Nowa

By lovehatefeel

3.2M 200K 32.3K

-Dupek - chłopak odwrócił się ze wściekłością. -Przepraszam mówiłaś coś do mnie? -Nie widziałeś, że mnie potr... More

#Mój początek
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
#Powrót<3
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Święta?!
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52

Rozdział 45

48.7K 2.8K 399
By lovehatefeel

Tak jak ustaliliśmy wcześniej razem z naszymi znajomymi, na sylwestra mamy zamiar jechać do domku letniskowego Nate'a, który znajduje się kilkadziesiąt kilometrów za miastem.

Został jeden dzień do Sylwestra. Na ten czas wszyscy pozjeżdżali się od swoich rodzin, aby przygotować się na kilkugodzinną podróż. Jak twierdził Nathan, Nate pozapraszał całą ich drużynę plus jeszcze kilkadziesiąt osób, dlatego można by się spodziewać, że będzie tłok. Ale jak to wcześniej powiedział, tylko my zostajemy tam na kilka dni po Sylwestrze, zanim skończy się przerwa świąteczna i wrócimy do szkoły.

Była właśnie godzina 16, kiedy pakowałam swoje rzeczy do samochodu Nicole. Ustaliliśmy, że Mike, Max, Justin, Nate i Nathan pojadą jednym autem, natomiast ja, Mia, Sara i Nicole drugim. Josh miał jechać swoim, ponieważ po drodze musiał zajechać do sklepu zrobić zakupy. A mianowicie kupić alkohol, a że w naszych bagażnikach nie było już miejsca, to potrzebowaliśmy jeszcze jednego auta.

Dzień wcześniej udało nam się z Nicole i Sarą namówić Mię na wyjazd. Nie chciała, tłumaczyła, że się źle czuje, ale siedzenie w domu naprawdę nic jej nie da. Zresztą, woleliśmy mieć ją na oku w domku Nate'a, niż żeby siedziała w mieście i zrobiła coś głupiego.  Tak więc, po wielkich błaganiach Mia się zgodziła. Jednak kiedy zobaczyła Justina przed swoim domem, kiedy po nią podjechaliśmy zrobiła się biała jak ściana i dosłownie wpadła do samochodu.

Nawet jeżeli, to Justin nie zachowywał się lepiej. Tak jak zawsze był wesoły, żartował i z wszystkiego się nabijał, tak teraz siedział cicho i odpowiadał tylko "tak" lub "nie". Nathan mi powiedział, że rozmawiał z nim kilka dni temu i on również nie jest zadowolony z tego, jaka relacja jest między nim a Mią.


Całe pakowanie zajęło nam z pół godziny, więc wyruszyliśmy jakoś przed 17. Kierowała u nas Sara, z przodu siedziała Nicole, a ja z Mią siedziałam z tyłu. Kiedy ruszyłyśmy w drogę, Sara chciała nawiązać jakąś rozmowę z Mią, ale ta odprawiła ją oschłymi odpowiedziami i włożyła słuchawki do uszu. Spojrzałam współczująco na Sarę, która chciała tylko pomóc i wzruszyłam ramionami.

Trzeba dać jej czasu - pomyślałam. Przecież nie chciała jechać, a my same ją namówiłyśmy. Może niepotrzebnie?

Dziwne myśli zaczęły pojawiać się w mojej głowie.

-Czeka nas 3-godzinna podróż - poinformowała nas Sara. Nicole uznała, że się zdrzemnie, a ja sięgnęłam po mój telefon i słuchawki. Oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w szybko mijający krajobraz, który rozciągał się przede mną. Wszystko było pokryte śniegiem. Lubiłam jeździć gdzieś dalej i słuchać muzyki. Zawsze wtedy miałam głowę do myślenia. Jednak dzisiaj było inaczej, ponieważ po kilku minutach wsłuchując się w słowa piosenki, zasnęłam.




Poczułam, jak moja głowa opada, ale zaraz z powrotem jest na swoim miejscu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą twarz Nathana. Drzwi do samochodu były otworzone, a on kucał przy nim, dlatego wydawałoby się, że jest niższy ode mnie.

-Cześć piękna - powiedział i pocałował mnie w nos, przez co go zmarszczyłam, a on się zaczął cicho śmiać - Jesteśmy na miejscu.

