z uśmiechem na twarzy. Ucinam krótkie pogawędki z Liamem, ale naprawdę krótkie i nie prywatne. Teraz ma dużo obowiązków, a jeśli ma wolny czas, to nie spędza marnując go. Zaglądam do konia Liama dość często, staram się nim opiekować bo wiem, że Liam nie ma teraz na to głowy. Stajenni już o tym wiedzą.

Siostry milczą, ja milczę. Cieszy mnie to. Cieszy mnie fakt, że nie odpisały na list. Początkowo byłam zdziwiona i myślałam, że wiadomość ode mnie nie dotarła, ale doręczyciel zapewniał, że wręczył list w ręce Sióstr. W końcu napisałam, że wszystko w porządku i nie muszą się martwić, więc może dały sobie spokój?

Nadchodzi jesień a więc na dworze jest dość dużo pracy. W sumie to dobrze, bo warto wykorzystać ostatnie dni ciepła zanim nadejdą te  mroźne. Za każdym razem gdy stoję w ogrodzie w alejce, gdzie znajduje się jeziorko i ukryte przejście na łąkę i wybieg koni, powracam do tamtego wieczoru, kiedy stałam tu z Liamem, a potem tańczyłam. To była niesamowicie magiczna chwila, której tak łatwo nie zapomnę.

Ostatnimi dniami do pałacu przyjeżdża Rachel wraz ze swym rodzeństwem. Dzieci biegają po ogrodzie i bawią się zabawkami podarowanymi od króla, za to Rachel robi wszystko by zwrócić na siebie uwagę Liama. Nie powinno mi to przeszkadzać, nie powinno mnie to drażnić. Ale nic na to nie poradzę, że mam ochotę ją zepchnąć do odchodów koni.

Jest ona Liamowi obojętna. Wcześniej, kiedy byłam pierwsze dni tutaj, sprawiali inne wrażenie, ale teraz to widzę. Chłopak tylko szuka okazji, by się jej pozbyć, ale wie, że nie może. Rodzice nad nim czuwają oraz jego honor.

Mam nerwy napięte do granic możliwości, kiedy zgrabione liście w ogrodzie są ponownie wszędzie porozrzucane przez dzieci Tomrusellów, a tyle co wyszorowana przeze mnie podłoga na korytarzu zabrudzona przez eleganckie półbutki Rachel. Naprawdę nie wiem, czy robi to złośliwie, czy po prostu nie szanuje czyjejś pracy. Pracy służącej. Być może ta i ta opcja jest prawdziwa.

Wzdycham ciężko obiecując sobie, że poprawiam bałagan ostatni raz. Kiedy słyszę ponowne kroki na korytarzu, ponowny stukot butów dziewczyny, rozlewam całkiem przypadkiem wodę z wiadra. Rachel schodzi na dół ze schodów, a następnie co słyszę, to krzyk i łomot rozchodzący się echem po całym pałacu.

Słysząc jej krzyki, po chwili zjawia się Liam.

- Liam! Chyba skręciłam kostkę! - labiedzi dziewczyna. Jej fałszywy szloch jest tak wymuszony, że wydaje się to wręcz komiczne. - Pomóż mi wstać, proszę!

Chłopak chwyta dziewczynę i podnosi jednym ruchem. Podchodzę bliżej.

- Och, panienka następnym razem musi bardziej uważać chyba. - mówię, po czym posyłam Liamowi ukradkowy znaczący uśmiech. - Buty całe? Złamała pani obcas? Myślę, że można je łatwo...

- Przymknij się! Liam, każ jej się przymknąć! To wszystko przez nią. Wyrzuć ją, zobacz co narobiła! - gdyby mogła, pewnie zabiłaby mnie tym jadem. Ale kiedy krzyczy, sprawia wrażenie jakby była małym zalęknionym kotem.

- Rachel, to nie jej wina. - tłumaczy spokojnie chłopak. - Następnym razem musisz bardziej uważać... Ona tylko wykonuje swoją pracę, a ty uważaj. - powtarza. - No, możesz stać już na nogach?

