sorry ||Niam • Ziall✔

By lalaloopsymg

13K 1K 147

Niall jest chłopakiem Liam'a Liam jest chłopakiem Niall'a Zayn jest kuzynem Liam'a i najlepszym przyjacie... More

prolog + zwiastun
#1#
#2#
#3#
#4#
#5#
#6#
#7#
#8#
#10#
#11#
#12#
#13#
Epilog

#9#

760 67 13
By lalaloopsymg

Siedziałem w czarnym aucie Harry'ego. Byliśmy w drodze do schroniska. Louis usiadł tuż obok mnie i wyglądał na dość zdenerwowanego. Ale czym on się denerwował?! Przecież wszystko było ok, a my byliśmy tylko w drodze do schroniska dla zwierząt. Do miejsca, gdzie małe stworzonka, potrzebują trochę miłości. Wiem, że niektóre chciały odgryźć ręce i rozszarpać nam gardło, ale to nie była ich wina, a ich poprzednich właścicieli.

Cieszyłem się, że ponownie odwiedzę to miejsce. Dawno tam nie byłem i pomoc tym biednym stworzonkom mnie rajcowała, czego oczywiście moi towarzysze nie podzielali. Harry marudził i ciągle powtarzał, że zaraz zawrócić. Bardziej go interesowała poranna kawa w Mack'u. Za to Louis posyłał mi znaczne spojrzenia. Pewnie nie chciał się odzywać, aby czasem mnie nie zezłościć. Wyglądał jak obawiał się wszystkiego, co działo się obok niego i miało związek ze mną. Nawet to zaczynało mi się podobać. Matko, co się ze mną stało?! Nigdy taki nie byłem. Odbijało mi po całości, albo po prostu zaczynam przeglądać na oczy. Może nareszcie widzę jacy ludzie mnie otaczają. To tak jakby jakaś magiczna bańka mydlana pękła odsłaniając mi cały świat. Czy to możliwe, że Liam, kłamiąc mi w żywe oczy budował wokół nas mur, odgradzając od reszty?!

Jeśli tak, to niby jak ja mam teraz żyć w tym świecie?! Jak mam niby sobie teraz z tym wszystkim poradzić, skoro nawet nie umiem żyć z ludźmi, których kiedyś uważałem za przyjaciół. Gdzie nie spojrzeć, ktoś mnie okłamywał.

Wzdrygnąłem się, kiedy usłyszałem trzask drzwi i muszę powiedzieć, że obawiałem się, że Hazz naprawdę zatrzymał się pod jakimś fast food'em. Nici z pomocy w schronisku.

-wysiadamy, wasza wysokość -dopiero wtedy skumałem, że znajdujemy się na terenie placówki. Można było wszędzie usłyszeć szczekanie psów, tak jakby chciały się przekrzyczeć... ale to możliwe, każdy z nich chciał znaleźć dla siebie nowego właściciela. Zawsze bolało mnie serce, kiedy na nie wszystkie patrzałem. Jakbym mógł zabrałbym je wszystkie do domu.

Pamiętaj jak dziś, ten dzień, w którym Zayn mnie tu przyprowadził. Czy to nie jest dziwne, że ten chłopak wszędzie się udzielał?! Gdzie nie spojrzeć, był wolontariuszem. To tak jakby chciał zbawić cały świat. Nie rozumiałem tego, ale to był Zen, jego ciężko ogarnąć. Może też dlatego się z nim przyjaźniłem, bo wiecznie coś się z nim działo.

-Niall! -nawet nie wiem kiedy, czyjeś szczupłe ramiona oplotły się wokół mnie. O mało oczy nie wyszły mi na wierzch. Wszystkie kości kobiety wbijały się w moje ciało. Jej perfumy 'gryzły' mnie w nos. Włosy wchodziły w oczy. Tak, to była właśnie Emilii, nic się nie zmieniła -tak dawno cię tu nie widziałam, kochanie! -zacisnąłem zęby, kiedy jej słowa zadudniły w moim uchu. Czy ona nie mogła się ode mnie odsunąć, a dopiero później wrzeszczeć?! -tak często pytam Zayn'a o ciebie, ale on zawsze mnie zbywa... -moje usta układają się w wąską linię, kiedy padło imię Zayn'a. Czyżby on ciągle tu przychodził?! Dlaczego ja nie mam o tym zielonego pojęcia?! Byliśmy tak blisko siebie, a nigdy nasze drogi się nie zeszły.

-Emilii. Miło mi ciebie widzieć. -wymusiłem na sobie szeroki uśmiech. Ciągle w głowie miałem Zayn'a -to mój brat, Harry i przyjaciel Louis. Przyszliśmy dziś pomóc.