Oczy nie do końca miałam otwarte, bo ciągle mi się chciało spać, ale po chwili oprzytomniałam i spojrzałam się na Nathana.

-Hej - odparłam z opóźnieniem, bo dopiero teraz do mnie dotarło co powiedział.

-Zanieść cię do środka? - zaproponował. Miał na sobie granatową kurtkę i czapkę ze śmiesznym pomponem. Zabawne i zarówno słodkie.

-Nie, poradzę sobie - uśmiechnęłam się i wyprostowałam - Ładna czapka - pochwaliłam, a on pokręcił głową w taki sposób, że pompon się poruszył na górze. Zrobił uroczą minę, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby pochylić się i go pocałować z uśmiechem na twarzy. Jego usta, mimo tego, że na dworze panował mróz były zadziwiająco ciepłe, na pewno nie to co moje.

Chwilę się całowaliśmy, kiedy usłyszeliśmy głos Justina:

-Może byście nam pomogli? - warknął, pochodząc do samochodu Sary i wyjmując po kolei nasze rzeczy - A jak chcecie przynajmniej się obmacywać, to proszę, na pewno na górze znajdzie się jakiś pokój dla was, nie wszyscy muszą oglądać to widowisko - odparł równie wrednie co wcześniej, po czym oddalił się z naszymi bagażami.

Odprowadziliśmy go naszymi zaskoczonymi spojrzeniami, po czym Nathan powiedział:

-Widzisz, co kobiety robią z nami - westchnął, jakby nad tym ubolewał.

-Bez nas byście zginęli - stwierdziłam, a on prychnął.

-Czyżby? - jego usta lekko zadrgały, jakby próbował się nie roześmiać.

-Tak, ktoś przecież musi myśleć logicznie, używając mózgu, a nie kierować się swoim narządem płciowym - odparłam z dumą i wstałam, omijając go. Lekko chyba był zdziwiony, ale raczej bardziej rozbawiony całą sytuacją.

Podeszłam z tyłu do bagażnika i wyjęłam resztę rzeczy, które się w nim znajdowały. Po chwili Nathan podszedł do mnie i również zaczął mi pomagać wyjmować rzeczy, ale kiedy chciałam odejść, przysunął się do mnie i powiedział do ucha:

-Pomyśl, jakby kobiety ubolewały, kiedy nie mogłyby zabawiać się takim męskim narządem płciowym - słyszałam w jego głosie rozbawienie, ale udawał się być poważny. Dźgnęłam go łokciem, ale i tak pewnie nic nie poczuł, bo miał na sobie kurtkę.

-Zboczeniec - skomentowałam i mimowolnie uśmiechnęłam się odchodząc od samochodu.

Usłyszałam za sobą cichy śmiech i trzaśnięcie bagażnika, bo prawdopodobnie nie znajdowało się w nim już nic.

Ruszyłam w kierunku kamiennej ścieżki, która prowadziła do domku. I teraz dopiero zdałam sobie sprawę jak on wygląda. Przystanęłam chwilę i go podziwiałam. Coś mi się zdaje, że Nate ma  inną definicję słowa "domek letniskowy".

Przede mną znajdował się ogromny, drewniany dom zbudowany w nowoczesnym stylu. Podwórko wokół domu było wyścielone białym śniegiem, a posiadłość odgradzał wielki płot. Zaczęło się ściemniać, dlatego wokół niego automatycznie zapaliły się lampki, co dodawało tylko uroku. Dom wygląda jak zaczarowany, a ja byłam zadowolona, że spędzę w nim kilka dni.

-Niezły, co? - spytał Nathan, stając koło mnie.

-To mało powiedziane - stwierdziłam i rozejrzałam się dookoła - Gdzie reszta?

-Już zanieśli rzeczy z samochodu Nate'a, tylko Josh wystawia jeszcze zakupy.

Rozmawialiśmy chwilę i ruszyliśmy w kierunku głównego wejścia. Nathan przytrzymał mi drzwi, a ja weszłam do środka. No tak, mogłam się tego spodziewać.

Dom był uszykowany nowocześnie zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Ściany były koloru beżowego, a wszytko ładnie komponowało się z drewnianymi meblami.

