Isabella Potter 2

By Inna_odInnych

29K 2K 274

Mogłoby się wydawać, że w życiu Isabelli w końcu zapanuje spokój. Dzięki czerwcowym wydarzeniom zaprzyjaźniła... More

Rozdział 1. Wakacyjny wyjazd
Rozdział 2. Harriet
Rozdział 3. Wakacje u Severusa
Rozdział 4. Horkruksy
Rozdział 5. Podróż
Rozdział 6. Profesor Lockhart
Rozdział 7. Uczucia
Rozdział 8. Jęcząca Marta
Rozdział 9. Legenda
Rozdział 11. Atak
Rozdział 12. Mowa wężów
Rozdział 13. Przypuszczenia i tajemnice
Rozdział 14. Hogsmeade
Rozdział 15. Draco
Rozdział 16. Zdradzona przyjaźń
Rozdział 17. Zniknięcie
Rozdział 18. Podwójny atak
Rozdział 19. W Komnacie Tajemnic

Rozdział 10. Dziedzic Slytherina

1.3K 100 17
By Inna_odInnych


— Zawsze wiedziałem, że ten Salazar Slytherin był nieźle pokręcony — powiedział Ron po lekcji. — Nie miałem jednak pojęcia, że to on wymyślił te brednie o czystej krwi. Nie zostałbym w jego domu, choćby mi zapłacili. Słowo daję, gdyby Tiara Przydziału próbowała umieścić mnie w Slytherinie, wsiadłbym do pociągu i wrócił do domu...
Hermiona pokiwała głową, ale Harry zasępił się. Spojrzałam na niego badawczo.
— A ty tak bardzo chciałaś być w jego domu — dodał Ron. — Malfoy mnie nie dziwi, znając jego ojca... ale ty?
Wzruszyłam ramionami. Co mogłam mu powiedzieć? Że powinnam być w jego domu, bo w moich żyłach płynie jego krew? Nie mogłam tego powiedzieć, a w szczególności nie teraz. Nawet gdyby Harry teraz powiedział, że jest potomkiem Slytherina, ani Ron, ani Hermiona nie uwierzyliby, że otworzył Komnatę Tajemnic. Nie byłam pewna, czy uwierzyliby mi, a nie miałam ochoty tego sprawdzać.
— Cześć, Harry! — Przed nami pojawił się Colin Creevey.
— Cześć, Colin — odpowiedział automatycznie Harry.
— Harry... Harry... jeden chłopak z mojej klasy mówi, że jesteś...
Colin nie zdążył dokończyć, bo tłum uczniów porwał go do Wielkiej Sali.
— Co ten chłopak z jego klasy mógł mówić o tobie? — zapytała Hermiona.
— Pewnie, że jestem dziedzicem Slytherina — odpowiedział Harry. Zastanawiałam się, skąd ten wniosek. Czyżby tylko dlatego, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie? Przecież Ron też był czystej krwi, ale nikt nie podejrzewał ani jego, ani jego rodziny.