Opiekunka schroniska cieszyła się jak małe dziecko. Szybko przydzieliła nam pracę, co oczywiście spotkało się ze stękaniem chłopaków. Nie będę ściemniać, pracy było od cholery i po godzinie miałem język w kolanach. Chyba wyszedłem z wprawy i się zapuściłem. Pora zapewne iść wreszcie na siłownie, czy coś takiego.

Trzy godziny później, tonąłem praktycznie w błocie. Moje spodnie z jasnych zrobiły się szare, do butów przywarło coś czego wolałem nie nazwać, ale byłem szczęśliwy.

Zacząłem szukać chłopaków i zatrzymałem się przed klatką z kotami. Małe puchate kuleczki patrzyły na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Obok tych maleństw w osobnej klatce siedział szary kot. Jego oczy były ciemne jak noc. Zwierzak patrzał na mnie tak jakby miał mnie zaraz zeżreć. Kiedy włożyłem dłoń za kraty, kot nastroszył się i wiedziałem, że musi być mój... nie tak do końca mój, ale muszę go mieć.

-nie radziłbym wpychać rączek do Moly, jeśli chce mieć je pan całe -wysoko i chudy jak papieros chłopak stanął tuż obok mnie i wyciągnął moją rękę. Kot schował się od razu do swojego legowiska.

-chcę tego kota... -w odpowiedzi usłyszałem parsknięcie, ale to mnie nie powstrzymało od tego, aby zaadoptować tego futrzaka. Po godzinie negocjacji z Em, trzymałem pudło z kotem na kolanach w drodze do domu. Dobrze wiedziałem jakby nie moja znajomość, Emilii nie pozwoliłaby mi na zabranie tego narowistego kota. Kotka była w schronisku już od roku, nie dała się oswoić. Gryzła, drapała i ogólnie była niebezpieczna. Miałem to jednak daleko w poszanowaniu. To nie ja będę jej nowym właścicielem.

-Hazz, zawieś mnie do Zayn'a -uderzam w ramię brata. Harry posyła mi zdziwione spojrzenie, ale nic nie komentuje. Jedziemy w dość znane mi miejsce i nie powiem, że teraz to ja się lekko zdziwiłem. Czy Zayn mieszkał dalej z rodzicami?! Nie, nie, nie... nie wierzę! Tyle razy tu przejeżdżałem, ale nigdy go tam nie widziałem. Czyżby oni też kłamali?!

Pozabijam ich wszystkich!

Zatrzymaliśmy się pod białym domkiem, który był oddalony od domu rodziców Zayn'a o jakieś pięć budynków. Czyżby tu mieszkał mój były przyjaciel?! Dobra, dobra... czy oni wszyscy wiedzieli, gdzie mieszka Zayn, a ja nie.

-tu mieszka, Zayn?

-tak. Od kiedy wrócił do Londynu -mruczy Harry i zaczyna patrzeć na swoje paznokcie, tak jakby chciał mi dać do zrozumienia, że nasza rozmowa o Mulacie właśnie się zakończyła. Czy jest jeszcze coś o czym ja nie wiem?! Niech ktoś wreszcie mnie wtajemniczy w ten cały syf związany z Zayn'em... gdzie ten idiota był przez te lata i co robił?!

Wyszedłem z auta. Nie patrząc na Lou, który dziwnie się zachowywał... tak jakby się obawiał, że coś może się wydarzyć. Nie miałem zielonego pojęcia co tu się dzieje, ale zrobię wszystko aby rozwiązać tą przeklętą zagadkę. Jeszcze się dowiem gdzie uciekł Zayn i co robił. Choć jak widać, musiał być niedaleko... skoro pomagał w niektórych rzeczach Liam'owi.

Podszedłem do wejścia. Odstawiłem karton z kotem na ziemię i mocno uderzyłem pięścią w brązowe drzwi. Nawet nie wiedziałem, że mam tyle siły. Odczekałem chwilę i kiedy nikt mi nie otworzył, ponownie trzasnąłem dłonią w drzwi. Miałem nadzieję, że ten idiota jest w domu. Kiedy nie otwierał, chciałem ponownie uderzyć, ale zatrzymałem dłoń w locie, kiedy stanął przede mną Malik w samym ręczniku. Po jego ciele spływała woda. Na rozczochranych włosach znajdowały się kropelki. Jego brązowe oczy świeciły zdziwieniem i muszę stwierdzić, że ja też byłem zdziwiony, kiedy zobaczyłem atrament na jego ciele. Cholera, czy on miał kiedyś tyle tatuaży?!

Zayn przeczesał dłonią włosy, a ja o mało nie upadłem na ziemię. Wyglądał tak gorąco... o ja pierdole! Niall, o czym ty myślisz?! Pamiętasz... o Liam'ie!! on nie żyje! Nie wolno ci myśleć o innych facetach!

