Nowa

By lovehatefeel

3.2M 200K 32.3K

-Dupek - chłopak odwrócił się ze wściekłością. -Przepraszam mówiłaś coś do mnie? -Nie widziałeś, że mnie potr... More

#Mój początek
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
#Powrót<3
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Święta?!
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52

Rozdział 43

44.2K 2.9K 482
By lovehatefeel

Pov. Nathan


Po przebudzeniu zobaczyłem na ekranie wiadomość od Justina, że musimy się natychmiast spotkać. Jeszcze nie bardzo rozbudzony odpisałem mu, że jest rano i śpię, po czym odłożyłem telefon z powrotem na szafkę koło łóżka.

Rozejrzałem się chwilę, po czym przypomniałem sobie, gdzie jestem. Spojrzałem w dół i zobaczyłem na swojej klatce piersiowej burzę ciemnobrązowych włosów. Rosie leżała z policzkiem przywartym do mojego ciała i z rękoma, które trzymała na mnie.

W tym momencie, marzyłem, żeby mieć taki widok codziennie, jak się będę budził, a w moich myślach od razu pojawiły się brudne obrazy, tego co moglibyśmy razem wyprawiać. Jestem przecież tylko facetem, tak?

Właśnie położyłem głowę z powrotem na poduszce, kiedy zadzwonił mój telefon. Energetycznie sięgnąłem po niego ręką i po omacku włączyłem zieloną słuchawkę, bo nie chciałem żeby obudził on moją dziewczynę.

Rosie, moja dziewczyna.

-Ta? - spytałem szeptem i sennym głosem.

-Zbieraj tutaj swój wielki tyłek, bo nie zamierzam tyle tu na ciebie kurwa czekać! - usłyszałem krzyk Justina przez telefon, dlatego automatycznie odsunąłem go od ucha.

-Stary, do jasnej cholery, wiesz która jest godzina? - spytałem z pretensją. Lekko zsunąłem z siebie Rosie, która przekręciła się na drugi bok, ale na szczęście nie obudziła. Podniosłem się do pozycji siedzącej i przetarłem oczy.

-Chuj mnie obchodzi, która jest godzina, masz tu w tej chwili przyjechać - syknął przez telefon.

-Chce się kurwa wyspać, więc mi na to pozwól - odparłem ziewając.

-Nath, mam problem i to cholera wie jak wielki, dlatego czekam tu na ciebie - powiedział błagalnie, a ja trochę się przestraszyłem, że coś mogło mu się stać. Ale zaraz odpędziłem od siebie tą myśl.

-A czy ten problem nie mógłby zaczekać? - spojrzałem na ekran telefonu - Tak jeszcze przynajmniej 3 godziny? - jego chyba pojebało. Jest dopiero 7 rano.

-Nathan, przyjacielu, nie zamierzam ci przypominać, kto ci ratował dupę, jak pobiłeś się z policjantem, kto z tobą był, kiedy pierwszy raz próbowałeś się zjarać, kto uciekał z tobą z lekcji tylko po to, żeby się upić i to mnie zawsze matka opierdalała, nie muszę ci jeszcze przypominać...

-Dobra, Jezu, okej - skapitulowałem i zszedłem z łóżka, podchodząc do krzesła gdzie położyłem wczoraj wieczorem, swoje ciuchy - Ale jeżeli to będzie jakaś bezsensowna sprawa to przysięgam, że zabije cię.

-To jest sprawa życia i śmierci! - krzyknął mi tak przez telefon, że go upuściłem, jednocześnie próbując założyć spodnie. Przekląłem cicho pod nosem, ale telefon się nie zbił i co najważniejsze, jego upadek nie spowodował tego, że Rosie się obudziła.

-Dobra - warknąłem - Prześlij mi adres, zaraz tam będę.

Rozłączyłem się i ubrałem do końca. Przeczesałem dłonią moje włosy i spojrzałem ostatni raz na moją dziewczynę. Nadal spała, mając przy tym lekko rozchylone usta. Twarz miała spokojną, a od czasu do czasu marszczyła nosek, jakby jej się coś nie podobało.