Potem pomyślałam sobie, że uczniowie mieli poniekąd rację. Słusznie podejrzewali, że Potter jest dziedzicem Slytherina. Tylko wybrali nie tego Pottera.
— Naprawdę myślisz, że jest jakaś Komnata Tajemnic? — zapytał Ron Hermionę.
— Nie wiem — odpowiedziała. — Dumbledore nie potrafił uzdrowić Pani Norris, co by wskazywało, że to coś, co ją zaatakowało, może nie być... no... ludzkie.
Jej odpowiedź dała mi wiele do myślenia. Skoro kota nie spetryfikowało żadne czarnomagiczne zaklęcie, a było to dzieło potwora, nic nie stało na przeszkodzie, by odpowiedzialny był za to pierwszoklasista. O ile nie była potrzebna czarna magia do otwarcia komnaty.
Byłam tak zatopiona w myślach, że przestraszyłam się, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Dopiero w tej chwili dotarło do mnie, że Harry, Ron i Hermiona przerwali rozmowę o Komnacie Tajemnic. Spojrzałam na rękę na moim ramieniu i z ulgą zauważyłam, że należała do Severusa.
— Wszystko w porządku? — zapytał. Nie zareagowałam. — Możemy porozmawiać?
— Zobaczymy się później — rzuciłam do trójki i poszłam z Severusem do jego gabinetu. Tam usiadłam w moim ulubionym fotelu i czekałam.
— Wiesz coś o tej komnacie? — zapytał Severus.
— Chyba nie sądzisz, że ja...
— Nie, oczywiście, że nie — zaprzeczył od razu. — Żaden z nauczycieli nie wierzy, że mogłabyś otworzyć tę komnatę. Dumbledore też ciebie nie podejrzewa. Ale pomyślałem, że może coś widziałaś albo słyszałaś.
Z jednej strony pomyślałam, że to byłby dobry moment, by opowiedzieć o głosie, który słyszał Harry, ale siedział przede mną niewłaściwy człowiek. Severus był zbyt uprzedzony, by spokojnie zareagować na taką informację o Harrym.
— Niestety nie — odpowiedziałam. — Czyli ta komnata istnieje naprawdę? — zapytałam po chwili milczenia. Zamyślony Severus powoli pokiwał głową.
— Tak. Jakieś pięćdziesiąt lat temu została otwarta. Podobno zginęła wtedy jedna osoba.
Spojrzałam na niego z przerażeniem.
— Kto wtedy ją otworzył?
— Twój ojciec — odpowiedział.
— Czy... on mógłby teraz otworzyć ją ponownie? Czy istnieje możliwość, że to on spetryfikował kota?
Severus westchnął i przez chwilę patrzył na mnie z uwagą.
— Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Po kilku minutach siedzenia w ciszy poszliśmy coś zjeść.

