Rozdział 18. Podwójny atak

1.3K 101 13
                                    


Czas mijał coraz szybciej. Miałam wrażenie, że z każdym dniem coraz więcej osób zapominało o Isabelli i Komnacie Tajemnic. Tylko podczas eliksirów obserwowałam coraz bardziej ponurego profesora Snape'a, który nie zwracał na nas uwagi, a zatapiał się we własnych myślach. Jeśli ktoś go wyrwał z zamyślenia, dopiero teraz poznawał najgorsze cechy profesora.
Profesor Lockhart zorganizował walentynki i chociaż z początku uznawałam wystrojoną na różowo Wielką Salę oraz krasnoludy roznoszące walentynkowe kartki jako głupotę, udało się mu osiągnąć swój cel: Do Hogwartu na stałe zawitała radosna atmosfera, jak sprzed ataków.
Sama przyłapywałam się na tym, że coraz rzadziej o niej myślałam, przez co coraz częściej dopadały mnie wyrzuty sumienia: Jakbym pogodziła się z tym, że zniknęła z mojego życia.
Kilka tygodni później, podczas ferii wielkanocnych drugoklasiści mieli za zadanie wybrać dodatkowe przedmioty. Kiedy zastanawiałam się, co wybrać, znów przypomniałam sobie o przyjaciółce i zaczęłam się zastanawiać, czy jeśli wróci, uda jej się to wszystko nadrobić.
Najsmutniejsze było to, że zaczęłam myśleć jeśli wróci, zamiast kiedy.
— Znów o niej myślisz — zauważyła Monica. Chociaż nie wierzyła w niewinność Isabelli, nigdy nie traktowała mnie jak idiotkę niespełna rozumu.
— Nie ma jej już tak długo — odpowiedziałam. — Najbardziej dobija mnie, że tak naprawdę nikt jej nie szuka. — Nie wiedziałam, na ile to była prawda. Chociaż Harry próbował coś działać, a nawet czasami mu pomagałam, co właściwie mogliśmy? Sami nie wiedzieliśmy, gdzie była ta komnata. Podejrzewałam, że profesor Dumbledore nie porzucił tego tematu, ale to, że jej nie znaleziono, oznaczało, że sam nie wiele mógł zdziałać. Inni się tym nie przejmowali. Mogłoby to wyglądać inaczej, gdyby była pewność, że Isabella została porwana.
Monica wzruszyła ramionami.
— A czego się spodziewałaś? Powinnaś się cieszyć, że Ministerstwo Magii nie oskarżyło jej o ataki i nie uznało jej za winną. — Monica miała rację, to była dobra wiadomość. — Chociaż w tym momencie wszystko wskazuje, że jednak jest...
— Gdyby tak było — przerwałam jej. — To czy nie powinna dalej nas atakować, siedząc bezpiecznie w Komnacie Tajemnic? Przecież i tak nikt nie wie, gdzie jest — powiedziałam trochę za szorstko, ale na szczęście Monica nie należała do osób, które szybko się obrażają. — Poza tym, to, że na razie jest spokój, nie oznacza, że nie będzie nowych ataków — dodałam. Jak zwykle, kilka dni później, wyrzucałam sobie: mogłaś tego nie mówić. Jakby to miało cokolwiek zmienić.