-co tu robisz, Ni?!

-Niall... -poprawiam go. Już dawno stracił możliwość nazywania mnie tak -nie będę ci się tu za dużo tłumaczył. Liam poprosił mnie, aby ci podarował zwierzaka... więc to robię -podniosłem karton i wepchnąłem go w ręce zdziwionego Zayn'a -nie musisz dziękować. Nara...

Odwróciłem się plecami i zacząłem biec w stronę auta brata. Musiałem jak najszybciej się stąd ulotnić, jeśli Zen zobaczy co jest w środku... zabije mnie.

-Niall, cholera! -podskoczyłem słysząc donośny krzyk Zee. Przełknąłem ślinę i otworzyłem drzwi auta. -zabieraj tego pierdolonego kota! -wsiadłem do samochodu. Jeszcze słyszałem jego donośny zły głos. Zacisnąłem zęby, bo oprócz krzyków Malik'a, musiałem znieść spojrzenia chłopaków.

Harry przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył. Zdążyłem jednak zobaczyć jak Zayn walczy z kotem, a jego ręcznik leży tuż obok niego na ziemi. Nie powiem, że zrobiło mi się gorąco, na widok nagiego chłopaka. Chyba uderzyłem się w głowę.... chciałem poczuć jego cudowne ciało na swoim.

To nie moja wina, że zapomniałem w tym momencie o Liam'ie.

**

Obudziło mnie ciche wycie Tay. Nie no masakra... miałem dość. Czy ten pies nie może sobie wybrać innej godziny na chęć wyjścia za potrzebą?! Chwyciłem za telefon i miałem ochotę zabić tego pieprzonego psa! Piąta rano?! Naprawdę?!

Wywlokłem się z łóżka. Zszedłem na dół i stanąłem przed wyjściem do ogrodu. Otworzyłem rozsuwane drzwi i czekałem, aż psina wyjdzie, a ja będę mógł wrócić do łóżka. Tay, jednak stała dalej przy drzwiach wyjściowych i w nie drapała. Nie no cudownie! Dlaczego ten pies, chce wyjść przed dom?!

Otworzyłem ze złością drzwi wejściowe. Nawet nie zdążyłem zapiąć jej smyczy, a ona pognała w stronę ulicy. O cholera! A jak ktoś ją potrąci?! O nie, nie, nie!!

-Taylor! -krzyknąłem i miałem w dupie, że sąsiedzi zaraz zadzwonią po policję -Tay, do nogi! -zero reakcji. Zdenerwowany wybiegłem na chodnik i odwróciłem się w stronę, gdzie zniknął mój pies -Tay! Tay! Tay! -pies jakby wyparował. Co ja teraz zrobię?! Przecież tylko ona mi została! Wszyscy mnie opuszczają...

Wzdrygnąłem się, kiedy coś zimnego spotyka się z moją dłonią. Oddycham jednak z ulgą, gdy widzę, że to Tay. Skąd ona się tu tak po prostu wzięła?!

-gdzie... ty byłaś? -podrapałem psiaka po łbie. Uklęknąłem przed nią i przytuliłem się do jej futerka. Dobrze, że nie uciekła, bo tego bym tego nie wytrzymał -nie strasz mnie już nigdy więcej -pocałowałem jej łeb i zacząłem iść z powrotem do domu. Na szczęście księżniczka szła obok mnie.

Przystanąłem, kiedy zobaczyłem wystającą kopertę ze skrzynki. Serce podeszło mi do gardła, bo dobrze wiedziałem, co to za list.

Czyżby Tay, pobiegła za tą osobą, która doręczyła list?!

Wciągnąłem kopertę. Na jej wierzchu nie było zapisanego mojego imienia i była dużo większa niż te poprzednie. Zmarszczyłem czoło. Muszę orzynać, że już nie czułem zdenerwowania przy czytaniu listów od Liam'a. Chyba od zdrady i rozjechania Drops'a nic gorszego nie może mi on napisać.

Wszedłem do środka, zamknąłem drzwi za sobą i Tay. Nie czekając rozerwałem kopertę. W środku znajdowała się mniejsza koperta i jakaś kartka. Zdziwiłem się trochę. Wysypałem zawartość na stolik. List był oczywiście zaadresowany do mnie. Za to na kartce znajdował się wydrukowany napis.

NIALL, ZAWSZE UMIAŁEŚ SIĘ MŚCIĆ Z GRACJĄ... ALE CZY TYM RAZEM NIE PRZESADZIŁEŚ? WSZYSCY WIEDZĄ, ŻE ZAYN NIENAWIDZI KOTÓW! WIESZ DOBRZE, ŻE SKAZAŁEŚ TYCH DWOJE NA ŻYCIE W MĘCZARNI.

