Zetknął nas los, a może przyp...

By beatingheart469

93.2K 4K 584

Poznaliśmy się przypadkiem. Przypadkiem szłam korytarzem spóźniona na lekcję, przypadkiem on też. Przypadkiem... More

Bohaterowie
Prolog
Rozdział.1
Rozdział.2
Rozdział.3
Rozdział.4
Rozdział.5
Rozdział.6
Rozdział.7
Rozdział.8
Rozdział.9
Rozdział.10
Rozdział. 11
Rozdział.12
Rozdział. 13
Rozdział.14
Rozdział. 15
Rozdział. 16
Rozdział. 17
Rozdział.18
Rozdział.19
Rozdział.20
Rozdział.21
Rozdział.22
Rozdział.23
Rozdział. 25
Rozdział. 26
Rozdział. 27
Rozdział. 28
Rozdział. 29
Rozdział. 30
Rozdział. 31
Rozdział. 32
Rozdział. 33 - OSTATNI
Zaproszenie

Rozdział.24

1.5K 79 13
By beatingheart469

Wypiłam jeden kubek herbaty pomarańczowej, następnie trzy o innych smakach. Wszystkie były pyszne, a Rafał z godziny na godzinę robił się coraz milszy, słodszy i fajniejszy. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy nie dolewał mi alkoholu do kubka, ale nigdy go nie piłam, więc wyczułbym go na pewno.

Rafał cały czas opowiadał jakieś śmieszne historie, które naprawdę bardzo mnie bawiły. Raz nawet prawie się popłakałam. Jednak przez cały ten czas, nawet przez moment nie wspomniał o Belli, a przecież o niej mięliśmy mówić. Wydało mi się to podejrzane, ale nie odezwałam się ani słowem, ponieważ świetnie się z nim bawiłam.

- Jak umarła twoja mama? – wypaliłam. Palnęłam się w głowę i ugryzłam w język. – Nie gniewaj się, czasem mówię coś zanim pomyślę.

- Mama zachorowała na raka jajnika. Po kilku miesiącach chemii i po kilku operacjach, wyzdrowiała. Byłem taki szczęśliwy. Kiedy skończyłem dziesięć lat, dokładnie pół roku po ostatniej chemii u mamy wykryto przerzuty do płuc. Moje jedenaste urodziny świętowałem już tylko z tatą.

- Przepraszam, nie powinnam była pytać. Nawet sobie nie wyobrażam jak musi boleć kiedy o tym opowiadasz.

Rafał machnął ręką i wstał żeby zapalić lampę. W pokoju robiło się coraz ciemniej. Wrócił na miejsce i uśmiechnął się ponuro.

- Spokojnie, minęło już tyle lat. Przestałem tęsknić i rozpaczać. Po prostu szkoda, że już nigdy jej nie zobaczę.

- Spotkacie się w niebie. Razem z innymi w raju – odparłam.

- Ja nie wierzę – mruknął, krzywiąc się jakby połknął cytrynę.

- Nie? To współczuję ci serdecznie. Wiara daje siłę, nadaje życiu sensu. Bez wiary wszystko jest szare, można zwariować... – westchnęłam. – Nie musisz wierzyć w Boga, jeśli nie chcesz, ale w coś trzeba. Bo inaczej, po co żyć?

Przez moment żadne z nas się nie odzywało. Wiedziałam, że Rafał zastanawia się, co odpowiedzieć, ale najwyraźniej nie miał pomysłu. Byłam pewna, że w coś wierzył, każdy wierzy. Nie pogodził by się ze stratą mamy, gdyby nie wierzył, wcale by się tą tragedią nie przejął, gdyby nie wierzył. Dlatego mógł ukryć swoją wiarę w głębi swojej duszy, ale ona wciąż w nim była.
W pewnym czasie Rafał zaczął bębnić palcami w biurko i spojrzał na mnie w dziwny sposób. Pokiwał głową i zapytał:

- Może porozmawiamy o czymś innym?