Po kolacji spędziłam trochę czasu z Hermioną, Harrym i Ronem. Opowiedzieli mi, że do ataku doszło tuż koło łazienki Jęczącej Marty. Poza tym zauważyli, że pająki uciekały z zamku, co było dziwne. Przez chwilę w milczeniu odrabialiśmy lekcje. Ja właściwie tylko udawałam, że to robię, nie byłam w nastroju do nauki.
Ron, próbując pozbyć się kleksów ze swojej pracy, zatrzasnął ze złością książkę. Ku mojemu zaskoczeniu Hermiona zrobiła dokładnie to samo.
— Ale kto to mógł zrobić? — Spokojnie powróciła do tematu. — Komu zależy na tym, żeby oczyścić szkołę ze wszystkich charłaków i mieszańców?
— No właśnie, zastanówmy się — powiedział Ron kpiącym tonem. Wiedziałam, co zamierzał powiedzieć. — Kto mógłby uważać ich za szumowiny?
Hermiona spojrzała na niego bez przekonania.
— Jeśli myślisz o Malfoyu...
— No pewnie, że o nim! Słyszałaś, co powiedział: „Ty będziesz następna, szlamo!" Daj spokój, wystarczy spojrzeć na jego szczurzą buźkę, żeby wiedzieć, kim on jest...
— Malfoy dziedzicem Slytherina? — zapytała Hermiona sceptycznym tonem.
— On nie jest dziedzicem — wtrąciłam się ze spokojem. — A jeśli jest, to ani on, ani jego ojciec o tym nie wiedzą.
— Jasne — rzucił Ron. Harry spojrzał na mnie badawczo.
— Wiedziałabyś o tym? — zapytał.
— Oczywiście, żebym wiedziała. Są dumni ze swojej „czystej krwi". Gdyby pochodzili od jednego z założycieli Hogwartu, usłyszałabym to w ich domu nie raz. — Poniekąd nie kłamałam. Za każdym razem, kiedy tam byłam, słyszałam, że to ja powinnam być dumna z bycia potomkiem Salaraza Slytherina.
Podejrzewałam, że mi nie uwierzyli. Tylko Hermiona była sceptycznie nastawiona.
— Może postanowili to zataić — powiedział Harry powoli. — Pomyśl o jego rodzinie. Większość była w Slytherinie, zawsze się tym chwali. Mogą być potomkami Slytherina. Jego stary jest okropny, to nie ulega wątpliwości.
— Myśląc w ten sposób, możesz zacząć podejrzewać każdą rodzinę czystej krwi — odparłam. — A jakby podejrzewać ród Blacków o pokrewieństwo z Slytherinem, w końcu prawie wszyscy z tego rodu też byli w jego domu, możesz zacząć podejrzewać również siebie, mnie i Rona, nie tylko Dracona.
— O czym ty mówisz? — zapytała Hermiona.
— Każde z nas pochodzi z rodu Blacków. Właściwie można uznać, że jesteśmy spokrewnieni...
— Żartujesz, ja i Malfoy... — zaczął z obrzydzeniem Harry.
— Oczywiście to dalekie pokrewieństwo. — Machnęłam lekceważąco ręką. — Właściwie wszystkie czarodziejskie rody czystej krwi są ze sobą powiązane. I dlatego właściwie każdy może być dziedzicem Slytherina...
— Jakby hipotetycznie uznać ród Blacków za ten wywodzący się od Slytherina, to właściwie ty byłabyś główną podejrzaną — zauważyła Hermiona.
Serce zaczęło mi szybciej bić, chociaż zdawałam sobie sprawę, że nie mówiła tego na poważnie. Nie miała pojęcia, jak bliska była prawdy.
— Właściwie masz rację — powiedziałam. — Ale tylko hipotetycznie. Nigdy nie słyszałam o tym, żeby Blackowie byli z nim spokrewnieni.
Rozejrzałam się po pokoju wspólnym. Spojrzałam na Ginny, która ostatnio wyglądała coraz gorzej. Dziewczyna była coraz bledsza i bardziej wystraszona. Martwiłam się o nią. Trzymała się na uboczu i wydawała się samotna. Doskonale wiedziałam, jakie to było uczucie, sama przeżywałam to rok wcześniej i postanowiłam dotrzymać jej towarzystwa. Zostawiłam trójkę, która nadal zastanawiała się nad tym, kto był dziedzicem Slytherina. Byłam pewna, że jak tylko ich zostawiłam, zaczęli dyskutować o Draconie.
Ginny nie wiele mówiła o sobie. Chciała wiedzieć więcej o Komnacie Tajemnic, ale niestety w tym nie mogłam jej pomóc. Była przerażona tym, co stało się Pani Norris. Pocieszyłam ją, że przecież kotka zostanie uzdrowiona, a potem pomagałam jej w zadaniach domowych. Na chwilę przysiedli się do nas bliźniacy, ale to ją zdenerwowało. Zdziwiło mnie to. Przecież chcieli ją tylko rozbawić. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie chciała czegoś przed nimi ukryć.