Podszedłem cicho do łóżka i złożyłem czuły pocałunek na jej czole, po czym skierowałem się w stronę wyjścia.

Zabierając swoją marynarkę i próbując założyć krawat po drodze, schodząc na dół, zauważyłem, że nie do końca wszyscy śpią. Z kuchni dobiegały ciche rozmowy, a ja bardziej się zbliżając mogłem rozpoznać, że należą do matki Rosie, cioci i jej babci. Uznałem, że wejdę i powiem, że muszę się zbierać i nie zostanę na śniadanie, bo inaczej wszyscy mogliby uznać za dziwne to, że nic nikomu nie powiedziałem, tylko wyszedłem.

-Oo! Dzień dobry - powiedziała w dobrym humorze mama Rosie - Już się ubrałeś Nathanie? Chcesz może już coś przekąsić? - spytała z uprzejmością, ale ja pokręciłem głową. Ciotka Rosie również się do mnie uśmiechała, natomiast jej babcia cały czas piorunowała mnie wzrokiem.

O co tej kobiecie chodzi? Przecież nawet z nią nie rozmawiałem...

Szybko wytłumaczyłem, że coś ważnego mi wypadło i niestety nie mogę zostać na śniadanie. Po minie mogłem wyczytać, że jest trochę rozczarowana, ale podziękowałem jej za wspaniałą, wczorajszą kolację i powiedziałem, że wspaniale gotuje.

Okej, może trochę zacząłem się podlizywać, ale w sprawie jedzenia nie kłamałem. Naprawdę, dawno nie jadłem tak dobrego jedzenia.

Po pożegnaniu się z damską częścią rodziny Rosie, szybko się ubrałem i ruszyłem w kierunku mojego samochodu. Przez to, że stał całą noc na zewnątrz w środku było strasznie zimno, a silnik potrzebował kilku minut, żeby się rozgrzać i dopiero wtedy mogłem ruszyć.

Sprawdziłem jeszcze raz adres, który wysłał mi Justin, a następnie ruszyłem w jego kierunku.

Jak się okazało, był to jakiś stary bar z dosłownie odpadającym szyldem. Zbudowany był z drewna, a na parkingu mogłem rozpoznać tylko samochód Justina.

Zgasiłem silnik i ruszyłem w kierunku baru. Na dworzu było strasznie zimno i żałowałem, że nie wziąłem ze sobą rękawiczek. Szybko skierowałem się do środka. Tam z kolei uderzyło we mnie gorąco i cicha muzyka, która leciała z głośników. Było przytulnie, wszystkie stoły były wykonane z ciemnego drewna, w oknach były zasłonki, dlatego jedyne światło jakie było to te bijące od lamp, stojących na stolikach. Przede mną znajdował się wzdłuż bar, a za nim kobieta w średnim wieku, która sprzątała.

Jedyną osobą, oprócz kobiety za barem, był Justin siedzący do mnie tyłem. Siedział przy barze lekko zgarbiony, opierając o niego łokcie. Kobieta w ogóle nie zwracała na niego uwagi tylko robiła swoje. Zdjąłem kurtkę i powiesiłem na wieszaku, który był koło wejścia, bo robiło się tu coraz cieplej.

Ruszyłem w kierunku przyjaciela, który zdał sobie sprawę z tego, że tu jestem, dopiero gdy usiadłem obok niego na krześle. Podniósł na mnie wzrok, a w jego oczach mogłem zobaczyć ulgę. Był całkiem trzeźwy, co mnie zdziwiło, bo myślałem, że się upił.

-Czemu tak długo? - syknął i podniósł szklankę do ust, w której znajdowała się woda. Nie mogło to być nic innego, bo bym wyczuł.

-Ciesz się, że w ogóle tu przyjechałem o tej godzinie - powiedziałem i również poprosiłem kobietę, aby nalała mi wody, po czym jak to zrobiła, skierowała się ze ścierką w kierunku innych stolików, dlatego zostaliśmy teraz sami - Co się stało?