- O Belli. – Powiedziałam, przypominając sobie po co w ogóle z nim przyszłam. – Masz jakieś pytania?

- Emm... – jęknął, drapiąc się po głowie. – Ulubione kwiaty?- zapytał w końcu.

- Nie dostała żadnych od chłopaka, więc skakałaby z radości na widok mlecza. – Zachichotałam.

- A ciebie pewnie Patryk nimi zasypuje, prawda?

- Mhmmm, uwielbia dawać mi prezenty. Kwiaty rzadko, bo szybko więdną. Preferuje raczej inne rzeczy, które zostaną ze mną na dłużej – szepnęłam rozmarzona. Serce mi pękało, na myśl że wciąż jest na mnie zły.

Wtedy stało się coś strasznego, czego nawet nie byłam świadoma. Mój telefon schowany w kieszeni, tak jak ostatnio miał w zwyczaju, zwariował. Połączenie przychodzące zostało odebrane, choć nawet nie zauważyłam, że ktoś dzwoni. Na moje nieszczęście był to Patryk.

- Pyszne jest to Spaghetti. Amelia robiła? – zapytałam, ale Rafał tylko roześmiał się kpiąco.

- To z tej nowej włoskiej restauracji. Możemy tam kiedyś iść wszyscy razem – zaproponował. – Widzisz, spędziłaś ze mną kilka godzin i ani razu nie krzyknęłaś i się nie zdenerwowałaś. Widzę mały progres. Jestem dumny.

- To dlatego, że przestałeś głupio mówić i zachowujesz się normalnie.

- Ciężko jest mi się zadomowić. W domu jest jak jest, a w mieście nikt mnie nie lubi. Każdy gada o twoim chłopaku, że zająłem jego miejsce albo, że ośmieliłem się do ciebie podejść. To denerwujące i przykre.

- Nie martw się, teraz już masz mnie. – Przez chwilę było cicho. Rafał obdarzył mnie słodkim uśmiechem i gorącym spojrzeniem. Poczułam się nieswojo. – No, ale wkrótce będziesz miał znajomych na pęczki. Jesteś bardzo fajny.

Nie wiedziałam jak długo Patryk przysłuchiwał się naszej rozmowie, ale w końcu się rozłączył, a ja grzecznie się pożegnałam i wróciłam do domu, w którym miał się zacząć koszmar.

***


Gdy przekroczyłam próg domu mama zapytała z kuchni, gdzie byłam. Odpowiedziałam obojętnie, że byłam u kolegi.

- Aaa... u Mateusza. – Stwierdziła, choć to nie było prawdą.

Ja mimo wszystko nie zaprzeczyłam, co nie było kłamstwem tylko delikatnym zatajeniem nic nie znaczącej drobnostki jaką było imię kolegi. Mógł to przecież być Mateusz, a nie Rafał. Mogłam również nie usłyszeć, że mama cokolwiek powiedziała, bo w końcu stałam jeszcze przy drzwiach. Wszystko zależało od tego, z jakiego punktu na coś patrzę, więc hipotetycznie rzecz biorąc, wcale nie okłamałam swojej kochanej mamusi.

Z jednej strony to nie było nic wielkiego, zwykłe spotkanie, na które poszłam dla Belli, a jednak czułam od środka, że zachowałam się okropnie. Wydawało mi się, że za każdym razem, kiedy rozmawiałam z jakimś chłopakiem, zdradzałam Patryka. To niedorzeczne? Może, ale wywoływał u mnie taki stan, nawet gdy był oddalony o setki kilometrów.

Poszłam do pokoju odłożyć torbę i z telefonem, piżamą i ręcznikiem poszłam do łazienki. Włączyłam piosenki i nalałam gorącej wody do wanny. Kiedy tylko zanurzyłam się w wodzie, zadzwonił telefon.