Zdjęłam kurtkę oraz buty i poszłam w kierunku, gdzie powinien znajdować się salon. W domu było bardzo dużo przestrzeni. Salonu i kuchni nie oddzielała żadna ściana, co dawało wrażenie, że dom jest jeszcze większy.  W salonie znajdowała się plazma, kominek, półki z książkami i duże sofy. Ale największe wrażenie robiła szklana ściana z tyłu domu, z widokiem na zamarznięte jezioro i pokryty śniegiem las.

-Podoba się? - spytał się Nate, schodząc schodami, które znajdowały się na drugim końcu salonu. Zaraz po nim zeszła Sara. Oboje byli uśmiechnięci i przeszli do kuchni, biorąc się za wypakowywanie żywności z toreb.

-Tu jest cudownie - powiedziałam podekscytowana.

-Na górze są sypialnie - odparła Sara - Reszta się rozpakowywuje, więc wy też idźcie.

Posłuchałam Sary i wzięłam swoje bagaże, mimo tego, że Nathan nalegał, że on je zaniesie. Weszliśmy na górę, a przed nami  rozciągał się długi korytarz, a po lewej i prawej stronie, znajdowały się drzwi prawdopodobnie do sypialni.

-To wygląda jak jakiś drogi hotel - stwierdziłam. To pierwsze skojarzenie, które mi się pojawiło w myślach. Wiedziałam, że Nate nie jest biedny, ale jeżeli to wygląda na "domek", do którego przyjeżdżają w różnych porach roku, to jestem ciekawa, jak wygląda jego tymczasowy dom w Seattle.

-W takim razie mamy szczęście, że nocujemy tu za darmo - Nathan wyminął mnie i zaczął iść w kierunku korytarza. Coś mi mówiło, że ma już wybraną sypialnię, bo pewny siebie ruszył przed siebie.

Oczywiście nie myliłam się, bo chłopak od razu skierował się do ostatnich drzwi na piętrze, które znajdowały się po lewej stronie. Weszliśmy do środka. Pokój tonął w granacie i szarości. Po środku znajdowało się wielkie łoże. Po przeciwległej ścianie znajdowała się szafa i drewniane biurko.

-Ile on musiał wyłożyć w to pieniędzy - powiedziałam, kładąc walizkę w nogach łóżka.

-Teoretycznie - odparł Nathan - To jego rodzice włożyli w to pieniądze.

Pokiwałam głową w zrozumieniu i podeszłam do okna. Za nim również rozciągał się widok na zamarznięte jezioro i las. Co prawda, było już ciemno, ale wokół domu były latarnie, które oświetlały jezioro na tyle, że mogłam je dostrzec. Wyglądało na to, że w pobliżu nie ma żadnych innych posiadłości.

Patrząc w okno, poczułam silne ramiona owijające się wokół mojej talii. Uśmiechnęłam się, czując na szyi ciepły oddech.

-Co robimy? - Nathan położył usta na zgłębieniu w mojej szyi. Zaczął wyznaczać pocałunkami wolną drogę, aż do mojego ucha, a na końcu przygryzł jego płatek. Zamknęłam oczy, rozkoszując się dotykiem jego ust.

-Nie wiem - odpowiedziałam na jego pytanie i odwróciłam się do niego twarzą. Spojrzałam w brązowe tęczówki i jak zwykle moje nogi były jak z waty. Co było takiego w tych oczach? - Masz jakiś pomysł? - spytałam.

W jego oczach pojawiły się iskierki i automatycznie zaczęły się błyszczeć. Uśmiechnął się zawadiacko i położył delikatnie dłoń na moim policzku, jednocześnie przybliżając się do mnie.

-Mam parę pomysłów - odparł, po czym położył swoje wargi na moich i wsunął swój język, aby zaczął współgrać z moim. Przejechałam dłońmi po jego rękach, docierając aż do szyi, gdzie jedną dłoń oparłam na jego klatce piersiowej, a drugą wszczepiłam w jego bujne włosy. Zaczął mnie całować lekko i delikatnie, jakby spodziewał się, że tego oczekuję. Ale to był błąd, bo cały dzień się prawie nie widzieliśmy i nie rozmawialiśmy ze sobą. Nadałam pocałunkowi dynamizmu i namiętności, a on załapał o co mi chodziło i znowu mnie zdominował tym razem silniejszym pocałunkiem. Jego ręce przeniosły się z bioder, wślizgując się pod moją bluzkę. Lekko dotknął moich jeansów, a miejsca, w których mnie dotykał, po prostu parzyły. Rysował na moich biodrach swoimi palcami okręgi, a mnie robiło się słabo, na myśl, co może być dalej. Ale nie przestawałam.