-Mam problem stary - westchnął.

-No nie gadaj - przewróciłem oczami.

-Poważny problem - powtórzył.

-A mianowicie o co chodzi? - spytałem, a on wzruszył ramionami.

-Nie wiem sam - odparł, a ja popatrzyłem na niego, jak na idiotę. Dla pewności wziąłem od niego szklankę, w której miał przezroczysty płyn i powąchałem.

-No woda, czyli pijany nie jesteś - stwierdziłem, a teraz to on patrzył się na mnie dziwnie, po czym zabrał mi szklankę.

-A co ty niby myślałeś? - powiedział z wyrzutami.

-A co stary miałem pomyśleć, dzwonisz do mnie o 7, że masz problem, a potem mówisz, że nie wiesz o co chodzi - odparłem z pretensją, a on schował twarz w dłoniach, a po krótkiej ciszy powiedział:

-Chyba się zakochałem - powiedział, a ja na niego spojrzałem z uniesionymi brwiami.

-No, to kim jest ta pechowa dziewczyna? - spytałem, a on posłał mi mordercze spojrzenie - Żartuję przecież.

-Mia - odpowiedział. W sumie mogłem się domyślić. Oboje kręcili się obok siebie już dosyć długo, dlatego prędzej czy później musiało do czegoś dojść. Ale nie wiedziałem, że mój przyjaciel, aż tak głęboko w tym tkwi.

-Kiedy się o tym przekonałeś? - spytałem i uniosłem szklankę z wodą do ust.

-Na imprezie dzisiaj w nocy - trochę mnie zdziwiło to na początku, ale przypomniało mi się, że impreza jest co roku, więc w sumie nie ma żadnego powodu, dla którego mieliby ją odwołać w tym - A co się w ogóle z tobą stało? Miałeś być jak co roku, aż niektórzy zaczęli się martwić.

Tak, ciekawe kto.

-Nic, nie gadamy tu teraz o mnie - stwierdziłem, chcąc zmienić temat - Poza tym, serio myślisz, że to coś poważnego? Nigdy nie brałeś dziewczyn na poważnie.

-Tak samo, jak ty - sprostował - A tymczasem, widujemy was razem z Rosie na korytarzach - patrzył się na mnie i wiem, że oczekuje odpowiedzi.

-Dobra, najpierw ty opowiadasz, a potem ja - po chwili Justin przytaknął i zaczął opowiadać.

-Spotykamy się już od jakiegoś czasu, co na pewno wiesz. Tyle, że to zaczęło się robić bardziej poważne i w ogóle. Przed świętami, jak wyjeżdżała, doszło do tego, że się przespaliśmy - zrobił przerwę - Potem wyjechała i nie miała przyjeżdżać, aż do Sylwestra. Jak się wczoraj okazało, wróciła wcześniej, to ją zaprosiłem na imprezę po wigilii. Zgodziła się i spytała, czy może zabrać ze sobą kogoś. Ja przytaknąłem i mając nadzieję, że to będzie jej jakaś kuzynka, to się okazało, że przyszła z jakimś pieprzonym blondasem, co zżerał ją wzrokiem w każdym momencie, a jak szła przed nim to jego wzrok spoczywał na jej tyłku. Jak to zobaczyłem, to miałem ochotę powiesić go za jaja stary - odparł i wziął łyka ze swojej szklanki - Co najlepsze, ona udaje, jakby nic się nie stało, jakbyśmy się nie przespali. Myślałem, że to dziewczyny tak bardzo rozpamiętują seks i te sprawy, a tu się okazuje, że to ja bardziej się przejmuję, że do czegoś między nami doszło.

I tu jest moment, w którym nie mam pojęcia, co mam mu powiedzieć.

-A jak było na imprezie?

-Nic, gadaliśmy przez chwilę, ale blondas ją porwał na resztę wieczoru - odparł gniewnie marszcząc brwi.

-Pogadaj z nią, powiedz to jej - stwierdziłem. Spojrzał się na mnie.