Nasze oczy się spotykają. Wystarczy jedno spojrzenie. Dostrzegam w nim cień rozbawienia.

- Nie wiem... Ał, to boli! Liam, nie dam rady. Musisz mi pomóc. Musisz mnie zanieść do waszego lekarza.

- Kostka nie wygląda na uszkodzoną ani nie spuchła...Mawen się na tym zna, ona się tym zajmie, Rachel.

- Mawen? Ta służąca? Mam już ich dosyć na dziś!

- Przykro mi. W takim razie będziesz musieć wytrzymać do przyjazdu swojego powozu.

- Żartujesz sobie? Liam, ja umrę! Stracę nogę. Już nigdy z tobą nie zatańczę!

- Oprzyj się o mnie. Jakoś dokuśtykamy do Mawen.

- Hmm... Może pomóc? - pytam uprzejmie, podsycając przy tym złość Rachel.

- Poradzimy sobie. - odpowiada Liam walcząc z tym, by zaraz nie wybuchnąć śmiechem.

Szacunek za szacunek, Rachel. To powinnaś już wiedzieć.

Idę do kuchni by pomóc dziewczynom w przygotowaniu obiadu. Nasza rozmowa toczy się wokół dziewczyny, która gra wszystkim na nerwach.

- Te dzieci od kąd zaczęły tu przyjeżdżac, po prostu nie da się żyć. Są tak rozkapryszone, czują się tutaj jak we własnym pałacu! Ale mówię wam, dziewczyny, ja sobie nie dam w kaszę dmuchać. - komentuje Sae.

- Niosłam po schodach naczynia z kawą, a tu proszę - biegnie cała czwórka nie zważając na mnie i prawie upuściła bym wszystko na ziemię. A o oblaniu siebie wrzątkiem nie wspomnę. - dodaje Becca.

Do pomieszczenia wchodzi Mawen. Zdaje się być wycieńczona swoją pacjentką.

- Naprawdę ciężko pomóc, jeśli ktoś sam nie wie co mu jest. Panienka Rachel jest bardzo niezdecydowana.

- Czy Rachel straci nogę, Mawen? - pytam. - Biedna!

- Sądząc po jej zachowaniu tak myślałam, że potrzebna będzie operacja. Ale kiedy zobaczyła strzykawkę z igłą, zmieniła zdanie. Przestało boleć. Myślę, dziewczyny, że to najtańszy i najbardziej skuteczny lek na świecie.

Nie możemy przestać się śmiać. Gdyby słyszała naszą rozmowę, kazałaby nas wyrzucić z pałacu. Rachel to z pozoru kobieta, a tak naprawdę dziecko zamknięte w ciele nastolatki.

Kończymy gotować, kiedy do kuchni zagląda Molly. Uśmiecham się i przywołuję, by weszła. Znów była na spotkaniu, jestem tego pewna.

Podchodzi do mnie, ale tylko do mnie. Coś w jej wyraz twarzy mówi, ale nie jestem pewna dokładnie co. Ma też lekko podkrążone oczy. Marszczę brwi.

- Molly, coś się stało? - pytam ciszej. Reszta dziewczyn zajęta jest rozmową. - Płakałaś?

- Nie, wszystko w porządku, Jane. - mówi z uśmiechem. - Ja? Przecież ja nie płaczę. - śmieje się. - Mam alergię na pyłki, mówiłam ci o tym?

Kiwam głową, choć nie pamiętam, czy o tym wspominała. Nie jestem do końca przekonana, czy wszystko dobrze. Naprawdę przeczuwam coś innego.

- W takim razie ciesze się, że wszystko dobrze. Spotkałaś się z nim dziś, prawda? Jak było?

Molly patrzy na mnie i przez chwilę zastanawia się co powiedzieć. Błądzi wzrokiem po pomieszczeniu przez kilka sekund. Spoglądam na nią pytająco.

- Było... - chrząka. - No cóż, jak zawsze. Wspaniale. - dodaje z uśmiechem. - Jestem w nim zakochana po uszy.

- To widac. - śmieje się. - Hm... Właśnie przegapiłaś naszą rozmowę dotyczącą Rachel, ale to nic, opowiem ci wszystko później.