Nie przestawałam, bo tego chciałam.

Pociągnęłam za jego włosy, a on stłumił jęk w moje usta.

-Rose - powiedział, między pocałunkami. Pisnęłam, kiedy niespodziewanie podniósł mnie do góry i owinął moje nogi, wokół siebie i ruszył w kierunku łóżka. Nie przestawał przy tym maltretować moich ust. Położył mnie na kołdrze i przykrył mnie swoim ciałem - Moja Rose - powtórzył, a jego dłonie ponownie zaczęły głodną wędrówkę po moim ciele.

Zszedł ustami do mojej szczęki, a następnie do boku szyi. Skórę w tym miejscu lekko podgryzał, a potem całował i zjeżdżał coraz niżej, aż do ramion, nie omijając oczywiście obojczyków. Ja z kolei swoje dłonie skierowałam pod jego T-shirt i poczułam pod swoimi palcami rysy mięśni. Pobiegłam nimi aż do góry jego klatki piersiowej, ale dalsze poznawanie jego ciała uniemożliwiała mu jego bluzka. Wyjęłam dłonie spod jego koszulka, a on przestał mnie całować i pytającym wzrokiem na mnie spojrzał.

-Bluzka - mówię płytko oddychając, a jemu nie trzeba dwa razy powtarzać. Od razu zrzucił ją z siebie, a ona wylądowała gdzieś za nim. Uśmiechnięta przyciągnęłam go z powrotem do swoich ust. Przygryzł moją wargę, a ja wydałam stłumiony jęk. Teraz mogłam wodzić swoimi dłońmi po jego plecach i całej klatce piersiowej bez przeszkód. Moje nogi nadal były wokół jego bioder, przyciągając go bliżej do siebie.

Jego dłonie zjechały do moich ud, a następnie do skrawka bluzki, unosząc go.

-Tego też trzeba się pozbyć - powiedział, spoglądając wymownie na moją bluzkę. Trochę się spięłam, bo nigdy wcześniej się tak nie obnażałam przed żadnym chłopakiem. On to chyba wyczuł i popatrzył na mnie z pytaniem w oczach. Oczywiście, mam swój wybór, ale przecież jesteśmy parą, tak?

Kiwnęłam głową.

-Ręce do góry - rozkazał, a ja wykonałam jego polecenie, bez żadnych przeciwwskazań. Kiedy rzucił moją bluzkę gdzieś w kąt przejechał swoim wzrokiem od mojego brzucha, przez piersi, aż do ust i w końcu zatrzymał się na oczach. Czułam jego palący wzrok na mnie i automatycznie zrobiło się o kilka stopni cieplej w pokoju. Jego wzrok mnie onieśmielał na tyle, że skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, chcąc zasłonić swój czarny stanik i piersi.

-Czemu się zasłaniasz? - spytał, trochę chyba nie rozumiejąc, ale nie mając też żadnych pretensji, ani tym podobnych.

Wzruszyłam ramionami i próbowałam patrzeć na wszystko, tylko nie na jego oczy. Okej, zestresowałam się. Po prostu nigdy nie byłam na tyle blisko z jakimkolwiek chłopakiem, żeby pokazywać mu swoje ciało i oddać mu je w taki sposób. A jeżeli mnie zaraz skrytykuje? Na mój wygląd i rozmiar? Sposób jaki na mnie patrzył był zawstydzający i przenikliwy.

-Rose? - zapytał, a ja w końcu na niego spojrzałam. W jego oczach była troska i zwątpienie - Czemu się wstydzisz?

Nadal siedział na mnie okrakiem, ale moje nogi już go nie owijały w pasie.

Ponownie wzruszyłam ramionami i próbowałam patrzeć wszędzie tylko nie w jego oczy.

Usłyszałam westchnienie, po czym duże, umięśnione ciało przykryło moje. Nathan wziął mój podbródek i zmusił, żebym na niego spojrzała.

-Onieśmielasz mnie po prostu - powiedziałam. Chwilę przyglądał się mojej twarzy, a następnie mnie pocałował. Pocałunek był leniwy i czuły, niczym nie przypominający tego z kilku minut wcześniej.

