Isabella Potter 2

By Inna_odInnych

29K 2K 274

Mogłoby się wydawać, że w życiu Isabelli w końcu zapanuje spokój. Dzięki czerwcowym wydarzeniom zaprzyjaźniła... More

Rozdział 1. Wakacyjny wyjazd
Rozdział 2. Harriet
Rozdział 3. Wakacje u Severusa
Rozdział 4. Horkruksy
Rozdział 5. Podróż
Rozdział 6. Profesor Lockhart
Rozdział 7. Uczucia
Rozdział 8. Jęcząca Marta
Rozdział 10. Dziedzic Slytherina
Rozdział 11. Atak
Rozdział 12. Mowa wężów
Rozdział 13. Przypuszczenia i tajemnice
Rozdział 14. Hogsmeade
Rozdział 15. Draco
Rozdział 16. Zdradzona przyjaźń
Rozdział 17. Zniknięcie
Rozdział 18. Podwójny atak
Rozdział 19. W Komnacie Tajemnic

Rozdział 9. Legenda

1.4K 98 3
By Inna_odInnych

Następnego dnia natknęłam się na Prawie Bezgłowego Nicka, który ponowił zaproszenie na jego przyjęcie. Starając się, by wyglądać, jakby mi było bezgraniczne smutno, wyjaśniłam, co obiecałam wcześniej Draconowi. Na szczęście zrozumiał, nasza przyjaźń – ze względu na domy, w których się znajdowaliśmy – była sensacją i wszyscy o niej wiedzieli. Niektórzy, jak na przykład Nick, zdawali się rozumieć, że pielęgnacja jej wcale nie jest taka łatwa.
Jednak udało mi się poprawić humor Nickowi, zdradzając mu, że Harry, Ron i Hermiona wybierają się na jego przyjęcie. Harry już obiecał, więc nie miał innego wyjścia. Hermiona prędzej by umarła niż zrezygnowała z takiej możliwości, a Ron nie poszedłby sam na ucztę.
Nadchodziła Noc Duchów i wszyscy z niecierpliwością jej wyczekiwali. Wielka Sala została już przystrojona żywymi nietoperzami, olbrzymie dynie zamieniły się w wielkie latarnie i krążyły pogłoski, że profesor Dumbledore wynajął trupę tańczących szkieletów, aby uświetnić ucztę. Nie mogłam się doczekać, z nadzieją, że plotki były prawdziwe.
Kiedy już nadszedł ten wieczór, przed siódmą wyszliśmy z pokoju wspólnego. Pożegnałam się z Harrym, Ronem i Hermioną przed Wielką Salą. Ja weszłam do środka, oczarowana jej wyglądem i złotą zastawą, podczas gdy oni skierowali się ku lochom.
Z niepewnością spojrzałam na stół Ślizgonów. Draco i kilku jego znajomych już tam siedzieli. Spojrzałam na puste miejsce obok mojego przyjaciela, które było zarezerwowane dla mnie, zebrałam swoją całą Gryfońską odwagę i ruszyłam w tym kierunku. Niektórzy uczniowie przyglądali się z zaciekawieniem, co tym razem robiłam.
— Cześć — powiedziałam Draconowi i najbliżej siedzącym Ślizgonom, po czym usiadłam, jakby to było zupełnie normalne. Żaden z uczniów przy stole nie był zaskoczony, więc faktycznie Draco musiał ich uprzedzić o swoim szalonym pomyśle. Na resztę Wielkiej Sali starałam się nie zwracać uwagi, myśląc, że właściwie kogo to obchodziło, kto przy jakim stole siedział?