Nie odebrałam. Leżałam nieruchomo i zastanawiałam się jak pogodzić się z moim ukochanym. Ta kłótnia trwała dopiero dzień i choć czasem nie odzywamy się do siebie dłużej, to czułam jakby coś ze mnie uleciało. Patryk stał się dla mnie kimś bez kogo nie mogę żyć. I choć mówiła tak każda nastolatka o swojej pierwszej miłości, to była prawda.

Kiedy wzięłam do ręki telefon, na wyświetlaczu widniało pięć nieodebranych połączeń od Niego. Dzwonił jeszcze raz, więc kliknęłam na zieloną słuchawkę i powiedziałam słodkim głosikiem, halo.

- Cześć. – Szepnął bezbarwnym głosem, z którego nie dałam rady wywnioskować czy wciąż jest zły.

- Przepraszam.

- Za nieodebrany telefon, czy za nowego kolegę? – zapytał przez zaciśnięte zęby. Był taki zazdrosny.

- Patryk... – jęknęłam. – Z tobą całowałam się pierwszy raz, z tobą spędziłam tyle cudownych chwil, jesteś moim pierwszym chłopakiem, Dawida nie biorę pod uwagę. Patryk w tobie się zakochałam nie w Dawidzie, nie w Rafale tylko w tobie. Więc może już dasz spokój z tą zazdrością? Kocham cię.

- Skoro tak mówisz – westchnął, a ja się uśmiechnęłam. – Co dziś robiłaś?

Dopiero co się pogodziliśmy, więc nie chciałam go prowokować. Okłamałam go, nie wiedząc że on już znał prawdę.

- Nic takiego. Siedziałam w domu, pilnowałam Karo, uczyłam się gotować. Umiem już Spaghetti.
Patryk prychnął, a po chwili wybuchnął głośnym śmiechem. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, więc po prostu czekałam, aż skończy.

– Dobra nie mogę już dłużej... – wciąż się śmiał. – Z nami koniec.

Cisza w słuchawce.
Serce waliło mi jak oszalałe.
Wydawało mi się, że oszalałam.
Nie, to on oszalał.

- Co? – wydusiłam z siebie. – Wybacz wydawało mi się, że pow...

- Słyszałaś doskonale, Alex. Zrywam z tobą – odparł, a jego beznamiętny głos łamał mi serce.

- Nie zachowuj się, jak dziecko Patryk! Nie możesz tak po prostu tego zakończyć.

- Jedynym dzieckiem jesteś ty. Zakochałem się w małej dziewczynce, która niczego jeszcze nie traktuje poważnie. Nie szkodzi. Chcesz się spotykać z Rafałem, innymi? Proszę bardzo– krzyknął.

- Dlaczego to robisz?! – również krzyknęłam.

– Co dziś robiłaś? – zapytał ponownie. Nie miałam wyjścia brnęłam dalej w krainę kłamstw.

- Byłam w domu!

- Bzdura – prychnął.

Oboje byliśmy rozgniewani. Ta kłótnia w porównaniu do tej z poprzedniego dnia, była jak prawdziwa wojna. Patryk był ostry, wkurzony i ciągle krzyczał. Nigdy dla mnie taki nie był. Chciałam płakać, ale nie mogłam. Wiedziałam, że to ostateczność. Moja tajna broń atomowa przeciwko niemu. Byłam niemal pewna, że Patryk może na mnie wrzeszczeć i się obrażać, ale nie pozwoli, abym płakała.

W pewnej chwili, zrozumiałam, że on doskonale wiedział gdzie i z kim byłam. Zastanawiałam się jednak, skąd posiadał takie informacje. Kacper, Bartek i wszyscy inni z klubu, nie widzieli, że wychodzę z Rafałem. Postanowiłam się wytłumaczyć.

- Nie mówiłam ci, bo nie chciałam kolejnej awantury.

- Dlatego mnie okłamałaś. Nie dość, że siedziałaś pół dnia z tym chłopakiem w jego pokoju i robiliście Bóg wie co, to później jeszcze mnie okłamałaś – warknął.