-Kpisz sobie? - powiedział - Ośmieszę się tylko - patrzył przed siebie.

-Nie wiem, co mam ci powiedzieć stary - odparłem szczerze. Nigdy nie byłem dobry w doradzaniu, a tym bardziej na temat związków.

Siedzieliśmy chwilę, nic nie mówiąc. W tle leciała tylko muzyka z głośników.

-Teraz ty - popatrzył na mnie, a ja wzruszyłem ramionami.

-Co mam ci powiedzieć? -spytałem.

-Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Nic nikomu nie mówiłeś od tego nagłego zerwania czy co to było z Natalie - wciąż patrzył na mnie, czekając na odpowiedź - Więc?

Więc mu powiedziałem. Od początku o kogo chodzi. Co do niej czuje. Co o niej myślę. Że to przez nią tak jakby przestałem interesować się Natalie. Że powiedziałem jej wszystko. Wszystko o Davidzie.

-Czekaj, przystopuj - powiedział, uciszając mnie ręką - Czyli wy jesteście razem? - spytał.

-Tak.

-Ale tak chłopak, dziewczyna? - spytał po raz drugi, a ja przewróciłem oczami i po raz drugi potwierdziłem. A on odetchnął z ulgą - A myślałem, że to ja mam duży problem.

-To nie jest problem Justin. Tylko to wszystko jest dla mnie nowe i tyle - wzruszyłem ramionami.

-Widzę właśnie. Przeleciałeś ją? - spytał po chwili.

-Co? Nie, kurwa. Tu nie chodzi o to, że chcę ją tylko przelecieć.

Ale nie mówię, że bym tego nie chciał - dodaję w myślach.

-To chodzi o coś więcej - powiedziałem, chwilę się nad tym zastanawiając.

-Najwyraźniej, bo założyłeś garnitur - zmierzył mnie od góry do dołu wzrokiem - Nie wydaje mi się, żebym tylko ja się zakochał stary - uśmiechnął się lekko i klepnął mnie po plecach.

-Nie przesadzaj - odparłem.

-Gdybyś nic nie czuł, już dawno byś się z nią nie zadawał - stwierdził - A tymczasem nocujesz u niej w domu. I na dodatek jej nie przeleciałeś.

-Jak ty to mówisz to, to wszystko wygląda jakoś inaczej - powiedziałem - Ale wiesz czego się najbardziej boję?

-Czego?

-Że to wszystko spieprzę.



Pov. Rosie

Przebudziłam się około 13. Wokół głowy miałam poplątane słuchawki, co było dosyć normalne, bo często zasypiam z muzyką w uszach. Chwile mi zajęło to, żeby przypomnieć sobie co i jak.

Kiedy jednak spojrzałam na telefon i zobaczyłam SMS od znajomego numeru od razu naszły mnie wspomnienia z dzisiejszego poranka. Otworzyłam wiadomość:

Nathan: Przepraszam, że cię zostawiłem. Wyskoczyła mi ważna sprawa. Jak się dzisiaj zobaczymy, to ci wszystko wytłumaczę. Będę o 15 pod twoim domem.

Okej, napisał.

Czyli zaproszenie nadal aktualne. Wysłałam mu w odpowiedzi uśmiechniętą buźkę i szybko poleciałam pod prysznic się przygotować. Następnie założyłam czarne, obcisłe jeansy i jeansową kurtkę. Włosy wysuszyłam i zrobiłam lekki makijaż. Pamiętałam, żeby zapiąć sobie naszyjnik od Nathana i chwilę stałam w lustrze przypatrując mu się i uśmiechając się samej do siebie.  Dopilnowałam, żeby mój telefon miał 100% jak będę wychodziła, dlatego podłączyłam go od razu, zanim poszłam się wykąpać.

Do godziny 15 siedziałam z bliźniakami i moim dziadkiem, grając w różne planszówki i spędzając razem miło czas. Oczywiście, skończyło się na tym, że któryś z bliźniaków przegrywał i musiał się rozpłakać, że ten drugi wygrywa, przez co musieliśmy zakończyć grę i zostawić ją nierozstrzygniętą.