Sala zapełniała się, aż w końcu brakowało chyba tylko trzech uczniów i duchów, którzy tego wieczoru wybrali inne przyjęcie. Profesor Dumbledore z rozpromienioną miną przywitał nas i nie tracąc czasu na przemowy, zapowiedział występ, który jego zdaniem na długo miało nam zapaść w pamięć. Po jego słowach rozbrzmiały oklaski i na specjalnie wyznaczonym miejscu, tuż przed stołem nauczycielskim pojawiła się trupa szkieletów. Po chwili rozbrzmiała muzyka, a one nie tyle tańczyły, ile pokazywały niezłe show, dając z siebie wszystko.
Byłam oczarowana tym występem, czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałam. Kiedy muzyka się skończyła, a szkielety ukłoniły się nam, rozbrzmiały gorące oklaski, które trwały przez kilka minut. Kiedy artyści zniknęli, na stołach pojawiły się wspaniałe dania, które były podawane tylko podczas specjalnych uczt. Uczniowie z łakomstwem rzucili się na półmiski.
— To było świetne! — powiedziała Julia. — Myślałam, że ludzie żartowali, mówiąc o tańczących szkieletach!
— Widać, że wychowałaś się u mugoli — rzucił uczeń starszy od nas. Co mnie zaskoczyło, w jego głosie nie było drwiny. Po prostu stwierdzał fakt.
Byłam zaskoczona, że Ślizgoni, również ze starszych klas, nie ignorowali mnie, a zadawali pytania i rozmawiali ze mną na różne tematy. Dzięki temu szybko poczułam się, jakbym była na swoim miejscu. Kolejny raz poczułam żal, że nie byłam jedną z nich.
Kiedy już wszyscy się najedli, gwar cichł. Wielu uczniów było coraz bardziej śpiących, przejedzenie otępiało i niewielu miało siły na rozmowy. Ja sama głupkowato uśmiechałam się do Dracona, który wpatrywał się w połowę ciasta na swoim talerzu, jakby zastanawiał się, czy da radę je dokończyć. Julia również go obserwowała, ale nie potrafiła nad sobą zapanować i cały czas chichotała. Można by było pomyśleć, że skrzaty domowe dosypały nam czegoś do jedzenia.
W końcu dyrektor powiedział kilka ostatnich słów, życzył nam dobrej nocy i znów zapanował gwar, jakby wszyscy wyrwali się z otępienia, kiedy wstawali, by pójść do łóżek.
— Muszę dołączyć do Gryfonów — powiedziałam cicho, patrząc na drugi koniec sali.
— Nie musisz — powiedział Draco. — Zawsze możesz spać ze mną — dodał żartobliwie. Roześmiałam się.
— Nie doszłabym do twojego łóżka, a Severus by się zjawił i osobiście zaprowadziłby mnie do Wieży Gryffindoru — odparłam, wychodząc z Wielkiej Sali za innymi uczniami. Kawałek drogi mogliśmy przejść razem, dopiero potem mogłam się odłączyć od grupy Ślizgonów. Szliśmy na początku grupy i weszliśmy na korytarz, na którym była łazienka Jęczącej Marty. Po chwili wpadłam na chłopaka, za którym szłam i który nagle się zatrzymał. Stanęłam obok niego i po drugiej stronie zauważyłam inną grupę uczniów. A pomiędzy nami Harry'ego, Rona i Hermionę, którzy stali obok nieruchomej Pani Norris, wiszącej tuż przy ścianie na własnym ogonie. Ktoś ją przywiązał do uchwytu na pochodnię. Była sztywna, a jej wielkie oczy wpatrywały się nieruchomo w ciemność.
Dopiero po chwili zauważyłam napis nabazgrany na ścianie:

KOMNATA TAJEMNIC ZOSTAŁA OTWARTA.
STRZEŻCIE SIĘ, WROGOWIE DZIEDZICA.

Ledwo skończyłam go czytać, usłyszałam Dracona, który krzyknął:
— Strzeżcie się, wrogowie Dziedzica! Ty będziesz następna, szlamo!
Spojrzałam na niego i przeraziły mnie jego połyskujące oczy i rumieniec na twarzy oraz mściwy uśmiech. Kiedy pojawili się nauczyciele, stanął obok mnie i spojrzał pytającym wzrokiem. Pokręciłam przecząco głową.
Słyszałam o Komnacie Tajemnic, którą podobno zbudował Salazar Slytherin. Do tej pory byłam pewna, że poza moim ojcem tylko ja byłam dziedziczką Slytherina. Więc skoro to nie ja otworzyłam Komnatę, kto to mógł zrobić? Miałam mętlik w głowie. Nawet gdybym miała młodsze rodzeństwo, nie wierzyłam w to, że mogło znaleźć tę Komnatę w zaledwie dwa miesiące.
Przypomniałam sobie słowa Zgredka, o tym, że w tym roku nie będzie bezpiecznie w Hogwarcie. Czyżby słyszał o Komnacie Tajemnic? Czyżby to zostało zaplanowane przez rodzinę Malfoyów albo oczekiwali na to? Spojrzałam na mojego przyjaciela, zastanawiając się, ile o tym wiedział. Przerażało mnie, że ta sytuacja tak bardzo go bawiła.
Obserwowałam Dumbledore'a, który odczepił martwe ciało Pani Norris od uchwytu na pochodnię. Poprosił Filcha, Harry'ego, Rona i Hermionę, żeby poszli za nim. Lockhart zaproponował swój gabinet, który był najbliżej, a do nich dołączyli jeszcze profesor McGonagall i Severus, który przez chwilę się wahał, szukając mnie wzrokiem. Spojrzałam z trwogą na ścianę. Kto mógł otworzyć Komnatę Tajemnic?
Uczniowie zaczęli się rozchodzić. Poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię. To była Amanda.
— Wiesz coś o tym? — zapytała, wskazując na napis.
— Chyba nie sądzisz, że ja...
— Oczywiście, że nie! — zaprotestowała szybko. — Nie wierzę, że zrobiłabyś to, nawet jakbyś wiedziała, jak otworzyć tę komnatę. Bo nie wiesz, prawda?
— Nie — zaprzeczyłam od razu. — Do tej pory myślałam, że to legenda i nic więcej.
— Nie masz rodzeństwa, o którym nic nie wiesz? — zapytała.
— Raczej nie. Według tego, co mówiła tiara, poprzednim potomkiem Slytherina, który chodził do Hogwartu, był mój ojciec. Co najwyżej mogłabym mieć młodsze rodzeństwo, ale żaden pierwszoroczniak nie odnalazłby komnaty w dwa miesiące!
Amanda przez chwilę milczała.
— Jeśli wykluczyć ciebie, w tym momencie pozostają tylko dwa wyjścia: Albo masz młodsze rodzeństwo i otworzyło komnatę, albo zrobił to twój ojciec.
Roześmiałam się.
— Niby jak to mógłby zrobić? — zapytałam. — Jego tu nie ma. Zniknął i nikt nie wie, gdzie przebywa.
— W zeszłym roku też nikt nie wiedział, a okazało się, że dzielił ciało z Quirrellem.
Milczałam. Na korytarzu było coraz mniej uczniów.
— Nie sądzisz chyba, że kogoś... opętał?
— Nie wiem — odpowiedziała, myśląc o czymś intensywnie. — Jest mistrzem czarnej magii, pewnie potrafi zrobić rzeczy, których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Porozmawiaj o tym z Dumbledore'em, może on coś wie. Masz z nim lepszy kontakt niż ja i pewnie prędzej ci zdradzi, co wie. Ja poproszę o pomoc Harriet, może będzie miała jakiś pomysł albo podeśle mi książki, w których warto czegoś poszukać.
Skinęłam głową, wiedząc, że prędzej czy później dyrektor będzie chciał ze mną porozmawiać. Pożegnałyśmy się i pobiegłam za grupą oddalających się Gryfonów.