- Nigdy nie zrobiłabym czegoś, co by cię zraniło. – Szepnęłam cichutko.

- A jaką mam pewność, że znów czegoś nie ukrywasz dla naszego dobra? – powiedział, tym razem spokojnie. – Już ci nie ufam.

O Boże, pomyślałam, jeśli to już koniec, pozwól mi umrzeć, bo nie zniosę myśli, że teraz jakaś inna będzie go miała.

- Proszę Patryk. – Zaszlochałam. – Nie mów tak.

- Nie dzwoń – mruknął obojętnie.

- Miałeś się ze mną ożenić – jęknęłam, nim się rozłączył.

- Miałaś na mnie zaczekać.

***

Kiedy się rozłączył chwilę stałam w osłupieniu. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać z jakiegoś idiotycznego żartu czy płakać, bo właśnie zerwał ze mną chłopak. Ale to nie był pierwszy kwietnia, tylko czternasty grudnia.

Położyłam się  i tuląc się do poduszki z naszymi zdjęciami, zasnęłam, mając nadzieję, że gdy się obudzę na telefonie będzie sto nieodebranych połączeń od Niego z przeprosinami. Wtedy oddzwonię, powiem, że go kocham i wszystko wróci do normy.

Nazajutrz rano, gdy się obudziłam, miałam opuchnięte oczy. Musiałam płakać przez sen. To wszystko było bez sensu. Wstałam i spojrzałam na ekran komórki. Nikt nie dzwonił.

Opadłam bezwładnie na łóżko i głośno westchnęłam. Była niedziela i za chwilę mama powinna mnie budzić do kościoła, a ja postanowiłam jechać i modlić się o przebaczenie, siłę i cierpliwość.
Na mszy cały czas myślałam o Patryku i zadawałam sobie mnóstwo pytań: czy zadzwonił, co mu powiem, kiedy się pogodzimy, czy przyjedzie na święta? Serce nie zwalniało nawet na moment i było mi niedobrze.

Gdy wróciłam do domu wybrałam jego numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę, raz, drugi, trzeci, szósty... Za siódmym odebrał, a jego ponure ‚halo', wyraźnie dało mi do zrozumienia, że nie chce ze mną rozmawiać.

- Spałeś? Jest już jedenasta, nie chciałam cię budzić, ale nie sądziłam, że można jeszcze spać o tej porze – powiedziałam szybko. Od pierwszego wyrazu wiedział, że jestem zestresowana i nerwowa. Znał mnie przecież najlepiej.

- Miałem ciężką noc - odparł cicho. - A ty miałaś nie dzwonić.

Udałam, że nie słyszałam tej uwagi i mówiłam dalej.

- Wróciłam z kościoła, za godzinę przyjdzie moja ciocia, wiesz ta fryzjerka. Skróci mi włosy i...

- Alex, mnie to już nie obchodzi – przerwał mi.

- Od wczoraj tyle się zmieniło? Jedno głupie słowo ‚zrywamy' i od tak zapominasz o całym roku? Wspaniale. – Przełknęłam głośno ślinę i próbowałam zachować resztki spokoju.

- Tak to jest kiedy się kończy związek. Przestaje ci zależeć.

- Och, miałeś tyle dziewczyn, że to dla ciebie nic takiego.

- Przestań mówić tak, jakby to była moja wina. Ja nie cię nie oszukuję – krzyknął. – Po to dzwonisz? Żeby znów się kłócić?

- Chcę się pogodzić.

- A ja chcę żebyś przestała dzwonić do jasnej cholery!

- Zazwyczaj gdy para zrywa, pada zdanie ‚zostańmy przyjaciółmi', dlaczego u nas tego nie było?

- TO NIE JEST FILM, ALEX! – powiedział. – Nie chcę się z tobą przyjaźnić, nie umiem – znów krzyknął.