O 15 rozległ się dzwonek do drzwi. Poprosiłam dziadka, żeby otworzył, kiedy ja wskoczyłam na górę po swój telefon. Kiedy zeszłam na dół zobaczyłam dziadka, który żywo rozmawia o czymś z moim chłopakiem.

Nathan oderwał wzrok od mojego dziadka i kiedy mnie zobaczył rozpromienił się. Ja zadowolona zeszłam i podeszłam do nich.

-Przypilnowałem trochę twojego chłoptasia - powiedział dziadek - Bądź przed 21, to zagramy jeszcze partyjkę - mrugnął do mnie, a następnie się oddalił.

-Partyjkę? - spytał rozbawiony Nathan, przyciągając mnie do siebie. Wtuliłam się w niego, mimo tego, że jego szyja była zimna, bo właśnie przyszedł z dworu.

-Tak, potem ci wytłumaczę - powiedziałam. Niechętnie odsunęłam się od chłopaka i ubrałam się w kurtkę i ciepłe buty. Krzyknęłam mamie, że będę przed 21 i wyszłam razem z Nathanem z domu.


Jazda do jego domu upłynęła w miłej atmosferze, a ja kompletnie zapomniałam o spytanie go, czemu wyszedł tak wcześnie. Rozmawialiśmy o tym, jak gdy był mały to uwielbiał lody czekoladowe i wykradał je często w zamrażarki w nocy. Wspominaliśmy swoje dzieciństwo (oczywiście te pozytywne wspomnienia) i mgnieniu oka byliśmy już pod jego domem. Jednak coś nie pasowało.

-Czyj to samochód Nathan? - spytałam, patrząc na srebrne BMW.

Po minie zobaczyłam, że chłopak się spiął i zacisnął usta w wąską linię.

-Mojej matki - odparł obojętnie. Zaparkował pod domem i wyłączył silnik - Miała być w pracy, nie wiem o co chodzi - obejrzał się jeszcze raz za siebie, jakby srebrne BMW miało w jakiś sposób zniknąć, ale ono nadal tam stało - Jak chcesz, możemy pojechać gdzieś indziej - zaproponował, patrząc na mnie.

-Nie, w porządku. Przecież nie musimy siedzieć z twoją mamą, prawda?

-Prawda - westchnął, a kiedy sięgałam do klamki, on mnie powstrzymał - Tylko... Muszę cię ostrzec. Odkąd był ten wypadek ona - przełknął nerwowo ślinę - Ona ma złe nastawienie do ciebie...

Wiedziałam, że coś jest nie tak.

-Dobra, zrozumiem, że może mnie nie lubić, ale jak już mówiłam, nie musimy z nią siedzieć Nathan - powiedziałam kojąco, ale on nadal był lekko nerwowy.

-Nie Ros, posłuchaj, ona może zachowywać się jak suka, więc naprawdę, przepraszam za wszystko co powie - odparł. Na jego twarzy zobaczyłam lęk. Jego włosy były oczywiście w nieładzie, a brązowe oczy wpatrywały się we mnie z niepokojem.

Nie myśląc, pokonałam odległość między nami i pocałowałam chłopaka. Miał zimne usta, ale próbowałam o tym nie myśleć.

-Okej, więc chodźmy i stawmy jej czoła - odparłam opierając swoją głowę o niego. On z kolei poprawił mi czapkę, po czym się odsunął i sięgnął do klamki. Zrobiłam to samo.

Kiedy wysiadł, obszedł samochód i pomógł mi wyjść. Wziął mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę jego domu.

Otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Znajomy zapach uderzył we mnie. Zdjęłam kurtkę i buty, a potem skierowaliśmy się w stronę kuchni.

-Chcesz ciepłą herbatę? - spytał, a ja pokiwałam głową.

- Pomóc ci?

-Wyjmij szklanki z tamtej szafki - pokazał, a ja zrobiłam to, o co poprosił i wyjęłam dwa identyczne kubki.