W pokoju wspólnym z niecierpliwością czekałam na Harry'ego, Rona i Hermionę. Martwiło mnie, że nie było ich tak długo. Większość uczniów rozeszła się do dormitorium. Dopiero o północy otworzyła się dziura w portrecie i zobaczyłam ich wchodzących do pokoju.
— W końcu jesteście! — powiedziałam z ulgą. Usiedli w fotelach obok mnie. — Opowiadajcie, co się stało.
Spojrzeli na siebie i zrezygnowany Harry zaczął mówić:
— Byliśmy na tym przyjęciu u Nicka. W końcu stwierdziliśmy, że pójdziemy na ucztę, może jeszcze się nie skończyła... Tylko w drodze do Wielkiej Sali znów usłyszałem ten głos...
— Ten sam, co u Lockharta?
— Tak.
— My nic nie słyszeliśmy — wtrąciła się Hermiona. Spojrzałam na nią zdumiona.
— Czyli słyszysz głos, którego nikt inny nie słyszy? — zapytałam.
Harry ze zrezygnowaniem pokiwał głową.
— Wiem, jak to brzmi. Jakbym zwariował. Ale ja naprawdę...
— Wierzę ci — przerwałam mu szybko. — I nie sądzę, żebyś go sobie wyobraził. Co mówił?
— To, co ostatnio. Że chce kogoś zabić, rozszarpać... czuł krew. Pobiegłem w kierunku, w którym zmierzał, co też było dziwne, bo przemknął przez sufit. Kiedy przestałem go słyszeć, byliśmy przy tym kocie.
Milczałam, porządkując w myślach usłyszane informacje.
— Co mówił profesor Dumbledore?
— Że została spetryfikowana — odpowiedziała szybko Hermiona. — Oczywiście nas o to nie oskarża, przecież potrzeba do tego tak zaawansowanej czarnej magii, że żadne z nas nie byłoby zdolne tego zrobić... — To obalało teorię, że miałam młodsze rodzeństwo. Nawet jeśli jakiemuś pierwszakowi udałoby się odnaleźć Komnatę Tajemnic i ją otworzyć, to nie potrafiłby spetryfikować kota!
— Pani Sprout hoduje mandragory — dodał Harry. — Jak urosną, Sna... — chwilę się zawahał.
— Snape — podpowiedziałam, na co Ron parsknął śmiechem. Odkąd Harry dowiedział się, że Severus był moim ojcem chrzestnym, unikał przy mnie nazywania go po nazwisku. A przecież nie wymagałam od niego, żeby mówił o nim inaczej, niż do tej pory.
— No właśnie... No więc on uwarzy eliksir, który ożywi Panią Norris.
— Tyle dobrego — powiedziałam. — Ale to pewnie jeszcze potrwa, może nawet kilka miesięcy.
— Przynajmniej ten wredny kot nie będzie łaził po korytarzach — skwitował Ron, na co Hermiona się oburzyła, ale nic nie powiedziała.
— Wie ktoś z was coś o tej Komnacie Tajemnic? — zapytał Harry.
— Ktoś mi kiedyś opowiadał o tajemnej komnacie w Hogwarcie... może to był Bill... — powiedział Ron.
— Podobno Salazar Slytherin zbudował tajemną komnatę, którą będzie mógł otworzyć tylko jego dziedzic. I coś w tej komnacie jest... — Cała trójka spojrzała na mnie z zaciekawieniem. — Niestety nie pamiętam nic więcej. Nawet nie wiem, kto mi o tym opowiadał. Chyba pan Malfoy, ale nie jestem pewna.
— Nie mogłabyś do niego napisać, by ci to przypomniał? — zaproponował Ron. Zadrżałam, co nie uszło ich uwadze.
— Raczej nie — odparłam. — Lepiej poszukać w bibliotece albo zapytać jakiegoś nauczyciela.
— Ciekawe, który wie o tym najwięcej — mruknął Ron.
— Pewnie ten, który uczy tu najdłużej — stwierdziłam.
Jeszcze chwilę posiedzieliśmy, a potem poszliśmy spać. Następnego dnia obudziłam się zmęczona, ponieważ męczyły mnie koszmary. Śniło mi się, że wszyscy dowiedzieli się, że byłam dziedziczką Slytherina i oskarżali mnie o otwarcie komnaty. Chociaż krzyczałam, że byłam niewinna, zostałam wydalona ze szkoły, a jak tylko opuściłam Hogwart, Ministerstwo Magii zabrało mnie i zamknęło w Azkabanie, w celi naprzeciwko Bellatriks Lestrange. Później przyszła Julia odwiedzić swoją matkę i śmiała się ze mnie, mówiąc, że w końcu się mnie pozbyła i miała Dracona tylko dla siebie.