- No właśnie, nie potrafimy się przyjaźnić, bo jesteśmy stworzeni, żeby być razem!

- Nie, ale Rafał chętnie zajmie moje miejsce, w końcu ma już w tym spore doświadczenie.

- Patryk! – On ciągle krzyczał, a ja płakałam. Oboje byliśmy siebie warci. Nie umieliśmy ukrywać emocji.

- Po prostu nie dzwoń. – Zakończył i przez cały tydzień nie odebrał ode mnie żadnego telefonu.

Od jakiegoś czasu stąpałam niepewnie po nadpalonych mostach, mając nadzieję, że akurat ten się nie zerwie... Niestety, ale w tamtym czasie wszystkie moje nadzieje cechował jeden wspólny element: miały bardzo krótki żywot. Most o nazwie ‚moje życie u boku Patryka Lownera, miłości mojego życia' padł, jak gdyby był wykonany z pudełka zapałek. Ale to jeszcze nie był koniec! Dopóki nie pożre go ogień i wszystko nie zamieni się w popiół, jest szansa na odbudowanie naszego mostu. Wtedy wyruszymy z przeciwnych stron i po środku złączymy się znów w delikatnym pocałunku, a nasze palce splotą się w wiecznym uścisku.

Ale to były tylko moje marzenia. Rzeczywistość wyglądała inaczej.

W poniedziałek udawałam, że wszystko jest w porządku. Zjadłam śniadanie; poszłam do szkoły* wróciłam; zjadłam obiad; odrobiłam lekcje; zjadłam kolację; wykąpałam się; zadzwoniłam do Patryka (nie odebrał); poszłam spać.
We wtorek obudziłam się zdenerwowana i się zbuntowałam. Nie zjadłam śniadania; poszłam na wagary do centrum handlowego; kupiłam piłkę do nożnej z Nike i wysłałam ją na poczcie do Patryka wraz z pięknymi przeprosinami i życzeniami; zjadłam trzy hamburgery w jednym z fast foodów; wróciłam do domu, zadzwoniłam do Patryka pięć razy, ale nie odebrał ani razu, więc położyłam się spać.
W środę obudziła mnie mama i zobaczyła, że płakałam, więc zrobiła mi naleśniki na śniadanie, a później miałam iść do szkoły, a zamiast tego wybrałam się na łyżwy; zjadłam ciepłą zapiekankę; wróciłam do domu, zadzwoniłam do Patryka (tylko raz, ale też nie odebrał); wykąpałam się i położyłam.

W czwartek obudziłam się pełna kataru i natchnienia do kłótni. Zjadłam śniadanie; poszłam do szkoły; nawrzeszczałam na Rafała i powiedziałam, że go nienawidzę; a później zemdlałam bo zapomniałam rano o witaminach. Kiedy się ocknęłam zadzwoniłam do Patryka, nie odebrał, więc wróciłam do spania.

W piątek obudziłam się ze strasznym bólem głowy, gardła, kości i katarem. Ledwie zwlekłam się z łóżka, a później założyłam gruby sweter i poszłam do kuchni. Mama widząc w jakim stanie jestem, postanowiła, że nie pójdę do szkoły. Bałam się momentu, w którym dowie się, że nie chodziłam tam prawie cały tydzień. Kiedy mama pojechała do pracy, Karolina była u koleżanki, a tata jak zwykle gdzieś się błąkał, wyjęłam telefon i wybrałam numer Patryka. Przypomniałam sobie jednak szybko,  że mój chłopak – w zasadzie były – był jeszcze w szkole. Przespałam się, więc kilka godzin, a kiedy się obudziłam była ósma wieczorem. Ponownie zadzwoniłam do Niego, ale nie odebrał. Och, jakie to zadziwiające.
Bardzo chciałam się dowiedzieć, czy Patryk pomimo kłótni przyjedzie na święta, czy nie. Zdesperowana zatelefonowałam do pani Lowner. Ona, w przeciwieństwie do syna, odebrała po trzecim sygnale.