- Z chęcią posłucham!

- Nie ma księcia Liama. Przywoła go któraś? - pyta Mawen. - Jest teraz w sali ćwiczeń.

- Ja pójdę. - mówię, po czym wychodzę na korytarz.

Dopiero niedawno odkryłam gdzie znajduje się sala, na której Liam ćwiczy szermierkę i nie tylko. Jest ona na końcu pałacu, takie prywatnie pomieszczenie tylko i wyłącznie dla niego.

Tym razem drzwi są zamknięte. Często są uchylone, dlatego mogę ukradkowo podpatrzeć jak ćwiczy. Czasem trenuje sam z manekinem, czasem bez, a czasem z Worickiem. Otwieram drzwi i okazuje się, że dziś również z nim.

Nie odzywam się od razu, by nie popsuć im walki. Jedyne co słychać to brzęki śmiesznych mieczy przypominających igły uderzających o siebie oraz szybkie kroki.

Na głowach mają założone śmieszne siateczkowe kaski, przez co nie od razu mnie zauważają.

Zatrzymują się, a potem Liam ściąga go z głowy. Worick robi to samo. Odkładają ''bronie'' na bok.

- Obiad gotowy. - mówię, a mój głos rozchodzi się echem po sali.

- Świetnie. Umieram z głodu przez ciebie, Liam. - rzuca Worick, po czym wychodzi pośpiesznie rozpinając z siebie kombinezon.

Chłopak dyszy i w mgnieniu oka ściąga go z siebie. Ma zmierzwione włosy we wszystkie strony przez co nie mogę utrzymać powagi.

- Chyba musi panicz się nauczyć w końcu punktualności. - mówię. - Jedzenie zaczeka, ale rodzina raczej już nie.

- Co ja bym bez ciebie zrobił? - śmieje się. - Będę za dziesięć minut.

Kiwam głową, po czym odwracam się by wrócić.

- Rachel nic nie jest. - dodaje wzdychając. - Myślałem, że rzeczywiście jej coś jest gdy tak ubolewała.

- Jedyne czego jej zazdroszczę to tego, jak świetnie gra. Czasem również chciałabym być tak dobrą aktorką jak ona. - mówię, po czym odchodzę.

Kilkanaście minut później do jadalni wchodzi Liam. W tym samym momencie, gdy wnosimy naczynia z zupą.

- Ciągle tylko trenujesz, synu. - odzywa się jego matka. - Może powinieneś zrobić sobie parę dni przerwy?

- Naprawdę nie potrzebuję. Lubię ćwiczyć. Powinienem lubić i umieć.

- Prawda. Młody wkręcił się w to. - przytakuje Worick.

- Pamiętasz o jutrzejszym wyjeździe, Liamie? - pyta król.

- Tak, ojcze.

- Powinieneś się przygotować. Tym razem nie będę ci towarzyszył.

- Dam radę. - kiwa głową chłopak. - Prędzej czy później muszę dac.

- Wierzę w ciebie. Wszyscy wierzymy. - uśmiecha się do swojego syna.

- Dziękuję wam za wsparcie, ojcze, matko. - mówi chłopak. Cieszy się z ich słów.

Ich relacje wróciły do normy.

Kiedy robi się już późny wieczór, kończę pracę w ogrodzie, zaglądam jeszcze do Arrowa i wracam do pałacu. Trzęsę się lekko z zimna. Powinnam była ubrać coś grubszego. Mam nadzieję, że się nie rozchoruję.

Jest już późno, po kolacji, więc idę do łazienki by się umyć. Ogłaszam wcześniej dziewczyną, że zajmuję ją na jakieś trzydzieści minut. Rozgrzewam się w gorącej wodzie i jest mi od razu lepiej.

Namydlam się płynem, po którym cudownie pachnę różami. W porównaniu z klasztornym szarym mydłem, tutaj to luksus.

Wracam do pokoju i ubieram koszulę nocną. Rozczesuję mokre włosy, które szybko schną.