W końcu nadszedł pierwszy mecz Quidditcha. Nie wiedziałam, za kogo trzymać kciuki. Oczywiście kibicowałam mojemu domowi, ale życzyłam przyjacielowi, by jako nowy zawodnik wypadł jak najlepiej. Byłam przekonana o umiejętnościach Dracona, ale nawet jeśli nie dorównywał Harry'emu, lepsza miotła dawała mu ogromną szansę na wygranie pojedynku.
Mecz się zaczął, a ja skupiłam się tylko na dwóch graczach. Nie było to trudne, Draco nie byłby sobą, gdyby nie dokuczył Harry'emu. Oczywiście z trybun nie byłam w stanie usłyszeć, co mówili, ale widziałam, że Draco zademonstrował szybkość swojej miotły. Jednak nie to wzbudziło mój niepokój kilka minut później. Chociaż tłuczek lecący w stronę Harry'ego został odbity przez jednego z bliźniaków, powracał jak bumerang, żeby ponownie zaatakować naszego szukającego. Pomimo tego, że nie wiele wiedziałam o Qudditchu, jednego byłam pewna: to nie było normalne. Tłuczki miały za zadanie zrzucić z miotły jak najwięcej zawodników, nigdy nie prześladowały jednego. Coś musiało być nie tak, tylko potężny czar mógł to sprawić.
Harry ratował się ucieczką. Po chwili zaczęli towarzyszyć mu bliźniacy, starając się, żeby piłka nie zrobiła mu krzywdy. Byłam tak pochłonięta ich obserwacją, że nie wiedziałam, co poza tym dzieje się na boisku. Kiedy rozległ się gwizdek pani Hooch, ogłaszający przerwę.
— Dobre te miotły — mruknął Ron. — Nie mamy szans ze Ślizgonami.
— Jaki jest wynik? — Ron spojrzał na mnie z zaskoczeniem i niedowierzaniem.
— Oglądasz z nami mecz, a nie wiesz, jaki jest wynik? Śpisz czy co?
— Nie widzisz, co się dzieje z Harrym? — odpowiedziałam pytaniem. — Ktoś musiał zaczarować tłuczek, nie daje mu spokoju. Fred i George robią, co w swojej mocy, ale tłuczek ciągle powraca.
— Pewnie któryś ze Ślizgonów...
— Wątpię — odpowiedziałam. — Mają lepsze miotły, po co mieliby się do tego posuwać? Są pewni wygranej. Poza tym piłki są zamknięte w gabinecie pani Hooch, nie łatwo się wkraść do niego, nie mówiąc o tym, że nie łatwo jest zaczarować tak magiczny przedmiot, jakim jest tłuczek.
Przerwa się skończyła i zawodnicy wrócili do gry. Tym razem Fred i George pilnowali, by drugi tłuczek nie zrzucił z miotły pozostałych członków drużyny. Harry leciał sam, wywijając młynki w powietrzu, żeby przechytrzyć piłkę. Po jakimś czasie zauważyłam, że Draco podleciał do Harry'ego. Byłam pewna, że mu dogryza.
Harry zawisł na chwilę i to wystarczyło. Tłuczek uderzył go w rękę. Wyglądało to tak okropnie, że aż jęknęłam. Po chwili piłka znów leciała w jego stronę, ale zrobił unik i rzucił się w kierunku Dracona.
— Co on robi? — wykrzyknęła Hermiona.
— Złoty znicz — powiedziałam, obserwując, jak Harry wyciągnął rękę i złapał piłeczkę, która znajdowała się tuż obok Dracona. Po chwili widownia eksplodowała, a Harry zanurkował prosto ku ziemi, po czym wylądował w błocie i stoczył się z miotły. Nie ruszał się.
Zerwałam się ze swojego miejsca i szybko pobiegłam w stronę wejścia na boisko. Hermiona i Ron biegli za mną. Gdy dotarłam do Harry'ego, drużyna Gryfonów była stłoczona wokół niego, Colin stał ze swoim aparatem, a wśród nich profesor Lockhart pochylał się nad nieprzytomnym chłopcem.
Minęła zaledwie chwila, by Harry się ocknął.
— Och, nie... tylko nie to — jęknął.
— Nie wie, co mówi — powiedział głośno Lockhart. Uklękłam obok nich, patrząc na paskudnie złamaną rękę. — Nie martw się Harry. Zaraz ci nastawię ramię.
— Nie! — syknął Harry. — Nie trzeba, dzięki...
— Harry ma rację — wtrąciłam się. — Najlepiej tylko usztywnić rękę i zabrać go do pani Pomfrey.