Nathan odsunął się ode mnie na kilka centymetrów, mając pomiędzy swoimi zębami moją dolną wargę, a potem ją wypuścił. Uwielbiam to uczucie, gdy to robi. Jego twarz była na tyle blisko mojej, że nasze oddechy łączyły się praktycznie w jedno.

-Spróbuj o tym tak nie myśleć - powiedział.

-Łatwo ci mówić, kiedy masz idealne ciało - odparłam trochę sarkastycznie, a on popatrzył na mnie ze zdziwieniem.


-Czyli uważasz, że ty nie masz idealnego ciała? - spytał.

-No, na pewno mi do niego daleko - stwierdziłam.

-Jesteś głupia - stwierdził.

Aha, miło.

-Wiesz, liczyłam w tym związku na szczerość, ale to już przesada - powiedziałam i kiedy chciałam go odepchnąć on wziął moje dłonie, umieścił ponad moją głową i unieruchomił.

-Miałem na myśli, że jesteś niepoważna. Jak możesz twierdzić, że nie lubisz swojego ciała, kiedy połowa dziewczyn ze szkoły, może tylko pozazdrościć ci wyglądu i figury - odparł z pretensją, a ja westchnęłam - Podoba mi się to jaka jesteś Ros i nie powinnaś nigdy wstydzić się przy mnie, bo nie masz czego - powiedział - Masz cudowne ciało, a patrząc na nie z tej perspektywy - popatrzył w dół mojego ciała, które leżało pod nim - Podoba mi się jeszcze bardziej.

Patrzyłam w jego oczy jak zaczarowana. Wiem, że teraz cokolwiek by mi nie powiedział, ja bym się z nim zgodziła, bez względu na to, czy jest to prawda czy nie. Nie wiem co takiego w nim przyciąga mnie do siebie. Nie wiem nadal, czemu mu się podobam, ale czy to jest ważne, jeżeli on mi się podoba i jest nam razem dobrze?

Moje uczucia do niego z każdym spotkaniem stają się głębsze i głębsze. Coraz bardziej mi na nim zależy, coraz bardziej mnie obchodzi to, co robi, coraz bardziej mnie obchodzi to, czy on czuje do mnie to samo co ja.

Bo ja mam wrażenie, że zakochałam się w tym chłopaku.

Cały czas wpatrywałam się w jego oczy, a czując, że poluźnił uchwyt moich dłoni, wzięłam jedną z nich i pogłaskałam jego policzek.

Nic nie mówiąc pociągnęłam go do siebie i przycisnęłam mocno jego usta do moich. Położył swoją dłoń na moim karku i pogłębił pocałunek. Jego druga ręka zeszła niżej i znalazła się na poziomie mojego stanika. Czułam, że płonę w środku. Przejechał dłonią po czarnym materiale, a potem obniżył swoje usta do poziomu, gdzie znajdowały się ręce i zaczął całować te okolice. Zamknęłam oczy i szczyciłam się rozkoszą, którą czułam w podbrzuszu. Automatycznie sięgnęłam do jego jeansów i złapałam za guzik. W momencie, kiedy miałam go rozpiąć, a jego dłoń powędrowała do zapięcia na moich plecach usłyszeliśmy:

-Zamawiamy jedzenie wszyscy na dół! - krzyknęła Sara. Musiała znajdować się na korytarzu, bo głos dochodził z bliska.

Usta Nathana zamarły i spojrzały z wściekłością na drzwi.

-Nie, nie idziemy - powiedział i spojrzał na mnie, czekając, żeby potwierdzić to co powiedział. Kiedy już miałam się odezwać po raz drugi usłyszeliśmy:

-Ruszcie się tylko na was czekamy! - zaczął walić w drzwi Nate, a Nathan posłał poirytowane spojrzenie znowu w kierunku drzwi.

-Poradzicie sobie bez nas, zamówcie nam to, co zawsze - odkrzyknął Nathan.

-Rusz tu dupę Morgan, bo zamówię ci to, co ostatnim razem, kiedy mnie prosiłeś, pamiętasz może?

Nathan westchnął zrezygnowany.