Przez kilka następnych dni Hermiona przeszukiwała bibliotekę, chcąc znaleźć cokolwiek o Komnacie Tajemnic. Była pewna, że legenda została opisana w Historii Hogwartu, ale swój egzemplarz zostawiła w domu, a wszystkie z biblioteki zostały wypożyczone. Sama nie pamiętała jej treści.
Podczas zajęć z profesorem Binnsem zdarzyło się coś wyjątkowego. Hermiona podniosła rękę, przerywając nudny wykład. Profesor był zdumiony. Chociaż sama mówiłam, że najlepiej zapytać o legendę nauczyciela, który najdłużej tu pracował, byłam zaskoczona. Natomiast nie zdziwiłam się, kiedy profesor odmówił, mówiąc, że zajmuje się faktami, a nie mitami czy legendami.
— Panie profesorze — zaczęła Hermiona i z zainteresowaniem obserwowała ducha. — Czy legendy nie opierają się na faktach?
— No cóż — powiedział wolno profesor Binns. — Tak, sądzę, że można bronić takiego punktu widzenia.
Cała klasa wpatrywała się w niego z taką uwagę, że profesor wydawał się wytrącony z równowagi. Podejrzewałam, że do tej pory nie spotkał się z tak niezwykłym zainteresowaniem uczniów.
Po chwili zaczął mówić. Najpierw opowiedział historię założenia szkoły i sporze między założycielami, ponieważ Slytherin żądał większej selekcji, nie chciał uczyć dzieci pochodzących z mugolskich rodzin. Ponieważ nie przekonał pozostałych, opuścił szkołę. To były fakty, które większość uczniów znała.
— Tyle wiemy z godnych zaufania źródeł historycznych — powiedział po chwili — ale wokół owych wiarygodnych faktów narosła fantastyczna legenda o Komnacie Tajemnic. Zgodnie z nią Slytherin miał zbudować w zamku tajemną komnatę, o której nie wiedzieli inni założyciele Hogwartu. Legenda mówi, że zapieczętował ją magicznym zaklęciem, tak że nikt nie może jej otworzyć, dopóki w szkole nie pojawi się jego prawdziwy i prawowity dziedzic. Tylko ów dziedzic może przełamać pieczęć czarów, otworzyć Komnatę Tajemnic, uwolnić uwięzioną w niej grozę i oczyścić szkołę ze wszystkich, którzy nie są godni, by studiować magię.
Zapadła cisza. Oczy wszystkich uczniów były wlepione w profesora Binnsa, z nadzieją, że coś jeszcze powie. Ja zaczęłam się zastanawiać, czy byłabym zdolna otworzyć komnatę, nawet jeśli udałoby mi się ją odnaleźć. Skoro nie chciałam oczyścić szkoły z mugolaków, może nie byłam „prawowitym dziedzicem"? Co innego Voldemort. Zaczęłam się również zastanawiać, czy komnata została już wcześniej otwarta.
— Cała ta sprawa jest oczywistą bzdurą — oświadczył profesor. — Najznakomitsi, najbardziej uczeni czarodzieje wielokrotnie przeszukiwali całą szkołę, aby znaleźć jakieś ślady owej legendarnej komnaty. Niestety, ta komnata istnieje tylko w legendzie. To opowieść, którą straszy się naiwnych.
— Panie profesorze... — usłyszałam Hermionę — co pan miał na myśli, mówiąc o „grozie" uwięzionej w Komnacie Tajemnic?
— Są tacy, którzy wierzą, że to jakiś potwór, nad którym władzę ma tylko prawowity dziedzic Slytherina — odpowiedział profesor suchym głosem. — Powtarzam, coś takiego nie istnieje — dodał. — Nie ma żadnej Komnaty Tajemnic i żadnego potwora.
— Ale... panie profesorze — odezwał się Seamus — skoro Komnata Tajemnic może być otworzona tylko przez prawowitego dziedzica Slytherina, to przecież nikt inny nie mógłby jej znaleźć, prawda?
— To nonsensowne założenie, O'Flaherty. — Profesor Binns był już poirytowany pytaniami. Zaczynałam się zastanawiać, czy powinnam szukać komnaty i spróbować ją zamknąć. Miało to w ogóle sens i jakikolwiek cień szansy na powodzenie?
— Ale... panie profesorze — pisnęła Parvati Patil — żeby ją otworzyć, na pewno trzeba użyć czarnej magii, a...
Jeśli miała rację, na pewno nie dałabym rady jej otworzyć, nie miałam pojęcia o czarnej magii. To by też mogło wykluczyć pierwszoklasistę, ale z drugiej strony... przecież to tylko teoria, nie musiała mieć nic wspólnego z rzeczywistością.
— To, że czarodziej nie używa czarnej magii, nie oznacza, że nie potrafi jej użyć, panno Pennyfeather — prychnął profesor Binns. — Powtarzam, skoro tacy jak Dumbledore...
— Ale może trzeba być spokrewnionym z rodem Slytherina, więc Dumbledore nie mógł... — zaczął Dean Thomas, ale profesor Binns mu przerwał:
— Dość! To jest mit! Nie istnieje żadna Komnata Tajemnic! Nie ma cienia dowodu na to, że Slytherin zbudował choćby tajną komórkę na miotły! Żałuję, że w ogóle wam opowiedziałem tę żałosną legendę! A teraz, jeśli łaska, wrócimy do historii, do solidnych, wiarygodnych i sprawdzalnych faktów!
Po kilku minutach wszyscy pogrążyli się w drzemce. Chociaż zwykle starałam się skupić na tyle, by stworzyć sensowne notatki, tym razem nie słuchałam profesora. Myślałam o komnacie, kto ją otworzył i zastanawiałam się, dlaczego profesor Dumbledore mnie jeszcze do siebie nie wezwał. Przecież od spetryfikowania kotki minęło kilka dni, a wszyscy zachowywali się w stosunku do mnie jak zwykle. Może naprawdę nikt mnie nie podejrzewał?

Redakcja & korekta: as_ifwhat

Wiem, że jestem okropna. Minął miesiąc od ostatniego rozdziału, a dopiero teraz wrzucam nowy... :( Najważniejsze, że w końcu się pojawił :) Rozdział 10 planuję na połowę lutego :)

Continue Reading

You'll Also Like

3.6K 676 25
✎ Czyli "oznacz osobę, która...". ☆ Estera, 2023
17.7K 1.5K 17
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
2.1K 58 14
Jeden rozdział - jedna historia (chociaż jeżeli będzie chęć od was nie wykluczone że będzie część druga) Jeżeli chcielibyście aby napisała jakiś roz...
207K 6.4K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...