Nie to, że się uśmiechnąłem... no dobra... śmiałem się. Cieszyłem się, że Zayn trochę pocierpi. To mu się należało...ja też cierpiałem. Niech choć w jakimś małym stopniu odczuje ten ból. Moly da mu popalić!

Zgniotłem kartkę i rzuciłem ją gdzieś za siebie. Później posprzątam. Teraz chciałem zobaczyć, co mój nieżyjący chłopak ma mi do powiedzenia.

'Niall

Kochanie... nawet nie wiesz jak bardzo dobrze jest tak się do Ciebie zwracać. Najgorzej, że mam coraz mniej czasu, aby się Tobą nacieszyć. Mam wrażenie, że to to wszystko mija za szybko. Zaraz nadejdzie czas, kiedy już nigdy nie będę mógł Cię zobaczyć. Nawet nie wiesz jak się cholernie boję! Dobra, chyba zaraz się rozkleję.

Wykonałeś moja prośbę? Pewnie tak skoro to czytasz. Mam też nadzieję, że nie zrobiłeś Zayn'owi jakiegoś kawału, a raczej złośliwości. On na to nie zasługuje. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomógł. Zen, jest najlepszym przyjacielem i nie wolno Ci o tym zapomnieć. Tyle razy uratował mi dupę... powinienem go całować po rączkach za to.

Pamiętasz dzień naszych zaręczyn? No pewnie, że pamiętasz. Płakałeś wtedy jak bóbr. To było takie urocze. Nawet nie wiesz jak byłem z siebie dumny, że wywołałem u Ciebie łzy radości... jednak Ni, te zaręczyny to była jedna wielka pomyłka. Nie to, że nie chciałem się z Tobą zaręczyć i wziąć ślubu. Bardzo chciałem, ale tamte zaręczyny nigdy nie miały być zaręczynami. Zrobiłem to na złość Zayn'owi. Teraz pewnie zastanawiasz się dlaczego...

13 wrzesień... wiesz dobrze co ta za data, Twoje urodziny. Nigdy o nich nie pamiętałem. Jakby nie przeklęte przypomnienia w telefonie, nawet byś życzeń nie otrzymał ode mnie.

Tamtego dnia, kiedy Ci się oświadczyłem... nic nie szło dobrze. Miałem niezłego kaca, po imprezie, a Ciebie jak na złość nie było w domu. Musiałem jakoś ogarnąć siebie. Koło południa przyszedł Zen i zaczął wypytywać o Ciebie. Napomknął o Twoich urodzinach i muszę stwierdzić, że prawie dostałem zawału. Zapomniałem o Twoich urodzinach! Wpadłem w panikę, jakby nie Zayn, pewnie nic by nie było z urodzinowej niespodzianki.

Zen wysłał mnie pod prysznic, a później po kupno kwiatów. Kiedy wróciłem kolacja była już gotowa. Nasz salon wyglądał jakby wyjęty z jakiegoś romansidła. To było tak cudowne, że sam miałem ochotę krzyczeć z radości.

Malik wręczył mi małe pudełeczko. Oddał mi swój prezent do Ciebie. Ten sygnet, który nosisz nigdy nie był prezentem ode mnie, Ni. To Zayn go wybrał i kupił. Powinieneś go otrzymać od niego... nigdy ode mnie.

Nie mam zielonego pojęcia skąd mi się wzięło to, aby Ci się oświadczyć. Byłem może zbyt zazdrosny o Zee. Wiedziałem, że szybko mu się pochwalisz...

Wiem, że teraz poproszę Cię o coś nie realnego, ale tak musi być. Ni, musisz oddać Zayn'owi sygnet. On musi wrócić do właściciela.

Ten pierścień, nigdy nie był mój i Twój... on zawsze był Twój i Zayn'a.

Przepraszam,

Liam'

Moją pierwszą reakcją był śmiech. Śmiałem się nie zważając na nic.

Continue Reading

You'll Also Like

92.8K 1.5K 34
-jesteś kurewsko podniecające w tym wdzianku.. Wiesz aniołku? -wystękał z bólem w spodniach Ashley -tak wiem to, wyjdę tak na miasto.. -powiedziałem...
978 88 17
Lucek jest studentem ASP z niezbywalnie rzuconą klątwą. Jednak ma czas, ponieważ to od niego zależy, kiedy klątwa zacznie działać. Zgodnie z rodzinną...
556K 33.6K 18
Opowiadanie o chłopaku, którego dusza po śmierci nie okazała się ani zła, ani dobra. Jest pomiędzy. A diabeł oraz anioł nie mają pojęcia co z tym zro...
104K 1.5K 20
co gdyby Camowi udało się porwać Hailie? To opowieść o Hailie gdyby wychowywała się razem z braćmi