-Założyłaś - odparł i podszedł do mnie od tyłu. Złapał mnie za biodra i obkręcił w swoją stronę. Nieświadomie przygryzłam wargę i spojrzałam na niego. Dotknął mojego naszyjnika i pocałował miejsce, gdzie znajdowały się dwa motocykle - Ładnie na tobie wygląda - powiedział odsuwając się i spoglądając to na mnie to na naszyjnik.

-Wiedziałeś, co wybrać - skomplementowałam go, a on skierował swoje wargi do moich. Kiedy już miały się złączyć, usłyszeliśmy chrząknięcie.

Lekko podskoczyłam i oboje z Nathanem popatrzyliśmy na drugi koniec kuchni. Kobieta w białym komplecie z marynarką i prostymi spodniami stała przed nami. Miała blond włosy i brązowe oczy, które najwyraźniej odziedziczył po niej syn.

-Co tu robisz? - spytał się bezpośrednio chłopak, bez żadnego powitania.

-Mieszkam, od jakiś 20 lat synu - odparła oschle. Spojrzała na mnie - Twoja towarzyszka nie umie mówić, czy zapomniała, że trzeba się przywitać? - spiorunowała mnie wzrokiem.

Aha.

Dobrze.

Może Nathan miał rację.

Może lepiej byłoby pojechać w jakieś inne miejsce.

-Dzień dobry, jestem Rosie Johannsen - odparłam, próbując się nie zrazić do tej kobiety i nawet wymusiłam uśmiech. Tej jednak, nie było nawet stać na choć trochę pozytywnej energii w moją stronę.

-Domyśliłam się - odparła. To po cholerę pytałaś? - Ty jesteś córką Johannsenów. Ta, która spowodowała wypadek mojego syna.

Auć.

Kobieta podeszła do nas bliżej i założyła ręce. Nadal miała oschły wyraz twarzy i chyba nie było jej stać na nic więcej w stosunku do nowych gości.

Czy ta kobieta, zawsze się tak zachowywała w stosunku do Nathana, kiedy był młodszy?

-Mamo - ostrzegł ją mój chłopak - Miałaś być w pracy.

-Miałam, ale zwolnili mnie dzisiaj wcześniej - nadal patrzyła na mnie, jakby dawno już chciała, żebym zginęła - Powiedz mi, Rosalio...

-Rosie - poprawiłam.

-Nieważne - odparła - Od kiedy to interesujesz się moim synem?

Słucham, a co to w ogóle za pytanie?

Stałam jak słup soli i nic nie mogłam z siebie wydusić. Ta kobieta sprawiała, że czułam się nieswojo i nie na miejscu, będąc u niej w kuchni.

-Możesz sobie darować? - powiedział groźnym tonem Nathan - Idziemy na górę - złapał mnie za rękę, a ja nadal w szoku, poszłam za nim.

To był wypadek. To był wypadek.

To nie była moja wina.

To była moja wina.

Ruszyliśmy w stronę schodów, kiedy usłyszeliśmy za sobą głos.

-Przykro mi, że zawracasz sobie głowę dziewczyną, która cię skrzywdziła i poleciała na twoją kasę - odparła obojętnie kobieta, a ja nie wytrzymałam.

Odwróciłam się gwałtownie do niej, wyrwałam rękę z uścisku Nathana i spojrzałam na tą sukę w białej marynarce.

-Jak śmiesz mówić, że to ja go skrzywdziłam? - powiedziała, prawie krzycząc.

Mama Nathana, kiedy zobaczyła, że się odezwałam, zmierzyła mnie wzrokiem.

-A nie? Przez kogo leżał tyle w szpitalu? Co? Przez kogo miał połamane kości? - ona też zaczęła podnosić głos.

No nie wytrzymam.

-Dobra, była moja wina - przyznałam, kapitulując - Ale to nie ja, zniszczyłam mu połowę życia! - krzyknęłam - I na dodatek, nie interesują mnie jego pieniądze!

Jak śmiała w ogóle tak do mnie mówić?!