Kilka dni później miał odbyć się mecz Gryffindor przeciwko Hufflepuff. Wszyscy fani quidditcha wyczekiwali na ten mecz, ale po rozgrzewce zawodników, jeszcze przed rozpoczęciem meczu, na boisko wbiegła profesor McGonagall z purpurowym megafonem:
— Mecz został odwołany! — Z trybun rozległy się krzyki i gwizdy. Niezrażona profesor mówiła dalej: — Wszyscy uczniowie mają wrócić do swoich wspólnych pokojów, gdzie członkowie kierownictwa szkoły podadzą im kolejne informacje. Proszę to zrobić jak najszybciej!
Miałam złe przeczucia i spojrzałam na równie zaniepokojoną Monicę. Bez słowa ruszyłyśmy za resztą Krukonów do naszego pokoju wspólnego. Wszyscy czekali w milczeniu na profesora Flitwicka, który był blady z przerażenia.
— Doszło do kolejnego ataku — powiedział. Nie musiał podnosić głosu, było tak cicho, że każdy go słyszał. — Zostały zaatakowane Penelopa Clearwater — spojrzeliśmy na siebie w zaskoczeniu. Każdy z nas ją kojarzył, była prefektem naszego domu i chyba wszyscy wiedzieli, że była czarownicą półkrwi. Mimo to potwór ją zaatakował? — Oraz Hermiona Granger — dodał profesor i również na twarzach wielu uczniów pojawiło się zaskoczenie. Nie mogłam w to uwierzyć.
— Czy one...? — zapytałam drżącym głosem.
— Zostały spetryfikowane — odpowiedział profesor Flitwick. W pokoju rozległo się kilka westchnień ulgi. To oznaczało, że za kilka tygodni dziewczyny zostaną przywrócone do życia.
— Musimy jednak zastosować pewne środki ostrożności. — Profesor rozwinął pergamin z zarządzeniami. — Od dzisiaj wszyscy uczniowie wracają do wspólnych pokojów w swoich domach przed szóstą wieczorem. Po tej godzinie nikomu nie wolno opuszczać domów. Na każdą lekcję będzie was prowadził nauczyciel. Z łazienki można korzystać tylko w obecności nauczyciela. Odwołuje się wszystkie treningi i mecze quidditcha. Nie będzie też żadnych zajęć wieczornych.
Zapadła cisza. Profesor niepewnie na nas spojrzał.
— Jeśli nie złapiemy tego, kto kryje się za tymi napaściami, zamkną szkołę. Jeśli ktoś z was wie coś na ten temat, bardzo proszę, żeby mnie o tym poinformował.
Cisza panowała, dopóki profesor nie wyszedł z pokoju wspólnego.
— Mamy jasność w jednej sprawie — powiedział David. Do dziś pamiętałam, jak na początku pierwszego roku opowiadał o kuzynce Harry'ego oraz dziecku Sami-Wiecie-Kogo. To był dopiero początek i nawet ja nie wiedziałam, że tak naprawdę chodzi o jedno dziecko. — Potter nie otworzyła komnaty.
Jego słowa wywołały poruszenie, nie wszyscy chcieli się z nim zgodzić.
— Jasne, jest córką Sami-Wiecie-Kogo i według Malfoya dziedziczką Slytherina...
— Nie tylko według Malfoya — ktoś wtrącił — Sami-Wiecie-Kto naprawdę był potomkiem rodu Slytherina.
— Dobra, dobra — powiedział szybko David. — Chodzi mi o to, że nie zaatakowałaby Granger.
Zapanowała cisza.
— Chyba masz rację, w tym roku się dobrze dogadywały. — W końcu ktoś się odezwał.
— Przecież odwiedzała Granger w skrzydle szpitalnym — dodał ktoś inny.
— Już prędzej zaatakowałaby Malfoya — wtrącił ktoś złośliwym tonem.
— Pamiętacie, jak zamieniła go w świnię? — Wybuchnęliśmy śmiechem, potrzebując chociaż chwilowego zapomnienia od obecnej sytuacji. Niestety brak Penelopy sprawił, że dość szybko spoważnieliśmy.
— W takim razie, jeśli to nie Potter otworzyła Komnatę Tajemnic, to kto? — zapytała Monica. Zapadła cisza. Dopiero po chwili Krukonka z siódmego roku spojrzała na nas.
— I dlaczego zniknęła?
David spojrzał na nas poważnym wzrokiem. Chociaż był nie wiele starszy ode mnie, potrafił szybko zyskać szacunek nawet starszych uczniów.
— Odpowiednim pytaniem jest: gdzie zniknęła? Bo dlaczego, to chyba sami możemy się domyślić.
Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu ludzie, przynajmniej w moim domu, uwierzyli w niewinność Is. Z drugiej byłam zmartwiona tym, że doszło do kolejnych napaści. Miałam nadzieję, że skoro wszystko wskazywało na to, że za napaściami stał Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, miałam nadzieję, że gdziekolwiek znajdowała się Isabella, jej ojciec nie uczynił jej krzywdy. Naiwnie wierzyłam w to, że skoro jest jego córką, to z jego strony nic jej nie grozi.

Isabella Potter 2حيث تعيش القصص. اكتشف الآن