Wchodzę do łóżka, ale nie kładę się jeszcze spać. Otwieram książkę, którą Liam dał mi z biblioteki może tydzień temu. Przeczytałam dopiero dwa rozdziały. Zazwyczaj po ciężkim dniu idę od razu spać bo jestem bardzo zmęczona, ale dziś pozwalam sobie na kilka rozdziałów lektury. Jestem mu bardzo wdzięczna za takie umilenie czasu.

W pewnym momencie ktoś puka do drzwi, po czym do pokoju wchodzi Molly. Jest również w swojej koszuli na ramiączkach.

- Można? - pyta ciszej.

- Jasne. - Podciągam nogi i wskazuję na łóżko, by usiadła obok mnie.

- Myślałam, że śpisz, ale zobaczyłam przez drzwi, że jeszcze się u ciebie świeci, więc...

- Nawet gdybym spała możesz przyjść. Jeśli chcesz porozmawiać to zawsze znajdę chwilę.

- Dzięki, Jane. A więc... Wróćmy do dnia dzisiejszego.

- Zamieniam się w słuch. - spoglądam na nią. Na jej niepewną twarz. Coś ją gryzie, widzę to. A kiedy się odzywa, słyszę jej zdenerwowanie w głosie.

- Chodzi o to, że ja chyba jestem...

Nie kończy, bo do drzwi ktoś szybko puka. Mówię głośne ''proszę''.

Obie podrywamy się z zaskoczenia, kiedy widzimy w progu Liama.

- Przepraszam, usłyszałem głosy więc stwierdziłem, że jeszcze nie śpisz. Mogę zająć chwilę?

Zaskoczona kiwam głową spoglądając na Molly.

- Powrócimy do tego jutro, dobrze?

- Dobrze. - kiwa głową równie zdezorientowana co ja. - Dobranoc, paniczu. Dobranoc, Jane. - mówi, po czym wychodzi.

- Coś się stało? - pytam. Dopiero po chwili zdaje sobie sprawę, że wstałam z łóżka i teraz stoję przed Liamem w swojej piżamie. Zarzucam pośpiesznie na siebie pościel.

Czuję, jak palą mnie policzki. Liam również wydaje się trochę zmieszany.

- Przepraszam, że tak wparowałem, ale chciałem zdążyc z tym przed jutrem. Jutro już mógłbym nie mieć na to czasu.

Liam ani razu nie przyszedł do mojego pokoju jeszcze. Sprawa musi być pilna lub poważna. Być może pilna i poważna. Czuję w środku zdenerwowanie.

- Proszę, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. Chodzi jednak o Rachel? Ale przecież z nią wszystko dobrze, prawda? - wzdycham. - Liam, nie chciałam, żeby tak wyszło.

- Nie, nie chodzi o Rachel, tylko o mój jutrzejszy wyjazd. Wiem, że to być może twoja jedyna z wielu szans... Jest też szansa, że uda mi się to sprytnie zorganizować.

- Gdzie wyjeżdżasz? Dlaczego to moja szansa? - spoglądam na niego wyczekująco.

- Jane, jadę tam.

- Gdzie? Gdzie jedziesz, Liam?

Spogląda na mnie.

- Jadę do wioski.

Continue Reading

You'll Also Like

191K 15.7K 126
~Manga nie jest moja, tylko tłumaczę! ~ Zreinkarnowano mnie w ciele fałszywej świętej, które pięć lat później umrze, gdy pojawi się kolejna święta. J...
190K 8.6K 147
To nie moja manhwa, ja tylko tłumaczę dla fun :) "Córka księcia, jąkająca się Maksymilian, pod przymusem ojca poślubiła rycerza o niskim statusie. Po...
171K 13.4K 126
Oryginalny tytuł: "사실은 내가 진짜였다" (czyt. "Sasil-eun Naega Jinjjayeossda") Tytuł angielski: "Actually, I Was The Real One" Polski tytuł: "Prawdę m...
50.4K 3.7K 58
Deku to 16-sto letnia omega żyjąca w świecie 5 królestw. Królestwo z którego pochodzi deku jest na 4 pozycji pod względem siły więc by zapewnić sobie...