— Leż na plecach, Harry — powiedział uspokajająco Lockhart. — To proste zaklęcie... używałem go wiele razy — dodał, patrząc to na mnie, to na Harry'ego. Miałam złe przeczucia, ale nie śmiałam zaprotestować. Chociaż Harry nie wyrażał na to zgody, Lockhart podniósł różdżkę i wycelował ją prosto w ramię Harry'ego.
Po chwili kości zniknęły z jego ręki. To, co zostało, przypominało grubą, gumową rękawicę w kolorze skóry. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Lochkart mówił coś przez chwilę, ale dotarły do mnie dopiero jego ostatnie słowa.
— Nie martw się, Harry, pani Pomfrey na pewno zdoła... ee... doprowadzić cię do porządku.
Chłopak wstał z ziemi i poszliśmy do skrzydła szpitalnego.
— Boli cię? — zapytałam.
— Tam nie ma nic, co mogłoby mnie boleć — odparł Harry.
— Pani Pomfrey da radę wyleczyć tę rękę? — zapytała z niepokojem Hermiona. Przyjrzałam się Harry'emu, który był blady na twarzy.
— Oczywiście, ona potrafi wszystko wyleczyć — odparł z pewnością Ron, chociaż po jego minie wyczytałam, że nie był tego taki pewien.
— Da radę — potwierdziłam. — Eliksir Szkiele-Wzro poradzi sobie w takiej sytuacji.
— Co to za eliksir? — zapytała Hermiona. — I czy w ogóle pani Pomfrey będzie go mieć?
— Na pewno ma — odpowiedziałam. — W wakacje Severus robił eliksiry dla pani Pomfrey, pomagałam mu w tym, a on opowiadał mi o ich działaniach... no i wiem, jakie eliksiry na pewno są w Skrzydle Szpitalnym. Kiedy przygotowywaliśmy Szkiele-Wzro, zastanawiałam się, jak można stracić wszystkie kości... Teraz już wiem.
Zapadła cisza, ale widziałam, że trójce trochę ulżyło.
— Nie martw się — dodałam. — Kilka godzin i będziesz jak nowy.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Pani Pomfrey nie była zachwycona, ale tak jak się tego spodziewałam, przyniosła dokładnie ten eliksir, o którym mówiłam. Nawet rozpoznałam charakterystyczną butelkę i nalepkę, na której sama napisałam nazwę eliksiru. Poczułam dumę, że coś, co robiłam, pomoże teraz Harry'emu.
Kiedy chłopak pił eliksir, który wywołał u niego kaszel, oddaliłam się od łóżka, żeby wyjrzeć przez okno. Boisko było już puste, wszyscy schronili się w zamku. Po chwili wróciłam na miejsce i zdążyłam usłyszeć szept Rona.
— Po dodaniu odrobiny jakiegoś Ślizgona? Chyba żartujesz.
Chciałam zapytać, o czym mówił, ale przybyła reszta drużyny Gryfonów obładowana ciastkami, cukierkami i butlami soku z dyni. Niestety nawet nie zdążyliśmy zacząć świętować wygranej meczu, bo pani Pomfrey od razu wyrzuciła nas za drzwi.

Redakcja & korekta: as_ifwhat

Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek :) 

Nie wiem czy już o tym pisałam, ale nawet jeśli, to najwyżej napiszę drugi raz :) Od jakiegoś czasu nominujecie mnie do różnych zabaw i w końcu postanowiłam odpowiedzieć na te nominacje: póki co udało mi się zrobić dwie, znajdziecie je w osobnej "książce", wystarczy że wejdziecie na mój profil :) 

Continue Reading

You'll Also Like

42K 1.9K 36
Kelly z początku prowadzi nudne, pozbawione uczuć i szczęścia życie. Wszystko jednak diamentalnie się zmienia gdy zaczynają ją męczyć wizję i sny z...
3.5K 229 8
Druga część Project Constellation. "Ta słabość jest przyczyną wszelakich przegranych i porażek. Paraliżuje cię, sprawia, że stajesz się słaby, ul...
9.9K 745 32
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
2.9K 121 8
Koniec II bitwy o Hogwart. Uczniowie w końcu mogą żyć jak chcą. Większość magicznej społeczności pomaga odbudować Hogwart. Gdy Hogwart zostaje odbudo...