Rozdział 9. Legenda

1.4K 98 3
                                    

Następnego dnia natknęłam się na Prawie Bezgłowego Nicka, który ponowił zaproszenie na jego przyjęcie. Starając się, by wyglądać, jakby mi było bezgraniczne smutno, wyjaśniłam, co obiecałam wcześniej Draconowi. Na szczęście zrozumiał, nasza przyjaźń – ze względu na domy, w których się znajdowaliśmy – była sensacją i wszyscy o niej wiedzieli. Niektórzy, jak na przykład Nick, zdawali się rozumieć, że pielęgnacja jej wcale nie jest taka łatwa.
Jednak udało mi się poprawić humor Nickowi, zdradzając mu, że Harry, Ron i Hermiona wybierają się na jego przyjęcie. Harry już obiecał, więc nie miał innego wyjścia. Hermiona prędzej by umarła niż zrezygnowała z takiej możliwości, a Ron nie poszedłby sam na ucztę.
Nadchodziła Noc Duchów i wszyscy z niecierpliwością jej wyczekiwali. Wielka Sala została już przystrojona żywymi nietoperzami, olbrzymie dynie zamieniły się w wielkie latarnie i krążyły pogłoski, że profesor Dumbledore wynajął trupę tańczących szkieletów, aby uświetnić ucztę. Nie mogłam się doczekać, z nadzieją, że plotki były prawdziwe.
Kiedy już nadszedł ten wieczór, przed siódmą wyszliśmy z pokoju wspólnego. Pożegnałam się z Harrym, Ronem i Hermioną przed Wielką Salą. Ja weszłam do środka, oczarowana jej wyglądem i złotą zastawą, podczas gdy oni skierowali się ku lochom.
Z niepewnością spojrzałam na stół Ślizgonów. Draco i kilku jego znajomych już tam siedzieli. Spojrzałam na puste miejsce obok mojego przyjaciela, które było zarezerwowane dla mnie, zebrałam swoją całą Gryfońską odwagę i ruszyłam w tym kierunku. Niektórzy uczniowie przyglądali się z zaciekawieniem, co tym razem robiłam.
— Cześć — powiedziałam Draconowi i najbliżej siedzącym Ślizgonom, po czym usiadłam, jakby to było zupełnie normalne. Żaden z uczniów przy stole nie był zaskoczony, więc faktycznie Draco musiał ich uprzedzić o swoim szalonym pomyśle. Na resztę Wielkiej Sali starałam się nie zwracać uwagi, myśląc, że właściwie kogo to obchodziło, kto przy jakim stole siedział?
Sala zapełniała się, aż w końcu brakowało chyba tylko trzech uczniów i duchów, którzy tego wieczoru wybrali inne przyjęcie. Profesor Dumbledore z rozpromienioną miną przywitał nas i nie tracąc czasu na przemowy, zapowiedział występ, który jego zdaniem na długo miało nam zapaść w pamięć. Po jego słowach rozbrzmiały oklaski i na specjalnie wyznaczonym miejscu, tuż przed stołem nauczycielskim pojawiła się trupa szkieletów. Po chwili rozbrzmiała muzyka, a one nie tyle tańczyły, ile pokazywały niezłe show, dając z siebie wszystko.
Byłam oczarowana tym występem, czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałam. Kiedy muzyka się skończyła, a szkielety ukłoniły się nam, rozbrzmiały gorące oklaski, które trwały przez kilka minut. Kiedy artyści zniknęli, na stołach pojawiły się wspaniałe dania, które były podawane tylko podczas specjalnych uczt. Uczniowie z łakomstwem rzucili się na półmiski.
— To było świetne! — powiedziała Julia. — Myślałam, że ludzie żartowali, mówiąc o tańczących szkieletach!
— Widać, że wychowałaś się u mugoli — rzucił uczeń starszy od nas. Co mnie zaskoczyło, w jego głosie nie było drwiny. Po prostu stwierdzał fakt.
Byłam zaskoczona, że Ślizgoni, również ze starszych klas, nie ignorowali mnie, a zadawali pytania i rozmawiali ze mną na różne tematy. Dzięki temu szybko poczułam się, jakbym była na swoim miejscu. Kolejny raz poczułam żal, że nie byłam jedną z nich.
Kiedy już wszyscy się najedli, gwar cichł. Wielu uczniów było coraz bardziej śpiących, przejedzenie otępiało i niewielu miało siły na rozmowy. Ja sama głupkowato uśmiechałam się do Dracona, który wpatrywał się w połowę ciasta na swoim talerzu, jakby zastanawiał się, czy da radę je dokończyć. Julia również go obserwowała, ale nie potrafiła nad sobą zapanować i cały czas chichotała. Można by było pomyśleć, że skrzaty domowe dosypały nam czegoś do jedzenia.
W końcu dyrektor powiedział kilka ostatnich słów, życzył nam dobrej nocy i znów zapanował gwar, jakby wszyscy wyrwali się z otępienia, kiedy wstawali, by pójść do łóżek.
— Muszę dołączyć do Gryfonów — powiedziałam cicho, patrząc na drugi koniec sali.
— Nie musisz — powiedział Draco. — Zawsze możesz spać ze mną — dodał żartobliwie. Roześmiałam się.
— Nie doszłabym do twojego łóżka, a Severus by się zjawił i osobiście zaprowadziłby mnie do Wieży Gryffindoru — odparłam, wychodząc z Wielkiej Sali za innymi uczniami. Kawałek drogi mogliśmy przejść razem, dopiero potem mogłam się odłączyć od grupy Ślizgonów. Szliśmy na początku grupy i weszliśmy na korytarz, na którym była łazienka Jęczącej Marty. Po chwili wpadłam na chłopaka, za którym szłam i który nagle się zatrzymał. Stanęłam obok niego i po drugiej stronie zauważyłam inną grupę uczniów. A pomiędzy nami Harry'ego, Rona i Hermionę, którzy stali obok nieruchomej Pani Norris, wiszącej tuż przy ścianie na własnym ogonie. Ktoś ją przywiązał do uchwytu na pochodnię. Była sztywna, a jej wielkie oczy wpatrywały się nieruchomo w ciemność.
Dopiero po chwili zauważyłam napis nabazgrany na ścianie:

Isabella Potter 2Where stories live. Discover now