Oparła ręce na biodrach i skierowała się w stronę schodów. Jej blond włosy spadały falami na plecy, ale były w taki sposób ułożone, jakby tworzyły aureolę nad jej głową.

-Ja mu niby zniszczyłam połowę życia? - krzyknęła. To teraz będzie ładnie... - A kim ty jesteś wstrętna dziewucho, żeby mi mówić, jak go wychowałam, co?!

-Bo wiem o wszystkim! Wiem, co pani razem z jego ojcem mu zrobiliście, jak go mieliście w dupie, kiedy on najbardziej potrzebował pańskiej pomocy! Najzwyczajniej w świecie go olaliście, dla starszego syna!

Teraz to mi się dostanie.

Chyba przegięłam.

Matka Nathana ze wściekłością patrzyła to na mnie to na swojego syna. Poczułam jak Nathan złapał mnie ponownie za dłoń i tym razem jej nie wyrwałam.

-Nic nie wiesz, głupia dziewczyno - syknęła - Jak śmiesz w ogóle na mnie krzyczeć  w moim własnym domu? Na dodatek, czy ty naprawdę myślisz, że mój syn zainteresuje się taką...

-Dość! - krzyknął Nathan i wszedł pomiędzy nas. Stanął twarzą do matki - Nie masz prawa obrażać ani mnie ani jej, zrozumiałaś?! Chuj mnie to obchodzi, co o niej myślisz, jest moją dziewczyną, czy ci się to podoba czy nie - odparł trochę spokojniej, ale nadal podniesionym głosem - To czy ty nadal jesteś moją matką, to jest inna sprawa.

Patrzyli na siebie przez chwilę, a potem jego matka wzięła płaszcz, który wisiał na wieszaku i wyszła z domu, biorąc ze sobą kluczki i trzaskając drzwiami.

Dopiero wtedy odetchnęłam. Nawet nie wiedziałam, że wstrzymywałam powietrze.

Zeszłam ze stopnia i przysunęłam się do Nathana.

-Przepraszam - odparłam i spojrzałam na niego. Płytko oddychał i patrzył w kierunku, gdzie jego matka wyszła - Gdybym jej nie sprowokowała, nie byłoby całej tej kłótni.

Dopiero teraz Nathan na mnie spojrzał. Nic nie powiedział, tylko mnie przytulił.
Wtuliłam się w niego i jak zwykle poczułam kojący miętowy i truskawkowy zapach.

-Nie, mała, to ona zachowywała się jak suka i przepraszam za nią - pocałował mnie w czubek głowy.

-Miałeś rację, gdybyśmy pojechali gdzie indziej, byśmy tego uniknęli.

-Wiem, że miałem rację - powiedział pewny siebie - Chodź obejrzymy film - Objął mnie ramieniem i poszliśmy w kierunku jego pokoju.



Heeej! Przepraszam, rozdział troszeczkę z opóźnieniem, ale jest długi, więc gratuluję tym co dotrwali do końca :D Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;) Mam ferie, więc będę miała czas pisać, dlatego następny będzie środa/czwartek. W przyszłym tygodniu zrobię maraton. Tymczasem, wszystkim co mają ferie, życzę, żeby miło spędzili czas, a ci co chodzą do szkoły, aby weekend szybko przyszedł! Do następnego ;*



Continue Reading

You'll Also Like

109K 6K 29
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
73.4K 3.3K 35
Cześć! To moja kolejna praca o tej tematyce. Tym razem Hailie ma 12 lat. Na początku książki Shane i Tony mają 16 lat; Dylan 17 lat; Will 24 lata; V...
368K 1.2K 6
Lily wiedzie spokojne życie w Nowym Jorku, z dwójką przyjaciół u boku. Właśnie skończyła ostani rok liceum i za namową mamy, która twierdzi, że dziew...
26.9K 1.6K 26
Co by się stało gdyby Hailie znów miała taką relację z braćmi?Jak by się potoczyło życie jej dzieci?I jakie niebezpieczeństwami sprowadzi ich nazwisk...