-Zaraz będziemy - krzyknął. Kiedy już nie usłyszeliśmy odpowiedzi spojrzał, ponownie na mnie, a potem położył się na mnie swoim ciałem. Pisnęłam, bo był strasznie ciężki, ale w sumie jego ciepło jego ciała mi nie przeszkadzało, a wręcz myślę, że mogłabym się do niego przyzwyczaić.

-Chodź musimy iść, wszyscy czekają - chciałam się podnieść, ale to darmo robota, kiedy leży na tobie stu tonowy ktoś.

-Nie - owinął swoje dłonie wokół mnie i położył głowę na mojej klatce piersiowej - Udawajmy, że zasnęliśmy, a tymczasem... - skierował dłonie na moje pośladki, gdzie je ścisnął.

Uderzyłam go w ramię ze śmiechem i odtrąciłam jego rękę. Tym razem udało mi się wyczołgać spod jego ciała.

-Wstawaj zboczeńcu, nikt nie będzie na ciebie czekał - wstałam z łóżka i powędrowałam na drugą stronę, żeby zabrać moją bluzkę z podłogi i ponownie ją założyć. Nathan nadal się nie ruszał, tylko leżał z głową w poduszkach. Wzięłam w końcu jedną z nich i grzmotnęłam nią o jego głowę.

Odwrócił się do mnie dynamicznie, z pytającym wyrazem twarzy, a ja się uśmiechnęłam na wspomnienie naszej bójki, podczas pracowania nad projektem z biologii.

-Chcesz, żeby to się skończyło jak ostatnim razem? - spytałam ze śmiechem, a on żartobliwie rzucił we mnie poduszką. Uśmiechnął się też najwyraźniej na to wspomnienie.

- Już - podniósł się, a potem ubrał.


Kiedy zeszliśmy na dół wszyscy już mieli zaplanowane co zamawiają, tylko czekali na nas. Ja wybrałam szybko coś pierwszego lepszego, żeby nie musieli czekać, ale Nathan ociągał się ze wszystkim.

Gdy jedzenie było już zamówione wszyscy czekaliśmy na nie siedząc na sofach i dyskutując o jutrzejszej imprezie sylwestrowej. Nate wytłumaczył wszystkim gościom z góry, że nie przenocuje tutaj żadnych osób, ale na szczęście niedaleko znajduje się motel, gdzie będą mogli wytrzeźwieć po zabawie.

Ustaliliśmy wszyscy, że trzeba jakoś udekorować wnętrze i przygotować wszystko. Rozdzieliliśmy się obowiązkami tak, że każdy miał coś do roboty, Wszyscy żywo rozmawiali do momentu, kiedy nie przyjechało jedzenie.

Oczywiście, wszyscy się odzywali, oprócz Mii i Justina, a sytuacja między nimi była napięta i czuć to było w powietrzu. Oboje z nich nie odpowiadali na pytania, a jeżeli już to jedno z nich wzruszało tylko ramionami.

Do cholery, to się musi skończyć - pomyślałam.

Muszę porozmawiać z Mią, żeby ta wyjaśniła mu swoje zachowanie. Chłopak na pewno jest zdezorientowany tym, jaki ona ma stosunek do niego, więc należą mu się chyba wyjaśnienia.

Nathan, który siedział koło mnie popatrzył na Mię, a potem na Justina, którzy siedzieli po przeciwległych stronach sofy z nadąsanymi minami. Potem spojrzał na mnie i wzruszył ramionami. Najwyraźniej, myślał o tym samym co ja.



Hejka :D Witam Was w nowym rozdziale, mam nadzieję, że się podoba :D Nie mogę się dokładnie póki co określić, kiedy będzie maraton, bądź następny rozdział ale mam nadzieję, że znajdę czas, żeby to wszystko ogarnąć :) Tymczasem, życzę miłego poniedziałku i reszty tygodnia :) Do następnego ;*









Continue Reading

You'll Also Like

56.9K 2.8K 8
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
47.7K 2K 33
Szesnastoletnia Flora Davis, po śmierci ojca, musi zakasać rękawy i poradzić sobie z trudną rzeczywistością. Sama utrzymuję dom, pracuję i zarabia na...
75K 2.7K 28
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
Trust me By ksicja_

Teen Fiction

37.4K 1.1K 32
Bo byliśmy tylko dziećmi, które nie zasłużyły na życie w takim świecie. Ty wolałabyś mnie nigdy nie spotkać, a ja wolałbym nigdy cię nie skrzywdzić. ...