- Hej, Ola! Jak się masz? Wszyscy zdrowi? – Wywnioskowałam, że Patryk nie rozmawiał z mamą o zerwaniu, była miła jak zawsze. Jej głos był słodki i gładki, miły dla ucha.

- Wszystko w porządku – odparłam cicho. Nie byłam pewna, czy pani Lowner mnie zrozumiała, bo miałam straszną chrypę. – Tylko trochę się przeziębiłam.

- Mówisz jakoś inaczej i nie mówię o chorobie. Patryk nie odzywa się do nikogo od tygodnia, zachowuje się strasznie dziwnie. Wiesz coś o tym?

- On ze mną zerwał, a ja ciągle do niego dzwonię, ale przestanę, tylko muszę z nim porozmawiać ostatni raz. Proszę mi go dać do telefonu – wychrypiałam.

- Spokojnie, Ola. Jak on mógł to zrobić? Nie martw się, to tylko na chwilę. On cię ubóstwia, porozmawiam z nim. Obiecuję, że zadzwoni do ciebie . – Powiedziała poważniej. – Ale teraz nie ma go w domu. Jakiś kolega ma urodziny, poszedł na imprezę.

Serce nagle zwolniło. Patryk ma przyjaciół, chodzi na imprezy, już o mnie zapomniał?

- Dlaczego go pani puściła? Patryk jest porywczy, co jeśli się z kimś pobije? Może się upić, coś mu się stanie, albo... – mówiłam zdenerwowana, aż mi przerwano.

- Jeśli martwisz, się że pozna jakąś dziewczynę, to spokojnie. Długo o tobie nie zapomni – zapewniła mnie. – Mój syn jest w tobie zakochany po uszy. Ja i mój mąż, wciąż nie możemy uwierzyć, jak bardzo go zmieniłaś.

- Dobrze- szepnęłam. – W zasadzie to dzwonię, żeby się zapytać czy Patryk przyjedzie na święta, czy nie. Moja mama chce wiedzieć.

- Kazał nam zamówić bilety do Wiednia, ale Nowy Rok spędzamy w Krakowie, może chciałabyś nas odwiedzić? Gdybyście do tego czasu się nie pogodzili, to byłaby świetna okazja.

- Hmmm... Musiałabym porozmawiać z rodzicami – odparłam niepewnie.

- Wspaniale. Możesz przyjechać w sobotę dwudziestego ósmego grudnia. Ktoś na pewno będzie czekać na stacji. Nic się nie martw, zaopiekujemy się tobą.

Podziękowałam za wszystko pani Lowner, a później się pożegnałam.

W sobotę, w niedzielę i poniedziałek leżałam w łóżku i umierałam na grypę. Mama gotowała świąteczne potrawy, tata szukał odpowiedniego drzewka do ustrojenia, a Karolinka wesoło podskakiwała z bombkami i łańcuchami. Wszyscy śpiewali kolędy i podjadali pierniczki. Byli szczęśliwi, bo następnego dnia miała być wigilia, ale ja nie mogłam się uśmiechnąć. Bo Patryk wciąż nie dzwonił. A tak bardzo chciałam go usłyszeć.

Continue Reading

You'll Also Like

29.4K 441 17
Hejka kochani! to moja pierwsza książka więc mam nadzieję że będziecie wyrozumiali jak będą w niej jakieś błędy.
2.2K 195 13
Issac Wade po opuszczeniu Salem stara się znaleźć swoje miejsce w świecie. Z pomocą przyjaciela postanawia pomóc tym, którzy sami nie mogą uwolnić si...
38.2K 461 51
Moja własna wersja rodziny monet. Chaty i Instagram .
165K 5.1K 17
Nela jest przyrodnią siostrą Nialla Horana. Przyjechała do Irlandii z ważną wiadomością i misją. Gdy pojawia się w progu domu Horana, chłopak jest ni...